piątek, 28 czerwca 2013

Czytanie zmusza do myślenia.

Zanim przejdę do sedna dzisiejszej notki, muszę się pochwalić młodszym synem !!! Piotrek właśnie wrócił z obrad Młodzieżowego Parlamentu Europejskiego. Jest zafascynowany ludźmi których tam spotkał i samym spotkaniem. Już wiem że nie były to ostatnie obrady na których był. On już wie że warto uczyć się języka by móc swobodnie wyrażać swoje myśli podczas takich międzynarodowych zgromadzeń. Wie że warto czasem podnieść wzrok i wznieść się ponad codzienną przeciętność i rutynę. Mam pewność że to doświadczenie otworzyło mu nowe horyzonty i jestem z tego dumny.

Piotrek czasem gra też na gitarze ;o))
Zdjęcie z dzisiejszego koncertu.

*****
Przypominam też (zainteresowanym), że Obywatel NIP zagra 11 lipca w Suwałkach, w Barze Polskim, podczas Suwałki Blues Festiwal (ale nie w jego ramach). Początek PO godzinie 20 (po 20 a nie o 20 ;o)))
*****
Za tydzień w piątek będę już w Goniądzu na festiwalu Rock Na Bagnie. Zapraszam serdecznie, z pewnością nie będziemy się nudzić, tym bardziej że zagra tam Viadro Łukasza ;o)) Ale notka z pewnością będzie !!!! Może nawet relacja ... niemal live na FB ? Wszak dzisiejsza technika umożliwia wszystko ;o))
*****
Polecam wszystkim czytanie !!!!
Ta pozycja trafiła i w czas i w moment. Nie powiem że to jakaś siła wyższa skłoniła mnie do sięgnięcia po tę akurat książkę w tej chwili, bo w to nie wierzę. Ale intensywność przemyśleń podczas lektury i sposób w jaki na mnie wpływa jest bardzo zaskakujący. 
"Śniadanie z Sokratesem" Roberta Rowlanda Smitha - autora książek z zakresu filozofii, literatury i psychoanalizy, "przynosi odpowiedzi na pytania ważkie i pozornie banalne, zaprasza w niezwykłą podróż przez dzień powszedni, godzina po godzinie, i pokazuje jak "odnaleźć znaczenie w znużeniu, humor w nudzie i sens w rutynie". Spotykają się tu m.in. : Archimedes, Jezus, Hegel, Nietzsche, Jung, Foucault, Rolling Stones, Woody Allen i Monty Python"[z notki na okładce].
Poniżej fragment tekstu który czytałem kilka razy, a przemyślałem .... dokładnie ;o))
  "....... Nie bez powodu jazda do biura przywodzi na myśl chomika w kołowrotku albo wyścig szczurów: skupiając się na celu podróży, tracimy z oczu cel życia. Czy jest więc jakiś sposób by się uwolnić?
Owszem, ale tylko pod warunkiem, że wyzwolimy się od tego, co Nietzsche - ten facet z sumiastym wąsem siedzący naprzeciw ciebie w metrze - określił mianem "doktryny dwóch światów". Według niego wymyślamy sobie idealny świat, aby uciec od tego, w którym żyjemy. Nieustannie doświadczamy Dnia Świstaka, wyobrażając sobie, że kiedyś rzucimy to wszystko i założymy winnicę w Toskanii; upchnięci jak sardynki w wagoniku metra, śnimy o żeglowaniu po Malediwach. Takie fantazje mogą nieść pocieszenie, ale wymyślamy je, powiada Nietzsche, tylko dla tego, że nie potrafimy pogodzić się z rzeczywistością. Niewiele robimy, by je zmaterializować, a to oznacza, że są one oznaką słabości, co z kolei skłania go do rzucenia nam wyzwania, które jest proste do sformułowania, ale trudne do podjęcia: uczyń swój ideał rzeczywistością albo - jeszcze lepiej - uczyń swą rzeczywistość ideałem. W ty celu ów filozof poprosił by cię, abyś wyobraził sobie, iż przeżywasz raz jeszcze swoje życie w każdym jego szczególe - łącznie z tym potwornym dojazdem - a potem spytałby cię, jak wiele z tego mógłbyś jeszcze raz znieść. Dopiero gdy dotrzesz do punktu, w którym każdą chwilę chętnie przeżyłbyś ponownie, Nietzsche da ci spokój - bowiem w tym punkcie twoje dwa światy stopią się w jeden. Zakładając, że w tym świeżo zjednoczonym świecie nie rzuciłeś pracy, twoja poranna podróż stanie się radością.
            Dotarcie do tego miejsca wymaga po pierwsze pozostawienia za sobą tego, co Nietzsche nazywa stadem, a po drugie dołączenia do klubu nadludzi, elity, mającej przed oczami nie tylko cel podróży, ale i cel życia, nad którym panuje. Przynależność do tego klubu ma dwie zalety. Po pierwsze, odrzucenie fantazji o innym świecie zwiększa prawdopodobieństwo inwestowania sił w rzeczywistość: będziesz żyć chwilą, a nie oczekiwać, że niebiosa wybawią cię od siebie samego, a nic tak mocno jak odrzucenie kuli u nogi, jaką jest idealny świat, nie pomaga zanurzyć się w nagiej i odświeżającej rzeczywistości. Nie tylko ujrzysz rzeczy takimi, jakie są, nieupiększonymi, a przez to jeszcze bardziej intensywnymi, ale nie będziesz już zastraszony żadnym ideałem, do którego musisz się naginać - oto zaleta numer dwa. Ideał, z racji samej idealności, zajmuje się pouczaniem, jak sprawy powinny się mieć. Kiedy pozbędziesz się baldachimu, jaki rozłożył nad twoją głową, zyskasz wolność bycia sobą w całej swej nonkonformistycznej indywidualności. Staniesz się osobą bez ogłady, pojedynczą, krnąbrną, zbuntowaną, ekscentryczną, śmiałą, niekonwencjonalną i oryginalną. Warto za to zapłacić ceną wyrzeczenia się ideału.
Na szczęście istnieją również mniej wymagające sposoby rzuconej przez Nietzschego rękawicy ........"

Co wynika z czytania?
Rozmyślanie podczas czytania tej książki pozwoliło mi zrozumieć wiele rzeczy które się wokół mnie i ze mną dzieją. Wyciągane zaś wnioski zaskakują nawet mnie samego.
Czytanie zmusza do myślenia. Myślenie pozwala zrozumieć. Zrozumienie prowadzi do wyciągnięcia wniosków. Wnioski prowadzą do działania i ..... uspokojenia. Przecież rzecz nazwana staje się mniej groźna i możliwa do "oswojenia", a gdy wiemy gdzie tkwi sedno problemu, mamy już jakiś plan i horyzont, wszystko powoli zaczyna się układać w logiczną i możliwą do strawienia i "ogarnięcia" (bardzo modne słówko słyszane ciągle w rozmowach mych synów) całość.
Spotkaliście kiedyś kogoś bliskiego tej idei nadczłowieka? Może to być dość inspirujące, czasem nawet stresujące doświadczenie, ale pomaga otworzyć oczy.

*****
Raport z muzycznych przesłuchań
Ostatnio wydana, bardzo dobra płyta Alice In Chains, skłoniła mnie do sięgnięcia po pierwszą płytę tej formacji. Rewelacyjny grunge'owy debiut. Był rok 1990 .... płyta "Face Lift". Layne w świetnej formie ...
To mi już nie grozi:
Alice In Chains - We Die Young
Ale to tak :
Alice In Chains - Man In The Box
A to nagranie jest bardzo wysoko na mojej liście ( znowu ciary na całym ciele) !!! Marzę by móc je kiedyś zaśpiewać ... na scenie ;o))
Alice In Chains - Love, Hate, Love
.... I still love you , but, I still burn .....
Potem dwie płyty legendy  .... hmmm ... punka? alternatywy? Patti Smith "Horses" z 1975 roku i "Twelve" z 2007. "Horses" świetna, "Twelwe" to covery .... czasem dyskusyjne.
Patti Smith - Gloria
Zaskakująca wersja sztandarowego numeru Nirvany:
Patti Smith - Smells Like Teen Spirit
Bardzo reklamowana i ... rzeczywiście solidna płyta Black Sabbath "13" z tego roku. Panowie dogadali się w końcu z Ozzym (ale nie z perkusistą) i wydali płytę. Solidna porcja "starej" muzy, choć raczej do młodych ludzi nie trafi. Ale takim staruszkom jak ja miód na uszy.
Black Sabbath - God Is Dead?
Black Sabbath - End Of The Beginning
Po tych mocnych dźwiękach, przyszła ochota na zupełny odjazd. I odjechałem przy Soulfly "Soulfly" z 1998 roku. To grupa którą założył Max Cavalera po odejściu z Sepultury i słychać to dobrze na tej płycie. Łomot taki że, aż się uśmiechałem ze szczęścia ... bo zagłusza wszelkie myśli:
Soulfly - Eye For An Eye
Soulfly - No Hope = No Fear
A to taki żarcik ...do nucenia. Tekst refrenu nie jest trudny ;o))
Soulfly - Umbabaraumba
To był odjazd ??? Kolejna płyta to wręcz szaleństwo. Nawet mnie potrafi zmęczyć .... ale lubię ... nad wyraz ;o)) Meshuggah "obZen" z 2998 roku. Zbyt skomplikowane na metal ... zdecydowanie za głośne .... dla tego właśnie tak to lubię.
Meshuggah - Combustion
Meshuggah - ObZen
Uspokoiłem się dopiero przy nowym Marku Dyjaku. Ale ten facet ma głos ... nie mówiąc o nienachalnej urodzie. Dyjak "Kobiety" z tego roku. Ta wersja numeru Hey zaskoczyła i  wprawiła mnie w dobry nastój.
Dyjak - Sic!
Reaktywacja następnej, dużo młodszej legendy. Właśnie ukazała się nowa płyta Queens Of The Stone Age. To już nie tan sam zespół, co nie dziwi przy perypetiach Josha Homme. Ale wciąż solidny rock (choć z pewnością już nie stoner rock). Pierwsze słuchanie rozczarowujące, ale gdy się przyzwyczaiłem do tego spokojniejszego oblicza  zespołu, to jednak doceniłem. Muszę jednak ostrzec, że płyta nie nastraja optymistycznie, co widać już w pierwszym zamieszczonym przeze mnie linku. Queens Of The Stone Age ".... Like Clockwork" z czerwca 2013.
QOTSA - I Appear Missing
QOTSA - My God Is The Sun
QOTSA - Keep Your Eyes Peeled  
Po tej małej dawce zadumanego pesymizmu sięgnąłem po wydaną właśnie dwupłytową reedycję świetnej "Rated R" QOTSA  z 2000 roku (reedycja jest z 2010). Tu nie ma miejsca na pesymizm .... trzeba szaleć, bo zaczyna się lato !!!!
Tekst nie za bardzo wychowawczy ;o))
QOTSA - Feel Good Hit Of The Summer
QOTSA - Monsters In The Parasol
Znowu żeby trochę się "zgłuszyć" w odtwarzacz poszły trzy płyty Soulfly. Juz nie tak dobre jak poprzednie, ale jest power, jest dobrze."Primitive" z 2000 roku:
Soulfly - Back To The Primitive
Soulfly - Jumpdafuckup
....  "Prophecy" z 2004:
Soulfly - Prophecy
i "Dark Ages" z 2005:
Soulfly - Babylon
Zakończenie tygodnia bardzo alternatywne. Mieszanka alternatywy punka i ... zgrzytów ;o)) Bardzo ceniony przeze mnie Sonic Youth, który przezierał wówczas nowe ścieżki w muzyce rockowej. Płyta "Daydream Nation" z 1988 roku.Dużo osób (włącznie ze mną) uważa tę płytę za jedną z najważniejszych płyt mizernych lat 80-tych.
Sonic Youth - Teen Age Riot
Sonic Youth - Silver Rocket


Do klika za tydzień ;o))

piątek, 21 czerwca 2013

Na razie myślę.

Myślę, więc jestem. Na razie myślę ... 


Mały konkurs. Co łączy poniższe trzy nagrania ?
Nad nagrodą pomyślę. Może znowu płyta Obywatela ?

at the drive-in - one armed scisor


Sparta - Air


The Mars Volta - Goliath


Regulamin konkursu ... nie istnieje. Nagrody prześlemy ... jak coś wymyślimy ;o))

Aaaa .... na koniec jeszcze to : "feels good to be a mother f*cking  punk looser again" ;o))


see yea !!
A jeśli ktoś jest zainteresowany tym czego słucham, może niemal na bieżąco sprawdzić to tu:
http://www.lastfm.pl/user/czart60

Aaaaa ... jeszcze coś ;o)) W dniach 5-6 lipca, na pewno będę tu (mam już wejściówki)
 :
Rock na bagnie

Wszak zagra tam Viadro Łukasza !!!!!

Viadro - Black Fox Records

Hardcor ... to czasem bardzo bliski kontakt z publiką ;o))


 

piątek, 14 czerwca 2013

Duchy przeszłości

Dzisiaj starszy tekst. Znalazłem go przeglądając komputer i uzmysłowiłem sobie, że nigdy go nie opublikowałem. Zamieszczam bez poprawek, bo pisanie kosztowało mnie dużo emocji, a i dzisiaj je budzi. Zatem niech takim zostanie.
*****
Jestem, żyję, idę.
Taaak, trochę się boję ale od dzisiaj nie piję.
Nie mogę przecież ciągle się bać, nie chcę przecież i nie muszę. No przecież nie muszę pić. Chcę ale nie muszę. Od dzisiaj nie chcę, od dzisiaj nie muszę.
Strasznie suszy i trzęsą się trochę ręce, ale jestem szczęśliwy bo podjąłem decyzję. Trudną decyzję. Jaką trudną, przecież nie muszę pić. Racjonalną decyzję, ........ wszystko się ułoży. Przestanę się bać, przestanę chcieć pić, wszystko się ułoży.
Tylko ten straszny wewnętrzny dygot, psychiczny ból który może ukoić tylko jedno. Jedno piwo !!!!
K.rwa komu to zaszkodzi jak wypiję jedno, skoro i tak już przestaję pić ?
Jedno małe żeby uspokoić ten dygot. Zaraz, zaraz dlaczego małe, normalne i już. Małego przecież nawet nie poczuję, mam przecież doświadczenie.
Jedno !!!!!
Jestem w sklepie, uśmiecham się do pań, znają mnie. 
Zdziwią się jak kupię tylko jedno piwo !!! Ale jaja, no dobrze, kupię dwa żeby nie było wstydu i śmiechu. Jedno najwyżej zostawię w garażu na kiedyś tam.........
Taaak, ale tak nieść luzem dwa to nieporęcznie, takie ładne stoją zgrzewki po cztery. Zgrzewkę łatwiej się niesie. Wezmę całą zgrzewkę, no przecież od dzisiaj nie piję to zostanie na potem.
A coooo tak będę chodził w tę i z powrotem wezmę dwie zgrzewki w obie ręce. Przecież nie jestem kaleką i w obu rękach coś nieść mogę. Pić przecież nie muszę, może oddam komuś potrzebującemu. O k.rwa ale jak ja ukryję dwie zgrzewki ? Jeszcze pomyślą że nadal piję, nie zrozumieją że to tylko na uspokojenie.
Taką flaszkę to łatwo ukryć pod koszulą, a dwie zgrzewki ... niemożliwe. Po co mi te nerwy, wezmę flaszkę !! Całej wypić nie muszę. Przecież od dzisiaj nie piję, chcę tylko uspokoić ten wewnętrzny dygot, chcę przestać się bać.
Ale decyzję podjąłem i jestem z niej dumny. Przestaję pić !!! I czy to do ch.ja ważne, czy to od dzisiaj czy od jutra ? Decyzja podjęta !!
.... trzeba to jakoś uczcić, należy mi się jakaś nagroda, bo sam podjąłem decyzję .... to dziś sobie zrobię pożegnanie z wódką !!!
To uroczysty dzień podjęcia decyzji .... a pić .... przestanę od jutra.
Przecież podjąłem decyzję ..........
*****
Raporty z muzycznych przesłuchań.
 Muzyczny tydzień ... zwyczajny. Muzyka od ściany do ściany, czyli bardzo różna i słuchana przede wszystkim w samochodzie.
Początek bluesowy ... bo dobrze zacząć tydzień od bluesa, albo po prostu ta płyta była następna w kolejce ;o))
Tinsley Ellis z płyty "Highwayman" z 2005 roku. Lubię tak grających gitarzystów, tym bardziej że słychać fascynację B.B. Kingiem.
Idąc dalej bluesowym tropem, sięgnąłęm po dwie płyty bardzo przeze mnie lubianego Dr. Johna. Lubię go za głos, ale muzyka też jest świetna. Mieszanka Nowego Orleanu z bluesem i muzyką etniczną. Nie wszystkim może to przypaść do gustu, ale warto się wsłuchać. Jedna płyta to składanka Dr. John "The Best Of The Night Tripper" z 2008 roku i zawiera starsze nagrania. Tak się Dr.John przedstawia:
Druga płyta to "Anutha Zone" z 1998 roku.
A potem wróciłem do najnowszego Alice In Chains "Devil Put Dinosaurus Here". Bardzo dobra płyta (czego wyraz dałem na pasku obok).
W ramach muzycznych remanentów prześlizgnąłem się po glamrockowym Slade. Kiedyś za nimi szalałem (podstawówka). Trochę sentymentu mam do dziś, ale do najstarszych nagrań, tych hałaśliwych.
Potem w odtwarzacz poszła nowsza płyta Smashing Pumpins "Zeitgeist" z 2007 roku. Muzyka już nie tak nośna jak kiedyś, ale wciąż niezła. Ciągle jest w niej rockowy pazur.
Drzemie we mnie wciąż potrzeba słuchania porządnego i mocnego łomotu. Tym razem padło na klasyków trash metalu, zespół Slayer. Nie ma sie co uprzedzać, trzeba posłuchać żeby oceniać. Ja lubię takie fizyczne niemal odczucia przy słuchaniu tej muzyki. Płyta "Divine intervention" z 1994 roku.
Slayer - Divine Intervention
Slayer - Fictional reality
Czy jest w tym muzyka ? Czy tylko emocje ? Nie zastanawiam się i opanowują mnie właśnie emocje ....
Następny zespół też mocny, ale dużo więcej tu melodyjnych zaśpiewów w refrenach, więc i odbiór dużo łatwiejszy. Mało znany (a warto poznać) amerykański Soil. Twierdzą że graja hard rocka, ale chyba nie tylko .... za dużo energii ;o)) Płyta SOIL "Redefine" z 2004 roku:
Soil - Cross My Heart
Soil - Say You Will
A potem były już tylko płyty nie wywołujące już takich, niemal fizycznych emocji. 
David Cross to skrzypek znany przede wszystkim z kapeli King Crimson.W 1997 roku wydał autorską płytę w klimacie .... King Crimson. A że lubię Purpurowego Króla, tej płyty też słuchałem z przyjemnością.
David Cross - Exiles
David Cross - Tonk
Kolejna kapela gra niby progresywny metal z elementami fusion, ale tego fusion jest chyba więcej niż metalu. Metalowe jest brzmienie i też tylko chwilami, .... długimi chwilami. A muzyka ciekawa i nie komercyjna, warta polecenia. Kapela nazywa się Planet X i pochodzi ze Stanów. Płyta w odtwarzaczu to zaś "Quantum" z 2007 roku.
Planet X - Space Foam
Planet X - Alien Hip Hop
Koniec tygodnia zupełnie lajtowy, przynajmniej muzycznie. Muzyka której słucha się łatwo i bez bólu ... a nawet z przyjemnością. Nie mączy uszu i uspokaja. W sam raz by wyciszyć emocje.
Niemiecki zespół grający ... znowu mieszankę stylów. Od soulu i funky, poprzez jazz, acid jazz, trip-hop, dub, latino i downtempo, aż po jungle.Dość apetyczna i łatwo przyswajalna muzyka. Dwie płyty De-Phazz : "Godsdog" z 1999 roku i "Rare Tracks & Remixes" z 2002.
De-Phazz - The Mambo Craze
De-Phazz - Jazz Music
Na remixach jest bardziej elektronicznie:
De-Phazz - Good Boy (Manmachineman Remix)
De-Phazz - No Jive (Ripped Version)

Do skliknięcia za tydzień ;o))

piątek, 7 czerwca 2013

Sercowa Rockinicjatywa ... czyli dużo zdjęć.

Mój poprzedni tydzień zdominowało jedno wydarzenie. Nasz, Obywatelo NIPowy koncert w MOTOpubie. 
Ale było też inne bardzo pouczające i chyba trochę wzruszające (mnie) zdarzenie, o którym w pierwszej kolejności. Byłem z wizytą u kardiologa .... nie bójcie się nie jestem obłożnie chory, okazało się że w ogóle nic mi nie dolega. Bo przecież małe przecieki i nadciśnienie (które niwelują leki) to pikuś ;o)) Tym bardziej że pikuś najmłodszy już nie jest. Znam wielu młodszych. Kardiologa ... Basieńkę znam od ... 37 lat (od liceum), więc wizyta przebiegała w krotochwilnej i pełnej luzu atmosferze.Ja półnagi (.. od pasa, od pasa !!) leżąc na kozetce oglądałem z doktor Basią własne serce. Wiecie że poczułem się trochę wzruszony widząc na ekranie monitora te furczące we krwi zastawki i pracowicie kurczące się poczciwe serducho. Basia cierpliwie tłumaczyła mi i opisywała wszystko co widzi, bo ja lubię wiedzieć i zawsze zamęczam wszystkich pytaniami (jeśli coś lub ktoś mnie interesuje), czasem bezsensownymi i irytującymi ... to wiem. Bo gdy czegoś nie wiem i zostawiam pole do mych domysłów, rodzą się frustracje. A wyobraźnię to ja mam bujną !!! Ale nie ma się co rozgadywać ... jednym słowem jestem zdrowy (......hmmm, ale to są dwa słowa). 
Tak jak w dowcipie:
 - Możesz powiedzieć jednym słowem jak jest ?
- Dobrze.
- A w dwóch słowach ?
- .... nie dobrze.
Powtórzę ! Jestem zdrowy .... fizycznie. Ocenę zdrowia psychicznego pozostawiam innym, choć pewne zaburzenia w biochemii swego mózgu sam zauważam ;o))
Jeszcze jedno pytanie do Was. Chcę pobawić się w radio internetowe i pewnie to w końcu zrealizuję. Na początek chciał bym zasiąść za mikrofonem przez godzinę w tygodniu. Jako porę, wybrałem niedzielne popołudnie (19?) Wówczas, nawet jak wyjeżdżam na działkę, to już jestem w domu. W inne dni tygodnia bywa różnie. Czy to dobry czas i pora? O sensowność nie pytam, bo jest to jedno z następnych moich wieloletnich marzeń, które chcę w ten sposób zrealizować, więc dla mnie ma to głęboki sens. Proszę Was o pomoc .... w tym wyborze i SŁUCHANIE gdy już ruszę. Link zamieszczę na stronie ... mam nadzieję w tym miesiącu.

O.K., przejdźmy do koncertu. Ponieważ nikt nas nigdzie nie zaprasza, sami się wpraszamy. tak było i tym razem. Sami (ja raczej miałem w tym udział śladowy... znaczy żaden) zorganizowaliśmy koncert pod hasłem Rockinicjatywa Obywatelska (można znaleźć to na facebooku ... a tak przy okazji zapraszam do zaprzyjaźnienia się na tym portalu ... moje imię i nazwisko jest widoczne na stronie bloga). Zaprosiliśmy dwa baaardzo zaprzyjaźnione zespoły. Newspaperflyhunting i niedawno powstały Rock Minotaur. Zabawa była przednia, szczególnie gdy nam dziękowali ze sceny bo takie misie jak my bardzo to lubią. Progresja i klasyczny rock gitarowy z sympatyczną wokalistką Anią, przygotowały nasz, trochę kulawy jak zwykle pod względem perfekcji wykonania, ale pełen żywiołowości i wielkich emocji, występ (przyznam szczerze że przecinki w tym zdaniu stawiałem na chybił-trafił ;o)))
Przedstawiam wybrany bardzo subiektywnie zestaw fotografii z tego wydarzenia. Subiektywnie bo to mój blog i wybierałem przede wszystkim zdjęcia gdzie jestem i ładnie wyglądam ... taki narcyz ze mnie. Koniec koncertu , Międzynarodówka", to był istny wulkan emocji, połączony z rwaniem na sobie koszulki i rzuceniem jej w "tłum". Potem o dziwo wróciła ... byśmy złożyli na niej autografy !!! Jacyś młodzi ludzie podchodzili i mówili że dawno nie widzieli takiej ekspresji ;o)) Niestety wówczas już nikt nie robił zdjęć ;o(( Ale są z dnia następnego ....

Rozgrzewka przed koncertem ... czyli podłączanie sprzętu i próby dźwięku. Ja z trochę smutną miną ... bo było mi smutno. Na zdjęciu przedstawiciele wszystkich zespołów.


Żeby nie było widać smutnej miny, szczerzyłem się "wesoło" z innymi.


Leader Obywatela trzyma w objęciach swego ... Gibsona 1960.


Wokalista Obywatela .... uzależniony od e-papierosa.


Przesympatyczna basistka i wokalistka Newspaperflyhunting ... prywatnie córka leadera Obywatela ;o))


Newspaperflyhunting ... w pełnym składzie.


Wokalistka Rock Minotaur ... Ania ;o))


Obywatel NIP przysłuchuje się uważnie muzyce innych. Przysięgam że ten grymas to miał być uśmiech ;o))


Dźwiękowiec Wojtas (ale też dobry basista) z Obywatelem. Ja się szczerzę, by się nie "uśmiechać".


Rock Minotaur w pełnym składzie.


Nasz basista Pan Tadeusz ... połamał przed koncertem bas ;o))




Coś chyba śpiewam. Pięknie jak zwykle.


Kończ już !!! Chciałbym coś zaśpiewać ;o))
 

Byłem zbyt ruchliwy dla aparatu ? Może i lepiej że nie widać szczegółów.


TAKI ruchliwy mam język ....


Krzysio nie może sie pmylić ... bo jest perkusistą ... raz, dwa, trzy ... raz, dwa, trzy ...


Jest harmonijka .... czyli gramy Motór ....



Małe zamieszanie na scenie.


Obywatel w pełnym składzie.



Czasem musiałem trzymać się statywu by z "nerw" nie upaść.


Czasem całowałem mikrofon.


A czasem stałem i gapiłem się w podłogę ... co za ekspresja !!!


Ale żeś wymyślił solówkę ....


Leader bez czapki.



Coś sobie w sobie przeżywam.
A pandemonium zaczęło się ... potem.


Tak wyglądała koszulka po Międzynarodówce !!! ... następnego dnia gdy składaliśmy na niej podpisy.

Za mną !!! Na barykady !!!


Do kąta .... ja ci dam rewolucję !!!!


Obywatel NIP zmieszany z Rock Minotaurem ... dnia następnego.


Obywatel (MOTO) NIP

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań.
I znowu trochę ubożej niż zwykle ... bo zbyt dużo płyt.
Z pewnością wart uwagi jest gitarzysta bluesowy Ronnie Earl. Miałem przyjemność słuchając.
To znaczy miałem przyjemność ze słuchania, a nie podczas słuchania.

Ukazała się reedycja kultowego Mad Season"Above". Z tą płytą związanych jest wiele emocji i wspomnień. Jestem przeszczęśliwy że na dodany dysku jest koncert "Live At The Moore".

Przeleciałem się też przez T.Rex. Mam sentyment do tej glamrockowej kapeli i Marca Bolana. Chociaż jego teksty są bez sensu, ale mam słabość i już !!

Były też w odtwarzaczu trzy płyty Morphine, jednej z bardziej nie docenionych grup w historii rocka. Może dla tego że nie było w składzie gitary ?

Płytę Maleńczuka pomnę milczeniem ... bo go k... nie lubię, chociaż czasem słucham.

Dwie płyty Anity Lipnickiej z Johnem Porterem nastroiły mnie bardzo romantycznie.

Było też TOOL-owo. Zawsze pmaga ....

I płyta którą katowałem w kółko, jak tydzień temu Skindread .... tym razem całkiem reagowo ..
No ale przecież na całej płycie graja tak :

Trochę zapomniani The Smashing Pumpkins w których kiedyś się zasłuchiwałem. A przecież grali na prawdę dobrze i czasem nawet mocno.

Na koniec o płycie która nie opuszcza odtwarzacza od dwóch dni. Najnowszy Alice In Chains "The Devil Put Dinosaurs Here". Niby nie powala, ale nie mogę przestać słuchać. Niby trochę monotonnie, a odurza. Przearanżowane wokale, a śpiewam wraz z nimi ... na głosy !!! Niby wkrada się trochę komercji, a potrafi wgnieść w fotel i zakręcić w głowie.Chyba bardzo mi się podoba ;o))