piątek, 28 sierpnia 2015

O szkodliwości marzeń

     Tytuł posta jest dość przewrotny i nie do końca odpowiada temu, co chcę napisać, ale też prawdą jest, że marzenia mogą być przyczyną wielu naszych cierpień. Trzeba umieć marzyć, by nie otrzymywać od "losu" ciosu za ciosem. Nawiązując do poprzedniego postu, musimy nauczyć się jakiej używać szklanki, by nie była wciąż do połowy pusta. Czasem wystarczy wziąć mniejszą, a czasem zwykły kubek, ale raczej nigdy kieliszek. Zagubieni, szukający w życiu ideału, poszukujący swego edenu, tworzymy świat swych wyobrażeń. Gdy trafiamy na sytuację, bądź osobę pasującą z grubsza do tej wewnętrznej "rzeczywistości", chwytamy się jej jak tonący brzytwy. Jeżeli wydaje nam się, że spełnia nasze oczekiwania, że jest tą na którą czekaliśmy, o której marzyliśmy, nie zadając sobie trudu weryfikacji (zazwyczaj w naszym stanie emocjonalnym jest to po prostu niemożliwe), dopowiadamy sobie całą resztę i zaczynamy widzieć, że jest to nasz ideał. To jest to, to jest ten! Paradoks tej sytuacji polega na tym, że zazwyczaj tak nie jest. W tym co widzimy zamglonym wzrokiem, więcej jest naszej imaginacji, naszych marzeń, niż realności. Wypełnieni emocjami nie potrafimy zachować koniecznego dystansu, by dostrzec fałsz. Przebudzenia są bardzo bolesne. Ideałów po prostu nie ma. Każdy człowiek jest tylko człowiekiem, każda sytuacja jest jedną z wielu. Ideał artysty, autorytetu w swej dziedzinie, mistrza swej sztuki, może być w codziennym życiu małym człowiekiem, z którym nie da się żyć. Idealna sytuacja może być pułapką zastawioną przez kogoś, kto zna nasze najskrytsze pragnienia, może być zwykłym zbiegiem okoliczności, które za chwilę diametralnie się zmienią. Ale my, patrząc na to przez okulary naszych wyobrażeń nie dostrzegamy tego, co często, gdy odetniemy emocje, dobrze widać.
Nie mam na to dobrej rady, bo co tu mówić o przyglądaniu się życiu bez emocji, o mądrości, gdy sam jej nie mam, ale uczę się tego i będę to robił aż do końca. Przecież tak jak TY jestem "tylko" człowiekiem.
     Najważniejszym jest, by mieć świadomość tego, co się z Tobą dzieje. To pozwala uniknąć wielu bolesnych rozczarowań i bezsensownych pytań "dlaczego?"


*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
     Choć nadal borykam się z kłopotami sprzętowymi i piszę na cudzych sprzętach, to wciąż słucham, o czym niniejszym donoszę :)

Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Sporo nowych płyt, nowych w kolekcji. Większość nowości pochodzi ze śmietnika, na którym zostały znalezione.
Nie najlepsza, bo nagrana już w czasie komercjalizacji zespołu w złagodził stracił on swe charakterystyczne brzmienie. Wydana przez Amigę płyta Uriah Heep "Innocent Victim" (1977) z jednym dużym przebojem.

     Płyta nagrana w świetnym składzie polskiej rockowej śmietanki. Płyta mistrza Nalepy "Sen szaleńca" z 1987 roku.Dużo rocka z bluesowym zacięciem

     Trzy płyty Rolling Stones wydane przez radziecką Melodię.Są to składanki z pierwszych płyt zespołu, a ponieważ słucham, ale fanem nie jestem, to nie bardzo nawet wiem z jakich .... Płyty noszą tytuły : "All Together", ""Lady Jane", ""Play with Fire"

 Płyta nie ze śmietnika, a z regularnego internetowego sklepu. Płyta bardzo dobra a zespół mało znany. Ja słucham namiętnie dzięki przyjaciołom z internetowej gromadki "Winylowe trole (czyli nie strzelać do pianisty)". Fire! Orchestra i ich rozwichrzony, rockowo-jazzowy świat .... BARDZO polecam !!!! Płyta "Enter" z 2014 roku. Szwedzcy jazzmani w dużym składzie (28 muzyków), potężne groove’y, dramatyczne wokale ..... płyta której nie daje się zapomnieć (w 2015 roku ukazał się kolejny album EXIT)

Muzyka łazienkowa
     Tu królowała świetna płyta, którą w odtwarzacz włożył (o dziwo) jeden z mych synów. Lubię zespół, gitarzystę uważam za jednego z najlepszych żyjących a i wokalista z niego przedni. Ta płyta to trzypłytowy koncert Gov't Mule "Mulennium" z przełomu wieków. Koncerty Mułów są zawsze rewelacyjne, a zespół jak zwykle w wyśmienitej formie zaś płyty koncertowe to prawdziwy popis umiejętności i możliwości.
Może i z innej płyty, ale mój ulubiony (jeden z ) numer w koncertowym wydaniu Mułów :

Muzyka codzienna
     Zespół który zrobił na mnie duże wrażenie. Brytyjscy przedstawiciele mathcore, łoją, growlują, krzyczą, zwalniają z "matematyczną" precyzją :) "Słowiczy" głos pięknej wokalistki (Eva Spence) mnie zauroczył ..... ale chyba tylko mnie :) Kapela nazywa się Rolo Tomassi !!!
W odtwarzaczu dwie płyt, "Eternal Youth" z 2011 roku i "Astraea" z 2012. Bardziej podoba mi się pierwsza z nich.Więcej w niej luzu i "szaleństwa" (pośród matematycznej precyzji :) )

A tu można zobaczyć jak zespół wygląda na ruchomym obrazku i wydobywa z siebie wokal (bez żadnych przystawek :) )


Do klika za tydzień :)

3 komentarze:

  1. Zdajesz sobie sprawę, jak nudne byłoby życie wśród ludzi idealnych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście ideałów nie ma. Czyli nuda nam nie grozi.

      Usuń
  2. Nie ma nie bolesnych przebudzeń...

    OdpowiedzUsuń