Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kyuss. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kyuss. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 stycznia 2017

Czas

     Czas to specyficzny wymiar naszej czasoprzestrzeni. Jako jedyny ze znanych i dostępnych nam wymiarów jest na tyle "nieujarzmiony", że możemy pokonywać go tylko w jednym kierunku. We wszystkich pozostałych trzech wymiarach, możemy poruszać się swobodnie, dowolnie wybierając kierunek. Mało tego, ruch w tym czasowym wymiarze odbywamy ze stałą, niezmienną prędkością, choć co do tego akurat mam pewne wątpliwości. Nieodparcie odnoszę wrażenie, że są chwile, całe dni i lata, gdy czas pędzi na złamanie karku, są też takie, gdy wlecze się niemiłosiernie. Może to tylko wrażenie, a może nieodkryte i niezmierzone jeszcze zjawisko. Przecież gdyby czas przyspieszał, my przyspieszalibyśmy wraz z nim, wszystkie urządzenia pomiarowe też by przyspieszyły, więc zastanawia mnie, czy takie przyspieszenia i zwolnienia były by przez nas mierzalne. Może to odczucie jest jedynym sygnałem i detektorem tego zjawiska, a zaprogramowane tak zmysły rejestrują upływ czasu jako stały i jednokierunkowy, byśmy nie zwariowali. Nie ulega wątpliwości, że na dziś upływ czasu, jego kierunek, strzałka, jest nieodwracana, co powoli zaczyna do mnie docierać, nieodmiennie budząc niewesołe refleksje. Błogosławiony pomysł stwórcy (kimkolwiek on jest, Bogiem, fizyczną kreaturą, maszyną, naturą, czy tylko przypadkiem), wpisujący w proces starzenia się powolne stępianie zmysłów. Coraz gorszy wzrok pozwala na uniknięcie szoku przy każdym spojrzeniu w lustro. Obserwowalne, bez optycznych wspomagaczy, odbicie jest z grubsza do przyjęcia. Nie widać, wywołanych jednokierunkowym biegiem czasu, zgnieceń i wymiętoleń skóry sygnalizujących, po prostu, zmęczenie materiału, a moment prawdy, chwilę w której nałożę okulary by spojżeć w swe prawdziwe oblicze, wybieram zawsze sam, co pozwala przygotować się psychicznie na przewidywany widok, uniknąć szoku i zadawanych sobie pytań pytań, "kto to kurwa jest?". Mózg nie nadąża za starzejącym się ciałem, trudno mu zaakceptować tę nieuchronną jednokierunkowość i pamięta to młode oblicze, przechowując je w pamięci i przyporządkowując ciału które go nosi. We własnych myślach jestem wciąż młody, w emocjach wrażliwy, w wyobraźni szalony ...

*****
Bieżący komentarz
Nowy kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Karuzela nowych zdarzeń przekracza możliwość rzetelnego ich komentowania, ale jak zwykle mam parę osobistych refleksji. Wypadek ministra Macierewicza daje pojęcie jaki stosunek do procedur i poszanowania przepisów, czyli prawa, mają przedstawiciele władzy. Wbrew hasłu o "dobrej zmianie", w tej dziedzinie obecni wybrańcy niczym nie różnią się od poprzedników, a nawet mam wrażenie, że ścigają się z nimi w ich przekraczaniu. W kontekście tego wydarzenia nasuwa mi się jednak inna konstatacja. Pan minister, zapewne obawiając się spóźnienia na galę z Prezesem, co najmniej pozwolił kierowcy na łamanie przepisów, jeśli sam go do tego nie zobowiązał, wierząc, że w "słusznej sprawie" kierowca da radę (tzw. stan wyższej konieczności).
Cofając się o kilka lat ... 
Nasza delegacja na obchody do Smoleńska, też była spóźniona ...

P.S.
Zauważyłem, że rządząca ekipa za stan wyższej konieczności, czy też słuszną sprawę, uważa każdą sytuację polegającą na usuwaniu z urzędu, czy stanowiska, osób na które nie ma bezpośredniego wpływu, osób niezapewniających posłusznej realizacji linii partyjnej, osób po prostu niezależnych od tego typu myślenia, niepodzielających ICH światopoglądu. Ludzie nie są i nie mogą być w swych poglądach monolitem. Tak budowany gmach władzy, wcześniej lub poźniej, runie z dużym hukiem. To pewne. Historia zna takie przypadki.

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
      Ostatnia z płyt Kyuss w mojej kolekcji i ostatnia w dyskografii zespołu, " ... And The Circus Leaves Town" z 1995 roku. Tylko jeden singiel, brak promocji i rozpad zespołu spowodowały, że płyta przepadła. Muzyka prostsza i mocniejsza niż na dwóch poprzednich płytach, które odniosły przecież sukces. Jedyny singiel z tej płyty:

     Kolejna "ostatnia" płyta, tym razem z boxu Free "The Vinyl Collection". Szósta studyjna płyta zespołu "Heartbreaker" nagrana w 1972, wydana w 1973 rou, na której zmienia się skład w poszczególnych nagraniach w związku ze zmianami personalnymi w zespole (odejście basisty, pojawiają się klawisze, Paul Kossoff nie gra we wszystkich utworach). Na tej, jak się okazało, pożegnalnej płycie jest największy przebój zespołu:
Free - Wishing Well
Free - Heartbreaker
Free - Muddy Water

     Wydany w 1989 roku album The Cure "Disintegration" to dość mroczna płyta. Zespół powraca do mrocznego stylu pierwszych płyt, wciąż poszukując nowych brzmień. Ta wersja winylowa (2 płytowa reedycja), na szczęście zawiera wszystkie utwory wydane na CD, których pierwotnie zabrakło na wydaniu winylowym.
The Cure - Pictures Of You
The Cure - Lullaby
The Cure - Lovesong

     Led Zeppelin IV ... 
Na tym można by zakończyć opis. Najbardziej znana płyta Zeppów, zawierająca największy przebój, sprzedana w ponad 20 mln egzemplarzy (do dziś licznik wciąż bije i z pewnością ta liczba jest już nieaktualna). Mieszanka hard rocka i folku w idealnych proporcjach i Plant w najlepszej formie wokalnej. Winylowa reedycja po Page'owskich remasteringach.
Led Zeppelin - Stairway To Heaven
I ulubiony numer z płyty z niezapomnianym bitem perkusji:
Led Zeppelin - When The Levee Breaks



Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Ostatnia z pozycji na półce z Chrisem Rea. Ostatnia pozycja ale nie ostatnia płyta, bo w ramach jednego "zestawu" zatytułowanego "Blue Gitars" ukazało się 11 albumów prowadzących nas przez różne bluesowe style i bluesowe kontynenty. Chris zrealizował ten swój wielki bluesowy projekt w latach 2004-2005 a my ujrzeliśmy go w 2005 roku. Pierwsza z płyt "Album One (Beginnings)" to muzyka sięgająca do afrykańskich korzeni:

     Do AC/DC mam pewien sentyment, ale dość rzadko sięgam po ich płyty. Najlepszą, najmocniejszą, najbardziej rock'n'roll-ową (w moim odbiorze niemal punkową), na której dużo jest złych chłopców i grzesznej miłości, a zatem ulubioną jest "Let There Be Rock" z 1977 roku. To trzecia ogólnoświatowa płyta (a australijska chyba czwarta), różniąca się od australijskiej wersji jednym utworem i kolejnością nagrań. Jest również ostatnim nagraniem z basistą Markiem Evansem.

     Robert Randolph & The Family Band "Unclassified" z 2003 roku. Dobra i chwilami porywająca muzyka tego zespołu, grającego funk, soul z domieszką bluesa. Robert to też nie podrzędny muzyk. Wirtuoz (śmiało można go tak nazwać słuchając jak gra) pedal steel guitar (nie znam polskiego odpowiednika w nazwie), przez pismo Rolling Stone umieszczony w pierwszej setce najlepszych gitarzystów wszech czasów. W zespole oprócz niego trzech członków o tym samym nazwisku, zapewne stąd ten Family Band.
Robert Randolph & The Family Band - I Need More Love
Robert Randolph & The Family Band - Going In The Right Direction

     Z półki z klasyką Baroque Ensemble Il Tempo grał polską muzykę kompozytorów z epoki. Na płycie utwory których autorami są: Jarzębski, Mielczewski, Szarzyński, Milwid. Na płycie znaczek "Polish Early Music". Muzyczny barok w rozkwicie.
Link w innym wykonaniu, ale utwór z płyty:


Muzyka łazienkowa
Co chwilę, wraca na chwilę, bo Cobra ożyła :)

     W 1968 roku Muddy Waters nagrał płytę psychodeliczno bluesową "Electric Mud". Pomógł mu w tym amerykański zespół psychodeliczno soulowy, Rotary Band. Ten sam zespół towarzyszył, w kolejnym roku, Howlin' Wolf-owi na płycie "The Howlin' Wolf Album". Nie był to może przełom w muzyce, a raczej próba pójścia z prądem lat 60-tych. Tę płytę Muddy-ego bardzo lubię i cenię. Ma to coś (oprócz, oczywiście, że wspaniałych bluesów).
Muddy Waters - Mannish Boy
Muddy Waters - I Just Want to Make Love to You


Do klika za tydzień :)


niedziela, 22 stycznia 2017

W kontekście Orkiestry ...

     Kolejny niedzielny poranek, gdy cisza i spokój dają dojść do głosu myślom. Czy pisałem, że mam już dość zimy, zimna, śniegu, zimna, lodu, zimna, zimna, zimna, zimna? Chyba tak, więc zostawiam ten wątek ...
     Tydzień zabiegany, kolejny tydzień zabiegany, wszystko wokół wciąż przyspiesza ... Też pisałem? To o czym by tu dzisiaj .... 
O niczym? To cześć, do klika za tydzień !
.
.
.
     O czymś jednak sobie przypomniałem. Grała przecież Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy a ja jestem zainteresowany wynikiem tej zbiórki, bo jej cel zaczyna mnie dotyczyć w coraz większym stopniu. Ten fenomen towarzyszy nam już od 25 lat i niezmiennie pobudza do działania całe rzesze ludzi, zadziwia skutecznością, organizacją i (wbrew temu co twierdzą jego przeciwnicy, i coraz radykalniejsi w swych twierdzeniach i działaniach, wrogowie) przejrzystością finansową. Niszczenie tego dorobku i plucie na efekty nie świadczy o Orkiestrze, nie świadczy o Jurku, świadczy tylko o ludziach którzy to robią. Niestety jedną z największych naszych narodowych przywar jest zupełnie niczym niezmącona, bezinteresowna i czysta w swej formie zawiść, zazdrość. Jeżeli coś się komuś udaje, a przecież na pierwszy rzut oka widać, że na ten sukces nie zasługuje, to z pewnością jest nieuczciwy, kradnie, coś ukrywa, ma złe intencje i ... nie chodzi do kościoła, co tylko go pogrążą i potwierdza powyższe domysły. Wciska mi się do głowy niechciane twierdzenie, że wiara wcale nie prowadzi do miłowania bliźniego swego, a największe patologie rodzą się gdy idzie ona ramię w ramię z aparatem państwowym i politycznym. Przykładów z historii (która nikogo niczego nie uczy) jest trochę (Święta  Inkwizycja, "Gott mit uns" ...). 
Ale miałem pisać, w kontekście Orkiestry, o czymś zupełnie innym. Cały weekend spędziłem na koncertach i co mi z nich pozostało? Bardzo dobry występ The Dirt, zespołu w którym gra Piotr, mój młodszy syn. Właśnie zmienili nazwę z 4500 RPM na The Dirt. Przyjemnie jest widzieć i słyszeć jak się rozwijają. Po koncercie pojawiło się we mnie jednak ukłucie żalu, nie, nie zawiści, czy zazdrości, tylko żalu, że mnie to już nie czeka. Nie czeka mnie ta nadzieja, że muzyczne marzenia się spełnią. Drugim wspomnieniem jest kolejny, lepszy od poprzedniego, koncert Madame Delirium. Przykuwająca uwagę i tworząca SWÓJ teatr Ida, z nieukrywanymi emocjami, dzieląca się nimi z widzem i stawiający ścianę dźwięku zespół. Trzecim wspomnieniem jest to, że Siczkę "napier...ła" ręka, czym nie omieszkał się podzielić z kolegami podczas koncertu KSU, co było widać, słychać i czuć ...

Podzielę się jeszcze z Wami czymś, co może już znacie, a ja dopiero poznałem. Zastanawiam się komu mogą się nie podobać te wersje "Legend Polskich" i mam pewne podejrzenia. Lucynka, Jaguś, miłe dziewczęta :)


Legendy Polskie. Film Jaga. Allegro

*****
Bieżący komentarz
Nowy kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...
     




*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
      W 1992 roku ukazał się drugi album Kyuss "Blues For The Red Sun". Nie odniósł sukcesu komercyjnego. Sprzedał się w 39 tys. egzemplarzy mimo niezłych recenzji. Dziś to klasyczna pozycja definiująca nowe brzmienie, nazwane stoner rockiem. Czy muszę dodawać, że uwielbiam to brzmienie?
Kyuss -Green Machine
Kyuss - Thong Song
Kyuss -Thumb

    Limitowana seria 500 egzemplarzy "Option Paralysis" The Dillinger Escape Plan na czerwonym winylu i jeden z nich na mojej półce. Czwarta płyta zespołu wydana w 2010 roku. Bardzo spodobała mi się taka recenzja : "Puciato przez chwilę śpiewa jak wściekły Lenny Kravitz." W lutym jadę na ich koncert do Stodoły. Uwielbiam te "wściekłe" fragmenty. Struktury dźwiękowe wygrywane przez gitarę zachwycają, perkusista szaleje w swych własnych dzikich tempach i matematycznych zmianach rytmu, wokal kaleczy gardło ...
The Dillinger Escape Plan - Farewell, Mona Lisa
A to nietypowy numer ze śpiewami dzieci, elektroniką, bluesową gitarą ...
The Dillinger Escape Plan - Parasitic Twins
The Dillinger Escape Plan - Room Full Of Eyes

     Kolejna płyta z boxu "Vinyl Collection" zawierającego wszystkie siedem oficjalnych płyt Free. Tym razem na talerzu "Highway" z 1970 roku.Styl zespołu wciąż ten sam, niespieszny bluesrock. Są tu dwie piosenki które zostały ze mną na zawsze. Taka przepiękna ballada:

Free - Be My Friend
I taka, idąca stępa "końska" piosenka :)
Free - Ride On Pony

     Wydana przez Columbię w 1974 roku płyta The Gerry Mullingan Quartet "What Is There To Say", zawierająca zremasterowane utwory z lat 1958-59. Niepowtarzalny jazz końca lat 50-tych. Spokój pełen muzyki ...
Gerry Mulligan - What is there to say
The Gerry Mulligan Quartet - Festive Minor



Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Gdy Chris Rea wypełnił już wszystkie zobowiązania wobec wielkich wytwórni płytowych, zaczął nagrywać płyty z muzyką, która grała mu w duszy od zawsze, z bluesem. Takiego go właśnie lubię, bo jego głos wspaniale sprawdza się w takich nagraniach. Płyta z 2002 roku, Chris Rea "Stony Road" ... nie ma tu przebojów, są chwytające za gardło bluesidła ...
Chris Rea - Easy Rider
Chris Rea - Mississippi
Chris Rea - So Lonely

     Słuchanie klasyki w sobotni lub niedzielny poranek to już nowa świecka tradycja. Wstaję wcześniej i budzę dom takimi dźwiękami. Tym razem Mozart i monumentalna Msza c-moll KV 427 nazywana WIELKĄ. Przepiękna klasyka tworzona w prawdziwym natchnieniu, słuchać też można, a nawet trzeba z takim uczuciem:
W. A. Mozart -  Great Mass in C minor, K 427

     Kolejna płyta Chrisa z 2004 roku. Bogate aranżacje, smyczki, flirt z muzyką jazzową i raczej piękne ballady niż blues, choć i tego tu nie brakuje ... Chris Rea "The Blue Jukebox"
Chris Rea - Long Is The Time, Hard Is The Road
Chris Rea - Let's Do It


 Muzyka łazienkowa
Co chwilę, wraca na chwilę, bo Cobra ożyła :)

     Gitarzysta który dorównywał talentem Hendrixowi a już z pewnością Jimi był jego inspiracją. Ze względu na problemy z alkoholem i narkotykami jego kariera nie rozwijała się na miarę talentu, ale pozastały nagrania. Jedna z płyt wydanych długo po śmierci muzyka (zginął w katastrofie helikoptera, po dużym koncercie ... na pokład drugiego helikoptera wsiedli David Bowie, Robert Cray i Eric Clapton). Oficjalne wydawnictwo pochodzi z roku 2006, w 2007 ukazało się DVD, nagrania pochodzą z 1985. Stevie Ray Vaughan "Live In Tokyo":
Stevie Ray Vaughan - Voodoo Chile
Stevie Ray Vaughan - Texas Flood

Do klika za tydzień :)
czarT


niedziela, 4 grudnia 2016

Czy lepiej być znanym pijakiem, czy Anonimowym Alkoholikiem

     Przechodzę do publikowania postów w niedzielę, bo spodobało mi się pisanie ich w niedzielny poranek, gdy wszyscy jeszcze śpią. Czuję spokój i dystans do wszystkich wydarzeń w tygodniu. A dzieje się sporo. Czy wokół mnie coś się zmienia, czy jest jakiś zamęt i zamieszanie? Nie, ale cały pełen dylematów i wrażeń, wydarzeń i zdarzeń świat, dzieje się we mnie. Gdy wydaje się, że zdobyłem już potrzebny dystans by obejrzeć się za siebie, że nastąpiło w końcu wewnętrzne uspokojenie, pozwalające na retrospekcję, podsumowania, staję znowu przed ścianą którą boję się przeskoczyć, ba, boję się nawet za nią zajrzeć ... ale silny siłą doświadczenia i wiary w siebie, silny fachową pomocą, próbuję. I choć jest we mnie moc i przekonanie, że dzieje się dobrze, odczuwam te zmiany niemal fizycznie, to psyche wciąż się broni na różne sposoby. Przywołuje na pomoc stare zmory, które kiedyś skutecznie pozwalały zapomnieć o wszystkim. Jak niechciany, ale świetnie znany, stary znajomy, wracają niepostrzeżenie przyzwyczajenia, ukryte pod maską niewinnych przyjemności. Zaczynam powtarzać pewne rytuały, i dobrze mi znane zachowania, jeszcze nie sięgając po tę największą mą zmorę, alkohol, ale szukając jego namiastek. A wydawało się, że po skutecznym odstawieniu czeka już tylko okres wiecznej szczęśliwości, silnej podjętym postanowieniem, namaszczonej wewnętrzną mocą i zewnętrznym podziwem otoczenia. A to ciągła walka ... Walka, w której nie ma reguł, ale jest świadomość wielkiej intelektualnej pustki i nieuchronnego, żałosnego końca, w razie przegranej, bo w alkoholizmie nie ma nic, wbrew wielu literackim i filmowym wzorcom, z intelektualnej, czy wręcz romantycznej przygody zagubionego w świecie mądrego samotnika, jest brud, smród i kurewstwo psychicznego i fizycznego upodlenia.
Czy lepiej być znanym pijakiem, czy Anonimowym Alkoholikiem?
Takie pytanie pada w jednym z dowcipów ...
Kto przez to przeszedł i zdołał się uwolnić od tej zmory, szarpiącej do potwornegolu jaźń, wie, że najlepiej być po prostu trzeźwym.

*****
     Jedną z metod radzenia sobie ze światem jest czytanie. Mały cytat z obecnej lektury, na temat książek wałśnie:
" ... Być może czytanie i pisanie książek to jedna z ostatnich metod obrony ludzkiej godności, jakie nam pozostły, bo w ostatecznym rozrachunku to właśnie książki przypominają nam, o czym kiedyś przypomniał Pan Bóg, zanim i On wyparował z naszej pełnej nieustannych upokorzeń współczesności - a mianowicie, że jesteśmy kimś więcej niż zwierzętami. Że mamy dusze. I nie tylko.
     Chociaż może się mylę."
Richard Flanagan "Księga ryb Williama Goulda" 
 
*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
      Jakaś obsesja z tym Fire! Szalony saksofon Matsa, wspomagany przez kolegów i ... nieprzyjemną elektronikę ... miodzio z musztardą. Zasłuchuję się .... Fire! "Without Noticing" z 2013 roku:



     Maraton z Marleyem? Cóż poradzę na to, że (już) mam tyle jego winyli ... kilkanaście ... a wciąż szukam oficjalnych wydawnictw, bo jeszcze nie mam wszystkich. Prostota przekazu, miłość do ludzi, pozytywne wibracje ... wszystko to tu jest i dla tego pałałem i wciąż pałam i pałać będę. Bob Marley & The Wailers "Confrontation"




     Kyuss ... my love ... that' it! Kyuss "Welcome to Sky Valley", najcięższy stoner w okolicy.



     Ech ta rosyjska dusza i rzewna jej poetyka, Bułat Okudżawa "Songs"

     Jeszcze jedna płyta radzieckiej Melodii, Swiatosław Richter. Rosyjski pianista, zmarły w 1997 roku i uważany za jednego z największych pianistów XX wieku, w utworach Bethovena (Sonata no.27) i Schumana (Symfoniczne Etiudy w formie wariacji)
Beethoven Sonata No.27 in E minor Op.90


Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     The Moody Blues ... przy "Nights In White Satin" tańczyłem na niejednej prywatce i sentyment pozostał, tym bardziej, że pod koniec lat 60-tych i na początku 70-tych, nagrywali naprawdę dobre płyty, pełne pięknych melodii i rozpisanych na głosy partii wokalnych. Ten pięciopłytowy box CD,kupiłem kiedyś od kolegi, który skutecznie przepijał swą kolekcję. The Moody Blues "Time Traveller". Najlepsze są dwie pierwsze płyty (no może dwie i pół), obejmujące nagrania z lat 1967-1972, następnych wysłuchałem chyba tylko z "obowiązku".
The Moody Blues - Nights In White Satine
The Moody Blues - Dear Diary
The Moody Blues - Never  Thought I'd Live To Be A Million/Watching and Waiting

     Dark ambient połączony z jazzem, czyli Niemcy z Bohren & Der Club Of Gore z płyty "Piano Nights". Powolna muzyka, plamy dźwieku, elektronika i na tym tle tęskny saksofon. Nużąco, fascynująca muzyka ... . płyta z 20014 roku.
Bohren & Der Club Of Gore - Piano Nights (Full Album, 2014)


Do klika za tydzień 
 czarT