niedziela, 4 grudnia 2016

Czy lepiej być znanym pijakiem, czy Anonimowym Alkoholikiem

     Przechodzę do publikowania postów w niedzielę, bo spodobało mi się pisanie ich w niedzielny poranek, gdy wszyscy jeszcze śpią. Czuję spokój i dystans do wszystkich wydarzeń w tygodniu. A dzieje się sporo. Czy wokół mnie coś się zmienia, czy jest jakiś zamęt i zamieszanie? Nie, ale cały pełen dylematów i wrażeń, wydarzeń i zdarzeń świat, dzieje się we mnie. Gdy wydaje się, że zdobyłem już potrzebny dystans by obejrzeć się za siebie, że nastąpiło w końcu wewnętrzne uspokojenie, pozwalające na retrospekcję, podsumowania, staję znowu przed ścianą którą boję się przeskoczyć, ba, boję się nawet za nią zajrzeć ... ale silny siłą doświadczenia i wiary w siebie, silny fachową pomocą, próbuję. I choć jest we mnie moc i przekonanie, że dzieje się dobrze, odczuwam te zmiany niemal fizycznie, to psyche wciąż się broni na różne sposoby. Przywołuje na pomoc stare zmory, które kiedyś skutecznie pozwalały zapomnieć o wszystkim. Jak niechciany, ale świetnie znany, stary znajomy, wracają niepostrzeżenie przyzwyczajenia, ukryte pod maską niewinnych przyjemności. Zaczynam powtarzać pewne rytuały, i dobrze mi znane zachowania, jeszcze nie sięgając po tę największą mą zmorę, alkohol, ale szukając jego namiastek. A wydawało się, że po skutecznym odstawieniu czeka już tylko okres wiecznej szczęśliwości, silnej podjętym postanowieniem, namaszczonej wewnętrzną mocą i zewnętrznym podziwem otoczenia. A to ciągła walka ... Walka, w której nie ma reguł, ale jest świadomość wielkiej intelektualnej pustki i nieuchronnego, żałosnego końca, w razie przegranej, bo w alkoholizmie nie ma nic, wbrew wielu literackim i filmowym wzorcom, z intelektualnej, czy wręcz romantycznej przygody zagubionego w świecie mądrego samotnika, jest brud, smród i kurewstwo psychicznego i fizycznego upodlenia.
Czy lepiej być znanym pijakiem, czy Anonimowym Alkoholikiem?
Takie pytanie pada w jednym z dowcipów ...
Kto przez to przeszedł i zdołał się uwolnić od tej zmory, szarpiącej do potwornegolu jaźń, wie, że najlepiej być po prostu trzeźwym.

*****
     Jedną z metod radzenia sobie ze światem jest czytanie. Mały cytat z obecnej lektury, na temat książek wałśnie:
" ... Być może czytanie i pisanie książek to jedna z ostatnich metod obrony ludzkiej godności, jakie nam pozostły, bo w ostatecznym rozrachunku to właśnie książki przypominają nam, o czym kiedyś przypomniał Pan Bóg, zanim i On wyparował z naszej pełnej nieustannych upokorzeń współczesności - a mianowicie, że jesteśmy kimś więcej niż zwierzętami. Że mamy dusze. I nie tylko.
     Chociaż może się mylę."
Richard Flanagan "Księga ryb Williama Goulda" 
 
*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
      Jakaś obsesja z tym Fire! Szalony saksofon Matsa, wspomagany przez kolegów i ... nieprzyjemną elektronikę ... miodzio z musztardą. Zasłuchuję się .... Fire! "Without Noticing" z 2013 roku:



     Maraton z Marleyem? Cóż poradzę na to, że (już) mam tyle jego winyli ... kilkanaście ... a wciąż szukam oficjalnych wydawnictw, bo jeszcze nie mam wszystkich. Prostota przekazu, miłość do ludzi, pozytywne wibracje ... wszystko to tu jest i dla tego pałałem i wciąż pałam i pałać będę. Bob Marley & The Wailers "Confrontation"




     Kyuss ... my love ... that' it! Kyuss "Welcome to Sky Valley", najcięższy stoner w okolicy.



     Ech ta rosyjska dusza i rzewna jej poetyka, Bułat Okudżawa "Songs"

     Jeszcze jedna płyta radzieckiej Melodii, Swiatosław Richter. Rosyjski pianista, zmarły w 1997 roku i uważany za jednego z największych pianistów XX wieku, w utworach Bethovena (Sonata no.27) i Schumana (Symfoniczne Etiudy w formie wariacji)
Beethoven Sonata No.27 in E minor Op.90


Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     The Moody Blues ... przy "Nights In White Satin" tańczyłem na niejednej prywatce i sentyment pozostał, tym bardziej, że pod koniec lat 60-tych i na początku 70-tych, nagrywali naprawdę dobre płyty, pełne pięknych melodii i rozpisanych na głosy partii wokalnych. Ten pięciopłytowy box CD,kupiłem kiedyś od kolegi, który skutecznie przepijał swą kolekcję. The Moody Blues "Time Traveller". Najlepsze są dwie pierwsze płyty (no może dwie i pół), obejmujące nagrania z lat 1967-1972, następnych wysłuchałem chyba tylko z "obowiązku".
The Moody Blues - Nights In White Satine
The Moody Blues - Dear Diary
The Moody Blues - Never  Thought I'd Live To Be A Million/Watching and Waiting

     Dark ambient połączony z jazzem, czyli Niemcy z Bohren & Der Club Of Gore z płyty "Piano Nights". Powolna muzyka, plamy dźwieku, elektronika i na tym tle tęskny saksofon. Nużąco, fascynująca muzyka ... . płyta z 20014 roku.
Bohren & Der Club Of Gore - Piano Nights (Full Album, 2014)


Do klika za tydzień 
 czarT


1 komentarz:

  1. Demony przeszłości... czasem znamy je aż za dobrze. Nie pozwalają o sobie zapomnieć, ja nadal (czasem) czuję opary alkoholu, czuję ucisk w żołądku kiedy w nocy słyszę ujadanie psów... "Chciałabym dziurę sobie całą wyłamać w podłodze i zapaść się- zapaść choć w piekło, żeby już nie czuć i nie widzieć, nie myśleć..." Maria Kuncewiczowa – Cudzoziemka

    OdpowiedzUsuń