piątek, 23 stycznia 2015

SMS & Projekt fabularny Ziemia2012XXX

SMS
     Tydzień zaczął się szokująco. Ktoś przysłał mi sms-a, że wróżbita Maciej rozłożył karty i jest w szoku !!! Zwrotnego sms-a nie wysłałem, bo po pierwsze sam jestem w nieustającym szoku, tym co dzieje się wokół mnie, czyli życiem. Nieustanny szok i zadziwienie, to uczucie wciąż mi towarzyszy. Po drugie wolę nie wiedzieć co wywołało szok wróża. Jeśli jest to coś szokująco dobrego, to najlepsza będzie w tym wszystkim niespodzianka. Jeśli coś szokująco złego, to wolę nie wiedzieć, dlaczego mam się zamartwiać na zapas. Świat jest tak nieprzewidywalny i pełen obietnic i niespodzianek, że i tak i tak mnie zaskoczy. Oczywiście mam swe pragnienia i oczekiwania, ale czy ich spełnianie winno być głównym motorem życia? Jak mówi Schopenhauer - szybkie zaspokajanie pragnień nazywamy szczęściem; powolne - cierpieniem. Ludzka świadomość i działanie napędzane są bez przerwy pragnieniem. Gdy je człowiek zaspokoi, natychmiast pojawia się nowe. Tak więc taniec zaspokajania trwa nieustannie, i powoduje złudne i chwilowe poczucie szczęścia lub cierpienia. Warto tak gonić za swym ogonem? Działanie w drugą stronę też pozbawione jest głębszego sensu, bo "Nieustanne starania obliczone na usunięcie pragnienia nie dają nic poza zmianą jego postaci". Gwałtownie i szybko je zaspokajając lub twardo z nimi walcząc, zmieniamy tylko jego postać. Trwam więc w oczekiwaniu nieoczekiwanego nie spiesząc się zbytnio w zaspokajaniu swych pragnień, nie walcząz z nimi i nie interesuje mnie zupełnie co wywołało szok wróża.
*****
Projekt fabularny Ziemia2012XXX
I
Zenon był nieszczęśliwy. Czuł jak rzeczywistość go osacza nie dając szansy. Odepchnęła go kochanka, bo "nie był dla niej", bo szukała silnego mężczyzny, a on takim nie był. Porzuciła go żona, bo do powyższych powodów doszła niewierność. Porzuciły go dzieci, bo nigdy nie potrafił z nimi rozmawiać, bo nie potrafił grać roli silnego autorytetu na którym mogły by się oprzeć. Wszyscy mieli go za nic, nikt się z im nie liczył, nikt go nie potrzebował. Za to o przeszkadzał wszystkim. Ludzie unikali go. Gdy gdzieś wchodził, za chwilę robiło się tam pusto, nawet jeśli nikt go tam nie znał. Zaczął się nawet zastanawiać, czy nie wydziela jakiegoś przykrego zapachu, ale przecież brał prysznic dwa razy dziennie i używał dobrych kosmetyków. Zatem tę możliwość odrzucił. Boże, jeśli istniejesz, cóż takiego Ci uczyniłem, za co to wszystko? I nie zdziwił by się gdyby z góry dobiegła doń odpowiedź: - bo cię kurwa nie lubię. Wszelkie próby zmiany sytuacji spełzały na niczym, a przynosiły skutek wręcz odwrotny. Kwiaty wysłane kochance trafiały nie w jej ręce, albo w jej, lecz w najmniej dogodnym momencie, powodując niewyobrażalne komplikacje. Prezenty kupowane żonie nigdy nie były trafione i wywoływały jej irytację. Próby rozmowy z dziećmi odbierane były jako niepotrzebne i natrętne a przede wszystkim odrywały je od komputera który wciągnął już je w świat gier i sieci w stopniu niemal nieodwracalnym. Narastająca frustracja, poczucie odrzucenia, pogłębiająca się samotność, zaczęły skutkować myślami samobójczymi. Był jednak zbyt słaby by to zrobić. Nawet na to mnie nie stać, nawet tego się boję - myślał. Choć zaczął pisać list pożegnalny do świata, nigdy go nie ukończył:
"Ciało kołysze się w rytm muzyki, wpadam w pewien rodzaj transu. Umiem go wywołać przy odpowiedniej muzyce. Dziś myśli biegną w stronę w którą ostatnio rzadko się zapuszczały, ale przecież znam te okolice bardzo dobrze. Po ostatnich wizytach zostało jedno zdanie, które jak niechciane a natarczywe echo kołatało się po głowie. "Mam już miejsce, zam już sposób, muszę wybrać tylko czas .....". Wiem, już to przeżyłem, już doświadczyłem tego strachu, już przekroczyłem próg zatrważającej decyzji. Czy jest to odwaga, czy tchórzostwo, czy słabość, czy siła ... gówno mnie to obchodzi. Czy znowu się wycofam, czy tym razem jednak ból będzie silniejszy niż strach. Inna myśl zaczęła pukać do granic świadomości: "na kim chcesz się zemścić, kogo ukarać?". Kogo? Was wszystkich! Nie zasługujecie bym chodził pośród was. Nie zasługujecie na kogoś takiego jak ja. A może to ja nie zasługuję by nadal mieszać wam w głowach, by niszczyć .... A może własnie zasługuję na to co mnie spotyka i czas uwolnić świat od jednego wszawego gnoja. Co to za rzeczywistość w której jeden widok powoduje pokusę nie do powstrzymania. W którym jeden wetknięty gdzieś, wbrew rozsądkowi, nieumarły drobiazg, rujnuje ci psychikę ...."
Jestem nie zerem, lecz liczbą ujemną o nieskończonej wartości - oto jego mniemanie o sobie. Na to wszystko nakładało się jeszcze nieodparte i zupełnie irracjonalne uczucie, że gra w jakimś teatrze życia, że wciąż jest na scenie a widzowie bardzo są z niego niezadowoleni. Ta narastająca zewnętrzna niechęć, coraz bardziej mu ciążyła i z czasem stała się uczuciem nie do zniesienia ............
II
     W reżyserce panował półmrok. Zornak 197311010Y asystent reżysera projektu fabularnego Ziemia2012XXX, bił się z myślami. Musiał podjąć decyzję a nie był wcale pewien jaka ona powinna być. Odpowiadał za postaci w jednym z wątków projektu i miał duży problem z jedną z nich. Widzowie coraz częściej skarżyli się na ten epizod i choć w całym projekcie był on tylko nic prawie nie znaczącą cząstką, a już z pewnością beż żadnego wpływu na główną fabułę, to skarg było coraz więcej i obawiał się że w końcu cierpliwość Głównego Reżysera się wyczerpie i to on będzie tym na którym skupi się jego niezadowolenie. Żegnajcie wówczas premie i pochwały, żegnajcie awanse. Nie uśmiechało mu się to zupełnie, ale z drugiej strony żal mu było tego biednego "aktora". Do pewnego momentu wszystko w tej kreacji rozwijało się dobrze, czasem nudnawo, ale bez większych kontrowersji. Widzowie śledzący ten wątek z ciekawością oczekiwali jakiegoś przełamania, bo postać rokowała nieźle ze swymi zainteresowaniami i gwarantowała ewentualny ciekawy dramat. Aż nadszedł dramat i oglądalność gwałtownie wzrosła, niestety aktor nie wytrzymał napięcia i zamiast dramatycznych i odważnych decyzji ..... przestał działać. Zagłębił się w swym "wnętrzu", jakby miał jakieś wnętrze ........
     Postaci tworzone były przez imitujące inteligencję programy komputerowe, miały samoświadomość i uczyły się aż do "śmierci", czyli usunięcia z programu. Nie były jednak kasowane. Ponieważ szkoda marnować tak wyuczony "życia" program, specjalna komórka sprawdzała  jego "wiedzę" i "doświadczenie" i wykorzystywany był on w w różnych gałęziach przemysłu do lżejszych lub cięższych zadań, zamiast żywych pracowników (w zależności od przydatności). Niektóre miały lekką i łatwą jak w "raju" pracę inne musiały piekielnie ciężko pracować, jeszcze inne (których przydatność trudno było jednoznacznie określić) poprawiane były przez zespół analityków i programistów w specjalnym zespole zwanym czyśćcem. Taki samo uczący się program roboczo nazywano duszą. Sam projekt fabularny obliczony był na 2012 jednostek czasowych po których miał nastąpić koniec tego wykreowanego świata, ale akcja tak ciekawie się rozwinęła, że widzowie domagali się kontynuacji. Przedłużono więc go na czas nieokreślony co jest ewenementem przy tego rodzaju produkcjach. Przebojowość projektu polega na dużej jego brutalizacji. Filmowa społeczność prześciga się w wynajdowaniu coraz wymyślniejszych metod zabijania i znęcania się nad swymi członkami, a widzowie bardzo to lubią, gdyż w realnym świecie dawno już wyeliminowano przemoc, co czyni ją tak atrakcyjną na ekranie. A w wątku nieszczęsnego Zenona nic się nie działo, poza użalaniem się tego "bohatera" nad sobą.
     Zornak 197311010Y jeszcze raz przejrzał zapisy ostatnich wydarzeń w "życiu" Zenona i ostatecznie upewnił się w co do decyzji którą już przecież podjął. Kasuję go !! .......... raz, dwa, trzy ........... wyłączam ten program ......
III
- Pogotowie !? Proszę szybko przyjechać na ulicę Wschodnią. Przed sklepem leży mężczyzna !!
- Czy to wypadek czy zasłabnięcie ?
- Nie wiem, chyba zasłabnięcie. Szedł, szedł i raptem upadł, chyba nie oddycha, jakby ktoś ..... wyłączył mu program .............

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

 Muzyka spod igły
     Przesłuchania rozpocząłem znowu od ery prehistorycznej. Ja ją jeszcze pamiętam, choć coraz słabiej. Takie płyty przypominają mi ją. Do dzisiaj czuję wielki sentyment i doceniam, wówczas nie docenioną muzykę. Pierwsza płyta Budgie z roku 1971. Dzisiaj ożywają te same emocje jak wówczas, gdy spod igły wychodzą te dźwięki. To jeden z utworów który wypaczył i gust do końca życia, do dziś nie mogę usiedzieć spokojnie, gdy leci "Naga "rozkawałkowana" spadochroniarka" ;)
Ta muzyka była i jest zabójcza i .... samobójcza ;) .... tekst już nie ;)
Ale Budgie to też piękne ballady .... tym razem piszę poważnie:
     Coś z polskiej winylowej półki. Dżem "absolutely Live", zapis koncertu z 1985 roku. Fenomen Ryśka błyszczy w pełni i słychać nawet jego harmonijkę. Utwór który jest dla mnie kwintesencją historii Ryśka, też tu jest. To jest nagranie które czasem samo gra mi w głowie .... cholerny pech .... wypieki i dreszcze
     A potem w sobotni ranek zrobiło się klasycznie i barokowo. Cudeńka "Rudego Księdza" zachwycają do dziś. I pomyśleć że po śmierci został zupełnie zapomniany, dopiero zainteresowanie transkrypcjami J.S.Bacha przywróciło go naszej pamięci. Muzyka byłaby o wiele uboższa bez tych dzieł. Płyta z najbardziej znanym dziełem Antonio Vivaldiego "Le Quatro Stagioni" w nagraniu Supraphonu z 1975 roku. Zamieszczam całość koncertu, bo jak tu coś z tego wybrać??? Zaczyna się jak życie .... od wiosny:
Dla nieobytych cały program ;)
  • Koncert nr 1 E-dur "Wiosna" ("La Primavera"), RV 269
    1. Allegro
    2. Largo
    3. Allegro
  • Koncert nr 2 g-moll "Lato" ("L`Estate"), RV 315
    1. Allegro non molto
    2. Adagio e piano - Presto e forte
    3. Presto
  • Koncert nr 3 F-dur "Jesień" ("L`Autunno"), RV 293
    1. Allegro
    2. Adagio molto
    3. Allegro
  • Koncert nr 4 f-moll "Zima" ("L`Inverno"), RV 297
    1. Allegro non molto
    2. Largo
    3. Allegro
     I jeszcze jedna klasyczna płyta z winylu. Wydana przez czechosłowacki OPUS w 1983 roku "Famous Opera Choruses". Tytuł mówi wszystko .... do nucenia pod prysznicem ;)

Muzyka łazienkowa
czyli słuchana w łazience przez wszystkich męskich członków rodziny
np. przy goleniu ;)
     Tu było punkowo. Druga płyta The Stranglers "No More Heroes" z 1977 roku .... dobry punkowy rok. Była to trochę nietypowa kapela ze względu na instrumentarium, raczej niespotykane  w innych punkowych grupach. Chodzi o klawisze, ale tu pasują, grają odpowiednio agresywnie. Tę płytę znam na pamięć i różni się mocno od późniejszych popowych dokonań. A do ćwiczeń, o dziwo, tempo idealne ;) Tematyka, bez komentarza ....



Muzyka codzienna
     Do miasta przyjeżdża z koncertem legenda punka, zespół The Vibrators. Trzeba więc przypomnieć sobie ich płyty. Na pierwszy promień poszły .... dwie pierwsze, "Pure Mania" z 1977 i "V2" z 1978. Melodyjny punk który doczekał się uznania, bo The Guinness Encyclopedia of Popular Music zaliczyła pierwszy album grupy (Pure Mania) do najlepszej 50-tki punkowych płyt wszech czasów. Trochę powiązani z The Stranglers, bo gitarzysta który grał na dwóch pierwszych płytach, przewinął się później przez skład Stranglersów.
Hej Baby baby baby .... !!!!
     ..... a potem jeszcze trzecia płyta "Guilty" z 1982 roku:
The Vibrators - Guilty
Gdy w nagraniu jest wilk, nie mogę się oprzeć ;)
The Vibrators - Wolfman Howl
     Potem w odtwarzaczu polska grupa, z dość dziwną muzyką. Grają bardzo dobrze, z humorem, ale teksty wciąż nie mogą mnie przekonać. Może to i dowcipne .... Starzy Singers z płyty "takie jest C'est La Vie" z 2005 roku:
Starzy Singers - Brylok
Starzy Singers - Wąs
     Duch Morphine jest w tej muzyce. Bourbon Princess, to przede wszystkim basistka i wokalistka Monique Ortiz i perkusista Morphine, Jerome Deupree, saksofonista/wokalista Russ Gershon oraz raz gitarzysta/pianista Jim Moran. Spokojna bardzo Morphine-owa muzyka. Dwie płyty w odtwarzaczu: "Black Feather Wings" z 2003 i "Dark of Days" z 2005 roku i to są chyba ich jedyne płyty.
     Polski projekt Skalpel. Piszę projekt, bo tworzą go dwaj didżeje a muzykę "robią" biorąc sample ze starych polskich nagrań jazzowych. Bardzo oryginalny zespół łączący tradycję z nowoczesnością. Płyta Skalpel "1958 Breaks" z 2005 roku:
Skalpel - 1958
Skalpel - Laboratorium
     Kanadyjski zespół Blood Ceremony brzmi trochę jak skrzyżowanie Black Sabbath z Jethro Tull z damskim wokalem. Budząca mą sympatię próba ożywienia starego hard rocka. Druga płyta z dyskografii (mają ich do dziś trzy) "Living with the Ancients" z 2011 roku:
Blood Ceremony - Oliver Haddo
Blood Ceremony - My Demon Brother

Do klika za tydzień ;)


5 komentarzy:

  1. Kiedyś wierzyłam w wróżby teraz już sama nie wiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wierzę. Nic nie determinuje naszego losu, poza nami samymi.

      Usuń
    2. Myślę że to los sam nas determinuje ale czasem destrukcyjnie...

      Usuń
  2. Jak by nie było, wróżbita Maciej na mnie nie zarobi!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie zawsze w takich sytuacjach zastanawia dlaczego ludzie nie decydują się na samotne życie. Nie za karę, nie żeby komuś nie przeszkadzać czy z innych powodów...ale właśnie tylko dla samego siebie, żeby zacząć myśleć o swoich potrzebach pragnieniach. Co więcej nawet do głowy im nie przychodzi takie rozwiązanie. Jakby życie sprowadzało się do bycia w związku. A dwóch srok za ogon, jeszcze nikt nie złapał, przynajmniej nikogo takiego nie znam . A taka wiadomość od wróżbity Macieja to nawet chciała bym dostać. Sama świadomość tego, że wydarzy się coś zaskakującego w życiu, musi być ekscytująca. No ale nie dostanę ,bo nie mam telefonu. Więc czeka mnie nudne życie bez niespodzianek .

    OdpowiedzUsuń