piątek, 22 marca 2019

Z głową w chmurach...

     Gdy zaczynam krążyć w chmurach, co jakiś czas zderzam się ze ścianą. Uderzenie otrzeźwia i przywraca mnie do realnego świata. Padam, otrzepuję się, wstaję i podnoszę głowę zaciskając zęby przyjmuję postawę bojową. Podejmuję znowu walkę stojąc twardo na ziemi nie tracąc widoku, który zasłaniają chmury gdy głowa jest w nich zanurzona. Takie zderzenia przywracają równowagę i nie są zrządzeniem złego losu a raczej darem który zsyła nam energia przenikająca świat. Przywracają jasność widzenia, przywracają wolę walki, przywracają do rzeczywistości. Nadal widzisz chmury ale już nie przesłaniają Ci widoku. Wówczas trudniej jest się potknąć o wystający kamień, bo jest duża szansa, że zauważysz go wcześniej. Co mówi nam takie doświadczenie? Patrz pod nogi spoglądając czasem w górę, by nie stracić z widoku celu a nie bądź zapatrzony w cel nie patrząc pod nogi. Łatwo wówczas  paść na twarz a gdy wzniesiesz zbyt wysoko wzrok i głowę unosząc się , bez kontroli, nad ziemią, bo upadek z dużej wysokości może być na tyle bolesny, że możesz się już nie podnieść. Bujanie w obłokach bywa przyjemne, sen bywa piękny, ale przebudzenie może być koszmarem. I cóż z tego, że nawet podniesiesz się, gdy na wyboistej ścieżce zostawisz kły.... Chcesz mgła marzeń otuliła twą głowę czyniąc je realnymi, stój twardo na ziemi.... lub znajdź kogoś, kto co jakiś czas sprowadzi Cię na nią, ale też, gdy trzeba, poprowadzi w kierunku chmur, kiedy będziesz na to gotowy.





Cytat tygodnia

     "Czyż jednak nie o to chodzi w ewolucji – o przetrwanie jedynie najsilniejszych? Słysząc takie pytanie, drzewa tylko potrząsnęłyby głową, czy raczej koroną. Ich dobrostan zależy od całej społeczności i gdy znikają te rzekomo najsłabsze, wówczas giną także pozostałe. Las traci zwartość, gorące słońce i porywiste wiatry mogą teraz hulać aż do samej ziemi i zmieniać wilgotno-chłodny klimat. Silne drzewa również parokrotnie w ciągu życia zapadają na różne choroby i w takiej sytuacji są zdane na wsparcie słabszych sąsiadów. Jeśli ich zabraknie, wystarczy nieszkodliwe porażenie owadami, żeby przypieczętować nawet los gigantów.
Sam kiedyś dałem asumpt do nadzwyczajnego przypadku pomocy. W pierwszych latach
pracy jako leśnik kazałem obrączkować młodsze buki. Usuwa się wtedy pas kory na wysokości metra, by doprowadzić do obumarcia drzewa. W końcu jest to metoda trzebieży lasu, w której nie obala się drzew, lecz pozostawia w lesie uschnięte pnie jako martwe drewno. Robią one jednak miejsce żywym drzewom, bo ich korony są pozbawione liści i przepuszczają wiele światła w stronę sąsiadów. Brzmi to brutalnie? Też tak uważam, ponieważ śmierć zostaje odwleczona tylko o parę lat i dlatego nie zdecydowałbym się już na coś takiego. Widziałem, jak buki walczą ze wszystkich sił, a przede wszystkim widziałem, że niektóre z nich zdołały przeżyć do tej pory.
W normalnych warunkach byłoby to niemożliwe, bo drzewo pozbawione kory nie może
odprowadzić cukrów z liści do korzeni. Korzenie umierają więc z głodu, przestają pełnić funkcję pomp, a gdy woda przestaje docierać poprzez drewno pnia do korony, całe drzewo usycha. Jednak wiele okazów dzielnie rosło nadal z mniejszym lub większym sukcesem. Dzisiaj wiem, że było to możliwe tylko dzięki pomocy całych i zdrowych sąsiadów. Przejęli oni przerwaną działalność aprowizacyjną korzeni za pomocą własnej podziemnej sieci i tym sposobem umożliwili przetrwanie kompanów. Niektórym nawet się udało pokryć ubytki w korze nową tkanką i szczerze przyznaję – za każdym razem głupio się czuję, gdy widzę, czego się wówczas dopuściłem. Tak czy owak nauczyło mnie to, jak potężna może być społeczność drzew. Łańcuch jest tak silny, jak jego najsłabsze ogniwo – autorami tego starego porzekadła spokojnie mogłyby być drzewa.
A ponieważ intuicyjnie to wiedzą, bezwarunkowo sobie pomagają"

Peter Wohlleben - Sekretne życie drzew


*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Siódma w dorobku Płyta Alice Cotrane "World Galaxy" (1972), żony Johna Coltrane'a, matki saksofonisty Raviego Coltrane'a, siostry kontrabasisty Erniego Farrowa. Jej muzyka łączy medytację z jazzem, dając ciekawe efekty. Rozwijała swoje zainteresowania filozofią Wschodu i hinduizmem. Pod wpływem Sathya Sai Baby przyjęła imię Swamini Turiyasangitanand. Zmarła w 2007 roku.
Alice Coltrane With Strings - Galaxy In Satchidananda
Alice Coltrane With Strings - Galaxy In Turiya

     Szósta i jak na razie ostatnia płyta Zola Jesus "Okovi" z 2017 roku. Pod tym pseudonimem ukrywa się amerykańska piosenkarka i kompozytorka rosyjskiego pochodzenia, Nika Roza Danilova. Interesująca miesznka łącząca muzykę elektroniczną, industrialną oraz klasyczną.
Zola Jesus - Soak
Zola Jesus - Exhumed

     Najbardziej rockowa płyta w dyskografii totalnego (modne słowo) prześmiewcy, Franka Zappy. Szalone, pełne muzycznego i słownego humoru, rockowe odjazdy. Frank Zappa "Zoot Allures" z 1976 roku.
Frank Zappa - Wind Up Working at a Gas Station
Frank Zappa - Torture Never Stops
Frank Zappa - Find Her Finer

     Pierwszy i rewelacyjny solowy album Lecha Janerki. Oryginalna, rockowa muzyka, dobre teksty i same przeboje... Lech Janerka "Historia podwodna" z 1986 roku
Lech Janerka - Lola (Chce zmieniać świat)
Lech Janerka - Konstytucje
Lech Janerka - Ta zabawa nie jest dla dziewczynek


***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Kolejne odkrycie, 1000mods... Greccy stonerowcy, których styl nieodparcie kojarzy się z KYUSS-em. W dorobku mają trzy długie płyty, dwie Ep-ki i single. Miłe mym uszom dźwięki....
1000mods - Vidage
1000mods - Electric Carve



Do następnego klika
czarT





piątek, 15 marca 2019

Wzlecieć wysoko

     Takie poranne olśnienie... Wzlecieć wysoko możesz tylko wtedy, gdy wieje Ci w oczy, gdy idziesz pod prąd. Wystarczy szeroko rozłożyć skrzydła i przeciwny wiatr cię uniesie. Trzeba jednak mieć skrzydła. To nad tym trzeba pracować, nad sobą, hodować i "stroszyć piórka". Wysoko wzlecieć z wiatrem się nie da. Zużywasz wtedy siły, by utrzymać się w strumieniu, nie szybujesz, walczysz, by być na fali. To przeciwności unoszą Cię wysoko. Rozłóż swe piękne skrzydła i szybuj. Nie masz ich? A może tylko nie wiesz, że je masz...

Cytat tygodnia

"- Tęczowy Strumień? - spytałam normalnym głosem. - Co to jest?
- To ostateczny cel arcywilkołaka.
- A kto to jest arcywilkołak?
- To wilkołak, któremu uda się wejść do Tęczowego Strumienia.
- Co jeszcze możesz o nim powiedzieć?
- Zewnętrznie jest taki sam jak inne wilkołaki, różni się tylko wewnętrznie. Pozostali
jednak nie mogą tego rozpoznać po jego wyglądzie.
- I jak można nim zostać?
- Trzeba wejść do Tęczowego Strumienia.
- Ale co to jest?
Żółty Pan ze zdziwieniem uniósł brwi.
- Przecież dopiero co powiedziałem. Ostateczny cel arcywilkołaka.
- A czy można jakoś opisać Tęczowy Strumień? Żebym mogła sobie wyobrazić, do
czego dążyć?
- Nie można. Natura Tęczowego Strumienia jest taka, że wszelkie opisy tylko by
przeszkadzały, stwarzając fałszywe wyobrażenie o nim. Nie da się o nim powiedzieć nic
prawdziwego, tam można tylko być.
- A co powinien zrobić arcywilkołak, żeby wejść do Tęczowego Strumienia?
- Powinien zrobić tylko jedno. Wejść.
- Ale jak?
- W każdy sposób, w jaki zdoła.
- Ale przecież powinny chyba być jakieś instrukcje, które otrzymuje arcywilkołak?
- Właśnie do tego się one sprowadzają.
- Co, i to wszystko?
Żółty Pan kiwnął głową.
- Czyli tak: arcywilkołak to ten, kto wchodzi do Tęczowego Strumienia, a Tęczowy
Strumień to to, do czego wchodzi arcywilkołak, tak?
- Właśnie.
- Ale z tego wynika, że pierwsze jest określane przez drugie, a drugie przez pierwsze.
To jakiż w tym wszystkim jest sens?
- Bardzo głęboki. I Tęczowy Strumień, i droga arcywilkołaka leżą na zewnątrz świata i
są niedostępne dla zwykłego umysłu - nawet lisiego. Ale za to mają bezpośredni związek ze sobą. Albowiem o pierwszym można mówić tylko w zastosowaniu do drugiego. A o drugim tylko w zastosowaniu do pierwszego.
- A czy można coś do tego dodać?
- Można.
- Co?
- Tęczowy Strumień to tak naprawdę wcale nie strumień, a arcywilkołak nie jest
żadnym arcywilkołakiem. Nie należy się przywiązywać do słów. Są potrzebne tylko jako
chwilowy punkt oparcia. Jeśli spróbujesz ponieść je ze sobą, pociągną cię w przepaść.
Dlatego trzeba je od razu odrzucić.
..........
.........
- Najwyższe nauki dlatego nazywają się najwyższymi, że różnią się od tych, do
których przywykłaś. Wszystko zaś, co wydaje ci się prawdziwe, już choćby z tego właśnie
powodu można uważać za fałsz.
- Dlaczego?
- Bo inaczej nie potrzebowałabyś żadnych nauk. Już znałabyś prawdę.
To było logiczne. Ale jego wyjaśnienia przypominały sylogizmy filozoficzne, których
głównym celem jest zapędzić umysł w ślepy zaułek.
- A jednak - nie dawałam za wygraną - jak nauka może się składać tylko z dwóch
słów?
- Im wyższa nauka, tym mniej jest słów, na których się opiera. Słowa są jak kotwice -
zdaje ci się, że pomagają mocno trzymać się prawdy, a tymczasem one tylko trzymają umysł w niewoli. Dlatego najdoskonalsze nauki obchodzą się bez słów i znaków.
- Tak, oczywiście - powiedziałam. - Ale nawet po to, by wyjaśnić, na czym polega
wyższość nauki bez słów, musiałeś użyć wielu słów, panie. Jak można kierować się w życiu
tylko dwoma słowami?
- Wyższe nauki przeznaczone są dla istot o wyższych uzdolnieniach. Dla tych zaś,
które ich nie mają, istnieją zebrane w wielu tomach brednie, w których można się grzebać przez całe życie."

Wiktor Pielewin "Święta Księga Wilkołaka"

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Kolejna płyta ulubionego doktora, Dr. John "The Sun Moon & Herbs" z 1971 roku. Dawka bluesowej, magicznej ekstazy z trąbkami i udziałem prawdziwych gwiazd, jak Clapton ze swą boską gitarą i Mick Jagger w chórkach...

     Spokojna wersja Wardruny, po runicznej trylogii robi dziwne wrażenie. Brzmi bardziej jak solowe dzieło Einara Selvika niż płyta Wardrunowego składu. Jednak w pełni przekonuje do siebie pulsującymi pod spokojem emocjami. To prawdziwie wikingowe dzieło.

     Dobry album King Dude (Król Koleś), szczere i depresyjne piosenki, które jednak dają nadzieję i pokazują, że depresję i wewnętrzne demony można pokonać. King Dude „Songs of Flesh & Blood - In The Key of Light” z 2015 roku.

     Spylacopa, grupa w której udziela się Greg Puciato, wokalista The Dillinger Escape Plan. Debiutancka EP-ka z 2008 roku. Dawka ostrego i dobrego, niebanalnego rocka.

Potrafią też trochę zwolnić...


***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa
 
    Tu cała dyskografia amerykanów z Nashville, All Them Witches. Zadebiutowali w 2012 roku, do dziś nagrali pięć płyt studyjnych, dwie koncertówki i kilka EP-ek. Mięsisty stoner, podlany lekką psychodelią i bluesrockiem. Taką muzykę lubię najbardziej. Świetna kapela.
Poniżej dyskografia:
Our Mother Electricity (2012), 
Lightning at the Door (2013/2015) 
Dying Surfer Meets His Maker (2015), 
Sleeping Through the War (2017), 
ATW (2018)
Płyty koncertowe: 
At The Garage (2015) 
Live In Brussels (2016)



Do następnego klika
czarT



środa, 13 marca 2019

Minęło trochę czasu

     Minęło trochę czasu w którym działo się... dużo. Powierzam swe intencje jednej sprawie i zaczyna to przynosić efekty, czy zamierzone to się okaże. Dobre duchy przyjaciół, których jak zawsze poznaje się w biedzie, na razie pomagają. Piszę ogólnikami z przyzwyczajenia ale może taki styl jest lepszy od dosłowności, zawsze daje możliwość innej interpretacji i przydaje tajemniczości banalnym sprawom, ale banalnym w oczach innych a dla mnie fundamentalnym. Przecież nie wywraca się życia do góry nogami z błahych powodów... 
Moja wewnętrzna przestrzeń wygładza się i przewartościowuje, co spotyka się  z dużym oporem nawyków, wpojonych przekonań i budzi obawy, które wynikają z wkraczania na nieznany ląd, wchodzeniem na nowe poziomy, penetracji emocji i energergii dotychczas mi nie znanych, choć od dawna przeczuwanych. Na wadze zysków i strat, szala wciąż jest po stronie zysków...






Bieżący komentarz

     Rezygnuję, być może tylko na jakiś czas, z tego komentarza. Głupota nie wymaga komentowania... wdech wydech i dalej do życia a głupcy niech się sami sobą zajmują, mnie już tylko śmieszą. Jednak wyrzucenie telewizji ze swego życia otwiera zupełnie nowe horyzonty i zmienia hierarchię ważności spraw.

Cytaty tygodnia

     Gdyby przyszło mi zrezygnować z dyletantyzmu, wyspecjalizowałbym się w wyciu.

     Przestajemy być młodzi, gdy nie wybieramy sobie wrogów i zadowalamy się tymi, których mamy pod ręką.

     Wszystkie nasze urazy biorą się z tego, że każdy z nas pozostał poniżej samego siebie i nie zdołał się z sobą spotkać. Tego nigdy nie wybaczymy innym.

Emil Cioran "Sylogizmy goryczy"

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Jeden z "weteranów" tworzących punk, Richard Hell z zespołem The Voidoits, z klasycznego punkowego albumu, w pewnym sensie, definiującego nowy, wówczas, styl, "Blank Generaton" z 1977 roku.  W późniejszym okresie grał w Television i zajął się pisarstwem, wydając kilka książek, pisze również jako krytyk filmowy.
Richard Hell & The Voidoids - Blank Generation
Richard Hell and the Voidoids - Love Comes In Spurts

     Jedno z wcieleń Mike’a Pattona, Mr. Bungle. Dość eksperymentalny i nieortodoksyjnie rockowy zespół... Producentem płyty "Mr. Bungle" z 1991 roku był John Zorn.
Mr. Bungle - My Ass Is On Fire
Mr. Bungle - The Girls Of Porn

     Miles Davis "On The Corner" z 1972 roku. Płyta transowa, zabawa efektami, swobodne improwizowanie. Jak większość płyt Davisa, muzyka wyprzedzająca swoje czasy, wytyczająca ściezki.
Miles Davis - Black Satin
Miles Davis - On The Corner (1972) - full album

***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Ta płyta zagościła w odtwarzaczu po raz kolejny, ale wracam do niej, bo wyrasta na jedną z mych płyt wszech czasów. Połamane i agresywne rytmy wymieszane z (rzadkimi) melodiami. Najbardziej chyba przystępna płyta The Dillinger Escape Plan "One of Us Is the Killer" z 2013 roku. Linki do utworów nie tych oczywistych, czyli chyba inne niż poprzednim razem :)

     Alice In Chains "Unplugged" z 1996 roku. Występ pokazuje Staleya w głębokim stadium uzależnienia od naroktyków, które, po śmierci partnerki, doprowadziło do śmierci Layne'a. Lubię tę płytę, ale świadomość stanu wokalisty wyołuje duży smutek przy słuchaniu.





Do następnego klika
czarT