piątek, 28 września 2012

A com widział i com słyszał, dzisiaj trochę wam opowiem.

¡Hola!
Udało się !! Wyjechałem i wróciłem. Przeżyłem starty i lądowania czeskiego samolotu. Wytrzymałem "dziką" i męczącą jazdę, po kilkaset kilometrów dziennie, przez całą Hiszpanię  Noclegi w lepszych i gorszych hotelach, ale wszędzie z klimatyzacją w pokojach. Dni pełne wrażeń (estetycznych) można opisać kilkoma słowami: chodzenie, zwiedzanie, chodzenie, zwiedzanie, robienie zdjęć, chodzenie, zwiedzanie, przejazdy przez góry z niespotykanymi widokami, zakwaterowanie w hotelu, pobudka, chodzenie, zwiedzanie, zdjęcia, chodzenie zwiedzanie, przejazd do następnego miasta .....................  Wiem już co oznacza określenie "śniadanie kontynentalne" ....... Gdy Hiszpanie i inni turyści wychodzili na ulice (po 21), my kładliśmy się zmęczeni spać, bo następnego dnia pobudka o 6.00 i znowu, chodzenie, zwiedzanie ................ czyli "objazdówka" po Hiszpanii. Ale przyznam że było warto. Wrażeń mnóstwo i dobrych i tych gorszych, ale i tak w pamięci zostaną tylko te pierwsze. Pozostanie też pamięć o "Królach Katolickich(Los Reyes Católicos" (Izabeli I Katolickiej I Ferdynandzie II Katolickim) którzy przegnali z Hiszpanii muzułmanów i innych innowierców,"sponsorowali" wyprawę Kolumba i dziś są na ustach wszystkich przewodników wycieczek i postumentach.
Największa wrażenie zrobiła na nas (bo byliśmy tam razem z Renatką), Granada. Zarówno miasto i jego położenie jak i "ostatni bastion Maurów" La Alhambra. Ale inne wspomnienie z tego miejsca zostanie w pamięci na zawsze. Noc z flamenco w jednym z lokali w dzielnicy cygańskiej. O dziwo (przynajmniej dla mnie), muzyka była tylko tłem dla eksplozji emocji tancerzy i widzów. Tego nie sposób zapomnieć i żadne zdjęcia i filmy nie oddadzą tego, co przeżywa się na żywo, widząc emocje na twarzach, czując zapach i oddech tańczących. A wszystko odbywa się w "jaskini" (Venta El Gallo) wykutej w skale.
Zrobiłem tam bardzo dużo zdjęć i z trudem udało mi się wybrać około trzydziestu, by podzielić się z wami tym przeżyciem.
Czy choć trochę poczujecie tę atmosferę? Mam nadzieję że tak.
W tle możecie posłuchać mego ulubionego gitarzysty flamemco. Klasyka i wręcz pomnikowej postaci współczesnej odmiany tej muzyki. Nie domyślacie się o kim piszę? To Paco de Lucia !!!!!

Flamenco de Saura
Czas zacząć taniec !!!!

Jeszce cisza i ciemność. Widzowie po woli zajmują swe miejsca z kieliszkami wina w dłoniach.


Z ciemności wyłaniają się postacie i głos. Głęboki, gardłowy, schrypnięty.


Do męskiego dołącza kobiecy, też niski i schrypnięty. 
Nie wiem o czym śpiewają, ale wiem że o czymś dla NICH ważnym.


Pojawiają się tancerki.


A głos opowiada.



Następny tancerz, w tle gitara i charakterystyczny rytm flamenco, wybijany dłońmi przez wszystkich obecnych na scenie.



Ole !!!!!!!!!


Wszystko ogarnia rytm wystukiwany stopami i dłońmi, słychać okrzyki tańczących. TO jest FLAMENCO.


Na scenę wychodzi najmłodsze pokolenie ...... dziewczynka piękna jak aniołek.


Ale przeżywa jak dorosła kobieta.


Chwilami wygląda zjawiskowo.


Sala zapatrzona, zasłuchana, zauroczona.


I znowu wybuch rytmu, taniec, okrzyki, oklaski.



Na scenie kobieta "diablica".


Ole !!!! Ole !!!! Ole !!!

Jej ręce wiją się jak węże.


Jej ciało wije się w tańcu i przegina .....


Następna piękna tancerka.


I znowu rytm, taniec i kolor.



Czy te oczy mogą kłamać? Chyba TAK !!!!


Czy mogła by serce złamać? I to JAK !!!



Czasem przez rytm przebija się gitara.



Tańczy (chyba?, sądząc po wzroku z jakim obserwowała występ) mama "aniołka".



Nogi, nogi roztańczone ..... a raczej "roztupane".


Tańcz "piękny" cyganie .....


Chwilami trudno złapać go w kadrze..... i gdzie są jego ręce ?????


Ole !!!!!

Oj, było na co patrzeć ;o))


Wszystkie tancerki na scenie, I znowu rytm, taniec i kolor ... emocje.


Ole !!!!! Szkoda że to już koniec.


A przy wyjściu galeria wspomnień na starych zdjęciach.


Tak tworzyła się historia tego miejsca.


Jeszcze rzut oka na nocną panoramę (w tle widać oświetloną Alhambrę).

*****
W internecie znalazłem filmy kręcone przez turystów w tym właśnie miejscu. I choć oddają one w bardzo małym stopniu intensywność przeżycia, to zamieszczam linki do nich. Scena i lokal ten sam, ale tancerze i muzycy trochę inni (choć część z nich występowała również przed nami). Podczas występu obowiązuje zakaz filmowania .... w związku z czym każdy kto ma kamerę, filmuje aż mu się grzeją baterie.
Granada
Dożo daje gra świateł, której w tych nagraniach nie ma.
*****
Raport z muzycznych przesłuchań.
Słuchałem dużo, bo sporo było przejazdów autokarem (najdłuższy ok. 600 kilometrów). W związku z tym nie będę was męczył całą masą linków, ale zaznaczę tylko wykonawców którzy zostawili jakiś pozytywny ślad w pamięci. Przede wszystkim zaprezentuję płyty kupione tam na miejscu, w Hiszpanii.
Pierwsza to łomot którego nie powstydził by się żaden mocny, anglojęzyczny wykonawca. Kapela nazywa się KTULU i właśnie wydała swą nową płytę "Makinal". W sklepie wzbudziłem konsternację , gdy poprosiłem sprzedawcę o coś na prawdę mocnego z hiszpańskiej muzyki. Pan grzecznie mi wyjaśnił, że w Hiszpanii to muzyka niszowa, ale jedną płytę znalazł. Oj ....... zaspokoił nią moją potrzebę słuchania dobrego łomotu !!! Posłuchajcie skrótu z całej płyty:
Ktulu - Makinal (Promo nuevo CD)
I jednego z nagrań ze starszego wydawnictwa, bo z tego nowego w necie (w całości) jeszcze nic nie ma:
Ktulu - Pura Vida
Poprosiłem też o mieszankę flamenco i jazzu. Tu było już dużo łatwiej i większy wybór. Ja wybrałem płytę pianisty Chano Dominguez-a "1993-2003" i nie zawiodłem się. Mieszanka w najlepszym stylu !!!
Ostatnią z kupionych płyt, była dwupłytowa składanka  na której znalazły się nagrania trzech klasyków hiszpańskiej gitary. "Spanish Guitar Magic!  Segivia-Montoya-de Lucia". Trudno pisać o takiej muzyce, ale każdy gitarzysta powinien tego posłuchać i pomyśleć ile ma jeszcze do ćwiczenia.
*****
A co z innej muzyki było w odtwarzaczu MP4 pożyczonym od Pedrinio? Jak zwykle groch z kapustą, czyli łomot i ........... nie łomot.
Zacząłem od jazzu, bo to mnie uspokoiło w samolocie (nie lubię jak mi wszystko podchodzi do gardła).  Kenny Wheeler z płyty "What Now?" wydanej w 2005 roku to niezła i uspokajająca muzyka tego kanadyjskiego trębacza. W chwili nagrywania tej płyty (2005) miał 75 lat, więc trudno oczekiwać po nim szaleństw:
Kenny Wheeler - What Now?
Kenny Wheeler - Iowa City
Delikatne przejście od jazzu do jazzrocka, czyli Coloseum II i płyta z 1977 roku "Wardance". Tu już ani śladu bluesa, mieszanka jazzu i progresywnego rocka, strawna do dzisiaj:
Colosseum II - Fighting Talk
Colosseum II - Castles
Wszystkie ścieżki prowadzą do rockowego łomotu, który zawsze w końcu trafia do mego odtwarzacza. Potrafi mnie podnieść po ciężkim dniu, dając niezłego kopa. Tym razem był to polski Illusion z nowiutkiej płyty "The Best Of Illusion". Nie przepadam za bardzo za nimi, bo ich teksty to nie moja "poetyka", ale TE DWA kawałki coś kiedyś dla mnie znaczyły i do dziś dają dużą dawkę adrenaliny.
Illusion - Vendetta
Illusion - Nóż
A potem coś bardzo ciężkiego. Przestrojone w dół gitary Kyuss dwięczą mi w uszach od lat. Tu z płyty (EP) wydanej w 1977 roku "Kyuss/Queens Of The Stone Age". To chyba ostatnie wydawnictwo Kyuss i pierwsze kapeli która dzięki niemu powstała, czyli Queens Of The Stone Age. Cóż innego mogło mi się podobać jak nie cover Black Sabbath?
Kyuss - Into The Void
Queen Of The Stone Age - If Only Everything
Markiem Knopflerem nie będę was zanudzał, bo przy nim zasypiałem w autobusie.
Na dziś (bo muszę już kończyć, ale nadrobię za tydzień!!!) jeszcze coś co wprawiało mnie w dobry nastrój. Polski Indios Bravos to bardzo lekko-radosna muzyka, akurat na takie podróże. Indios Bravos z płyty "Mental Revolution (Extended Version)" z 2005 roku:
Indios Bravos - Mental Revolution
Indios Bravos - Pom Pom
Indios Bravos - Tak to tak

piątek, 14 września 2012

Trochę tego i owego i mała przerwa.

 Zacznę od komunikatu:
W przyszłym tygodniu nie będzie notki !!

Już widzę jak z ulgą zacieracie ręce. Ale za dwa tygodnie (28 września) ..... będzie podwójna ;o)) Zrzedły trochę miny?
Ale będę miał co opisywać (chyba). Ale o tym za dwa tygodnie.
*****
Szara codzienność skrzeczy i wyje szukając choć odrobiny koloru. Przeszłość spać nie daje, mglista przyszłość też. Niby wszystko na swoim miejscu, niby wszystko pod kontrolą, niby wiem co będzie. Ale wiem że tylko niby. Ktoś kto wie, śmieje się znając moje plany. Ktoś kto wie, chichocze z moich marzeń. Czy kiedyś będę mógł śmiać się wraz z nim?
*****

Z rozmów zasłyszanych.
Rozmowa telefoniczna podczas pracy:
- Kaziu, przynieś mi proszę szybciutko na czwarte piętro klucz trzynastkę, bo jest mi tutaj bardzo kurwa potrzebny.
Zastanawiałem się, po co było mieszać do tak kulturalnej prośby tę nieszczęsną, upadłą kobietę. Ale bez niej Kazio, nie zrozumiał by chyba "powagi" sytuacji i konieczności niezwłocznego wykonania "prośby". Tak to w pracy bywa, że wspomniana ku.... , pomaga w lepszej komunikacji werbalnej.

Są na to "naukowe" dowody:
Wykład o słowie KURWA
*****
Z ostatniej chwili !!!

Zespół w którym śpiewa mój starszy syn Łukasz (Viadro), będzie supportował Kazika w Białymstoku.
*****
Ale by nie zostawić Was z niczym, dam materiał do przemyślenia (kłania się Styrlitz). Do przemyślenia, do przesłuchania i do przejrzenia. Dziesięć lat działalności zespołu Obywatel NIP podsumowaliśmy już głosowaniem (na naszej stronie na facebooku - ObywatelNIP [bez spacji) i wiemy jakie utwory podobają się naszej publiczności i .......... rodzinie najbardziej. Te właśnie zagramy 13 października. Nie zawsze są to wybory zgodne z naszym odczuciem.
Zamieszczam linki do całej 10-tki, wraz z krótkim opisem każdego kawałka. Do obejrzenia dodaję zdjęcia z naszej zespołowej historii.

Miejsce 10 - Panoptikon.
Panoptikon, to plan idealnego więzienia. Idealnego oczywiście dla dozorcy. W którym jeden strażnik może kontrolować niezliczoną ilość więźniów.
Obywatel NIP - Panoptikon


Rok 2005. Jedna z pierwszych prób, z moim udziałem.


Miejsce 9 - Skrzydła
Przychodzi taki czas, ze skrzydła które mieliśmy w młodości, przestają nas podrywać do lotu. Stajemy się nielotami ;o((



Rok 2006. Koncert w Zebrze, podczas cyklicznych spotkań (prowadzonych przez nas), "Zebranocka".


Miejsce 8 - 19.81
Rok 1981 to rok strajków studenckich. Autentyczna sytuacja ze strajku, na którym para młodych ludzi urządziła sobie na parapecie okna, oddzielając się kotarą od innych, swój własny świat. Plus jako obrazek, autentyczny film z tego strajku, wyciągnięty z IPN-u.



Rok 2007. Koncert w Restauracji Muzycznej Zappa.

Miejsce 7 - Motór
Nasz leader kupił sobie motor. A zawsze marzył o Junaku. I trochę żartów z rockowej tradycji.



Rok 2008. Jedna z otwartych prób w Sochoniach.

Miejsce 6 - Weronika
Inspiracją była książka Paulo Coelho "Weronika postanawia umrzeć"



Rok 2008. Otwarta próba w Sochoniach. W tle jeden z widzów ;o))

Miejsce 5 - Solaris
Inspiracją była książka Stanisława Lema. W nagraniu nie ma wrzasków, które są na koncercie. A kto wrzeszczy? Ja !!


Rok 2009. Słynny "perukowy" koncert w Zappie.




Też Zappa i zdjęcie z konceru na którym nie wytrzymałem, i porwałem na sobie koszulkę ;o))
Przy Międzynarodówce !!


Miejsce 4 - Międzynarodówka
Najstarszy punkowy tekst świata, powszechnie znany jako "Międzynarodówka". Trzy wersje (bo to mój ulubiony numer, mogę się wywrzeszczeć za wszystkie czasy). W wersji live widać mój ograniczony już headbanging.



Rok 2010. Przerwa w nagrywaniu płyty.


Miejsce 3 - Przytool
Tekstowo, hołd złożony ojcu. Muzycznie, hołd składany naszej ulubionej kapeli TOOL. Ale to na koncertach niesie nas !!!!


Rok 2011. Występ w Barze Polskim podczas Suwałki Blues Festival


Miejsce 2 - Kołysanka
Utwór napisany przez naszego kolegę Krzysia Ostrowskiego w 1982 roku. Teraz przypominamy w wersji rockowej.

Ale przecież jest też wersja z 1982 roku !!!!


Rok 2012. Występ na XX Finale WOŚP w Białymstoku (czyli w Supraślu, bo władze miasta  Białegostoku nie zgodziły się na finał).


Miejsce 1,  już znacie z poprzedniego tygodnia. Przypominam jednak, bo przecież to nasz numer jeden !!! Czyli jeszcze raz poetycki zapis pewnego aktu (fizycznego? - Też !!!!)



A to jest właśnie Obywatel NIP, A.D. 2012.


*****
Protokoły z muzycznych przesłuchań.
 Na początek poszła płyta Colosseum "Daughter Of Time" z 1970 roku. Przedostatnia płyta przed zakończeniem działalności zespołu. Ostatnią była świetna Live z 1971 roku. Reaktywacja nastąpiła w 1994 roku, ale szczerze przyznam że tych "nowych" płyt nie znam. A ta płyta już z Chrisem Farlowe przynosi parę dobrych utworów. Była to chyba pierwsza, na prawdę jazzrockowa kapela, choć w zasadzie grała bluesa.
Colosseum - Downhill and Shadows
Colosseum - Theme From Imaginary Western
I co mogłem włożyć do odtwarzacza po płycie na takim muzycznym poziomie? Jedną z płyt wszechczasów na mojej liście !!!!! Na tej płycie jest utwór który jest moim bezwzględnym numerem jeden "Starless". Najbardziej rockowa płyta King Crimson, "Red" z 1974 roku. Ostatnia płyta przed zawieszeniem działalności (Fripp reaktywował KC w 1980 roku, a późniejsze płyty KC też znam!!!). Co będę się rozpisywał, lepiej posłuchać. "Solówka" Frippa w tym numerze zawsze przyprawia mnie o dreszcze, a to tylko parę "monotonnie" granych dźwięków (od 4:35), a napięcie rośnie.
King Crimson - Starless
Ten numer to tez "dreszczowiec", szczególnie refren (który śpiewam razem z Johnem Wettonem):
King Crimson - Fallen Angel
Wersja płyty, którą posiadam, to edycja z okazji zbliżającej się 40 rocznicy (!!!!) jej pierwszego wydania.
Dla uspokojenia co? Morphine !! Wydany w 2000 roku oficjalny bootleg "Morphine: Bootleg Detroit" (koncert pochodzi z 1994 roku). Jedyne oficjalnie nagranie koncertowe Morphine. Dźwięk ..... taki sobie, ale jakość muzyki .........
Morphine - You Look Like Rain
Morphine - Cure For Pain
To drugie nagranie na pewno nie pochodzi z płyty "Bootleg Detroit", ale na tej płycie też jest ;o)) ...... Czy Mark też gra na swych dwóch strunach "po tamtej stronie"?
Pora na Tool. Ostatnia z wydanych płyt "10,000 Days' z 2006 roku. Od sześciu lat milczą, może coś w końcu nagrają? Mnie brakuje na półce tylko płyty  "Salival" z 2000 roku. Ale było to limitowane wydawnictwo z nagraniami koncertowymi i DVD. Niedostępne na rynku, a chodzi w takich cenach, że długo chyba pozostanie mi słuchanie tych nagrań jedynie ze źródeł nieoficjalnych. Ale wróćmy do "10,000 Days". Rewelacyjna okładka z okularami i trójwymiarowymi obrazami i świetna (jak to u Tool'a) muzyka. Ciężka i dająca do myślenia ;o))
Tool - Vicarious
Tool - Right In Two
Czy ja nie mogę słuchać nowości Ależ słucham, z tym brzmią jak zupełne starocie. Nowa gwiazda muzyki, zespół z amerykańskiej prowincji, brzmi jakby nagrywał w latach 70-tych, czyli Alabama Shakes. Tu znajdziecie ciekawy artykuł o nich. Brzmią na prawdę ciekawie a kojarzą się ...... ze wszystkim (co najlepsze) ;o)) Czekam na następne płyty !!!!!
Z debiutanckiej płyty Alabama Shakes ""Boys & Girls" wydanej w 2012 roku:
Alabama Shakes - Hold On
Muszę przyznać że Brittny ma to coś !!!!!!!!!
Alabama Shakes - You Ain't Alone
Pozostałem w Stanach i w odtwarzaczu najnowsza płyta amerykańskiej legendy southern rocka, Lynyrd Skynyrd. Dramatyczne są losy tej kapeli. w 1977 roku w katastrofie lotniczej zginęli trzej członkowie, pozostali tę katastrofę przeżyli. Grupa reaktywowała się w 1987 roku. Solidna i sympatyczna dawka rocka z południa Stanów. Lynyrd Skynyrd "Last Of Dyin' Breed" z 2012 roku.
Lynyrd Skynyrd - Honey Hole
Lynyrd Skynyrd - Good Teacher
Następna płyta trochę mnie rozczarowała. Praktycznie niedostępna na europejskim rynku "Tales Of Ordinary Madness" Warren'a Haynes'a z 1993 roku. Lubię Warrena i uważam go za jednego z najlepszych współczesnych gitarzystów i .... wokalistów. Ale jakoś brakuje mu umiejętności pisania przebojów. To samo jest w Gov't Mule. Ale gra świetnie, choć trudno coś wyróżnić. Ale ten numer zapamiętałem:
Warren Haynes - Blue radio
A tak płyta się zaczyna:
Warren Haynes - Fire In The Kitchen
Wraca stare, co mnie cieszy !!! Druga płyta amerykańskiej kapeli ASTRA. Wydana w 2012 roku "The Black Chord". Styl osadzony mocno w latach 70-tych, długie kompozycje, psychodelia i progresja, czyli to co lubię. Cieszę się że ktoś nagrywa takie płyty.
ASTRA - Quake Meat
I znowu płyta która była rozczarowaniem. Placebo i "Meds" z 2006 roku.Stracili chyba chłopcy pomysły a ich muzyka siłę (przynajmniej w moich uszach). Wokalista mógł by też próbować różnicować jakoś swój śpiew, bo mam wrażenie że śpiewa wciąż jedną piosenkę. Najlepiej jest na początku płyty:
Placebo - Meds
Placebo - Infra-Red  
Koniec tygodnia ambitny !!! Bo prawdziwego melomana poznaje się po tym jak kończy ....... słuchanie. Dość trudna płyta Wayne Shorter Quartet "Beyond the Sound Barier" z2005 roku. Klasyczny kwartet grający na żywo. Przede wszystkim improwizacja .......................... bezład przeradzający się w porządek i powracający do bezładu.
Nagrania pochodzą z innych koncertów :
Wayne Shorter Quartet -  As Far as the Eye Can See
Wayne Shorter Quartet - Adventures Aboard the Golden Mean
A że jeszcze było mało, to w odtwarzaczu Primus. Les Claypool (lider i basista i wokalista) to kolejny z mych ulubionych świrusów. Brzmienia jego basu i sposobu gry na nim, nie sposób pomylić z kimkolwiek innym. Do tego przedziwne teksty i ten wiodący bas, to właśnie Primus. Trochę o nich zapomniałem, ale po wysłuchaniu tej starej (druga w dyskografii,ale pierwsza studyjna) płyty, będę wracał częściej ;o)) 
Primus z płyty "Frizzle Fry" z 1990 roku:
Primus - Too Many Puppies  
Primus - John The Fisherman
Primus - Pudding Time  

piątek, 7 września 2012

Żyję, trwam, łeb siwieje.

Następne siedem dni minęło. Żyję, trwam, łeb siwieje. Kolejne doświadczenia zostały dodane do szufladki w mózgu. Choć szuflada pełna, rzadko ją otwieram. Człowiek był kiedyś młody i durny a dziś stary i wcale nie mądrzejszy. Nadal mam marzenia, nadal mam nadzieję że je zrealizuję. Czy to mądre? Ciągle jestem optymistą, choć przeszłość wciąż depcze po piętach i "skrobie marchewki",nie dając o sobie zapomnieć. Można planować, można czuć się bezpiecznie, gdy jeden telefon potrafi sprawić że koszmar powraca. Ale i z tym sobie poradzę, bo przecież jestem niepoprawnym optymistą, a i wspomniana szuflada pozwoliła trochę się zabezpieczyć. Co nas nie zabije, to nas wzmocni ..... nie do końca podzielam ten pogląd. Wprawdzie nie zabije, ale odbierze zdrowie (psychiczne), a to już nie pozostanie bez wpływu na przyszłość a i optymizm i wiara we własne siły są coraz mniejsze. Ale i z tym sobie poradzę, bo mam gdzie ładować akumulatory. 
Obywatel NIP szykuje się do wstępu z okazji X-lecia zespołu. Pisałem już o tym? Wybaczcie, ale pamięć już nie ta. Wracając do tematu, Obywatel NIP szykuje się do wstępu z okazji X-lecia zespołu. W związku z czym przez najbliższe dwa tygodnie próby ..... nie będą się odbywały. Wczoraj odegraliśmy, nie bez problemów, program na koncert. Z głosowania naszych 33 'fanów" na facebooku, wynikła następująca setlista (utwory zagramy od miejsca ostatniego do pierwszego w głosowaniu).
1. Panoptikon
2. Skrzydła
3. 19.81 
4. Motór
5. Weronika
6. Wodzirej     (Nowy utwór !!!!!!)
7. Solaris
8. Międzynarodówka
9. Przytool
10. Kołysanka
11. Akt bez Twarzy
..................................... 

Jednym słowem wygrał Akt bez twarzy (czyli poetycka wizja pewnego "aktu"). Nie słyszeliście tego jeszcze? To posłuchajcie naszego największego "przeboju".


Śpiewa Sułek, ja gdzieś tam pętam się wokalnie w tle.
*****
 Zdjęcia tygodnia.
 Tak wyglądałem 30 lat temu ..... 


A tak wyglądam dziś, gdy nie śpiewam ........ a czytam



Ech .... nic się nie zmieniłem, prawda ?

*****
Protokoły z muzycznych przesłuchań.
Tydzień w tydzień tak samo. To już staje się nudne ..... z tym że nie dla mnie :o))
Bo znowu płyty mych ulubionych kapel rozpoczęły muzyczny korowód.
Na pierwszy promień lasera poszedł Tool i płyta "Lateralus" z 2001 roku.  "Tytuł odnosi się do patrzenia na świat z boku (od cząstki lateral). Jest to jedyna droga, dzięki której artysta może rozwijać się, nie tylko jako artysta ale również jako człowiek. W łacinie medycznej pojęcie "lateralis, lateralus" i dalsza odmiana tego zwrotu odnosi się do części bocznej, przekroju bocznego, struktury położonej z boku/bocznie. Stąd też przekrój strzałkowy głowy na okładce tej płyty". Tyle na ten temat pisze Wikipedia. A na płycie rewelacyjny, najbardziej matematyczny utwór Tool'a (spróbujcie policzyć w jakim jest metrum).
Tool - Schism
Znowu ten nie dający spokoju obrazek do nagrania ;o))
W kolejnym obrazku widać okładkę płyty. W oryginale jest ona trójwymiarowa. Za oprawę graficzną też ich lubię:
Tool - Ticks & Leeches
A co może być po Tool, dla uspokojenia Morphine ;o))
Płyta z 1997 roku "Like Swimming". Minimalizm muzyczny (bass Marka ma tylko dwie struny, a zamiast gitary gra saksofon), a ile muzycznych wzruszeń.
Morphine - Wishing Well
Morphine - Murder for the Money
Potem odtwarzacz opanowały GŁOSY. Dwóch wykonawców których właśnie za to lubię, za głos nie do podrobienia. Pierwsza w odtwarzaczu Buika "En Mi Piel" z 2001 roku (to składanka jej najbardziej znanych piosenek). Jazz, flamenco, soul, copla andaluza (hiszpańska muzyka rozrywkowa), to znajdziecie na jej płytach. I przede wszystkim ten głos. Nie wiem o czym śpiewa, ale czuję .....
Buika - Mi Nina Lola
Buika -  La Falsa Modena
Buika - Volver - Directo
Drugi głos to (tak jak tydzień temu) Tom Waits. Tym razem płyta "Heartattack And Vine" z 1980 roku. zakochałem sie w tym nagraniu. Usiłowałem nawet śpiewać z nim "Sza la la la la ...." , ale jeszcze muszę popracować nad głosem ;o))
Tom Waits - Jersey Girl
Takie też lubię, bardzo lubię ;o))
Tom Waits - Mr. Siegal
I zachwycający rozdźwięk międzu słodką muzyką, a głosem (ale jak pasuje do tekstu !!)
Tom Waits - On The Nickel
I cóz tu włożyć do odtwarzacza po takim mistrzu? Innego mistrza. Nieżyjący już mistrz i prekursor, polskiego elektrycznego bluesa, Tadeusz Nalepa. Płyta jego formacji Breakout "Kamienie" z 1974 roku. Dobre teksty Bogdana Loebla i ...... blues Nalepy. Do dziś mnie bierze (znaczy, robi wrażenie) ;o))
Breakout - Kamienie
na płycie jest też piękna "Modlitwa":
Breakout - Modlitwa
A ja najbardziej lubię ostatni, akustyczny numer:
Breakout - Tobie ta Pieśń
Cóż warte jest słuchanie, bez "dziwnej" muzyki. Do tej kategorii, wykonawców dziwnych (co wcale nie znaczy złych) zaliczam niemiecka grupę Corvus Corax (Kruk).  Co grają? Grają rock ....... średniowieczny. Stare instrumenty, wszechobecny rytm, da się słuchać. Ale czy polubić? Trzeba chyba trafić w nastrój, choć przyznam że wrażenia ciekawe. Corvus Corax "Gaudia Vite Live" z 2003 roku. Z tej płyty nie mogę nic znaleźć, ale są nagrania studyjne:
Corvus Corax - Cheiron
Corvus Corax - Douce Dame Joliet
A tak wyglądają na żywo:
Corvus Corax - Hymnus Apollon
"Does humor belong in music?" pytał Frank Zappa. Dla mnie jest nieodłącznym i czasem wręcz koniecznym składnikiem. Dla tego lubię muzyczne "wygłupy". Jednym z takich wesołków jest kapela Tenacious D. Zespół założony przez dwóch muzyków?, aktorów?, Kyle’a Gassa i Jacka Blacka, ale z pewnością komików. Ich humor jest dość wulgarny i przekracza pewne granice, ale mnie śmieszy. Ale gdy czasem grają poważniej, robią to bardzo dobrze. Płyta Tenacious D "Tenacious D" z 2001 roku i największy z niej przebój, który opowiada mrożącą krew w żyłach historię spotkania z demonem. Chłopcy zaśpiewali mu "Najlepszą na świecie piosenkę" i pokonali go, ale zapomnieli tej piosenki i to jest tylko "Tribute" ;o)) Wierzycie im?
Tenacious D - Tribute
Kpi,ą ale czasem też grają tak, że aż wam spadną skarpety:
Tenacious D - Rock Your Socks
Czasem przekraczają granice dobrego smaku, ale jakże "wdzięcznie":
Tenacious D - Fuck Her Gently
Wynajdują nawet nowy sposób śpiewania na wdechu:
Tenacious D - Inward Singing
I tak na całej płycie ;o)) Wulgarne? Nie do przyjęcia? Mnie śmieszy (przeklinać Joe Black umie) ..... muszę się nad sobą zastanowić ;o))
Po krótkim zastanowieniu, dla ochłonięcia, muzyka stylowa. Stylowa i akustyczna. Sygnowana nazwą Porcupine Tree płyta "We Lost The Skyline" z 2008 roku, jest zapisem akustycznego koncertu Stevena Wilsona i gitarzysty Johna Wesleya (obaj oczywiście z Porcupine Tree). Sympatyczne granie (i śpiewanie), bez rewelacji. 
Porcupine Tree - Lazarus
Porcupine Tree - Stars Die Refleksyjny nastrój poprzedniej płyty wywołał wspomnienia, a one przypomniały debiut Colosseum "Those Who Are About To Die Salute You" z 1969 roku. Doskonali muzycy, dość trudna muzyka (mieszanka jazzu, bluesa rocka i baroku!!;o))) Trochę się zestarzało, ale docenić trzeba. Ja zapamiętałem dwa numery.
Colosseum - Walking In The Park
Choć wolę, o niebo lepsze wykonanie koncertowe z płyty Colosseum Live z 1971 roku. No ale na żywo śpiewa świetny Chris Farlowe.
Colosseum - Walking In The Park (LIVE)
Drugie nagranie to blues z doskonałym saksofonem, paluszki lizać:
Coloseum - Backwater Blues