piątek, 15 listopada 2013

Kamień spadł mi z serca ... na stopę i musiałem udać się do ortopedy ;) Głupi żart ale ja się trochę uśmiechnąłem ;) A kamień był ciężki !!
Mama zrobiła nam wszystkim niezłą niespodziankę jadąc z wizyty u lekarza rodzinnego, prosto do szpitala. Ale już jest z powrotem w domu i jak zwykle musi nad wszystkim panować i wszystkim pomagać i troszczyć się o cały świat, zapominając o sobie i swoim zdrowiu. No cóż niezniszczalny model 39 tak ma. Wszystkim nam napędziła strachu .... i sobie też ... Czy coś się zmieni ? Jak ją znam, a znam 53 lata 4 miesiące i pięć dni (stan na dziś), to chyba nie. Zdrówka MAMO !!!
A ja zacząłem w końcu wizyty u stomatologa. Doszedłem do wniosku że czas już zrobić definitywny porządek z zębami .... wyrwać wszystkie i założyć protezę, po co się męczyć :) Żart jeszcze głupszy niż poprzedni, ale jakże pociągający ze względu na brak kłopotów !! Tym razem wybrałem gabinet koleżanki z chóru, dziś pani docent. Chyba się ucieszyła gdy zobaczyła prześwietlenie bo pracy będzie moc, huk i od metra. Pójdą na to oszczędności życia więc może kupi sobie nowy samochód ? .... ależ dziś sypię tymi żartami jak ulęgałkami z rękawa na pustyni ..... Od kilku tygodni bardzo miłe panie pastwią się nade mną co tydzień, a ja może w końcu będę się mógł uśmiechać SZEROKO otwierając usta bez stresu ? Przerobiliśmy już moje stomatologiczne fobie i lęki a ja chodzę tam nawet z przyjemnością bo obsługa jest tak sympatyczna że stres gdzieś wyparował. Już myślałem że jestem taki wyjątkowy, do momentu gdy przed tygodniem pacjent który usiadł po mnie na fotelu zaczął opowiadać o swych lękach .... zupełnie jak ja. O rzesz ty w dziąsło wiercony, dowcipnisiu jeden .... ja brzmiałem tak samo żałośnie ?? A może ta sympatyczna "załoga" po prostu przyciąga takich strachliwych czarusiów ??
Uśmiechając się szeroko trochę zdrętwiałą ze względu na "odchodzące" znieczulenie, przechodzę do części muzycznej.
*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
 Wciąż jeszcze czekają na półce płyty Kanadyjczyków z The Tea Party. Początek tygodnia to dwie następne w odtwarzaczu. "Triptych" z 1999 roku i "Tangents, The Tea Party Collections", czyli best of. Jak pisałem wcześniej, następne płyty już mnie tak nie kręcą jak te z domieszką wschodnich harmonii. Ale przecież słuchać się da !!!
Trochę wspomnień ... płyta z koncertu na którym było trochę moich znajomych, ja nie, może gdzieś tam słychać ich krzyki :) Elektroniczna ekstaza z 1984 roku (Orwell??) Tangerine Dream "Poland". Płyta wydana w 1984 roku bo sam koncert z 1983 ...
Kolejną płytą w odtwarzaczu była "Live And Dangerous" Thin Lizzy z 1978 roku. Kiedyś uważałem ją za jedną z najlepszych rockowych koncertówek ..... do czasu .... Do czasu, gdy dowiedziałem się, że panowie tak długo poprawiali ją w studio aż niewiele z koncertu zostało. Większość pochodzi niestety ze studia .... co nie zmienia faktu że jest to chyba najlepsza płyta Thin Lizzy ;) 
Thin Lizzy - Boys Are Back In Town
Thin Lizzy - Still In Love With You
Thin Lizzy - Warriors
A to nagranie karmi moje ..... no coś tam karmi ...
Thin Lizzy - Suicide
Potem było bluesowo. Mam wyraźną słabość do Fleetwood Mac, ale tego oryginalnego z Peterem Greenem. Gdy zaczynam słuchać tych bardzo starych bluesów, granych po "białemu", nie mogę się oderwać. tak było i tym razem. Dwie płyty (ale trzy CD) z boxu Blue Horizon (płyty 4,5 i 6) "Blues Jam In Chicago" (2CD) z 1969 roku i "Original Fleetwood Mac" z 1969. Blues Jam In Chicago nagrana została z prawdziwymi tuzami czarnego bluesa (Otis Spann, Willie Dixon i inni).
Fleetwood Mac - Last Night
Fleetwood Mac -Watch Out
Fleetwood Mac - Rockin' Boogie
Fleetwood Mac -Ooh Baby
Fleetwood Mac - I Need Your Love
I coś z Original Fleetwood Mac :
Fleetwood Mac - Drifting
Zdjęcie które jest zamieszczone jako tło do następnego nagrania ... to z pewnością nie jest Original Fleetwood Mac, bo nie było z nimi wówczas żadnej kobiety .... te doszły później, gdy w kapeli nie było już Petera Greena.

Fletwood Mac - Leavin Town Blues
Coś z pogranicza jazzu bluesa i rocka ? Świetnym przykładem jest płyta sygnowana trzema nazwiskami, Jimmy Haslip, Vinnie Colaiuta i Robben Ford. Bardzo dobre granie (trochę fusion) klasycznego tria (bas, perkusja, gitara). Płyta "Jing Chi" z 2001 roku.
Jimmy Haslip Vinnie Colaiuta Robben Ford - Going Nowhere
Jimmy Haslip Vinnie Colaiuta Robben Ford - Aurora
Jimmy Haslip Vinnie Colaiuta Robben Ford - Train Song
W końcu podczas jazdy zdołałem przeprowadzić terapię (?) na synu Piotrze ... posłuchaliśmy Therapy? ..... i sam się zdziwiłem ze tak mało ten zespół pamiętam, a nagrywaja do dzisiaj  (15 płyt studyjnych!!). Mocne i trochę pokręcone rockowe granie. Ma to być NOWOCZESNY heavy metal z wpływami indie ... może i jest, nie wiem, nie znam się na takiej nomenklaturze. A na tej płycie (Therapy? "Troublegum" z 1994 roku) grają tak:
Therapy? - Knives
A to nagranie zaczyna sie od słów ..."Masturbation saved my life" ... od razu je polubiłem ;)
Therapy? - Femtex
Therapy? - Nowhere


Do klika za tydzień :)

5 komentarzy:

  1. ,,Masturbation can be fine'' z nieśmiertelnego ,,Hair'' wywrzaskiwało się kiedyś przez pół nocy na ulicach Trójmiasta... Ech, to se ne vrati!

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze, że humor ci dopisuje !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyszłam w odwiedziny, bo żeś mężczyzna, a ja samotna kobieta więc... hihi :D Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bez zębów da się żyć, bez poczucia humoru, lepiej położyć się do trumny i czekać...
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj :)
    Nie zauważyłam Twojego braku w uzębieniu :) Mazury za mną tęsknią :)
    Dobry żart, to super nastrój i takiego nadal Ci życzę :)
    Mamusi- zdrówka :)
    Pozdrawiam :0

    OdpowiedzUsuń