Cytat tygodnia
"My, lisice, jesteśmy szczęśliwymi istotami, bo mamy krótką pamięć. Dokładnie
pamiętamy tylko ostatnie dziesięć, dwanaście lat, a wszystko, co było dawniej, śpi w czarnej pustce, o której już mówiłam. Ale nie znika całkowicie. Przeszłość to dla nas coś jak ciemna pakamera, z której możemy w każdej chwili wyciągnąć dowolne wspomnienie, co osiągamy szczególnego rodzaju wysiłkiem woli, dość męczącym. To czyni nas interesującymi rozmówczyniami. Mamy wiele do powiedzenia prawie na każdy temat; poza tym znamy wszystkie główne języki świata - miałyśmy dużo czasu, by się ich nauczyć. Ale nie rozdrapujemy wrzodu pamięci bez potrzeby, i na co dzień strumień naszych myśli jest praktycznie taki sam jak u ludzi. Dotyczy to również przyjmowanej przez nas na co dzień postaci - czyni ona lisicę nie do odróżnienia od bezogoniastej małpy.
Wiele osób nie rozumie, jak to możliwe. Spróbuję wyjaśnić. W każdej kulturze
zazwyczaj wiąże się wygląd zewnętrzny z określonymi cechami charakteru. Piękna
księżniczka jest dobra i litościwa; zła czarownica - brzydka i ma na nosie ogromną brodawkę. Istnieją również subtelniejsze związki, które nie tak łatwo zdefiniować - właśnie na nich opiera się w malarstwie sztuka portretu. Związki te zmieniają się z biegiem czasu i dlatego piękności jednej epoki często wywołują w innej epoce zdumienie. A więc, mówiąc najprościej, osobowość lisicy to taki typ ludzki, z jakim jej wygląd kojarzy się przeciętnemu przedstawicielowi danej epoki.
Mniej więcej co pięćdziesiąt lat dobieramy do swych niezmiennych rysów nowy
fantom duszy, który prezentujemy ludziom. Dzięki temu z ludzkiego punktu widzenia nasze wnętrze zawsze w stu procentach odpowiada wyglądowi zewnętrznemu. Inna sprawa, że nie jest identyczne z prawdziwym, ale któż to pojmie? U większości ludzi tego, co prawdziwe, w ogóle nie ma, istnieje tylko to, co zewnętrzne i wewnętrzne, dwie strony jednej monety, którą, jak człowiek szczerze wierzy, gdzieś rzeczywiście wpłacono na jego rachunek.
Wiem, że to dziwnie brzmi, ale naprawdę tak jest: dla dogodzenia współczesnym
dobieramy sobie do wyglądu nowe „ja", zupełnie jak suknię uszytą według nowej mody.
Poprzednie wędrują do lamusa, i niebawem same musimy się dobrze wysilać, by sobie
przypomnieć, jakie byłyśmy dawniej. I żyjemy wesołymi głupstewkami, ulotnymi chwilami
zabawy. Myślę, że jest to swego rodzaju mechanizm ewolucyjny, który ma nam ułatwić
sprawy związane z mimikrą i maskowaniem. Wszak mimikra jest najdoskonalsza wtedy,
kiedy stajesz się podobny do innych nie tylko z twarzy, ale i z myśli. Z tym, że jest to
mimikra tylko dla lisic. Dla człowieka to przeznaczenie."
Wiktor Pielewin - Święta księga wilkołaka
*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt
Sun Ra, jedna z najoryginalniejszych postaci światowego jazzu, amerykański kompozytor jazzowy, pianista, band lider, poeta i filozof, znany z oryginalnych koncepcji i występów w swoim zespole. W jego dyskografii jest ponad sto albumów, większość dziś niedostępnych i ze względu na przystępność muzyki jak i fakt, że wydawał je w kilkudziesięciu egzemplarzach i sprzedawał tylko na koncertach. Jego styl życia i muzyka budziły zawsze duże kontrowersje. Jeden z przystępniejszych albumów, "Blue Delight" z 1989 roku.
King Dude z debiutanckiej, solowej płyty "Tonight's Special Death" z 2010 roku. King Dude, czyli Thomas Jefferson Cowgil był członkiem deathmetalowej formacji Book of Black Earth oraz blackmetalowych zespołów ORVKKL i Cross. Na pierwszej solowej płycie, właściwie EP-ce, występuje tylko z gitarą akustyczną ale tematyka ballad nadal ciemna i ponura.
Klasyka nie wymagająca tłumaczeń, Led Zeppelin "In Through The Out Door" z 1979 roku. Tak na prawdę to ostatnia płyta Zeppów, bo trudno nazwać regularną płytą składankową "Codę". To było odcinanie kuponów a może wypełnienie kontraktu? Mniej rockowa, ale zawiera jeden z moich ulubionych kawałków "I’m Gonna Crawl". Wersja zremasterowana przez Jimmiego Page'a
Bootleg, ale chyba oficjalny (jak to brzmi??) Nirvany "Olympia Community Radio Session April 17th, 1987". Bardzo wczesne nagrania zespołu w pierwszym składzie. Dla fanów...
I coś z tego samego źródła, ale nagrane dwa miesiące później:
***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa
Parę przesłuchań płyty Black Sabbath "Sabbath Bloody Sabbath" z 1973 roku. Kompletna i dopracowana w każdym szczególe, melodyjnie przebojowa i wyrafinowana muzycznie, kojąca uszy miękkim, jak na ten zespół, brzmieniem. Bardzo dobra płyta do której wracam co jakiś czas.
Black Sabbath - A National AcrobatBlack Sabbath - Killing Yourself To Live
Black Sabbath - Spiral Architect
Do następnego klika
czarT
A może sami doprowadzamy do utraty wiary przez zbyt wielkie oczekiwania? PS zostawiłam wiadomość na Fb 1987
OdpowiedzUsuńPiotrze!
OdpowiedzUsuńMiło, po dłuższej mojej tutaj nieobecności, przeczytać co u Ciebie słychać nowego:)
Żyjesz nadal swoją pasją, czyli muzyką i tak trzymaj:)
Pozdrawiam:)