poniedziałek, 9 września 2019

Taka choroba

     Cel jest jasny, tylko droga coraz bardziej kręta. Kręta jak zwoje mózgowe, bo wszelkie przeszkody i ograniczenia narzucane są przez własny mózg. Jedno czego nie mogę zaprzestać, to myślenie. To taka choroba, która spowalnia działanie, która powoduje, że widzimy rzeczy których nie ma. One są, ale tylko w mej głowie. Na poziomie intelektualnym to rozumiem i potrafię złapać dystans. Na poziomie emocjonalnym bywa gorzej. Przy buzujących emocjach trudno o rolę chłodnego obserwatora. Pogrążam się w nirvanie intelektualnego niebytu działając bez działania a rzeczywistość upomina się o uwagę, kłuje, szczypie, podgryza, prowokując do emocjonalnych interakcji. Gdy mi zależy, reaguję, bo wciąż na czymś mi zależy... Czy w tym tkwi problem? Że wciąż czegoś oczekuję, pragnę? Boję się ocen, bo sam oceniam. Boję się osądzenia, bo sam osądzam, bo sam osądzam siebie? I tak beztroska zwykłego spotkania, może przerodzić się w niepewność domysłów. Każda decyzja staje się koszmarem fundamentalnego wyboru. Odczuwalny ciężar zaczyna przytłaczać, dociskać do ziemi do utraty tchu, znika pewność i lekkość staje się kpiną z obecnej sytuacji. W takich stanach zatrzymuję się i "zwalniam" umysł, przestaję myśleć o przyszłości, skupiam się na chwili i zyskuję uważność. Zaczynam widzieć szczegóły, fragmenty otaczającego świata. Słońce, gwiazdy, fauna, flora, materia, to wszystko trwa i istnieje niezależnie od mej woli. Pozostanie w tym stanie bez względu na moje decyzje. Jest w tym porządek i spokój a cały niepokój i ciężar decyzji jest tylko wytworem mej imaginacji o mym egzystencjalnym udziale i roli w widzialnej rzeczywistości. Nie czuję bezradności, odnajduję właściwą miarę. Naturą węża jest kąsać w zagrożeniu, więc nie staram się go zmienić a raczej unikać i nie stwarzać mu zagrożenia. Naturą rzeczywistości jest niezmienność zasad ją określających. Gdy próbujemy z nimi walczyć, naginać do własnych potrzeb, możemy być pewni że, nagięta powróci do stanu pierwotnego,  przy okazji niwecząc czcze wysiłki naszym kosztem. Jedno jest pewne, my ucierpimy na tym najbardziej bo to nasze nadzieje, oczekiwania i wytwory legną w gruzach.  Czy nie lepiej zatem płynąć z jej prądem i w zgodzie z jej zasadami, wykorzystując prawa nią rządzące? Nie walczyć z nią a wykorzystywać jej potencjał, który jednak musimy wcześniej poznać, nim sami dla siebie bezpowrotnie go zniszczymy...




*****
Cytat tygodnia

NABIERANIE UMYSŁU
Ludzkie sensorium jest wyjątkowo łatwe do zmanipulowania; nasz układ wzrokowy należałoby w najlepszym razie określić mianem „worka zaimprowizowanych sztuczek”. Informacje zbierane przez nasze organy zmysłów są tak fragmentaryczne i niedoskonałe, że mózg musi je interpretować, używając nie bezpośredniej percepcji, lecz raczej reguł prawdopodobieństwa. Czyli - nie tyle widzi świat, ile domyśla się go na podstawie doświadczenia. W rezultacie powstaje tendencja do nieprzetwarzania bodźców „nieprawdopodobnych” na poziomie świadomości, niezależnie jak są silne. Mamy po prostu skłonność do ignorowania widoków i dźwięków, które nie pasują do naszego obrazu świata.
Sarasti miał rację: Rorschach nie robił nam niczego, czego sami byśmy już sobie nie robili.
Na przykład, sztuczka z niewidzialnością młodego głupiego wężydła - tego, który ograniczało swe ruchy do luk w widzeniu człowieka - przyszła mi do głowy, gdy czytałem o czymś zwanym „ślepotą z nieuwagi”. Rosjanin, Alfred Jarbus jeszcze w latach 60. XX wieku pierwszy rozpracował sakadyczną lukę w ludzkim widzeniu. Od tego czasu rozmaici badacze kazali przedmiotom niepostrzeżenie pojawiać się i znikać z pola widzenia, prowadzili rozmowy z nieszczęśnikami, którzy nie mieli pojęcia, że rozmówca zmienił się w połowie konwersacji i w ogóle udowodnili, że ludzki mózg nie zauważa mnóstwa z tego, co się wokół niego dzieje. Zerknijcie sobie na filmiki na stronie Laboratorium Postrzegania Wzrokowego University of Illinois, a zrozumiecie, o czym mowa. To naprawdę niesamowite, wiecie? Jakiś scjentolog mógłby teraz podkradać się do nas i gdyby tylko się odpowiednio poruszał, nigdy byśmy go nie dostrzegli.
Większość opisanych w książce psychoz, syndromów i halucynacji jest prawdziwa i szczegółowo opisana przez Metzingera, Wegnera i/lub Saksa (zobacz także Świadomość/Inteligencja poniżej). Inne (np. zespół Greya) jeszcze nie trafiły do statystycznego wykazu chorób - prawdę mówiąc, parę z nich wymyśliłem, ale mimo to są oparte na wynikach rzeczywistych doświadczeń. Zależnie komu uwierzycie, umiejętne potraktowanie mózgu polem magnetycznym może wywołać wszystko, od religijnej ekstazy po przeświadczenie o porwaniu przez kosmitów. Przezczaszkowa stymulacja magnetyczna może modyfikować nastrój, wywoływać ślepotę albo wpływać na ośrodki mowy (na przykład uniemożliwiać wypowiadanie czasowników, nie wpływając na rzeczowniki). Można tą drogą wspomagać (lub upośledzać) pamięć i proces uczenia się, a rząd Stanów Zjednoczonych finansuje obecnie badania nad przenośnym sprzętem do stymulacji magnetycznej dla celów, łatwo zgadnąć, wojskowych.
Elektryczna stymulacja mózgu wywołuje niekiedy tak zwany „zespół obcej ręki” - bezwiedne poruszenia ciała wbrew woli „osoby” rzekomo nim zawiadującej. Innym razem powoduje mimowolne ruchy, ofiary upierają się jednak, że „postanowiły” je wykonać, mimo niezbitych przeczących temu dowodów. Zestawić to jeszcze z faktem, że ciało zaczyna się poruszać, zanim jeszcze mózg „rozkaże” się ruszyć i całe pojęcie „wolnej woli” - pomimo niezaprzeczalnego przekonania, że jest prawdziwe - zaczyna wyglądać nieco głupkowato, nawet poza zasięgiem wpływu obcych artefaktów. 
Stymulacja elektromagnetyczna jest może najmodniejszym obecnie sposobem hackowania mózgu, ale w żadnym razie nie jedynym. Ciężkie fizyczne obrażenia, od nowotworów po drągi do ubijania materiału wybuchowego, potrafią zmienić normalnych ludzi w psychopatów i pedofilów (stąd nowa osobowość wykluwająca się w głowie Susan James). Opętanie przez duchy i ekstazę można wywołać po prostu przez emocjonalną huśtawkę rytuałów religijnych, bez żadnych inwazyjnych neurologicznych narzędzi (a niekonieczne są też farmakologiczne). Ludzie potrafią nawet wykształcić poczucie, że należą do nich cudze części ciała, albo gumowa ręka. Widzenie przebija propriorecepcję i odpowiednio manipulując sztuczną kończyną, jesteśmy w stanie przekonać kogoś, że wykonuje jakiś ruch, choć w rzeczywistości wykonuje zupełnie inny.
Najnowszym narzędziem w tym arsenale są ultradźwięki, mniej inwazyjne niż elektromagnetyzm, dokładniejsze niż charyzmatyczne ponowne narodziny, można je wykorzystać do pobudzania mózgu bez upierdliwych elektrod czy siatek na głowę z magnesami. W Ślepowidzeniu użyłem tego jako wygodnej furtki, tłumaczącej, dlaczego Rorschachowe halucynacje utrzymują się nawet w ekranowaniu Faradaya - jednak tu i teraz firma Sony odnawiała patent na urządzenie wykorzystujące ultradźwięki do bezpośredniego implantowania do mózgu „wrażeń zmysłowych”. Nazywają to urządzeniem rozrywkowym o szerokim zastosowaniu w grach online. Jasne. Skoro możemy z odległości wrzucać komuś do głowy wrażenia wzrokowe i słuchowe, czemu by przy okazji nie przemycić też poglądów politycznych i nieodpartego upodobania do pewnej marki piwa?

Peter Watts
Ślepowidzenie


*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Nagrany w 1986 roku a wydany w 2019 album .... Milesa Davisa "Rubberband" to żadne wybitne dzieło. Materiał nagrany przed "Tutu" i nigdy nie wydany ujrzał światło dzienne, by stać się archiwalną ciekawostką podkolorowana przez współczesnych muzyków. Na pewno warto wysłuchać, choć zachwycać się nie ma czym, ale trąbka wciąż ta sama....

Miles Davis - Rubberband of Life
Miles Davis - So Emotional




Do następnego klika 
czarT






czwartek, 20 czerwca 2019

Odbiornik

     Jedyny parametr naszego świata który w odczuciu naszych zmysłów niemożliwy jest do kształtowania przez człowieka, to czas. Kto tak zaprojektował nasze zmysły, więżąc w płynącej w jednym kierunku klatce? Czy tak nieodwracalnie jest, czy tylko klatka tłumi możliwości? Czy pokonując te ograniczenie staniemy się równi Bogu? Czy to jest owoc z zakazanego drzewa? Same pytania i żadnej odpowiedzi. Gdy tylko zbliżamy się do granicy poznania, wynikającej z naszych technicznych możliwości, obserwujemy zjawiska, które niczego nie wyjaśniają a tylko mnożą pytania, podważają dotychczasowe teorie. Im mniej wiemy, tym bardziej jesteśmy pewni natury i struktury świata. Im więcej wiemy, nasza pewność znika.
     Mózg to perfekcyjny odbiornik nastrojony na określony zakres fal, czy innego źródła informacji pozazmysłowych. Czy środki psychotropowe poszerzające świadomość rozregulowują go? Przestrajają na inną częstotliwość. Czy to mózg tworzy obrazy, wizje, po zażyciu takich środków, czy to nasz odbiornik ulega przestrojeniu i zaczynamy odbierać niedostępne dotychczas  częstotliwości? Wizje czasem dają wrażenia bardziej realne niż rzeczywistość. Czasem dają odpowiedzi, czasem mnożą pytania lecz otwierają świadomość prawdopodobieństwa istnienia świata niedostępnego naszym zmysłom w "normalnym" stanie. W tym świecie jesteśmy tylko gośćmi i to z pewnością na zasadzie intruza, bo nasz odbiornik, choć chwilowo przestrojony, ma narzucone zmysłowe i poznawcze ograniczenia. Bywamy z przeczuciem, że rozumiemy i jesteśmy na granicy poznania, lecz w tej rzeczywistości i w tym stanie świadomości jest to niemożliwe. To droga na skróty, na którą, jeśli wchodzimy bez świadomości swych ograniczeń i bez przygotowania, zawsze kończy się źle. Poznaj ciało, poznaj mózg, poznaj przepływy energii, naucz się nimi kierować, naucz się obsługi "odbiornika", zasad jego działania, dbaj o niego i .... kiedyś może będziesz gotowy.... 
Przed Tobą długa droga przyjacielu. Przestrojenie wymaga dużego trudu... bez gwarancji...


Cytat tygodnia

     "Nawet najlepiej uzbrojone państwo policyjne nie jest w stanie przez cały czas oddziaływać przymusem na wszystkich obywateli. Kontrola memetyczna jest o wiele subtelniejsza; trochę podbarwić na różowo postrzeganą rzeczywistość, rozsiać zaraźliwy lęk przed groźnymi alternatywami. Zawsze komuś powierzano odwracanie topologii informacyjnych, ale rzadko chodziło to, żeby zwiększać ich czytelność.
W nowym milenium wszystko to się zmieniło. Przeszliśmy samych siebie, badamy teraz tereny poza granicami ludzkiego rozumienia. Czasem ich kontury, nawet zrzutowane w konwencjonalną przestrzeń, są po prostu zbyt skomplikowane, by ogarnął je ludzki umysł; a czasem osie współrzędnych biegną w wymiary niepojmowalne dla umysłów stworzonych, by się pieprzyć i walczyć na jakiejś prehistorycznej sawannie. Nawet najbardziej altruistyczne i zrównoważone filozofie zawodzą wobec brutalnego imperatywu rodem z rdzenia kręgowego: własnej korzyści. Eleganckie, subtelne równania przewidują zachowanie kwantowego świata, ale żadne go nie wyjaśnia. Po czterech tysiącach lat nie umiemy nawet udowodnić, że poza umysłem kogoś śniącego w pierwszej osobie w ogóle istnieje rzeczywistość. Bardzo potrzebujemy umysłów większych od naszych własnych.
Ale ich budowanie nieszczególnie nam wychodzi. Mózgi krzyżowane na siłę z elektronami równie widowiskowo działają, jak zawodzą. Powstają hybrydy bystre jak sawanci i równie autystyczne. Wszczepiamy ludziom protezy, każemy ich korze motorycznej żonglować mięchem i maszynerią, potem kręcimy głowami, gdy drżą im palce i plącze się język. Komputery hodują własne potomstwo, które staje się tak mądre i niezrozumiałe, że jego komunikaty mają znamiona demencji: nie na temat i bez znaczenia dla pozostających w tyle ledwo co inteligentnych istot.
A kiedy wytwory, które cię przerosły, znajdują dla ciebie odpowiedzi, o które prosiłeś, nie rozumiesz ich analiz i nie możesz sprawdzić wyników. Przyjmujesz je na wiarę...

...albo bierzesz teorię informacji, żeby je dla ciebie spłaszczyła, wcisnęła hipersześcian w dwa wymiary, a butelkę Kleina w trzy, upraszczasz rzeczywistość i modlisz się do bogów, aby twoje szczytne wykręcanie prawdy nie naruszyło żadnego z podpierających ją dźwigarów."

Watts Peter - Ślepowidzenie

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

To ja, Wasz ponury magazynier .....


     Legendarny debiut chłopców Z Beastie Boys "Licence To Ill" z 1986 roku. Rok wcześniej błysnęli na trasie z Madonną. W szalony sposób łączą punk i hip-hop i zaskakują... 
Bez tego nagrania nie może się obejść:
Beastie Boys - (You Gotta) Fight For Your Right (To Party)
Beastie Boys - No Sleep Till Brooklyn
Beastie Boys - Paul Revere

     Kolejny debiut... The Clash "The Clash" z 1977. Tu już "czysty" punk, który w wykonaniu Joe Strummera i kolegów, zawsze był czymś więcej i z pewnością przeszedł do historii muzyki rockowej. Tu zawsze był tekst (myśl) i bunt a nie tylko bunt przeciw wszystkiemu....
The Clash - Janie Jones
The Clash - White Riot
The Clash - London's Burning

     Dzis dzień debiutów... Nine Inch Nails z debiutanckiego "Pretty Hate Machine" z 1989 roku. Zespół to właściwie Trent Reznor dobierający sobie muzyków do grania. Elektroniczny rock industrialny w mocnym wydaniu. Koncerty kończą sie totalną rozpier.... 
Nine Inch Nails - Head Like A Hole
Nine Inch Nails - Terrible Lie
Nine Inch Nails - Something I Can Never Have

     Tu już nie debiut, szósta płyta Boba Dylana "Highway 61 Revisited" z 1965 roku ale pierwsza nagrana z zespołem rockowym. Nie zaakceptował niezrozumienia swych dotychczasowych fanów i dalej konsekwentnie szedł swą muzyczna drogą.
Bob Dylan - Like a Rolling Stone
Bob Dylan - Ballad of a Thin Man
Bob Dylan - Highway 61 Revisited

***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Dziś nietypowo, choć u mnie typowo bo słucham wszystkiego co mnie fascynuje. Ta pani zafascynowała głosem, interpretacją, spokojem i duchowością. Urodzona w Nepalu Ani Choying Drolma z dwóch płyt Inner Peace 1 i 2 z lat 2006 i 2010....
Ani Choying Drolma - Great Compassion Mantra
czujecie....... ?? zatem link do całej płyty ....
Inner Peace by Ani Choying Drolma





 Do następnego klika
   czarT





czwartek, 6 czerwca 2019

Jestem, wciąż jestem!!!

     Od pewnych rzeczy się nie ucieknie. Odwrócić biegu czasu nie potrafię, choć ćwiczę i eksperymentuję to efektów wciąż brak. I tak po kilkudziesięciu latach, już za rok, ustawowo stanę się osobą starszą. Legalnie i bez obaw będę mógł być nazywany "panem starszym". Może młodzież zacznie mi odstępować miejsca siedzące... na koncertach rockowych. Na razie wygląd ... am .... no proszę, ja się nie wypowiadam bo sam przecież wiem jak wyglądam i jak się czuję ... proszę ocenić we własnym systemie ocen wzrokowych i nie dzielić się tym ze mną, bo warto jednak żyć złudzeniami. No widzę czasem zdziwiony wzrok, siwy włos na skroni (ale jednak włos a nie jego brak) siwo-ruda broda i jakieś skóry, rury i.t.p....


Ja czarT w Dniu Dziecka 2019

         Świadomość upływającego czasu i mej w nim pozycji na osi odciętych ( na osi rzędnych coraz niższe wyskoki, więc tę pominę) prowokuje do niekontrolowanych strumieni myśli na temat oczywistości przemijania i nieodwracalnym kierunku strzałki tegoż parametru. Ale przy coraz mniej sprawnym centrum dowodzenia, a bywa jeszcze, że i myślenia, po co się smucić i zamęczać problemami i wspomnieniami i przyszłością i kto (pierwotnie w tym miejscu było słowo chuj, ale uznałem, że tak będzie ładniej) wie czym jeszcze. Żyć, cieszyć się, korzystać z każdego dnia. Traktować każdy jakby był ostatnim, wówczas śmierć nas nie zaskoczy a każdy nowy dzień witać będziemy z wdzięcznością, ciesząc się, że nadszedł. Radość z kolejnego darowanego dnia, kolejnego wyrwanego nieistnieniu. Jestem, wciąż jestem!!! Tak krzyczę każdego ranka, albo chcę, lecz zapominam ....

     I by ładnie zakończyć ten wpis, adekwatny akcent muzyczny towarzyszący tej "twórczości". Tytuł płyty META, tytuł utworu DARKNESS... przypadek? Nie sądzę...




Cytat tygodnia

Dzisiaj kilka cytatów z Emila Ciorana

     Nieraz mam wrażenie, że całe moje ciało, wszystko co we mnie z materii, eksploduje pewnego dnia krzykiem, którego sens umknie wszystkim, z wyjątkiem Boga. 

Jeśli chce się być szczęśliwym, nie wolno gmerać w pamięci.

Błogosławione niech będą moje porażki! Zawdzięczam im wszystko, co wiem.


*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Hip hopowi eksperymentatorzy z Death Grips pochodzą z Sacramento. Grają od 2010 roku i już nawet chcieli zakończyć działalność grupy w 2014, ale nagrywają nadal. Mocna dawka hip hopu, industrialu, elektroniki, noise'u i nawet punka. Zdecydowanie nie dla "wrażliwców". Ostatnia płyta z 2018 roku; Death Grips "Year Of The Snith".

     Pierwsza, po reaktywacj zespołu, płyta Alice In Chains "Black Gives Way To Blue" z 2008 roku. Panowie postanowili grać bez Staleya, po jego śmierci, i bardzo dobrze im to wychodzi. Można mieć zastrzeżenia do nowego wokalu (oczywiście porównując do Layne'a), ale muzyka jest bardzo dobra. W tytułowym utworze, poświęconym pamięci Layne'a, na pianinie zagrał... Elton John.

     Led Zeppelin "Presence" z 1976 roku, to z pewnością nie jest najlepsza płyta Zeppów, ale są i gorsze. Plant nagrywał ją będąc po wypadku i na wózku inwalidzkim. Cała płyta to owoc pracy duetu Plant, Page, z wyjątkiem "Royal Orleans".Jest na tej płycie jedna perełka, "Achilles Last Stand" i jeden piękny blues... choć to trochę odgrzewany kotlet... porównajcie go z "Since I've Been Loving You"..

     I jeszcze soundtrack do filmu "Crank High Voltage" wyprodukowany przez Mikea Pattona z 2009 roku. No cóż, krótko i intensywnie...


***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     A w samochodzie łoili Faith No More z zestawu "Greatest Hits"
No i oczywista oczywistość:




 Do następnego klika
   czarT





niedziela, 19 maja 2019

Gorączka sobotniej nocy.... oraz popołudnia i wieczoru

    Jak najprzyjemniej spędzić sobotę? Oczywiście pracując i realizując misternie ułożony wcześniej plan. Ułożenie planu zajęło mi najmniej czasu. Jak najbardziej z własnego wyboru.... i sprzyjających okoliczności, otworzyła się przestrzeń do samotnego spędzania soboty, co po dość rewolucyjnych zmianach w życiu osobistym nie jest ani problemem, ani koniecznością, ani regułą, a zawsze moim wyborem. Praca której się oddaję zawodowo, czyli dla pieniędzy (choć też nie do końca, gdy oglądam pasek wypłaty), daje czasem przyjemność i możliwość oddania się jej w dzień ustawowo wolny. I dziś właśnie otworzyła się taka możliwość, no to rzuciłem się na nią jak wilk na trufle. By zwielokrotnić poczucie osiągania wieczornej, w perspektywie, nirwany, zawitałem jeszcze do zaprzyjaźnionego sklepu płytowego i jak zwykle przeczucie mnie nie zawiodło, wyszedłem z płytą. Jaką? O tym w dalszej części. Ale w głowie powstał plan całego wieczoru, a raczej nocy po pracy. Plan zawiera wykorzystanie muzyki z płyty, świec, kadzidełek, dobrego ciasteczka i najlepszego ze wszystkich towarzysza, pełnego zrozumienia i miłości do mnie, czyli mnie samego. Godzina czternasta i zaczynam swą przygodę z samotnością w pracy. Do tego zajęcia podchodzę bardzo serio i z uwagą, co natychmiast owocuje awarią, pomyłką, i kilkoma tonami zboża na ziemi. Jak tu się nie cieszyć? Mam zajęcie! Nie będę się nudził! Ktoś to przecież musi sprzątnąć a w elewatorze jestem dzisiaj sam, więc po krótkiej analizie sytuacji zlecam sobie, jako kierownik obiektu, wykonanie tego zadania. Już po godzinie, pełnej potu, głośno rzucanych kurew i ja pierdolów, że o chujach jebanych nie wspomnę, podłoga jest czysta, zboże sypie się tam gdzie trzeba a ja mogę usiąść i ..... wstać by przestawić linię na zasyp zboża do młyna, bo właśnie opróżnili komory i potrzebują pszenicy. Wstaję więc i przestawiam, mija kolejna godzina. Tak zwany międzyczas wypełniają mi piesze wycieczki do laboratorium i sprawdzanie parametrów zasypywanego zboża. Podziwiam industrialne obrazy i wszechobecny w elewatorze kurz. Raptownie zapadająca cisza to najgorszy z dźwięków, lub raczej ich braku, w elewatorze. I stało się, jest cicho, oznacza to tylko następną awarię.... i tak do końca zmiany, choć dzisiaj nikt mnie nie zmieni... Godzina 22, komory pełne, młyn pracuje i ma zapas do produkcji, mogę iść do domu, więc idę. A w domu noc z... płytą. Płyta jest specjalna i napotkana niespodziewanie, co jeszcze zwiększa przyjemność. Symfonia Nr 3 "Symfonia pieśni żałosnych" Henryka Góreckiego. Narodową Orkiestrą Polskiego Radia dyryguje Krzysztof Penderecki a partie wokalne wykonuje.... Beth Gibbons, wokalistka Portishead. Ten utwór Góreckiego uwielbiam, Pendereckiego cenię a Beth Gibbons kocham... będzie jazda wspomagana dobrym ciastkiem. Dochodzi pierwsza w nocy, czas zaczynać ceremonię....





czwartek, 2 maja 2019

Historia jest pisana przez zwycięzców

     Historia jest pisana przez zwycięzców. 
     History is written by the victors. 
     (ang.) Autor: Winston Churchill

Czy możemy być pewni swej wiedzy na temat przeszłości? Oddajemy się spekulacjom dotyczącym tego co przyszłe, a swoją własna historię znamy tylko w jednej, tej słusznej, wersji. Historię zawsze piszą zwycięzcy, tępiąc jej warianty i interpretacje odbiegające od oficjalnego, "zwycięskiego" nurtu. Ktoś zawsze podejmuje decyzję jak było, a przynajmniej jak być powinno, by obraz był spójny z wolą tych, którzy aktualnie mają ambicje tworzenia oficjalnej historii. Czy możemy być, na przykład, pewni, że Biblia to Słowo Boże? Oficjalny nurt wyciął wszystkie niespójne ewangelie, tłumacze i interpretatorzy dołożyli swoje, więc przypomina to raczej wersję będącą efektem "głuchego telefonu", gdzie każdy dokłada coś od siebie a wersja końcowa różni się niemal zawsze dość istotnie od słowa wyjściowego. Świadomość tego, daje nam prawo do własnych interpretacji i tworzenia własnego, niepowtarzalnego obrazu świata i jego historii. W czym gorsze jest to, co twierdza ludzie poza oficjalnym nurtem? To też własna interpretacja i własny obraz, który możemy przyjąć lub nie, z pełną świadomością tego, że przekaz zawsze jest tylko informacją przefiltrowaną przez czyjąś percepcję i wypełniającą czyjeś intencje. Czy zatem nie wierzyć w nic? Poddawać wszysto w wątpliwość? Niektórym może się zawalić od tego świat, gdy nie mają własnych poglądów, ślepo zawierzając narzuconym schematom. Owszem, poddawać wszystko w wątpliwość, ale tylko po to, by stworzyć własny pogląd na wszystko. Własny, odpowiadajacy moim emocjom swiat, w którym bedę istotnym dla niego elementem, w który zajmuję odpowiednie dla mej intuicji miejsce, który bedzie moim, skrojonym na moją miarę, a nie cudzym światem.


Cytat tygodnia

 "Ledwo zaczął się dzień … a już wybija osiemnasta.

Ledwo był poniedziałek, a już nadszedł piątek.

… i miesiąc już prawie się skończył.

… i rok również dobiega końca.

… i tak  40, 50 lub 60 lat naszego życia minęło.

… i oto zdajemy sobie sprawę z tego, że straciliśmy naszych przyjaciół, rodziców.

… i przychodzi świadomość, że jest za późno, by wszystko cofnąć, odwrócić bieg losu.

Zatem… Próbujmy mimo wszystko, skorzystać jak się tylko da z czasu, który nam został…

Nie przestawajmy szukać czynności, które dają nam radość…

Dodajmy kolorów naszej szarej codzienności…

Uśmiechajmy się do małych rzeczy, które wlewają balsam do naszych serc. I mimo wszystko, trzeba abyśmy cieszyli się spokojem czasu, który nam został. Spróbujmy wyrzucić z naszego życia to wieczne “później”.

Powiem to później…

Pomyślę o tym później…

Przekładamy wszystko, jakby to “później” zależało od nas…

Tymczasem to, czego nie rozumiemy, to prosta prawda, że:

później, kawa będzie już zimna…

później, priorytety się zmienią …

później, urok zgaśnie …

później, zdrowie minie …

później, dzieci dorosną …

później, rodzice się zestarzeją …

później, obietnice zostaną zapomniane …

później, dzień stanie się nocą …

później, życie się skończy …

“Później” to często za późno…

Zatem… Nie zostawiajmy nic na później

Ponieważ czekając na to “później “, możemy stracić na zawsze

najlepsze chwile,

najpiękniejsze doświadczenia,

najwspanialszych przyjaciół,

najukochańszą rodzinę.

Dzień jest teraz. Chwila wydarza się w tym momencie."

Boucar Diouf - pochodzący z Senegalu naukowiec, pisarz, poeta, gawędziarz, komik i felietonista

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Interesująca płyta zespołu James, nagrana z Brianem Eno, podczas realizacji albumu  "Laid", którego Eno był producentem. Eno przysłuchujący się improwizacjom zespołu podczas prób , uznał materiał za na tyle interesujący, że powstała z tego płyta w 1994 roku. Swobodna w formie elektronika...

     Polska płyta , która przeszła do legendy. Kobong "Chmury nie było". Druga i ostatnia  płyta zespołu z 1997 roku. Kapela która wyprzedziła czasy, grając skomplikowany rytmicznie rock. Dzisiaj gra tak wiele kapel, wówczas przepadli. Pozostały dwie świetne płyty.

     Artystyczny i komercyjny sukces, płyta Pearl Jam "Ten" z 1991 roku. Zaszufladkowani do stylu grunge, chyba tylko dla tego, że byli z Seattle. Oryginalna rockowa muzyka i świetny debiut dzisiejszej legendy.

     Powstały w 1993 roku Glassjaw pochodzi z Long Island w Nowym Jorku. Undergrandowy i alternatywny styl muzyki nie zapewnia komercyjnych sukcesów, choć daje uznanie tej sceny. Trudno jednoznacznie zaszufladkować ich muzykę... 
hardcore punk, rock alternatywny, rock psychodeliczny czy afrobeat, to można w niej znaleźć. Trzecia płyta zespołu, wydana po długim okresie milczenia i ... czasem grania koncertów, Glassjaw "Material Control" z 2017 roku (poprzednia długa płyta wydana była w 2002).

***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

    W samochodzie mocno i niespokojnie. Supergrupa Dead Cross z płyty z 2017 roku "Dead Cross". Skład kapeli zacny i super, bo przecież to supergrupa, Mike Patton, Dave Lombardo, Justin Pearson,  Michael Crain. Przy takich muzykach nie może być spokojnie ... i nie jest. Mocna dawka rytmicznie pokręconych numerów.
i jeszcze taki przebojowy cover:



 Do następnego klika
   czarT









poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Rytuały

     Rytuały świąteczne i codzienne wypełniają nasze życie. Jednym nadajemy wymiar duchowy inne są tylko codzienną rutyną. Niestety te, które powinny mieć wymiar duchowy, świecą tylko zewnętrznym blichtrem kryjąc brak ducha. Wypełnianie powinności zwyczajowo świątecznych traktujemy mechanicznie jak pewną niedogodność, którą trzeba pokonać, odfajkować i zająć się czym innym. Dziwimy się i zżymamy na postępującą merkantylizację świąt. Taki jest współczesny świat? Gdy do duchowości wzywa instytucja tak mocno zakorzeniona na ziemi? Trudno się dziwić, materialne dobra trzeba jakoś utrzymać, by chwaliły imię... czyje... Wielbimy wizerunki, czy istotę? Wieczny dylemat. Wiara umiera, gdy spisane zostają modlitwy... 


Cytat tygodnia

     "My, lisice, jesteśmy szczęśliwymi istotami, bo mamy krótką pamięć. Dokładnie
pamiętamy tylko ostatnie dziesięć, dwanaście lat, a wszystko, co było dawniej, śpi w czarnej pustce, o której już mówiłam. Ale nie znika całkowicie. Przeszłość to dla nas coś jak ciemna pakamera, z której możemy w każdej chwili wyciągnąć dowolne wspomnienie, co osiągamy szczególnego rodzaju wysiłkiem woli, dość męczącym. To czyni nas interesującymi rozmówczyniami. Mamy wiele do powiedzenia prawie na każdy temat; poza tym znamy wszystkie główne języki świata - miałyśmy dużo czasu, by się ich nauczyć. Ale nie rozdrapujemy wrzodu pamięci bez potrzeby, i na co dzień strumień naszych myśli jest praktycznie taki sam jak u ludzi. Dotyczy to również przyjmowanej przez nas na co dzień postaci - czyni ona lisicę nie do odróżnienia od bezogoniastej małpy.
     Wiele osób nie rozumie, jak to możliwe. Spróbuję wyjaśnić. W każdej kulturze
zazwyczaj wiąże się wygląd zewnętrzny z określonymi cechami charakteru. Piękna
księżniczka jest dobra i litościwa; zła czarownica - brzydka i ma na nosie ogromną brodawkę. Istnieją również subtelniejsze związki, które nie tak łatwo zdefiniować - właśnie na nich opiera się w malarstwie sztuka portretu. Związki te zmieniają się z biegiem czasu i dlatego piękności jednej epoki często wywołują w innej epoce zdumienie. A więc, mówiąc najprościej, osobowość lisicy to taki typ ludzki, z jakim jej wygląd kojarzy się przeciętnemu przedstawicielowi danej epoki.
     Mniej więcej co pięćdziesiąt lat dobieramy do swych niezmiennych rysów nowy
fantom duszy, który prezentujemy ludziom. Dzięki temu z ludzkiego punktu widzenia nasze wnętrze zawsze w stu procentach odpowiada wyglądowi zewnętrznemu. Inna sprawa, że nie jest identyczne z prawdziwym, ale któż to pojmie? U większości ludzi tego, co prawdziwe, w ogóle nie ma, istnieje tylko to, co zewnętrzne i wewnętrzne, dwie strony jednej monety, którą, jak człowiek szczerze wierzy, gdzieś rzeczywiście wpłacono na jego rachunek.
     Wiem, że to dziwnie brzmi, ale naprawdę tak jest: dla dogodzenia współczesnym
dobieramy sobie do wyglądu nowe „ja", zupełnie jak suknię uszytą według nowej mody.
Poprzednie wędrują do lamusa, i niebawem same musimy się dobrze wysilać, by sobie
przypomnieć, jakie byłyśmy dawniej. I żyjemy wesołymi głupstewkami, ulotnymi chwilami
zabawy. Myślę, że jest to swego rodzaju mechanizm ewolucyjny, który ma nam ułatwić
sprawy związane z mimikrą i maskowaniem. Wszak mimikra jest najdoskonalsza wtedy,
kiedy stajesz się podobny do innych nie tylko z twarzy, ale i z myśli. Z tym, że jest to
mimikra tylko dla lisic. Dla człowieka to przeznaczenie."

Wiktor Pielewin - Święta księga wilkołaka

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Sun Ra, jedna z najoryginalniejszych postaci światowego jazzu, amerykański kompozytor jazzowy, pianista, band lider, poeta i filozof, znany z oryginalnych koncepcji i występów w swoim zespole. W jego dyskografii jest ponad sto albumów, większość dziś niedostępnych i ze względu na przystępność muzyki jak i fakt, że wydawał je w kilkudziesięciu egzemplarzach i sprzedawał tylko na koncertach. Jego styl życia i muzyka budziły zawsze duże kontrowersje. Jeden z przystępniejszych albumów, "Blue Delight" z 1989 roku.

     King Dude z debiutanckiej, solowej płyty "Tonight's Special Death" z 2010 roku. King Dude, czyli Thomas Jefferson Cowgil był członkiem deathmetalowej formacji Book of Black Earth oraz blackmetalowych zespołów ORVKKL i Cross. Na pierwszej solowej płycie, właściwie EP-ce, występuje tylko z gitarą akustyczną ale tematyka ballad nadal ciemna i ponura.

     Klasyka nie wymagająca tłumaczeń, Led Zeppelin "In Through The Out Door" z 1979 roku. Tak na prawdę to ostatnia płyta Zeppów, bo trudno nazwać regularną płytą składankową "Codę". To było odcinanie kuponów a może wypełnienie kontraktu? Mniej rockowa, ale zawiera jeden z moich ulubionych kawałków "I’m Gonna Crawl". Wersja zremasterowana przez Jimmiego Page'a

     Bootleg, ale chyba oficjalny (jak to brzmi??) Nirvany "Olympia Community Radio Session April 17th, 1987". Bardzo wczesne nagrania zespołu w pierwszym składzie. Dla fanów...
I coś z tego samego źródła, ale nagrane dwa miesiące później:


***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Parę przesłuchań płyty Black Sabbath "Sabbath Bloody Sabbath" z 1973 roku. Kompletna i dopracowana w każdym szczególe, melodyjnie przebojowa i wyrafinowana muzycznie, kojąca uszy miękkim, jak na ten zespół, brzmieniem. Bardzo dobra płyta do której wracam co jakiś czas.
Black Sabbath - A National Acrobat
Black Sabbath - Killing Yourself To Live
Black Sabbath - Spiral Architect




 Do następnego klika
   czarT