Pokazywanie postów oznaczonych etykietą King Dude. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą King Dude. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Rytuały

     Rytuały świąteczne i codzienne wypełniają nasze życie. Jednym nadajemy wymiar duchowy inne są tylko codzienną rutyną. Niestety te, które powinny mieć wymiar duchowy, świecą tylko zewnętrznym blichtrem kryjąc brak ducha. Wypełnianie powinności zwyczajowo świątecznych traktujemy mechanicznie jak pewną niedogodność, którą trzeba pokonać, odfajkować i zająć się czym innym. Dziwimy się i zżymamy na postępującą merkantylizację świąt. Taki jest współczesny świat? Gdy do duchowości wzywa instytucja tak mocno zakorzeniona na ziemi? Trudno się dziwić, materialne dobra trzeba jakoś utrzymać, by chwaliły imię... czyje... Wielbimy wizerunki, czy istotę? Wieczny dylemat. Wiara umiera, gdy spisane zostają modlitwy... 


Cytat tygodnia

     "My, lisice, jesteśmy szczęśliwymi istotami, bo mamy krótką pamięć. Dokładnie
pamiętamy tylko ostatnie dziesięć, dwanaście lat, a wszystko, co było dawniej, śpi w czarnej pustce, o której już mówiłam. Ale nie znika całkowicie. Przeszłość to dla nas coś jak ciemna pakamera, z której możemy w każdej chwili wyciągnąć dowolne wspomnienie, co osiągamy szczególnego rodzaju wysiłkiem woli, dość męczącym. To czyni nas interesującymi rozmówczyniami. Mamy wiele do powiedzenia prawie na każdy temat; poza tym znamy wszystkie główne języki świata - miałyśmy dużo czasu, by się ich nauczyć. Ale nie rozdrapujemy wrzodu pamięci bez potrzeby, i na co dzień strumień naszych myśli jest praktycznie taki sam jak u ludzi. Dotyczy to również przyjmowanej przez nas na co dzień postaci - czyni ona lisicę nie do odróżnienia od bezogoniastej małpy.
     Wiele osób nie rozumie, jak to możliwe. Spróbuję wyjaśnić. W każdej kulturze
zazwyczaj wiąże się wygląd zewnętrzny z określonymi cechami charakteru. Piękna
księżniczka jest dobra i litościwa; zła czarownica - brzydka i ma na nosie ogromną brodawkę. Istnieją również subtelniejsze związki, które nie tak łatwo zdefiniować - właśnie na nich opiera się w malarstwie sztuka portretu. Związki te zmieniają się z biegiem czasu i dlatego piękności jednej epoki często wywołują w innej epoce zdumienie. A więc, mówiąc najprościej, osobowość lisicy to taki typ ludzki, z jakim jej wygląd kojarzy się przeciętnemu przedstawicielowi danej epoki.
     Mniej więcej co pięćdziesiąt lat dobieramy do swych niezmiennych rysów nowy
fantom duszy, który prezentujemy ludziom. Dzięki temu z ludzkiego punktu widzenia nasze wnętrze zawsze w stu procentach odpowiada wyglądowi zewnętrznemu. Inna sprawa, że nie jest identyczne z prawdziwym, ale któż to pojmie? U większości ludzi tego, co prawdziwe, w ogóle nie ma, istnieje tylko to, co zewnętrzne i wewnętrzne, dwie strony jednej monety, którą, jak człowiek szczerze wierzy, gdzieś rzeczywiście wpłacono na jego rachunek.
     Wiem, że to dziwnie brzmi, ale naprawdę tak jest: dla dogodzenia współczesnym
dobieramy sobie do wyglądu nowe „ja", zupełnie jak suknię uszytą według nowej mody.
Poprzednie wędrują do lamusa, i niebawem same musimy się dobrze wysilać, by sobie
przypomnieć, jakie byłyśmy dawniej. I żyjemy wesołymi głupstewkami, ulotnymi chwilami
zabawy. Myślę, że jest to swego rodzaju mechanizm ewolucyjny, który ma nam ułatwić
sprawy związane z mimikrą i maskowaniem. Wszak mimikra jest najdoskonalsza wtedy,
kiedy stajesz się podobny do innych nie tylko z twarzy, ale i z myśli. Z tym, że jest to
mimikra tylko dla lisic. Dla człowieka to przeznaczenie."

Wiktor Pielewin - Święta księga wilkołaka

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Sun Ra, jedna z najoryginalniejszych postaci światowego jazzu, amerykański kompozytor jazzowy, pianista, band lider, poeta i filozof, znany z oryginalnych koncepcji i występów w swoim zespole. W jego dyskografii jest ponad sto albumów, większość dziś niedostępnych i ze względu na przystępność muzyki jak i fakt, że wydawał je w kilkudziesięciu egzemplarzach i sprzedawał tylko na koncertach. Jego styl życia i muzyka budziły zawsze duże kontrowersje. Jeden z przystępniejszych albumów, "Blue Delight" z 1989 roku.

     King Dude z debiutanckiej, solowej płyty "Tonight's Special Death" z 2010 roku. King Dude, czyli Thomas Jefferson Cowgil był członkiem deathmetalowej formacji Book of Black Earth oraz blackmetalowych zespołów ORVKKL i Cross. Na pierwszej solowej płycie, właściwie EP-ce, występuje tylko z gitarą akustyczną ale tematyka ballad nadal ciemna i ponura.

     Klasyka nie wymagająca tłumaczeń, Led Zeppelin "In Through The Out Door" z 1979 roku. Tak na prawdę to ostatnia płyta Zeppów, bo trudno nazwać regularną płytą składankową "Codę". To było odcinanie kuponów a może wypełnienie kontraktu? Mniej rockowa, ale zawiera jeden z moich ulubionych kawałków "I’m Gonna Crawl". Wersja zremasterowana przez Jimmiego Page'a

     Bootleg, ale chyba oficjalny (jak to brzmi??) Nirvany "Olympia Community Radio Session April 17th, 1987". Bardzo wczesne nagrania zespołu w pierwszym składzie. Dla fanów...
I coś z tego samego źródła, ale nagrane dwa miesiące później:


***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Parę przesłuchań płyty Black Sabbath "Sabbath Bloody Sabbath" z 1973 roku. Kompletna i dopracowana w każdym szczególe, melodyjnie przebojowa i wyrafinowana muzycznie, kojąca uszy miękkim, jak na ten zespół, brzmieniem. Bardzo dobra płyta do której wracam co jakiś czas.
Black Sabbath - A National Acrobat
Black Sabbath - Killing Yourself To Live
Black Sabbath - Spiral Architect




 Do następnego klika
   czarT





piątek, 15 marca 2019

Wzlecieć wysoko

     Takie poranne olśnienie... Wzlecieć wysoko możesz tylko wtedy, gdy wieje Ci w oczy, gdy idziesz pod prąd. Wystarczy szeroko rozłożyć skrzydła i przeciwny wiatr cię uniesie. Trzeba jednak mieć skrzydła. To nad tym trzeba pracować, nad sobą, hodować i "stroszyć piórka". Wysoko wzlecieć z wiatrem się nie da. Zużywasz wtedy siły, by utrzymać się w strumieniu, nie szybujesz, walczysz, by być na fali. To przeciwności unoszą Cię wysoko. Rozłóż swe piękne skrzydła i szybuj. Nie masz ich? A może tylko nie wiesz, że je masz...

Cytat tygodnia

"- Tęczowy Strumień? - spytałam normalnym głosem. - Co to jest?
- To ostateczny cel arcywilkołaka.
- A kto to jest arcywilkołak?
- To wilkołak, któremu uda się wejść do Tęczowego Strumienia.
- Co jeszcze możesz o nim powiedzieć?
- Zewnętrznie jest taki sam jak inne wilkołaki, różni się tylko wewnętrznie. Pozostali
jednak nie mogą tego rozpoznać po jego wyglądzie.
- I jak można nim zostać?
- Trzeba wejść do Tęczowego Strumienia.
- Ale co to jest?
Żółty Pan ze zdziwieniem uniósł brwi.
- Przecież dopiero co powiedziałem. Ostateczny cel arcywilkołaka.
- A czy można jakoś opisać Tęczowy Strumień? Żebym mogła sobie wyobrazić, do
czego dążyć?
- Nie można. Natura Tęczowego Strumienia jest taka, że wszelkie opisy tylko by
przeszkadzały, stwarzając fałszywe wyobrażenie o nim. Nie da się o nim powiedzieć nic
prawdziwego, tam można tylko być.
- A co powinien zrobić arcywilkołak, żeby wejść do Tęczowego Strumienia?
- Powinien zrobić tylko jedno. Wejść.
- Ale jak?
- W każdy sposób, w jaki zdoła.
- Ale przecież powinny chyba być jakieś instrukcje, które otrzymuje arcywilkołak?
- Właśnie do tego się one sprowadzają.
- Co, i to wszystko?
Żółty Pan kiwnął głową.
- Czyli tak: arcywilkołak to ten, kto wchodzi do Tęczowego Strumienia, a Tęczowy
Strumień to to, do czego wchodzi arcywilkołak, tak?
- Właśnie.
- Ale z tego wynika, że pierwsze jest określane przez drugie, a drugie przez pierwsze.
To jakiż w tym wszystkim jest sens?
- Bardzo głęboki. I Tęczowy Strumień, i droga arcywilkołaka leżą na zewnątrz świata i
są niedostępne dla zwykłego umysłu - nawet lisiego. Ale za to mają bezpośredni związek ze sobą. Albowiem o pierwszym można mówić tylko w zastosowaniu do drugiego. A o drugim tylko w zastosowaniu do pierwszego.
- A czy można coś do tego dodać?
- Można.
- Co?
- Tęczowy Strumień to tak naprawdę wcale nie strumień, a arcywilkołak nie jest
żadnym arcywilkołakiem. Nie należy się przywiązywać do słów. Są potrzebne tylko jako
chwilowy punkt oparcia. Jeśli spróbujesz ponieść je ze sobą, pociągną cię w przepaść.
Dlatego trzeba je od razu odrzucić.
..........
.........
- Najwyższe nauki dlatego nazywają się najwyższymi, że różnią się od tych, do
których przywykłaś. Wszystko zaś, co wydaje ci się prawdziwe, już choćby z tego właśnie
powodu można uważać za fałsz.
- Dlaczego?
- Bo inaczej nie potrzebowałabyś żadnych nauk. Już znałabyś prawdę.
To było logiczne. Ale jego wyjaśnienia przypominały sylogizmy filozoficzne, których
głównym celem jest zapędzić umysł w ślepy zaułek.
- A jednak - nie dawałam za wygraną - jak nauka może się składać tylko z dwóch
słów?
- Im wyższa nauka, tym mniej jest słów, na których się opiera. Słowa są jak kotwice -
zdaje ci się, że pomagają mocno trzymać się prawdy, a tymczasem one tylko trzymają umysł w niewoli. Dlatego najdoskonalsze nauki obchodzą się bez słów i znaków.
- Tak, oczywiście - powiedziałam. - Ale nawet po to, by wyjaśnić, na czym polega
wyższość nauki bez słów, musiałeś użyć wielu słów, panie. Jak można kierować się w życiu
tylko dwoma słowami?
- Wyższe nauki przeznaczone są dla istot o wyższych uzdolnieniach. Dla tych zaś,
które ich nie mają, istnieją zebrane w wielu tomach brednie, w których można się grzebać przez całe życie."

Wiktor Pielewin "Święta Księga Wilkołaka"

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Kolejna płyta ulubionego doktora, Dr. John "The Sun Moon & Herbs" z 1971 roku. Dawka bluesowej, magicznej ekstazy z trąbkami i udziałem prawdziwych gwiazd, jak Clapton ze swą boską gitarą i Mick Jagger w chórkach...

     Spokojna wersja Wardruny, po runicznej trylogii robi dziwne wrażenie. Brzmi bardziej jak solowe dzieło Einara Selvika niż płyta Wardrunowego składu. Jednak w pełni przekonuje do siebie pulsującymi pod spokojem emocjami. To prawdziwie wikingowe dzieło.

     Dobry album King Dude (Król Koleś), szczere i depresyjne piosenki, które jednak dają nadzieję i pokazują, że depresję i wewnętrzne demony można pokonać. King Dude „Songs of Flesh & Blood - In The Key of Light” z 2015 roku.

     Spylacopa, grupa w której udziela się Greg Puciato, wokalista The Dillinger Escape Plan. Debiutancka EP-ka z 2008 roku. Dawka ostrego i dobrego, niebanalnego rocka.

Potrafią też trochę zwolnić...


***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa
 
    Tu cała dyskografia amerykanów z Nashville, All Them Witches. Zadebiutowali w 2012 roku, do dziś nagrali pięć płyt studyjnych, dwie koncertówki i kilka EP-ek. Mięsisty stoner, podlany lekką psychodelią i bluesrockiem. Taką muzykę lubię najbardziej. Świetna kapela.
Poniżej dyskografia:
Our Mother Electricity (2012), 
Lightning at the Door (2013/2015) 
Dying Surfer Meets His Maker (2015), 
Sleeping Through the War (2017), 
ATW (2018)
Płyty koncertowe: 
At The Garage (2015) 
Live In Brussels (2016)



Do następnego klika
czarT



piątek, 26 stycznia 2018

Szczęście i mądre dzieci

     Coś wisi w powietrzu i nie jest to smog. W naszym regionie na razie nie ma z tym problemu. Gdzieś pod skórą, w głębszych pokładach podświadomości, wciąż męczą niezałatwione sprawy. Pomysły jak owoce, na razie powstały zawiązki. Ja jestem na etapie zapylenia i zapłodnienia, ale jeszcze przed przed zawiązaniem owocu. Na wzrost i dojrzewanie przyjdzie jeszcze poczekać. Usprawiedliwiam się brakiem czasu, ale świadomość, że każdy dzień skraca "resztę życia mojego" zaczyna dochodzić do głosu. Może stąd ten niepokój. A może historia odrzucenia, z którą się zetknąłem. Nie każdy ma szczęście usłyszeć od rodziców, że jest ich dzieckiem i że zawsze będą stali po jego stronie, choć czasem zajmuje to wiele lat i wiele słów. Czy odrzucenie, gdy latorośl nie spełnia pokładanych nadziei, gdy idzie swą, nawet złą drogą da im satysfakcję, spokój, usprawiedliwi... we własnych oczach? Przecież wiele z tych smutnych historii wynika z mniejszych lub większych błędów rodziców, którzy okazują się prawnymi opiekunami a nie rodziną. Dzieci nie muszą realizować ambicji rodziców, one muszą mieć własne ambicje i to jest sens wychowania. Wydaje się nam, że kochamy dzieci i one dobrze o tym wiedzą, więc po co to im o tym mówić, po co pokazywać uczucie. Surowość i konsekwencja, to sprawdzona i skuteczna metoda wychowawcza. Gdy dorosły mężczyzna mówi, że chce usłyszeć, że go kochasz, to bardzo dobry zimny prysznic. Mądrość nie jest domeną rodziców. Dzieci zaskakują nią w przedziwnych okolicznościach. I gdy taka rozmowa kończy się zmiękczeniem postaw i "misiami", to jest dopiero początek nowego etapu... Ale to trzeba mieć szczęście i mądre dzieci... a to na prawdę w dużym stopniu zależy od nas.

*****
Klip z koncertu w Famie, kolejny...
Nie co dzień kończy się XV lat :)

Obywatel NIP - Mój świat

*****
Bieżący komentarz
Kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, 
za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Od dawna wiele środowisk alarmowało o rosnącym zagrożeniu odradzania się faszyzmu. Dziwi mnie zatem gwałtowna reakcja na reportaż w "żydowskiej" telewizji. Tej samej której prawdziwi patrioci nałożyli a później cofnęli karę. A może zaświta im myśl, że i w innych sprawach, ktoś, poza prezesem może mieć rację? Ale to przecież, konieczna do tego jest jeszcze choć chęć myślenia, nie mówiąc o możliwości.

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Jeden z niezapomnianych głosów muzyki rockowej, Chris Cornell z płyty "Songbook". Płyta niewątpliwie zyskała po śmierci artysty, bo za jego życia została zmiażdżona przez krytykę, jak inne jego solowe płyty, a wcale nie jest taka zła. No chyba, że ktoś spodziewa się rockowej "rąbanki". Spokojne, ascetyczne wersje akustyczne swoich utworów i dwa covery zagrane na znośnym poziomie ogniska (co wcale nie musi być zarzutem) i w miarę delikatnie, jak na Chrisa, zaśpiewane. Ci którzy spodziewali się fajerwerków mogą być zawiedzeni, a mnie dobrze się tego słucha.
Chris Cornell - I'm the Highway (Songbook)
Chris Cornell - Like A Stone (Songbook)

     Dzięki wznowieniom z archiwów Blue Note można kupić świetny jazz."One Flight Up" Dextera Gordona, reedycja z 2015 roku, płyty wydanej pierwotnie w 1965. Płyta nagrana w Paryżu i tę klubową atmosferę tamtych lat tu słyszę.
Dexter Gordon - Tanya
Dexter Gordon - Coppin' the Haven
Dexter Gordon - Darn That Dream

     Mini album Bauhaus "The Singles 1981-1983", to duża płyta ale tylko 6 utworów i obroty 45 RPM. Ep-ka post-punkowego Bauhaus sprawiła mi dużo radości i hałasu...
Bauhaus - Kick In The Eye
Bauhaus - Ziggy Stardust
Bauhaus - Lagartija Nick

    Polski punk, no może czasem mam wątpliwości, na tej płycie jeszcze tak to już prawie "zwykły" rock. Druga płyta zespołu Proletaryat z 1991 roku, zatytułowana "Proletaryat". Trochę razi mnie zawarta na niej piosenka fekalna, ale reszta jest O.K.!! Jeden z zespołów mej młodości, tej dojrzałej :)
Proletaryat - Ogień Rewolucji
Proletaryat - Pokój z kulą w głowie

     Koleś Król śpiewa o sexie. Szatańskie wersety o miłości, a raczej ciemności... King Dude "Sex" z 2016 roku. Maniera wokalna trochę razi, ale nie wszystkich. Niezła i chwilami mocna płyta, nie uciekająca od eksperymentów.
King Dude - I Wanna Die at 69

*****
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Poranna muzyka bluesowa. Joe Louis Walker "In The Morning", płyta z 2002 roku. Joe to amerykański gitarzysta i wokalista w którego utworach miesza się soul z bluesem. Sympatycznie i mniej lub bardziej bluesowo...
Joe Louis Walker - You're just about to lose your clown
Joe Louis Walker - In The Morning

     Bluesowo było w samochodzie, bo następną była kolejna płyta Vargas Blues Band "Madrid-Chicago". Mieszanka komercyjnego bluesa zalatującego Santaną i hiszpańskich klimatów, co daje ciekawe rezultaty.
Vargas Blues Band - Back Alley Blues
Vargas Blues Band - Chill out sacalo

     No tej kapeli nie lubię i trudno znaleźć tego źródło. Może jednak granie na wiolonczelach metalu niekoniecznie mnie musi ekscytować, bo zawsze pozostaje pytanie: po co robić to na wiolonczelach, gdy na gitarach wychodzi całkiem dobrze? Na tej płycie łoją aż miło, ale muzyka gitarowa jest nie do przebicia, a wiolonczele tylko zmiękczają efekt. Apocalyptyca "Worlds Collide" z 2007 roku. Panowie brzmią już jak zespół rockowy a nie kwartet wiolonczel, więc jeszcze raz pytam: po co? ... choć chwilami słuchałem z zaciekawieniem (i przytupem) tych utworów w których spiewają znani i lubiani :)
Apocalyptica - I'm Not Jesus ft. Corey Taylor
Apocalyptica feat. Till Lindemann - HELDEN





Do klika za tydzień
czarT





sobota, 7 stycznia 2017

Podsumowania robią się same

     Święta i Nowy Rok już za mną. Dawno już minął czas, gdy na nie z niecierpliwością czekałem. Teraz raczej z niecierpliwością czekam kiedy miną i zawsze mijają ... za szybko. Spotkania rodzinne wypełnione lepszą lub gorszą energią, te same twarze, nowe twarze ale i brak niektórych i ta świadomość upływającego czasu, który, choć wydaje się to niemożliwe, wciąż przyspiesza. Szczęściem i nieszczęściem jest to, że słabnące zmysły percepcji pozostają coraz mniej wrażliwe na to szaleństwo wokół.Choć nie chcę tego robić, to podsumowania robią się same. Zamknąłem w głowie, albo wciąż zamykam, bardzo burzliwy pięcioletni okres który mocno przemeblował mą psychikę. Choć może mówienie o zamknięciu jest raczej życzeniowe, bo proces wewnętrznych zmian wciąż trwa a przebiega ewolucyjnie a nie rewolucyjnie. Ja z pewnością czuję, że nie jestem już tym samym człowiekiem co pięć lat temu, a wówczas nie widziałem żadnej możliwości zmiany. Dzisiaj ją widzę i czuję w sobie bardzo wyraźnie i samym procesem starzenia się i czerpania ze swej "mądrości" życiowej nie da się tego wytłumaczyć. W odniesieniu do dzisiejszego stanu mogę już spokojnie napisać o mądrości a nie o "mądrości" i mam głęboką wewnętrzną samoświadomość, bo ona jest podstawą poznania. Najpierw dojdź do ładu z sobą, zanim zaczniesz wprowadzać ład wokół siebie, poznaj siebie, zanim zaczniesz poznawać prawdziwie swe otoczenie, zrozum siebie, a może zrozumiesz świat wokół siebie. Bez tego pełne poznanie i zrozumienie nie jest raczej możliwe. By w pełni odczuć, docenić i ocenić taki proces, trzeba mieć jasną wizję co chce się osiągnąć. Nie wyznaczać doraźnego celu z arsenału chęci, chcę zerwać, dorwać wyrwać, ale przewidzieć też skutki (znienawidzone niegdyś słowo: konsekwencje, z którym dziś już się zaprzyjaźniłem) tych działań w dłuższej perspektywie, by nie popaść w chwilowe samozadowolenie z krótkotrwałych i czasem ulotnych efektów. Wolniej, trudniej ale dokładniej i trwalej. Wiem, że tamtego czarT'a już nie ma. Czy wróci? Mam nadzieję, że ten którego tylko ja znam bardzo dobrze, odszedł i da mi już spokój, bo ten staje się powoli prawdziwą wartością. A "szaleństwo"? Niech czasem zagości w głowie, ale na chwilę, a nie permanentnie dezorganizuje życie. Niech w końcu znajdzie artystyczny wyraz, bez rujnowania otoczenia ... 

*****
Bieżący komentarz
Nowy kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...
     O ironio i sarkazmie chwili w której katolicki, chrześcijański rząd takiegoż narodu, świadom przykazań swej wiary, świadom historii życia swego, uważanego za Syna Bożego, proroka, chwali się z dumą tym, że nie udzielił pomocy żadnemu uchodźcy ...

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
      Czwarta płyta z siedmiopłytowego boxu "Free Vinyl Collection", "FREE LIVE!". Bardzo atrakcyjne wydanie w formie koperty w której listem jest koperta z płytą. Free z 1971 roku w świetnej formie, na żywo, ale ta kapela słynęła z sensacyjnych wręcz występów.
Free - All Right Now
Free - The Hunter
Free - Be My Friend

     King Dude, król mroku. Płyta "Fear" z 20014 roku. Czy to straszna muzyka? W żadnym wypadku. Można powiedzieć, że nawet mądra. Mieszanka gotyckiego rocka, folku z wpływami Toma Waitsa czy Nicka Cave'a. Niski, przejmujący wokal, mrok, rozpacz, przestrzeń, strach ... czyli przyjemna muzyczka. A tak poważnie, bardzo dobra i mądra płyta i niech was nie straszą (Fear?) słowa Thomasa Jeffersona Cowgilla, że jest "muzykiem folkowym, który stał się rockandrollowcem dla Lucyfera", bo dużo w tym, traktowanej użytkowo na rzecz mediów, autokreacji.
King Dude - Fear Is All You Know
King Dude -  Devil Eyes
King Dude - Empty House

     Debiut płytowy  Queens Of The Stone Age z 1998 roku zatytułowany "Queens Of The Stone Age". Stonerowa, dość ciężka jeszcze muzyka powstała po rozpadzie Kyuss. Chyba moja ulubiona pozycja grupy"
Queens Of The Stone Age - You Can't Quit Me Baby
Queens Of The Stone Age - If Only


     I ostatnia (na razie) z kolekcji Marleyów. Bob Marley & The Wailers "Kaya", rok 1978. Płyta pełna namiętności i miłości ... Marley nie był wówczas ani grzeczny ani wierny 
Bob Marley & The Wailers - Is This Love
Bob Marley & The Wailers - Misty Morning
Bob Marley & The Wailers - Satisfy My Soul


     Czwarta w dyskografii The Jam "Setting Sons" z 1979 roku. Trochę smutny i nostalgiczny album zespołu , który poprzednim albumem stworzył (zdaniem krytyków) nowy nurt w muzyce, "Mod revival". Nadal melodyjnie, trochę punkowo, nowofalowo, i szczerze powiem, że to ... dobra płyta.
The Jam - Saturday Kids
The Jam - Private Hell


     Johann Sebastian Bach, koncerty skrzypcowe a-moll (BWV1041), E-dur (BWV1042) i d-moll (BWV1043) na dwoje skrzypiec i orkiestrę z Czechosłowackiej płyty Suprafonu. Lekka muza mistrza baroku, rozleniwiająca w niedzielny, noworoczny poranek:
Bach, J.S. violin concerto in A minor BWV 1041
Bach, J.S. violin concerto in E major BWV 1042
Bach: Perlman / Zukerman - Concerto for Two Violins BWV 1043

Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Dalszy ciąg przygody z muzyką Us3 w samochodzie. Tym razem dużo lepsza płyta "Broadway & 52nd" z 1997 roku, druga pełna po doskonałej "Hand on the Torch". Jeszcze jest świeżość i kołyszący przebojowo acid jazz.
Us3 - Come On Everybody (Get Down)
Us3 - I´m Thinking About Your Body
Us3 - Grand Groove
Us3 - Sheep

      Idąc jazzową ścieżką, w samochodzie rozległy się dźwięki z płyty Johna Abercrombie "Animato" z 1989 roku. Trochę to nietypowa płyta w dyskografii tego amerykańskiego gitarzysty, pełna przestrzeni, powietrza, wypełniona plamami dźwięku klawiszy i piękną gitarą Johna. Klimatycznie przypomina płyty Pata Metheny'ego (dla tego piszę, że nietypowa w jego dyskografii), w sam raz na wieczór. Skład muzyków dość skromy:
John Abercrombie — guitar, guitar synthesizer
Vince Mendoza — synthesizer
Jon Christensen — drums
A że z tej płyty nie znalazłem w sieci nic, to muzyka z innych ...
John Abercrombie - Parable
John Abercrombie - Love song

 Muzyka łazienkowa
Co chwilę, wraca na chwilę, bo Cobra ożyła :)
      Rod Piazza & The Mighty Flyers "For The Chosen Who" z 2005 roku. Czasem budziła trochę uśmiechu nad popowym zacięciem, ale jednak bluesem płyta kołysze lub zaprasza do tupania. Rod Piazza, 69-cio letni amerykański harmonijkarz bluesowy i wokalista. Od 1980 roku tworzy muzykę z grupą The Mighty Flyers, którą założył razem ze swoją żoną, pianistką Honey Piazza. Jedno co mnie razi na jego płytach to niebluesowy głos ...
W linku fragment koncertu z 20014 roku:
ROD PIAZZA & the MIGHTY FLYERS - "Southern Lady" 7-18-14


Do klika za tydzień :)
czarT