piątek, 28 czerwca 2013

Czytanie zmusza do myślenia.

Zanim przejdę do sedna dzisiejszej notki, muszę się pochwalić młodszym synem !!! Piotrek właśnie wrócił z obrad Młodzieżowego Parlamentu Europejskiego. Jest zafascynowany ludźmi których tam spotkał i samym spotkaniem. Już wiem że nie były to ostatnie obrady na których był. On już wie że warto uczyć się języka by móc swobodnie wyrażać swoje myśli podczas takich międzynarodowych zgromadzeń. Wie że warto czasem podnieść wzrok i wznieść się ponad codzienną przeciętność i rutynę. Mam pewność że to doświadczenie otworzyło mu nowe horyzonty i jestem z tego dumny.

Piotrek czasem gra też na gitarze ;o))
Zdjęcie z dzisiejszego koncertu.

*****
Przypominam też (zainteresowanym), że Obywatel NIP zagra 11 lipca w Suwałkach, w Barze Polskim, podczas Suwałki Blues Festiwal (ale nie w jego ramach). Początek PO godzinie 20 (po 20 a nie o 20 ;o)))
*****
Za tydzień w piątek będę już w Goniądzu na festiwalu Rock Na Bagnie. Zapraszam serdecznie, z pewnością nie będziemy się nudzić, tym bardziej że zagra tam Viadro Łukasza ;o)) Ale notka z pewnością będzie !!!! Może nawet relacja ... niemal live na FB ? Wszak dzisiejsza technika umożliwia wszystko ;o))
*****
Polecam wszystkim czytanie !!!!
Ta pozycja trafiła i w czas i w moment. Nie powiem że to jakaś siła wyższa skłoniła mnie do sięgnięcia po tę akurat książkę w tej chwili, bo w to nie wierzę. Ale intensywność przemyśleń podczas lektury i sposób w jaki na mnie wpływa jest bardzo zaskakujący. 
"Śniadanie z Sokratesem" Roberta Rowlanda Smitha - autora książek z zakresu filozofii, literatury i psychoanalizy, "przynosi odpowiedzi na pytania ważkie i pozornie banalne, zaprasza w niezwykłą podróż przez dzień powszedni, godzina po godzinie, i pokazuje jak "odnaleźć znaczenie w znużeniu, humor w nudzie i sens w rutynie". Spotykają się tu m.in. : Archimedes, Jezus, Hegel, Nietzsche, Jung, Foucault, Rolling Stones, Woody Allen i Monty Python"[z notki na okładce].
Poniżej fragment tekstu który czytałem kilka razy, a przemyślałem .... dokładnie ;o))
  "....... Nie bez powodu jazda do biura przywodzi na myśl chomika w kołowrotku albo wyścig szczurów: skupiając się na celu podróży, tracimy z oczu cel życia. Czy jest więc jakiś sposób by się uwolnić?
Owszem, ale tylko pod warunkiem, że wyzwolimy się od tego, co Nietzsche - ten facet z sumiastym wąsem siedzący naprzeciw ciebie w metrze - określił mianem "doktryny dwóch światów". Według niego wymyślamy sobie idealny świat, aby uciec od tego, w którym żyjemy. Nieustannie doświadczamy Dnia Świstaka, wyobrażając sobie, że kiedyś rzucimy to wszystko i założymy winnicę w Toskanii; upchnięci jak sardynki w wagoniku metra, śnimy o żeglowaniu po Malediwach. Takie fantazje mogą nieść pocieszenie, ale wymyślamy je, powiada Nietzsche, tylko dla tego, że nie potrafimy pogodzić się z rzeczywistością. Niewiele robimy, by je zmaterializować, a to oznacza, że są one oznaką słabości, co z kolei skłania go do rzucenia nam wyzwania, które jest proste do sformułowania, ale trudne do podjęcia: uczyń swój ideał rzeczywistością albo - jeszcze lepiej - uczyń swą rzeczywistość ideałem. W ty celu ów filozof poprosił by cię, abyś wyobraził sobie, iż przeżywasz raz jeszcze swoje życie w każdym jego szczególe - łącznie z tym potwornym dojazdem - a potem spytałby cię, jak wiele z tego mógłbyś jeszcze raz znieść. Dopiero gdy dotrzesz do punktu, w którym każdą chwilę chętnie przeżyłbyś ponownie, Nietzsche da ci spokój - bowiem w tym punkcie twoje dwa światy stopią się w jeden. Zakładając, że w tym świeżo zjednoczonym świecie nie rzuciłeś pracy, twoja poranna podróż stanie się radością.
            Dotarcie do tego miejsca wymaga po pierwsze pozostawienia za sobą tego, co Nietzsche nazywa stadem, a po drugie dołączenia do klubu nadludzi, elity, mającej przed oczami nie tylko cel podróży, ale i cel życia, nad którym panuje. Przynależność do tego klubu ma dwie zalety. Po pierwsze, odrzucenie fantazji o innym świecie zwiększa prawdopodobieństwo inwestowania sił w rzeczywistość: będziesz żyć chwilą, a nie oczekiwać, że niebiosa wybawią cię od siebie samego, a nic tak mocno jak odrzucenie kuli u nogi, jaką jest idealny świat, nie pomaga zanurzyć się w nagiej i odświeżającej rzeczywistości. Nie tylko ujrzysz rzeczy takimi, jakie są, nieupiększonymi, a przez to jeszcze bardziej intensywnymi, ale nie będziesz już zastraszony żadnym ideałem, do którego musisz się naginać - oto zaleta numer dwa. Ideał, z racji samej idealności, zajmuje się pouczaniem, jak sprawy powinny się mieć. Kiedy pozbędziesz się baldachimu, jaki rozłożył nad twoją głową, zyskasz wolność bycia sobą w całej swej nonkonformistycznej indywidualności. Staniesz się osobą bez ogłady, pojedynczą, krnąbrną, zbuntowaną, ekscentryczną, śmiałą, niekonwencjonalną i oryginalną. Warto za to zapłacić ceną wyrzeczenia się ideału.
Na szczęście istnieją również mniej wymagające sposoby rzuconej przez Nietzschego rękawicy ........"

Co wynika z czytania?
Rozmyślanie podczas czytania tej książki pozwoliło mi zrozumieć wiele rzeczy które się wokół mnie i ze mną dzieją. Wyciągane zaś wnioski zaskakują nawet mnie samego.
Czytanie zmusza do myślenia. Myślenie pozwala zrozumieć. Zrozumienie prowadzi do wyciągnięcia wniosków. Wnioski prowadzą do działania i ..... uspokojenia. Przecież rzecz nazwana staje się mniej groźna i możliwa do "oswojenia", a gdy wiemy gdzie tkwi sedno problemu, mamy już jakiś plan i horyzont, wszystko powoli zaczyna się układać w logiczną i możliwą do strawienia i "ogarnięcia" (bardzo modne słówko słyszane ciągle w rozmowach mych synów) całość.
Spotkaliście kiedyś kogoś bliskiego tej idei nadczłowieka? Może to być dość inspirujące, czasem nawet stresujące doświadczenie, ale pomaga otworzyć oczy.

*****
Raport z muzycznych przesłuchań
Ostatnio wydana, bardzo dobra płyta Alice In Chains, skłoniła mnie do sięgnięcia po pierwszą płytę tej formacji. Rewelacyjny grunge'owy debiut. Był rok 1990 .... płyta "Face Lift". Layne w świetnej formie ...
To mi już nie grozi:
Alice In Chains - We Die Young
Ale to tak :
Alice In Chains - Man In The Box
A to nagranie jest bardzo wysoko na mojej liście ( znowu ciary na całym ciele) !!! Marzę by móc je kiedyś zaśpiewać ... na scenie ;o))
Alice In Chains - Love, Hate, Love
.... I still love you , but, I still burn .....
Potem dwie płyty legendy  .... hmmm ... punka? alternatywy? Patti Smith "Horses" z 1975 roku i "Twelve" z 2007. "Horses" świetna, "Twelwe" to covery .... czasem dyskusyjne.
Patti Smith - Gloria
Zaskakująca wersja sztandarowego numeru Nirvany:
Patti Smith - Smells Like Teen Spirit
Bardzo reklamowana i ... rzeczywiście solidna płyta Black Sabbath "13" z tego roku. Panowie dogadali się w końcu z Ozzym (ale nie z perkusistą) i wydali płytę. Solidna porcja "starej" muzy, choć raczej do młodych ludzi nie trafi. Ale takim staruszkom jak ja miód na uszy.
Black Sabbath - God Is Dead?
Black Sabbath - End Of The Beginning
Po tych mocnych dźwiękach, przyszła ochota na zupełny odjazd. I odjechałem przy Soulfly "Soulfly" z 1998 roku. To grupa którą założył Max Cavalera po odejściu z Sepultury i słychać to dobrze na tej płycie. Łomot taki że, aż się uśmiechałem ze szczęścia ... bo zagłusza wszelkie myśli:
Soulfly - Eye For An Eye
Soulfly - No Hope = No Fear
A to taki żarcik ...do nucenia. Tekst refrenu nie jest trudny ;o))
Soulfly - Umbabaraumba
To był odjazd ??? Kolejna płyta to wręcz szaleństwo. Nawet mnie potrafi zmęczyć .... ale lubię ... nad wyraz ;o)) Meshuggah "obZen" z 2998 roku. Zbyt skomplikowane na metal ... zdecydowanie za głośne .... dla tego właśnie tak to lubię.
Meshuggah - Combustion
Meshuggah - ObZen
Uspokoiłem się dopiero przy nowym Marku Dyjaku. Ale ten facet ma głos ... nie mówiąc o nienachalnej urodzie. Dyjak "Kobiety" z tego roku. Ta wersja numeru Hey zaskoczyła i  wprawiła mnie w dobry nastój.
Dyjak - Sic!
Reaktywacja następnej, dużo młodszej legendy. Właśnie ukazała się nowa płyta Queens Of The Stone Age. To już nie tan sam zespół, co nie dziwi przy perypetiach Josha Homme. Ale wciąż solidny rock (choć z pewnością już nie stoner rock). Pierwsze słuchanie rozczarowujące, ale gdy się przyzwyczaiłem do tego spokojniejszego oblicza  zespołu, to jednak doceniłem. Muszę jednak ostrzec, że płyta nie nastraja optymistycznie, co widać już w pierwszym zamieszczonym przeze mnie linku. Queens Of The Stone Age ".... Like Clockwork" z czerwca 2013.
QOTSA - I Appear Missing
QOTSA - My God Is The Sun
QOTSA - Keep Your Eyes Peeled  
Po tej małej dawce zadumanego pesymizmu sięgnąłem po wydaną właśnie dwupłytową reedycję świetnej "Rated R" QOTSA  z 2000 roku (reedycja jest z 2010). Tu nie ma miejsca na pesymizm .... trzeba szaleć, bo zaczyna się lato !!!!
Tekst nie za bardzo wychowawczy ;o))
QOTSA - Feel Good Hit Of The Summer
QOTSA - Monsters In The Parasol
Znowu żeby trochę się "zgłuszyć" w odtwarzacz poszły trzy płyty Soulfly. Juz nie tak dobre jak poprzednie, ale jest power, jest dobrze."Primitive" z 2000 roku:
Soulfly - Back To The Primitive
Soulfly - Jumpdafuckup
....  "Prophecy" z 2004:
Soulfly - Prophecy
i "Dark Ages" z 2005:
Soulfly - Babylon
Zakończenie tygodnia bardzo alternatywne. Mieszanka alternatywy punka i ... zgrzytów ;o)) Bardzo ceniony przeze mnie Sonic Youth, który przezierał wówczas nowe ścieżki w muzyce rockowej. Płyta "Daydream Nation" z 1988 roku.Dużo osób (włącznie ze mną) uważa tę płytę za jedną z najważniejszych płyt mizernych lat 80-tych.
Sonic Youth - Teen Age Riot
Sonic Youth - Silver Rocket


Do klika za tydzień ;o))

4 komentarze:

  1. Taki potomek może i powinien Ojca dumą napawać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację. Czytanie zmusza... do wielu rzeczy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytanie to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy jakie znam. Nie tylko uczy i bawi, ale czasem, a może przede wszystkim, prowokuje do przemyśleń, do naśladownictwa, czasem ostrzega lub przestrzega. Pokłony

    OdpowiedzUsuń
  4. -- wszyscy o czytaniu... tak tak wiem, to poważna sprawa.. też czytam, ale ja wpadam do Ciebie by posłuchać.. zamykam oczy i... po-zdrówka...

    OdpowiedzUsuń