Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Al Di Meola. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Al Di Meola. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 czerwca 2017

Czas jak rzeka ...

     Czas nieubłaganie wciąż płynie i to tylko w jedną stronę. Nie znam sposobu by go zatrzymać i godzę się z tym. Prób spowolnienia też nie podejmuję. Czasem próbuję jeszcze trochę oszukiwać, ale to tylko opóźnia pewne procesy a nie zatrzymuje. Litościwa natura osłabia zmysły, więc efekty, choćby wizualne, są coraz mniej widoczne. Zdaję sobie sprawę, że tylko dla mnie i mnie podobnych, czyli moich rówieśników i jeszcze starszych jednostek, ale i to dobre, że pewna część populacji nie jest w stanie zauważyć wyraźnych śladów mego przemijania, lub po prostu je pomija, bo jest zajęta swoim przeżywaniem tego zjawiska. Niestety złośliwość ludzka jest nie do powstrzymania, o czym świadczy wynalazek okularów. Wkładasz to na nos i już znowu możesz "delektować" się swym obnażonym dla oczu widokiem. Konieczna jest wówczas pewna ostrożność, gdy znajdujemy się w pobliżu lustra. Widok rówieśników może budzić pewne podejrzenia i domysły co do naszego wyglądu, ale widok swego odbicia nie pozostawia już żadnego pola do domysłów. Co to za starszy człowiek tak do mnie podobny? Przecież ja czuję się zupełnie inaczej ... niż wyglądam. Może to tylko źle dobrane szkła? Czy tak widzą mnie inni? Nie, lepiej unikać lustra, bo znowu rusza karuzela myśli i niewesołych refleksji, lub po prostu przygotować się mentalnie na ten widok, bo czasem, jak choćby do golenia, okulary nałożyć przed nim trzeba. 
     Gdy siedzę tu na górze i piszę te słowa, na dole, w kuchni, młodzi jedzą późną kolację. To przywilej wieku, bo my przecież o tej porze unikamy już posiłków, by zachować jako taki wygląd sylwetki. O tej porze to już tylko woda i ewentualnie ziółka. Co dziś? Nazwy które dotąd nic mi nie mówiły, a dzisiaj jestem z nimi bardzo zaprzyjaźniony. Menu dość szerokie, dzięki znajomym dobrym duszom, które zawsze można poprosić o radę, co na co. Mogę sypać jak z rękawa: czystek, orzech włoski, fiołek polny, Zioła Mnicha (odchudzanie), morwa, zielona herbata, Pu Erh, korzeń pokrzywy, wierzbownica, mieszanka ziół Jan III Sobieski (sam robię), to aktualne wieczorne i poranne zapachy. Czy działają? Na mózg na pewno. 
We wspomnieniach zaś wciąż grają takie pieśni (ale to już nie ma moje zdrowie):





Część z nich to też zioła ... 
Idę wypiję wywar z wierzbownicy i wezmę coś na ciśnienie ...


*****
Bieżący komentarz

Kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Każda, nawet piękna i szlachetna idea jak sprawiedliwość, patriotyzm, równość, staje się własną karykaturą, gdy za jej realizację wezmą się idioci. Na początku wydaje się to zabawne, ale gdy idioci przyciągając jak magnes innych idiotów rosną w siłę, próbując z nas zrobić też idiotów, karykatura przeradza się w koszmar i to nie senny, bo na jawie. Tak z pięknej idei wyrasta obowiązująca i przerażająco zdeformowana, oficjalnie obowiązująca doktryna w której trudno już się dopatrzeć początkowej szlachetności.
Przestałem być patriotą ... przynajmniej w rozumieniu idiotów.

*****
Raporty z przesłuchań
co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Dalsze podróże po płytach Soundgarden. Tym razem pierwsza płyta z 1988 roku "Ultramega OK", winylowa reedycja z 2017 z EP-ką "Ultramega EP". Już dobra muzyka zapowiadająca świetne płyty i Chris Cornell kształtujący swój mega głos. Brzmią jak zespół grunge'owy ...

     I znowu płyta z lat 80-tych, Sztywny Pal Azji "Szukam Nowego Siebie" z 1989 roku. Po sukcesie w debiucie, czekało ich ciężkie zadanie i płyta nie jest już tak nośna jak pierwsza, ale przeboje są. W nagraniach zespół wspierał m.in. Krzysztof Scierański.

     Amerykański gitarzysta jazzowy Al Di Meola (niezapomniana płyta z Paco i Johnem, "Friday Night In San Francisco") z piątej płyty solowej z 1982 roku "Electric Rendezvous". Dzisiaj takie granie już trąci myszką, ale wówczas wprowadzało jazz na "salony" muzyki popularnej, ja mam mieszane uczucia czy to jazz, ale słucham. W jednym z nagrań gościnnie Paco de Lucia.
I to nagranie z Paco:

     Stary, trochę trzeszczący winyl, "Hendrix - Band Of Gypsys" to zapis fragmentów koncertu noworocznego (1969-70) z Fillomre East w Nowym Jorku. Jedyny koncertowy album wydany za życia Jimiego. W linku krótki filmik, bo linków nagrań ... brak
Jimi Hendrix - Band of Gypsys


Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
  
     Debiut Otis'a Rush'a "Mourning In The Morning" z 1969 roku. Pierwsze kroki gitarzysty który był inspiracją wielkich gitar muzyki bluesowej i rockowej.
Otis Rush - You're Killing My Love
Otis Rush (Feat. Duane Allman) - Reap What You Sow

     Nils Peter Molvær, norweski trębacz z mojej ulubionej płyty "Khmer" z 1998 roku. Muzyka klasyfikowana jako jazz ale słychać w niej wpływy wielu gatunków, jazzu też. Jest przestrzeń tak charakterystyczna dla skandynawskich wykonawców. Jest nastrój który tak czasem lubię.
Nils Peter Molvær - Song of Sand
Nils Peter Molvær - Khmer

     Uzależnienie ma to do siebie, że trudno się od niego uwolnić. Ja nie mogę się uwolnić od Morfiny. Co pewien czas wracam do ich płyt. Tym razem ostatnia, wydana za życia Marka, "The Night".
Morphine - The Night
Morphine - Slow Numbers

     Wciąż z zapasów płyt Arvo Pärt'a, niemiecka seria Brilliant Classics "Spiegel im Spiegel" z 2006 roku. Kolejna porcja minimalizmu który estońskiego geniusza.



Do klika za tydzień
czarT


piątek, 16 października 2015

Piękno codzienności

     Brak pogodnego godzenia się o którym pisałem ostatnio, na szczęście nie jest stanem permanentnym i mija. Wystarczy skupić się na tym co tu i teraz. Nie można żyć tym co było i tym co być może. Szkoda czasu. Można zapętlić się w takim myśleniu, a z takiej pętli, gdy pojawią się emocje, bardzo trudno jest wyjść. Potem to narasta, a niewesołe refleksje o straconych szansach i utraconych nadziejach zawładną nami bez reszty, nie dając choćby cienia szansy na pełne i pogodne przeżywanie swego tu i teraz. Ważna jest każda chwila, każda przeżywana emocja, całe piękno tej chwili. Po co psuć ją myśleniem o tym czego już i tak nie zmienimy albo o tym na co nie mamy wpływu. Czy nie lepiej skupić się na jak najpełniejszym przeżywaniu trwającego momentu, smakowaniu życia w każdej jego postaci, smakowaniu piękna które nas otacza. A ono jest wszędzie dookoła, otacza nas i przenika, tylko my zagonieni w codziennym wyścigu za mirażami majaczącymi na horyzoncie, pogubieni w galopie myśli, nie potrafimy go dostrzec. Kiedy ostatnio, bez pośpiechu,SMAKOWALIŚCIE posiłek zrobiony przez bliską wam osobę? Kiedy słuchaliście muzyki skupiając się tylko na niej i nastroju przez nią wywoływanym, kontemplując każdy dźwięk, używając wyobraźni, która przeniosła was w świat artysty? Kiedy przeżywaliście moment tak, że zniknął cały zgiełk, otaczającego świata, że skupiliście się tylko na trwającej chwili, że wypełnił was i pochłonął bez reszty? 
To nie jest niemożliwe w tej szybkiej i chaotycznej powszedniości, wystarczy chcieć i spróbować .... Wystarczy chcieć, bo to piękno może dostrzec każdy, kto będzie go szukał wierząc że istnieje, a jest na wyciągnięcie ręki.
*****
W dzień po napisaniu tego tekstu, po tych uczuciach zostało tylko wspomnienie. Pęd codzienności zdmuchnął to ulotne, wypełniające mnie przez moment uczucie, ale pozostało wspomnienie i świadomość, że to o czym pisałem istnieje i jest dookoła. "W życiu piękne są tylko chwile ....", śpiewał Rysiek Riedel. Ważne by było ich jak najwięcej, a to naprawdę zależy już tylko od nas. "Szukajcie a znajdziecie ......"


Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Znowu gdzieś na jakiejś giełdzie czekała na mnie ta płyta, druga płyta Moskwy z 1987 roku. Wersja na czarnym krążku z 1989 roku. Polski punk lat 80-tych .....
     Po punkach dobrze wchodzi jazz :) Lata 70-te to eksplozja jazzrocka a jednym z głównych autorów był Al Di Meola. Jego płyta z 1976 roku "Land Of the Midnight Sun". Kaskady gitarowych dźwięków galopujących po głośnikach, to zawsze zapamiętam z tej płyty ...
     I trochę totalnej klasyki. John Coltrane "Black Pearls" z 1964 roku, czarna reedycja. Dla mnie kwintesencja klasycznego jazzu lat 60-tych, po prostu piękne :)

Główną, bez wątpienia, płytą tygodnia, był monumentalny album Swansów (także ze względu na rozmiar, trzy czarne krążki) "The Seer" wydany w 2012 roku. Lider mówił o tej płycie tak: "Głównym celem jest ekstaza, ale nie mam zamiaru robić słodkiego popu. Chcę stworzyć coś całkowicie bezkompromisowego: najlepszą możliwą muzykę" .... i chyba się udało. Jest bezkompromisowo i kontrowersyjno-eksperymentalnie, ale robi wrażenie ....
Swans - Lunacy
Swans - Apostate

Muzyka łazienkowa
     Moi synowie wyjmowali tę płytę z łazienkowego odtwarzacza, ale ja katowałem cały tydzień, po kawałku. Budgie "Live In San Antonio" ... koncert z 2002 roku i niestety to już nie TO Budgie. Od niektórych nowych aranżacji zęby bolą, ale jest parę momentów które poruszyły.

Muzyka codzienna
     W ślad za Moskwą z czarnej płyty poszła Siekiera z kompaktu. Reedycja starych nagrań  demo i koncertowych z najstarszego okresu istnienia kapeli. Ja czekałem długo na publikację tych nagrań i doczekałem się parę lat temu .... Siekiera "Na wszystkich frontach świata" z 2008 roku.
     Po tych ekstremalnych wrażeniach koiłem zmysły klasycznym bluesrockiem na bardzo dobrą gitarę. Miły i wchodzący zupełnie bezkonfliktowo do uszu Sonny Landreth "Grant Street" z 2005 roku, koncert z Louisiany.
     Kolejna zmiana płyty i nastroju w samochodzie. Koncert Machine Head "Hellalive". Mocna rzecz i bardzo przeze mnie lubiana. Chwilami jest miażdżąco, wolno dokładnie i porywająco ..... uffffffff o mało nie porwali mi membran w głośnikach :)
Machine Head - I'm Your God Now
Machine Head - The Blood, The Sweat, The Tears
Machine Head - Davidian
     Kompletna zmiana nastroju. Brazylijka śpiewająca jazz (śpiewała ze Steps Ahead), która postanowiła nagrać płytę pop, całkiem dodam niezłą i smakowitą, jak na pop. Eliane Elias "Around the City" z 2006 roku.
Eliane Elias - Oye Como Va
Eliane Elias - Segredos

Do klika za tydzień :)


piątek, 28 listopada 2014

Szczęście

     Dziś, bardziej niż zwykle, nie oczekujcie popisów erudycji. Pisałem adekwatną do nastroju notkę, gdy na szczęście zadzwonił telefon. Po zakończonej rozmowie nie miałem ochoty na kontynuację wątku i notkę trafiło to .... co powinno trafiać taka pisaninę, szlag !!! W ciągu tego samego dnia rozsypałem się na kawałki i pozbierałem te kawałki do kupy. Znowu jestem całością. Muszę docenić to, gdy masz kogoś, kto jest w stanie spojrzeć na ciebie chłodnym okiem z boku i trzepnąć cię obuchem między oczy. Rozsypujesz się, ale przecież tylko po to by się posklejać. Usłyszałem i zadrżałem, to tak może wyglądać? To tak powtarzam, pewne wyuczone w odruchach obronnych, schematy. To ci którzy nie są w mej głowie, tak widzą, lub mogą widzieć pewne sprawy? To tak zniewolony swym wnętrzem, niezdolny wyjść poza wyćwiczony nawyk, mogę niszczyć siebie i innych. Jakie są moje rzeczywiste pobudki ...... nadal ciężko mi wchodzić w te obszary, sam się zdziwiłem, gdy doszedłem do sedna tych pobudek. Zdziwiłem i przestraszyłem. 
To nie tak, to nie moje świadome ja, tak nie będzie !! 
A przynajmniej ja zrobię wszystko by tak nie było !!
Jak w sytuacji zagrożenia, muszę odciąć chorą część (myśli). Część która ewidentnie mnie niszczy. Klapka w głowie zapadła, rozdzielacz się przełożył i całą parę kieruję na utrzymanie go w tej pozycji. Koniec marzeń nie do spełnienia, koniec z gonieniem za czymś, co nie chce nie tylko dać się złapać, ale nawet nie chce widzieć mego cienia w pobliżu. Czas rozejrzeć się i zacząć normalnie żyć. Taka to sprawa .......
Postanowiłem, będę szczęśliwy ;) Przecież chyba o to chodzi !!
Na początek parę "zasad" i ....... do roboty w ich wypełnianiu ;)
Szczęśliwi ludzie:
- nie szukają na zewnątrz tego, co można znaleźć tylko w sobie
- naprawdę, ale to na prawdę lubią siebie 
- akceptują to, że w życiu zdarzają się trudne chwile
- odróżniają zaprzeczanie od optymizmu
- wiedzą, jak bardzo ważne jest bycie otwartym na innych
- nie chowają urazy, lecz potrafią i lubią wybaczać
- żyją tym, co dzieje się teraz, a nie tym, co było lub może być
Od siebie mogę dodać, że szczęśliwi ludzie :
- pozwalają sobie na czekoladę z wiśniami i chili (nowe cudowne smakowo odkrycie)
- pozwalają sobie na pączki z makiem z Łukaszówki
- czasem sobie zaryczą muzyką na pełny regulator (a analogi Budgie i Nirvany tylko na to czekają .... ale o tym za tydzień)
- jeśli mają wolny czas, to nie leżą przed telewizorem a .... chociaż by czytają (stos oczekujących na przeczytanie książek wciąż rożnie)

Może ktoś ma jeszcze jakieś rady, co może szczęściu pomóc?

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
     Czarna płyta ma swój czar i trzaski już mi nie przeszkadzają tak jak kiedyś. Słucham przeważnie w weekend, bo wówczas jest ta chwila na muzyczną celebrę. Tym razem kolejna płyta Laboratorium, czyli polski jazz-rock. Niezapomniana kapela będąca prekursorem takiej muzyki na skalę europejską. I nie ma w tym żadnej przesady, wystarczy posłuchać. Płyta wydana przez Helicon , wytłoczona przez Polskie Nagrania. Laboratorium "Live - The Blue Light Pilot", rok 1982:
     Czy ktoś z Was nie zna kolejnej płyty, która umościła się na talerzu? Trzy gitary akustyczne i wirtuozerskie popisy .... Al Di Meola, John Mc Laughin, Paco De Lucia "Friday Night In San Francisco". Płyta wydana przez enerdowską (NRD - kto pamięta ten państwowy twór?) Amigę (1980?).
     Stara, zajeżdżona, trzeszcząca, ale budząca wspomnienia i sentymenty. Płyta Grand Funk "Phoenix" z 1972 roku. Zespół który był najgłośniejszy na świecie !!! Płyta może i nienajlepsza w dorobku, muzyka amerykańska (to raczej zarzut), ale słuchałem z przyjemnością a nawet skakałem do rytmu ;)
Grand Funk - Trying To Get Away
Grand Funk - Rock'n Roll Soul

Muzyka łazienkowa
     Tę płytę (już to kiedyś z pewnością pisałem) uważam za jedną z płyty wszech czasów !!! Ostra jazda, ale i dużo inspiracji muzyką etniczną. Ma jeden mankament, ale tylko dla sąsiadów, trzeba słuchać baaaaardzo głośno. Płyta była w łazience, potem wyszła za mną do samochodu, potem była ze mną w pracy ..... i tak przez dwa dni. Sepultura "Roots" z 1996 roku. Pierwszy numer znają WSZYSCY moi znajomi aż do mdłości !!!!! Ale nie było litości, musieli słuchać ..... kiedy to było .... ;)
Sepultura - Roots Bloody Roots
Sepultura - Attitude
Sepultura - Straighthate
     Ta płyta też chodziła za mną i chodzi do dziś. Nie mogę się uwolnić. Wyszła z łazienki i samochód eksplodował !!!! Nie wiem co wybrać???? Queen Of The Stone Age "Songs For The Deaf" z 2002 roku ..... sześć pierwszych utworów (z 15-stu)
QOTSA -You Think I Ain't Worth a Dollar, But I Feel Like a Millionaire 
QOTSA - No One Knows
QOTSA - First It Giveth
QOTSA - Song for the Dead
QOTSA - The Sky Is Fallin
QOTSA - Six Shooter
Muzyka codzienna
     Rockowo ale bardzo klasycznie, choć płyty dość popowe jak na tę grupę. Ale nadal lubię, choć bardziej z sentymentu. Dwie "lżejsze" płyty YES "Tormato" z 1978 roku (z Wakemanem i Andersonem) i "Drama" z 1980 (bez Wakemana i Andersona).
     Ta zaś płyta, wbrew mej poprzedniej opinii (pisana z pamięci) jest zaskakująco "cieżko" rockowa jak na YES
     Znowu poruszyłem swą "smutną" nutę i sięgnąłem po bluesa. Syn znanego tatusia, ale radzi sobie bardzo dobrze i stylowo, choć gra nowocześniej niż ojciec. John Lee Hooker Jr. Blues band "Blues With Vengeance" z 2004 roku. Dobrze brzmią te standardy ...
     Syn synem ale ja jednak bardziej lubię ojca. John Lee Hooker "Simply The Truth" z 1968 roku. Uwielbiam ten głęboki głos ......
John Lee Hooker - Mean, Mean Woman
John Lee Hooker - I don´t wanna go to Vietnam
     Gdy szukam emocji w muzyce, zawsze sięgam po Nirvanę. Najsłynniejsza płyta z największym przebojem, a moim zdaniem najmniej na niej Nirvany ze wszystkich wydanych krążków. Nirvana "Nevermind" z 1991 roku. Na przekór wszystkim "wielbicielom" bez "Smells like Teen Spirit" ....
Nirvana - Stay Away
Nirvana - Breed
     Mieszanka bluesa, gospel, soulu, country, folk, to wszystko jest w muzyce braci Holmes. Nie najmłodsi a kipiący muzyką o "starych" głębokich głosach. Mnie zachwyca taka mieszanka i KULTURA muzyczna. Płyta z muzyką najbliższą muzyce gospel (większość piosenek z imieniem Jesus na ustach ;)), "Speaking In Tongues" (2001) The Holmes Brothers.
The Holmes Brothers - Homeless Child
The Holmes Brothers - I Want To Be Ready
Nie mogłem się oprzeć, by nie śpiewać refrenu razem z zespołem : "I Want to be reeeeeedy !!!!!"

Do klika za tydzień ;)