sobota, 28 września 2013

Wciągnął mnie wir.

Przepraszam za spóźnienie ale wciągnął mnie wir remontu. Nie ja się weń rzuciłem, tylko on mnie wciągnął.W domu jest jak w komunie, żyjemy w (niemal) jednym pomieszczeniu, kolejka do kompa, wszyscy patrzą ci na ręce cokolwiek robisz. Sytuacja komfortowa i sprzyjająca wypoczynkowi ............ po powrocie z urlopu w Lizbonie. A tym miastem jestem zachwycony. Dzielnica fadzistów, Alfama jest cudowna. Stare domy, kręte ulice i tylko tłum turystów jest trochę irytujący. Poniżej kilka zdjęć przede wszystkim z tej dzielnicy, bo spacery tam były prawdziwą przyjemnością i odpoczynkiem, z tym ze tylko psychicznym bo fizycznie trochę się trzeba było namęczyć. Zakupy warte uwagi ??? To pięć płyt .... ale o tym w części muzycznej.



Nieznana dziewczyna w czerwieni tańcząca na starej przystani.


Zaułki, schody, tramwaje.


Legendarny tramwaj nr 28. Warto się nim przejechać po starych dzielnicach.


Symbol Lizbony w ruchu ;)


Czasem gdzieś podczas zwiedzania czegoś .... co chyba warto zwiedzić ... zaskoczył taki widok.


Widoki ... zachwycające ;)


Dachy Lizbony z jednego z niezliczonych punktów widokowych.


Każdy skrawek wykorzystany na .... knajpkę ;)


A tak wita Alfama. Dzielnica Fado :)


Jazzujący lizbońscy ulicznicy.


W tym bardzo starym kościele sklepienie nie ogranicza kontaktu z absolutem.


Szlifowałem też lizbońskie bruki.


Sam wśród tłumu turystów ... na krzyżu .....


Zaułki Alfamy.


Zaułki Alfamy ... nocą.


Nocna Alfama.


Życie zaczyna się po 21 a stoliki są wszędzie ;)


Można nie lubić fado, ale na żywo .... robi wrażenie ;)
Kłócące się muzycznie małżeństwo.


Podczas tego występu, cały czas miałem za plecami w otwartym "oknie" (na ulicy położonej wyżej niż knajpka) miejscowego słuchacza ;)

Byliśmy w jeszcze dwóch knajpkach z fado, ale zdjęcia w ciemności nie bardzo wyszły. Ale znalazłem w sieci jednego ze śpiewających tam wykonawców który zauroczył aksamitnym głosem :

José Manuel Barreto, "Fado Maria Rita" - "Triste sorte"



Zaułki Alfamy.


Zaułki Alfamy.


Zaułki Alfamy.


Tramwaj chwilami niemal ociera się o domy.


Anioły Alfamy ;)


Pożegnanie z Lizboną na starej przystani. Jestem pewien że kiedyś tu wrócę ;)

I to tyle na dzisiaj ... rozumiecie remont .....
*****
Raporty z muzycznych przesłuchań

Przed wyjazdem słuchałem na prawdę dobrej płyty Frippa I Sylviana. Dwóch bardzo oryginalnych artystów nagrało dobrą płytę łącząc swe style. Ja lubię choć nie nastraja optymistycznie. Sylvian Fripp "Damage" z 1994 roku.
A potem to już tylko muzyka portugalska. Oczywiście że przede wszystkim fado, które na żywo jest o wiele ciekawsze, gdy możesz obserwować emocje śpiewaka, na płytach trochę .... mniej ciekawe.Zakupione płyty fadzistów to ekstraklasa fado.
Młody zdolny Ricardo Ribeiro, płyta z serii Fado Antologia. Piękny silny głos:

Ricardo Ribeiro - A Porta Do Coração 

Ricardo Ribeiro - Destino Marcado - Fado Menor

Camane to też piękny męski głos, choć dziś już nie młody. Płyta Camane "O Melhor 1995 2013".
Camane - Sei de um Rio
Najbardziej chyba znana w Polsce fadzistka Mariza i płyta "Concerto em Lisboa". I głos piękny i kobieta piękna ;)
Płyta kupiona w Lizbonie ale nie "fadowa". Raczej muzyka świata czy też brazylijska kojarząca mi się z Cesarią Evorą (nawet śpiewa z nią jedną piosenkę). Można tupać ;) Lura "The Best Of Lura".

I w końcu to co czarTy lubią najbardziej. Portugalska muzyka rockowa !!!! Punka nie znalazłem, ale znalazłem długowłosego sprzedawcę i ... pogadałem z nim chwilę. Niestety nie mieli w sprzedaży jego ulubionych "ciężkich" zespołów, ale polecił coś co okazało się zaskakująco niezłą płytą. Chociaż zupełnie nie kojarzy się z Portugalią a z brytyjskim rockiem lat 70-tych (te organy ;)). Byłem bardzo mile zaskoczony. Oto portugalski Quartet Of Woah! "Ultrabomb" z 2012 roku.

Na koniec tygodnia jeszcze perła. Płyta której szukałem jakiś czas i w końcu mam .... choć nie przywiozłem jej z Portugalii :) Na jednej płycie bułgarskie głosy i brzmienia z Tuły i rosyjski jazz na dwóch CD !!!! Dla mnie REWELACJA (bo przecież lubię popier....e mieszanki ;)) The Bulgarian Voices Angelite with Huun-Huur-Tu & Moscow Art Trio "Legend" z 2010 roku. Na razie jedno słowo FASCYNACJA :)

Do klika za tydzień ... choć znowu mogę się spóźnić ... wiecie remont i wir ;)

piątek, 13 września 2013

See you later ... aligator ?

 Na wstępie chcę uprzedzić że za tydzień nie będzie notki. A powodem mej nieobecności w sieci będzie moja nieobecność w Polsce. Wybieramy się na tydzień do kraju który zawsze chciałem zobaczyć, do ojczyzny fado. Po powrocie na pewno będzie jakaś relacja. Z książki pana Kydryńskiego zostały już pilnie wyłowione kluby z tą muzyką i z pewnością do któregoś trafimy. Zakup płyt z muzyką kraju w którym będziemy jest już tradycją, tak będzie też i tym razem. Ciekawe czy są tam zespoły punkowe lub grające fado-rock ?? Poszukam to się dowiem. Lubię takie rozmowy ze sprzedawcami łamanym angielskim gdy wypytuję ich o miejscowe zespoły grające ciężko i mocno ;) Ich łamanym, bo przecież mój jest "perfekcyjny". Ale przyszła mi też do głowy niewesoła refleksja związana z wyjazdem. Podróżować będziemy samolotem, a jest wrzesień. Ten miesiąc nieodparcie przypomina mi 11 września .... Jak skutecznym narzędziem walki z zachodnim światem jest terroryzm. O zasianym przez tych fanatyków strachu nie da się zapomnieć. Dla tego nie lubię fanatyzmów wszelkich maści. Tam gdzie jest fanatyzm kończą się racjonalne argumenty i logiczne myślenie. Wszystko podporządkowane jest jednemu celowi i aby go osiągnąć nie liczy się on z ofiarami, prawem do życia i innego światopoglądu.
Usiłuję sobie przypomnieć jakieś dowcipy na temat tych zamachów ... i nie mogę. A przecież humor był zawsze skutecznym narzędziem walki ze strachem. Strach czy problem "obśmiany" staje się mniej groźny (przynajmniej w naszej głowie). Można to nazwać zaśmiewaniem rzeczywistości , uciekaniem od niej, ale to pomaga. Wszystko zależy od interpretacji. Miłość też można nazwać chorobą czy uzależnieniem, bo przecież nie jest to "normalny" stan naszego umysłu. 
Ja próbuję zawsze znaleźć okazję do żartu. Dziś robiąc prześwietlenie do stomatologa przeczytałem na drzwiach że powinno się uprzedzać o ewentualnej ciąży. Co zrobiłem po wejściu do gabinetu ? Zakomunikowałem panu że w niej nie jestem :)
Synowie zostają w domu sami ... aż boję się myśleć co zastaniemy po powrocie ;)
Do klika za dwa tygodnie .... jeśli nic się nie stanie ;)
*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
No dobrze, dobrze. Może nie aż tak nie lubię Myslovitz by od czasu do czasu ich nie posłuchać ;) Poszedłem "za ciosem" i jeszcze dwie płyty tej formacji "Korova Milky Bar" z 2002 i Happiness Is Easy" z 2006.Całkiem rockowe :)
następny numer ... to bardzo dobry tekst na chandrę ....
Dla "oczyszczenia" jeszcze dwie płyty AC/DC z okresu z Bonem Scottem jako wokalistą. Mogę słuchać i słuchać tych prostych dźwięków i ciągle mnie to pobudza. Ja wciąż szukam emocji w muzyce ... a w tej je znajduję !! W moim rankingu najlepsza płyta AC/DC i osłuchana i znana niemal na pamięć ... a ciągle chcę do niej wracać "Let There Be Rock" z 1977 roku:
I trochę "parodia" Whole Lotta Love Zeppów ;)
I "Powerage" z 1978 .... Rozpoczyna się "rockandrollowym przekleństwem" (też mnie dotknęło) :
"Kicked in the teeth again
Sometimes you lose, sometimes you win
Kicked in the teeth again
Ain't this misery ever gonna end
I been kicked in the teeth
Kicked in the teeth again"
Dla uspokojenia brytyjski Supergrass, często porównywany z Oasis. Jedno jest pewne, nie są tak znani. Pak grają ? Posłuchajcie ! płyta "Road To Rouen" z 2005 roku.
Supergrass - Tales Of Endurance (Parts 4,5 & 6)
Supergrass - Road to Rouen
Ten wykonawca trochę przynudza, ale gdy się wsłucha w jego muzykę można wsiąknąć na dobre. w sam raz na deszczowe dni i muzycznie perfekcyjne i rockowe ;) David Sylvian "Secrets Of The Beehive" z 1987.
David Sylvian - Forbiden Colours
David Sylvian - The Devil's Own
Następna płyta znalazła się w odtwarzaczu przez przypadek ... wzrok już nie ten. To nie Sylvian tylko niemiecki Sylvan "Posthumous Silence" z 2006 roku.Cóż ... słuchałem bez wstrętu a nawet z pewnym zaciekawieniem, ale takich płyt znam kilka ;) Niemiecki rock progresywny a nawet symfoniczny ;) Temat płyty ? No jaki może być przy takim tytule ?
Sylvan - Posthumous Silece
Sylvan - Pane Of Truth
I .... koniec ze spokojem. Końcówka tygodnia trochę nerwowa to i muzyka pobudzająca ... do większych nerwów ;) czasem jednak trzeba się trochę pobudzić. na pierwszy "nerwowy" ogień blues-rockowa formacja Five Horse Johnson. Pochodzą z Toledo w .... Ohio. Kojarzą się trochę z ZZ Top ale moim zdaniem grają dużo ostrzej. Pięknie brzmiąca harmonijka i ogień w muzyce. To była też miłość od pierwszego przesłuchania. Pierwsza płyta to "Fat Black Pussy Cat" z 1998 roku. Żadnych przestojów, nie zwalniają ani na chwilę  ... ech ... nóżki same chodzą !!!
Five Horse Johnson - Lightning When I Need
Five Horse Johnson - She Don't Know
Ależ rozkołysało i rozbrykało ;) Kolejna ich płyta w odtwarzaczu ""The Last Man On Earth" z 2003. Bardziej rockowa i cięższa muzyka ... czyli lepsza ? Nie ... ale też świetna !!
Five Horse Johnson - Cry Rain 
Five Horse Johnson - Cherry Red
A tak panowie wyglądają na żywo ... zacnie i dorodnie ;)
Five Horse Johnson - Soul Digger
Było rytmicznie i bluesowo potem było też głośno, ale już tylko rockowo. Druga płyta System Of A Down "Toxicity" z 2001 roku. Mało mi szyb w samochodzie nie wypchnęła ;) Namieszali trochę tą muzyką, ale nie przetrwali sukcesu komercyjnego. Mogę ich słuchać bardzo długo i bardzo głośno !!! No jak tu nie pokochać takich dźwięków ;)
System Of A Down - Chop Suey!
System Of A Down - Toxicity
Łoją tak że aż miło !!!!
System Of A Down - Prison Song
System Of A Down - Jet Pilot
Potem jeszcze wcześniejsza, pierwsza płyta Systemu, "System Of A Down" z 1998 roku. Może nie tak "przebojowa" ale łoją zdrowo:
System Of A Down - Suite Pee
System Of A Down - Spiders


piątek, 6 września 2013

Jak przez higienę tracę 60 godzin.

Nie mieliście pojęcia o pracy w elewatorze ? Sam się zdziwiłem że tyle robię ;)
Czytacze pytali (jedna czytaczka;)) dla czego zboże się grzeje. No cóż, szkodniki przeciskają się między ziarnami i od tego tarcia powstaje temperatura ;) .... to oczywiście żart. Wilgotne zboże "ożywa" i zaczynają się procesy związane z wydzielaniem temperatury. Tak samo jest ze szkodnikami. Tworzą "gniazda" w których jedzą piją lulki palą i wydalają różne rzeczy. Część chowa się za ziarnami i tam nawet bez żadnego wstydu a czasem nawet perwersyjnie, rozmnaża !!! To wszystko generuję podwyższoną temperaturę (my mamy efekt cieplarniany a zboże się grzeje). 
Wystarczą takie wyjaśnienia ?... Na razie muszą ;)
Przejdźmy jednak do głównego tematu.
Jak przez higienę tracę 60 godzin !! To skandal. Kto mi za to zapłaci ... jak rzyć ?? ... moja w porządku.
Na jednym z dezodorantów w  mojej łazience przeczytałem ... "72 hours fresh and dry".
I zaraz przyszła refleksja. Przecież ja nawet nie mam szansy aby to sprawdzić. Jeśli biorę prysznic 2 razy dziennie ... czyli uśredniając co 12 godzin, to po 12 godzinach zmywam ten dezodorant. Czyli ma on szansę działać na mym ciele tylko przez 12 godzin. A co z pozostałymi 60-cioma ? Czy żeby sprawdzić skuteczność tego produktu mam się nie myć przez 72 godziny, czyli trzy doby ? Wolę nie ryzykować. I jak mam to sprawdzić ? Ale mam wrażenie że część naszych rodaków eksperymentuje i sprawdza różne marki i ich skuteczność. I sądząc po wydzielanych przez nich zapachach w ciepłe dni .... albo przesadzają z długością testu, albo testują gorsze produkty. Co do tego dezodorantu, choć nie wiem czy rzeczywiście jest taki skuteczny, wiem że skutecznie brudzi białym nalotem koszulki. Szczególnie gdy się nie uważa przy ich nakładaniu i zewnętrzna część otrze się o świeżo wydezodorontowaną pachę. Dopiero trzecią koszulkę udało mi się nałożyć bez zabrudzenia. Czy znowu go kupię ??? Jak ten góral z dowcipu ... jesce się wahom.
....... o jeszcze coś mi się przypomniało. W jednej z reklam nowej edycji starego programu o tańcu, pewna pani mówi że gdy tańczy czuje się wolna. Droga pani mogę udzielić bezpłatnej rady jak temu zaradzić. Wystarczy przyspieszyć i będzie się pani czuła w tańcu szybka ;) 
A może potrzebujecie jaszcze jakichś rad lub wyjaśnień ? 
Służę swą mało skromną a czasem wręcz nieskromną osobą :)
Dość tych "wysokich lotów" żartów na dzisiaj. Przejdźmy do spraw istotnych, czyli do muzyki.
*****
Raporty z muzycznych przesłuchań.
Kończę z Chrisem Farlowe. Na razie mam go dość, bo kolejna nie najlepsza płyta. "Farlowe That" z 2003.I zamiast utworów z tej płyty rewelacyjny koncert (dla mnie rewelacyjny) Colosseum z Chrisem jako wokalistą z 1971 roku.
Potem w związku z nie najlepszym humorem, powrót do płyt które zawsze pomagają. Belgijski dEUS i ich najlepsza płyta ... bo pierwsza. Numer w numer i zawsze rozkosz w uszach i męka dla ludzi obok (zazwyczaj).dEUS "Worst Case Scenario" z 1993 roku.
Ten numer nieodmiennie gęsi mi skórę ;)
A potem juz cokolwiek ....
Już było lepiej .... ale mogło być jeszcze lepiej. I było ... po A Perfect Circle "Emotive" z 2004. Kolejne wcielenie Maynarda, kolejne świetne. Płyta z coverami zagranymi tak że CD lizać ;) Imagine wolę chyba bardziej od oryginału !!!
A kto w tym rozpozna numer Led Zeppelin ??
I przecudnej urody koniec płyty z coverem Joni Mitchell.
I zawsze smutny choć zawsze piękny Eels ... piękny muzycznie (moja opinia). Choć smuci mnie nastraja dobrze. Eels "Electro-Shock Blues" z 1998 roku.
W ramach dręczenia swej woli nie słuchania zespołów których nie lubię, słuchałem zespołu którego nie lubię.Ale lubię pojedyncze nagrania. Myslovitz "The Best Of ... " z 2003 roku. Lubią go za to wszyscy inni jadący ze mną samochodem podczas słuchania ;)
Ale na płycie nie ma mojego ulubionego numeru ... ale przecież mogę go sobie sam znaleźć. Przejmujący numer inspirowany nie mniej przejmującą i piękną książką o przyjaźni. I za ten numer wybaczam im wszystkie inne.
Bardzo dobra polska płyta zespołu o którym nic nie wiem. Elektronika, niezłe teksty .... czy jeszcze istnieją ? Z taka muzą mają niewielkie szanse na duży sukces komercyjny. Moonlight "Integrated In The System Of Guilt" z 2006 roku.
Wracam do punkowych korzeni. The Stooges potem nazwani Iggy And The Stooges i ostatnia płyta wydana przed rozpadem zespołu "Raw Power" z 1973 roku. Dynamit !!! Tę ich płytę lubię chyba najbardziej .... a wydali ich tylko trzy (w latach 70-tych).
The Stooges - Search And Destroy
The Stooges - Death Trip
Dostałem w końcu kolejną płytę Skindred. Żadnego złego słowa proszę .... nie jestem obiektywny bo ich uwielbiam ślepą miłością. Mieszanka metalu, rapu (?) i reggae. Mnie bardzo przypadła do gustu i wsiąkłem .... a poznałem całkiem niedawno ;) Płyta z 2009 roku "Sharks Bites And Dog Fights".
Skindred - Stand For Something
A pamiętacie ten przebój ?? Śpiewał go kiedyś Eddy Grant ;o))
Skindred - Electriv Avenue
Kolejna płyta to płyta dość dziwnego zespołu. Schodził się, rozpadał i znowu schodził a nawet przechodził (jeden z członków) na chrześcijaństwo (.... informacja z sieci) co miało być przyczyną jednego z rozpadów, odmawiał występów, nie chciał publikować swych zdjęć . Ale nagrał przynajmniej jedną dobra płytę.Część zespołu zasiliła Foo Fighters. Ten zespół to Sunny Day Real Estate a płyta "Diary" z 1994 roku. Kawałek dobrej rockowej nuty.
Sunny Day Real Estate - Seven
Sunny Day Real Estate - In Circles
Sunny Day Real Estate - Song About An Angel
Po latach szaleństw Iggy postanowił chyba pomóc dawnym kolegom i The Stooges reaktywowali się. Pierwszym efektem była czwarta płyta zespołu wydana w 2007 roku, czyli po 34 latach od rozpadu kapeli. Płyta nawet niezła .... choć oczywiście można kręcić uchem (?) "The Wierdness".
The Stooges - Trollin'
Z japońskiej edycji i winylowej wersji taka "perełka" na koniec:
The Stooges - O Solo Mio
Tę płytę Myslovitz akurat lubię bo wiąże się z nią trochę fajnych wspomnień i ... jest to płyta alternatywnie rockowa. Potem z tę rockowością bywało różnie. Myslovitz "Sun Machine" z 1996 roku. Moje ulubione nagrania to nie są największe przeboje z tej płyty:
Myslovitz - Blue Velvet
Myslovitz - Amfetaminowa siostra
Na koniec tygodnia dawka dużej i starej energii. Z tym zespołem chyba większość z nas ma związanych wiele wspomnień. Ja mam .... Niby pierwsza płyta (w europie) ale nie pierwsza (były dwie wcześniejsze wydane tylko w Australii). Normalni chłopcy z zadupia grający tak jak im w duszy grało. Śpiewający o swoich sprawach ... czyli wstydliwych chorobach, pijaństwie, dziewczynach, z dziką energią. W latach 70-tych oprócz punka, ten zespół był dla mnie największym "szokiem". AC/DC i "High Voltage" z 1976 roku. Dla mnie historia AC/DC skończyła się wraz ze śmiercią Bona Scotta.
Wiecie już (bo przecież pisałem o tym) o czym jest ta piosenka ;)
AC/DC - The Jack
Właściwie mógłbym umieścić wszystkie nagrania z płyty jako ulubione ;)
AC/DC - Can I Sit Next To You Girl
AC/DC - High Voltage
AC/DC - TNT