piątek, 6 listopada 2015
post scriptum
W nawiązaniu do poprzedniego wpisu powstaje pytanie o sens życia, jeżeli boga nie ma. Pytanie jest bezzasadne, bo jego istnienie, lub nie, nie nadaje sensu naszej egzystencji. Robisz to ty sam. Jeżeli jego istnienie jest ci potrzebne do uzasadnienia twego, to go znajdziesz i uwierzysz. Jeżeli sam, bez nadprzyrodzonych "wspomagaczy" potrafisz ten sens znaleźć, istnienie boga nie jest ci do niczego potrzebne. Tylko ty, a nie jakaś zewnętrzna siła, kształtujesz swój wewnętrzny świat, ty go tworzysz i w nim żyjesz. Jakim go sobie "wymyślisz", w takim będziesz żył, takie ograniczenia i zasady będą w nim obowiązywały, takie rządził w nim prawa. Jedno jest pewne, ty kreujesz ten świat i umrze on wraz z tobą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To mój świat zniknie wraz ze mną, albowiem jestem zdecydowanie ateistką...
OdpowiedzUsuńMoja wiara ewoluowała, by przerodzić się w głęboki sceptycyzm a potem brak wiary. Z tym, że mój obecny pogląd na tę sprawę jest o wiele bardziej skomplikowany ....... ale raczej w katolickim pojęciu jestem ateistą.
Usuńowszem podoba mi się życie ziemskie, ale jakoś nie daję wiary, aby Bóg nie czekał na mnie po śmierci. Byłoby to przykre, tak zamknąć oczy i skupić się na nicości...
OdpowiedzUsuńhttp://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
To jest kwestia wiary, lub jej braku, bo przecież nie dowodów. Każdy rozważa to w swej głowie. Mnie to zupełnie nie przekonuje . Ale szanuję każdy pogląd, nienawidzę zaś ewangelizowania na siłę.
Usuń