sobota, 4 lutego 2017

Jeszcze nie koniec

     Tydzień raczej smutnych przemyśleń (piszę jakby poprzednie były wesołe ... ). Bezpośrednią przyczyną śmierć kolegi z pracy. Nie przeżył wieczornej lektury gazety ... Nie nie wiem jaka to była gazeta. Zazwyczaj takie myśli są wielkie lub małe, ogólne i szczegółowe, niewesołe, choć mózg jak na ironię podsuwa dowcipne komentarze obserwowanych zachowań i interpretacji faktów. Może broni mnie w ten sposób przed dojmującym smutkiem przeradzającym się w depresję. W takich sytuacjach, piszę "w sytuacjach", bo tych śmierci coraz więcej wokół, zaczynam zdawać sobie sprawę, że mój czas też nie jest nieskończony. Jest jak najbardziej ograniczony, jak czas każdego z ludzkich istnień. Za tym idzie jednak zupełnie inna refleksja. Nie chcę, zmarnować czasu który mi pozostał, tracić go na sprawy nieistotne, zamartwiać się "pierdołami". Naturalną koleją rzeczy jest selekcja książek które chcę przeczytać, muzyki której chcę słuchać, koncertów które chcę zobaczyć, ludzi których chcę spotykać, rzeczy które chcę robić. na Wasze szczęście lub nieszczęście, blog na razie przeszedł przez to pierwsze sito selekcyjne. Chcę żyć pełniej, czując satysfakcję z tego co robię, czując, że w tym otaczającym mnie  mikroświecie jestem ważny, mając świadomość, że w swym wszechświecie jestem niezastąpiony i zgaśnie on wraz ze mną. Coraz więcej we mnie zrozumienia i akceptacji otaczającego świata, co wcale nie oznacza rezygnacji prób jego zmiany na lepsze. Rozumiem jednak, że to co ja uważam za lepsze, dla innej istoty wcale takim być nie musi. Szukam w sobie umiejętności obserwacji, rozumienia, wybierania priorytetów i działań tak by nie krzywdzić innych, pozostając wiernym sobie i i własnym ideałom. Nie chcę by niespodziewany koniec zastał mnie pośrodku życiowej zawieruchy, z masą niezałatwionych, niewyjaśnionych spraw i bagnem złych uczuć w kręgu najbliższych mi osób. Szkoda mi będzie tylko całej tej muzyki której już nie usłyszę ...
Dla tego słuchałem, słucham i słuchać będę, a czasem sam coś zaśpiewam ... 
A o to czy: "This Is A good Day To Die", czy: "Death Is Not The End", nie zamierzam się zamartwiać, bo "W prosektorium najprzyjemniej jest nad ranem" i czeka mnie ekscytująca "Ostatnia posługa" mając nadzieję, że "Córka grabarza" jednak mi odpuści a TAM czeka na mnie "Paradise City", bo obecna rzeczywistość to tylko "Rat Race" ("Rat Race") i "War Pigs" a mnie wciąż czeka "Whole Lotta Love" a choć w głowie wciąż "Suzy Is A Headbanger", "Sheena Is A Punk Rocker" to w chwilach "Silentium" zdołam znaleźć wytchnienie by dobrze zaplanować jak wypełnić "Tabula Rasa" swej przyszłości by godnie przyjąć "The End" ... 
*****
     Na początek chcę przeprosić wszystkich których rozczarowuję swymi bieżącymi komentarzami (następny kącik). Nie wiem dla czego, ale czuję taką wewnętrzną potrzebę, więc ją realizuję (potrzebę wytłumaczenia). Uważam, że sytuacja w moim kraju idzie w takim kierunku, że nie można milczeć i udawać obojętności, a wszystko przez takie piosenki ...


     Oczywiście, że sytuacja nie jest aż tak alarmująca, ale :"If you tolerate this your children will be next".
*****
Bieżący komentarz
Nowy kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Tę "rubryczkę" wprowadziłem, z poczucia bezsilności, bo choć rozumiem konieczność zmian to zupełnie nie zgadzam się ze sposobem ich wprowadzania. Nie można stanowić nowego prawa jawnie je łamiąc, nie można oczekiwać poszanowania przepisów jeżeli samemu się ich nie respektuje. Można to uzasadniać wyższą koniecznością, ale zawsze jest niebezpieczeństwo w interpretacji faktu, kiedy ona zachodzi. Dla jednych uzasadnieniem wyższej konieczności są fakty o bardzo istotnej dla nich wadze, dla innych te same fakty są mało istotne, lub wręcz w ogóle nieistotne a nawet błahe, a gdy raz złamie się prawo, lub tylko je nagnie, nie wiadomo gdzie będzie koniec tych naruszeń i jak będą ewoluowały kryteria "wyższej konieczności". Myślcie, że was nie dotyczy sprawa Trybunału Konstytucyjnego, czy reformy sądów polegającej na poddaniu ich kontroli suwerena (czytaj, uzależnieniu od rządzącej partii politycznej). Pomyślcie zatem, czy chcielibyście by wasz spór prawny z państwem był poddany pod osąd sędziego uzależnionego od tego państwa. A o taki spór nie jest trudno, wystarczy wypadek z udziałem rządowego samochodu, wystarczy sprawa o wywłaszczenie, odszkodowanie od państwa ... Tak na marginesie, gdy zdarza się wypadek w którym jeden samochód uderza w tył innego, policja, na dzień dobry, wlepia mandat kierowcy samochodu który w ten tył uderzył a gdy któryś z uczestników odjeżdża z miejsca wypadku, a jeszcze są niejasności związane z tym kto prowadził (a może był pod wpływem?) traktowane jest to jako ucieczka i utrudnianie czynności policji i sprawą zajmuje się prokurator. Czy wyobrażacie sobie policjanta lub prokuratora, który zajmie się sprawą i wyciągnie niekorzystne dla Antoniego wnioski? Czy jest to możliwe w podporządkowanej Panu Zbyszkowi prokuraturze, lub podporządkowanej Panu Mariuszowi policji? W takich przypadkach widać do czego potrzebna jest niezależna prokuratura i niezawisłe sądy. 
W Stanach, Sędziowie Sadu Najwyższego wybierani są dożywotnio, być może dla tego nie obawiają się rządzących. Ktoś musi patrzeć im na ręce, ktoś kto dobrze zna prawo i nie miał kłopotów z zaliczeniem aplikacji czy powrotem do zawodu. W takich przypadkach bardziej wierzę ludziom z wykształceniem prawniczym, doświadczonym sędziom i autorytetom z tytułami profesorów, niż głosowi ludu (czytaj: partii rządzącej (drugie i rzeczywiste dno to wola Pana Prezesa)). 
     Na koniec chcę się przyznać. Tak, należę do kasty broniącej swych przywilejów. Ta kasta, to kasta ludzi myślących (inaczej niż Pan Prezes) a przywilejem jest możliwość niezależnego działania i myślenia.


*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
      J.J.Cale "Travel-Log", płyta z 1989 roku, nagrania pochodzą z lat 1984-89. Niczym, jak zwykle, nie zaskakuje. Daje nam to, czego oczekujemy, spokój, stylowość, bluesowość, południowość :)
J.J.Cale - Shanghaid
J.J.Cale - Tijuana
J.J.Cale - River Boat Song

     Jazzowy saksofonista który dał się poznać z zespołu Milesa Davisa. Płyta wydana w 1975 roku, czyli roku śmierci tego muzyka. Cannonball Adderley "Phenix".
Cannonball Adderley - Sack O'Woe
Cannonball Adderley - Walk Tall/ Mercy, Mercy, Mercy

     The Smiths "Meat Is Murder" z 195 roku. Druga studyjna płyta zespołu który, począwszy od nazwy, poprzez tematykę tekstów, skończywszy na strojach, stawiał na zwyczajność. Jak powiedział w jednym z wywiadów Morrissey: "„Zdecydowałem tak [nazwać nas The Smiths], ponieważ była to najbardziej zwyczajna nazwa, a uważam, iż nadszedł czas, aby zwyczajna część świata pokazała swą twarz.” Nigdy nie zdobyli światowej sławy, choć zyskali sporą popularność. Sympatyczna, gitarowa, alternatywna muzyka z dobrymi tekstami i charakterystycznym wokalem Morrissey'a.
The Smiths - That Joke Isn't Funny Anymore
The Smiths - That Barbarism Begins At Home

     Nazareth kojarzony jest z epoką glamrocka, popową raczej wersją muzyki rockowej, ale nagrali płytę którą bardzo lubię i nawet cenię, bo gdy ją poznałem, wydawała mi się bardzo ciężka. Czas zmienił tę ocenę, ale to że ją lubię, to się nie zmieniło. Nazareth "Hair Of The Dog" z 1975 roku. Jeszcze jedna refleksja, kiedyś wokaliści rozpoznawalni byli po jednym zaśpiewanym słowie ...
Reedycja ma jedną dużą wadę, jeden winyl został rozbity na dwa, więc jedna strona płyty trwa ok 10 minut (co za "geniusz" to wymyślił ????)
Tytułowy utwór z płyty ... nie jest mym ulubionym, ale to chyba największy hit zespołu:
Nazareth - Hair Of The Dog
Następny numer ... ekstaza (kiedyś, dawno, dawno temu)
Nazareth - Miss Misery
Nazareth - Changing Times
Nazareth - Beggar's Day
Nazareth - Whiskey Drinkin' Woman
I ballada która wzrusza mnie do dziś ...
Nazareth - Please Don't Judas Me
Love Hurts nie będzie, bo nie znoszę !!!! ...

     Niedobitki winylowe z kolekcji The Dillinger Escape Plan. Singiel "Limerent Death", na pierwszej stronie numer z LP, na drugiej instrumentalna wersja z orkiestrą ... ciekawostka
The Dillinger Escape Plan - Limerent Death

     Winylowy singiel Moskwy "Koncert w hard Rock Pubie PAMELA 2010-05-20", edycja limitowana (177 sztuk) Red Vinyl ... bla bla bla. Moskwa, punkowa, w formie.
Moskwa - Stań i walcz & Problem


Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
    Do singla winylowego Moskwy dołączona była limitowana, a jakże, płyta CD z tego samego koncertu, z 14 numerami. Moskwa, punkowa, w formie. Link dźwięk ma kiepski, ale na płycie idealny jak żyleta, jak powyżej przy winylu (to ten sam koncert).
MOSKWA - Live in Pub Pamela Toruń 20.05.2010 cz. 1

     Pierwsza płyta szwedów z Anekdoten "Vemod" z 1993 roku. Grają jak King Crimson w swym najlepszym, rockowym wcieleniu.
Anekdoten - Karelia
Anekdoten - The Old Man & The Sea







     Druga płyta z boxu "Chris Rea Blue Guitars", "Album Two: (Country Blues)". Na tym jedenastopłytowym wydawnictwie, po latach grania pop-rockowych utworów, Chris gra w końcu to co kocha, prawdziwego bluesa, prowadząc nas przez różnorodność gatunków. Na tej płycie wiejski blues, nieskomplikowany w formie, prosty w treści w wykonaniu tego gitarzysty i schrypniętego wokalisty nabiera nowego, smutnego (blue) blasku.
Chris Rea - Going Up To Memphis
Chris Rea - KKK Blues
Chris Rea - Ticket For Chicago


Muzyka łazienkowa
Co chwilę, wraca na chwilę, bo Cobra ożyła :)

     Z łazienki najbliżej do półki bluesowej. Duke Robillard "Guitar Groove A Rama"  z 2006 roku. Ten amerykański gitarzysta nagrał niezliczoną ilość płyt, uczestniczył w nagraniach wielu muzyków (Jimmy Witherspoon, Snooky Prior, Jay McShann, Hal Singer, Pinetop Perkins, Joe Louis Walker, Todd Sharpville, Tom Waits, Bob Dylan). Technicznie doskonały, co słychać na płycie. Mnie przeszkadza to, że czasem mam wrażenie popisów a nie grania muzyki, jak chociażby w utworze "Blues A rama". Można to uznać za hołd złożony gitarzystom, ale można też odebrać jako popisy w stylu, jestem w stanie zagrać jak każdy gitarzysta bluesowej sceny. Tylko tego własnego stylu brakuje mi na tej płycie. Ale Blues A Rama wart wysłuchania.
Duke Robillard - Blues A Rama
Duke Robillard - This Dream


Do klika za tydzień :)
czarT

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz