Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Patricia Barber. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Patricia Barber. Pokaż wszystkie posty

piątek, 15 maja 2015

Jakże daleko jest wszystko

Czuję rozpierającą energię i nieocenione pokłady optymizmu. By jednak to uczucie mnie nie zabiło, chłodzę je odpowiednio dobranymi lekturami. Świetnie nadają się do tego książki Emila Ciorana, filozofa, eseisty, nihilisty, pochodzącego z Rumunii a mieszkającego we Francji i piszącego w tym języku. Posądzano go o sympatyzowanie z faszyzmem, jego książki były (są?) na indeksach kościelnych. 
Dziś chcę się podzielić małą próbką jego mądrości. Fragment książki "Na szczytach rozpaczy", którą napisał w wieku 22 lat. Rozdział 

"Jakże daleko jest wszystko

Wcale, ale to wcale nie mam pojęcia, po co mamy cokolwiek robić na tym świecie, po co musimy mieć przyjaciół i aspiracje, nadzieje i marzenia. Przecież po tysiąckroć byłoby chyba lepiej wycofać się do jakiegoś odległego zakątka, gdzie docierałby najmniejszy nawet odgłos wszystkiego tego , co składa się na zgiełk i komplikacje świata! Zrezygnowalibyśmy wtedy z kultury i ambicji , stracilibyśmy wszystko, nie zyskalibyśmy nic. Bo i cóż można zyskać w tym świecie? Istnieją ludzie, dla których żaden zysk nie ma znaczenia, którzy są nieuleczalnie nieszczęśliwi i samotni. Tak jesteśmy zamknięci jeden dla drugiego! A gdybyśmy byli na tyle otwarci, żeby przyjąć wszystko od drugiego lub czytać w głębi jego duszy - czy potrafilibyśmy rozświetlić jego los? Człowiek jest w życiu tak bardzo samotny, że zadaje sobie pytanie, czy samotność agonii nie jest symbolem ludzkiej egzystencji. Wola życia i umierania w społeczności to znak wielkiego niedostatku. Czy w ostatnich chwilach możliwa jest pociecha? Tysiąc razy wolałbym umierać samotny i porzucony w miejscu, gdzie nikt by mnie nie widział i gdzie mógłbym skonać bez pozy , nie urządzając widowiska. Wstręt budzą we mnie ludzie, którzy konając panują nad sobą i przybierają pozy, aby zaimponować otoczeniu. Łzy palą jak ogniem tylko w samotności. Ci, co pragną mieć w chwili agonii przyjaciół wokół siebie, pragną tego ze strachu i z niezdolności do stawienia czoła chwilom ostatnim. Chcą się zapomnieć w rozstrzygającym momencie umierania. Dlaczego nie zdobędą się na nieskończony heroizm, dlaczego nie zaryglują drzwi, aby znieść całe to szaleństwo śmierci z zupełną przytomnością, wśród trwogi, co przekracza wszelkie granice?
   Tak bardzo jesteśmy oddzieleni od wszystkiego! A czyż wszystko, co istnieje, nie jest niedostępne? Najgłębszą, najbardziej organiczną śmiercią jest śmierć z samotności, gdy nawet samo światło staje się esencją śmierci. W takich chwilach człowiek oddziela się się od życia, miłości, uśmiechów, przyjaciół a nawet od samej śmierci. I zadaje sobie paradoksalne pytanie, czy istnieje coś więcej poza nicością świata i jego własną.
Emil Cioran "Na szczytach rozpaczy"

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Długie i upojne chwile spędzałem z nowym winylem. A ten nowy-stary winyl to Dead Kennedys "Fresh Fruit for Rotting Vegetables". Klasyka punka z tekstem i świecąca jasno aura Jello Biafry. Ta płyta to prawdziwa perła punka i są na niej te niezapomniane numery:
     Równie upojne chwile z zespołem do którego twórczości podchodzę zupełnie bezkrytycznie. TOOL i pierwsza EP-ka "Opiate" (1992) wydana właśnie na winylu. 50 złotych to niewygórowana cena za tę przyjemność. Ten bardzo progresywny metal takimi dźwiękami zaczął swój zwycięski pochód do mej bezgranicznej "miłości".... pierwsza strona EP-ki brzmi tak:
     Zespół który wielokrotnie wybierany był najlepszym zespołem jazzowym roku, walk Away. Grali typowe dla lat 80-tych fusion z udziałem najlepszych polskich wokalistów. Na tej płycie z 1989 roku w jednym numerze śpiewali Mietek Szcześniak i Lora Szafran:
W sieci nie ma prawie nic, więc nagrania z koncertu i nie z tej płyty, ale Walk Away ....
Walk Away - Recon
     Nie mogę nie słuchać klasyki, bo płyty same wypadają z półki :) Wypadł Mozart. Lekka i radosna muzyka jednego z wiedeńskich klasyków. Zawsze nastraja pogodnie, nawet Requiem. Dwie płyty. Pierwsza radzieckiej Melodii, "Three Divertimenti For String Orchestra KV 136, 137, 138".Grają moskiewscy wirtuozi pod dyrekcją Władimira Spivakowa". W linkach inne wykonania ......
Mozart - Divertimento in D major, KV 136
Mozart - Divertimento in B-flat major, KV 137
     I z płyty Polskich Nagrań, Koncerty Fortepianowe No.18 B dur K456 i No. 25 C-dur K503 a gra FOU TS'ONG z Polską Orkiestrą Kameralną pod dyr. Jerzego Maksymiuka. Nagranie z 1980 roku. W linku ten koncert, ten pianista, inna orkiestra i dyrygent i rok ....
Fou Ts'ong/Mozart: Piano Concerto 25/Desarzens/Vienna State Opera Orchestra/Pt1/3


Muzyka łazienkowa
     Tu królowała ukochana Nirvana. Pierwsza płyta, jeszcze nieznani, jeszcze bez całego sztabu, jeszcze brzmią tak jak z garażu, Kurt pełen zapału i nadziei ..... Uwielbiam pierwsze płyty zespołów ..... Wersja 20-th Anniversary CD, z dodanym koncertem z 1990 roku, Nirvana "Bleach":


Muzyka codzienna
     Płyta jazzowa, ale wykonawczyni trochę dziwna, choć też jazzowa. Moim zdaniem lepsza z niej pianistka, niż wokalistka. Płyty są spokojne i trzeba się do nich przekonać, bo nieoczywiste. Patricia Barber z płyty "Modern Cool" z 1998 roku. Czasem dobrze wyciszyć się i dać trochę zaskoczyć interpretacjami rockowych coverów.
     Powracam raz jeszcze do ojca białego bluesa, Alexisa Kornera. Płyta z 1972 roku "Bootleg Him". Wokalnie pomaga mu na tej płycie cała plejada wykonawców, między innymi Robert Plant a nagrania pochodzą z lat 1961-72. Warto posłuchać.
Alexis Korner - Operator
Alexis Korner - Mighty-Mighty Spade & Whitey
Blues ale już korzennego koloru znalazłem na płytach wokalistki Bettye Lavette. Wjej muzyce znaleźć można soul, blues, rock and roll, funk, gospel, country. Eklektyczny i dość oryginalny styl z emocjonalnym śpiewem i świetnym głosem. Jako pierwsza w odtwarzaczu "Woman Like me" z 2003 roku:
Bettye Lavette -  When A Woman's Had Enough
Bettye Lavette - Thru The Winter
Druga płyta to świetna "I've My Own Hell To Rise" (2005)), a poniższe numery ciągle graja mi w głowie:
Bettye LaVette - Little Sparrow
Bettye LaVette - Sleep to Dream
Bettye LaVette - Joy
     Dość bluesa. Miejsce w odtwarzaczu zajął progresywny metal z mego miasta. Bardzo dobra i sprawna grupa Bright Ophidia. Aż szkoda że nie robią większej kariery, bo kapela brzmi na prawdę dobrze i mięsiście. Bright Ophidia z płyty z 2009 roku "Set Your Madness free">
Bright Ophidia - Set Your Madness Free
Bright Ophidia - Brain Scar
     Jeszcze jedna polska płyta. Daleki od swej świetności Dżem z kolejnym wokalistą, Maćkiem Balcarem. Płyta jest solidna, teksty nierówne, wokal dobry ale to nie Rysiek .... Kilka numerów na prawdę dobrych. Dżem "2004"Dżem - Do kołyski
Do klika za tydzień :)


piątek, 13 marca 2015

Strach

          Wciąż szukam swych odbić, tych świetlnych refleksów w których mogę zobaczyć siebie, spojrzeć z boku. W których mogę widzieć obraz jakim postrzega mnie świat. Czego w nich szukam? Co chcę zobaczyć? Wiem czego nie widzę. Wiem czego szukam gdy jadę windą i w lustrze widzę samotną sylwetkę. Wiem czego w tym obrazie brakuje. 
     W odbiciu, w tym refleksie trwającej chwili, w swych oczach ,nie widzę już lęku. Wzrok nie ucieka wyglądając nieznanego, nie szuka cieni przeszłości, nie boję się patrząc przed siebie. Nie ma we mnie tego paraliżującego poczucia bezradności, poczucia braku wpływu na cokolwiek, wrażenia zupełnej utraty kontroli nad tym co dzieje się wokół mnie. A takie właśnie wrażenia towarzyszyły tym wypartym z pamięci kacom, które zabijałem kolejną porcją znieczulacza. Lęk, przerażenie, bezradność, strach przed zmierzeniem się z codziennością, strach przed życiem. Wiem że to uczucie, tak wówczas paraliżujące i władające mną, było ........ zbawienne. Dziś wiem że to mój własny organizm, moje wewnętrzne ja, tak broniło się i ostrzegało przed tym co nieuchronnie musiałoby nastąpić. Dziś gdy oswoiłem to uczucie, gdy zaprzyjaźniłem się z tymi emocjami, gdy wiem jaka jest ich funkcja, ten strach pojawia się tylko czasem. Pojawia się, lecz już nie paraliżuje a mobilizuje, nie dominuje, nie towarzyszy permanentnie. Prowokuje do analizy, co jest jego przyczyną, przed czym ostrzega. Dziś nie widzę go już w swoich oczach. Widzę w nich tęsknotę za tym co niespełnione, za tym co niewiadome, widzę ciekawość i nie towarzyszy temu ani strach, ani lęk. Dziś czekam na przyszłość bez żadnej obawy. A jeśli jej nie mam .... skwituje to zapewne komunikat: "na zachodzie bez zmian", więc czym tu się przejmować ..... Życie jest wszak piękne i ekscytujące i ze mną i beze mnie .......
*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
     Bardzo klasyczna rockowa pozycja i bardzo przeze mnie lubiana, koncert Free, "Free Live!" z 1971 roku. Na takim bluesrocku uczyłem się słuchania muzyki ....
     Nadal w klimacie bluesrockowym, ale z odcieniem folkowym. JJ Cale "5" z 1976. Tego pana jadam łyżkami bez popitki. Piękne kołyszące ballady:
     Trochę muzyki klezmerskiej, żydowskiej, tak w niedzielny poranek :) Wydana przez Poljazz "Shalom" Lutz Elias and His Group, pełna muzyczna egzotyka, miła dla ucha. 
    I jeszcze "obowiązkowa" klasyka. Artur Rubinstein w Filharmonii Narodowej, nagranie próby i koncertu z 22 II 1960. Johannes Brahms, II koncert fortepianowy B-dur op.53, gra Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Witolda Rowickiego. No i cóż mam napisać ..... wysłuchałem, bo miałem dużo czasu w weekendowe poranki i nie był to czas stracony. Wersja w linku inna (1962) ale I Rubinstein i Brahms .... to się zgadza.
Brahms - Piano concerto no.2 in B flat major op.83 (1/4) (Arthur Rubinstein)

Muzyka łazienkowa
     Rytmicznie, głośno, przebojowo, to chyba moja ulubiona płyta Red Hot Chilli Peppers "Blood Sugar Sex Magik". Daje kopa do wysiłku fizycznego, więc do ćwiczeń jest w sam raz. 
Ten numer ukochałem na zawsze !!!!
RHCP - Give It Away
RHCP - Suck My Kiss
RHCP - Blood Sugar Sex Magik



Muzyka codzienna
     Powiew Afryki, lekkość i egzotyka, świetny głos i jazzujące klimaty, udział kilku gwiazd światowego formatu, to zalety tej płyty. Angelique Kidjo "Djin Djin" z 2007 roku.
     Nadal pod wpływem kobiet, nadal kobiet śpiewających. Patricia Barber "Cafe blue" z 1994 roku. Spokojna muzyka, rzeczywiście nadająca się do nocnej kafejki. Nastrojowa i jazzowa, z tym, że jak już kiedyś pisałem, wolę gdy Patricia gra niż śpiewa. Głos przeciętny i nie porywa, ale płyta jak całość niezła i warta polecenia (jak większość płyt Patricii).
Patricia Barber - Too Rich For My Blood
Patricia Barber - Nardis
     Słuchając tej płyty zastanawiałem się dlaczego jest taka nudna. Gdy doczytałem co to za muzyka, wszystko zrozumiałem. Piszę o płycie "music by RY COODER" z 1995 roku. Jest to zbiór utworów pisanych przez Ry Coodera do filmów .... i wszystko jasne. Zacząłem zatem słuchać z zupełnie innym nastawieniem i ....dało się słuchać z przyjemnością.
Ry Cooder - Paris, Texas
Ry Cooder - Theme from Southern Comfort
     Sam się zdziwiłem że tego słucham, ale darowanym płytom się w rowki nie zagląda. Norweski elektroniczny duet Röyksopp i płyta "The Understanding" z 2005 roku. O dziwo dosłuchałem do końca. O dziwo, podobało się nawet .... czasem. Wracać pewnie nie będę, ale też nie wyłączę gdy usłyszę.

Do klika za tydzień.

piątek, 20 czerwca 2014

Czego i Wam życzę ....

No to do ... pisania.
Eksperymantalność dzisiejszego pisania determinowana jest nie warunkami zewnętrznymi, ani wewnętrznymi, ale ich kombinacją. Czyli zewnętrznymi czynnikami które przeniknęły do mego wnętrza i powodują małe zamieszanie.
Bo czyż można przejmować się "czystym" zamętem zewnętrznym?
Mistrzostwa w piłce skopanej przez 22-óch maestrów kopania, nie potrafią mnie wciągnąć do swego kręgu. Niemoralne zarobki, niemoralne sumy tłoczone w zbiornik bez dna. Cały sport jest chory nieuleczalnie na komercjalizację.
Zamieszanie polityczne spływa po mnie. Czym się tu ekscytować. Poziom polityki, zupełnie przecież jak poziom większości naszej populacji, jest taki a nie inny. Widzę to przecież na co dzień. I to tylko oddaje nasz poziom, bo ci wszak posłowie są NASZYMI reprezentantami i my ich wybraliśmy spośród SIEBIE (przecież nie są "obcymi"). Cała ta klasa polityczna bardzo trafnie została sportretowana przez piewcę naszej rzeczywistości, Kazimierza Staszewskiego, w tych słowach: "Nie wierzę im kurwom jak psom" (KULT - Keszitsen kepet onmagarol) . I w pełni ten brak wiary podzielam .... od lewej do prawej strony.
Ja też już lepiej się czuję, czego i Wam życzę.
.
.
.
*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
Dziennikarz, krytyk muzyczny, muzyk, absolwent kulturoznawstwa, DJ Laski Wyrywam, kiedyś członek The Car Is On Fire, trudno zliczyć talenty Borysa Dejnarowicza. Jest też kompozytorem który w 2008 roku wydał pierwszą własną płytę solową, ale nie wystąpił na niej jako muzyk. Płyta "Divertimento" zawiera pięcioczęściową suitę przenoszącą tradycje minimalizmu w muzyce do muzyki pop. Skomplikowane ? Warto posłuchać, bo niezła to muzyka na pierwszy rzut ucha folkowo-jazzowo z elementami ambient ;)
Wracam do wątków freudowskich w muzyce ;) Jeszcze jedna płyta jazzowego Pink Freud w odtwarzaczu. Tytuł sympatyczny, dobrze oddający ideę muzyczną płyty. Cieszmy się więc muzyką z krążka "Jazz fajny jest - remix & live" z 2004 roku. Wojtek Mazolewski i koledzy :
Druga płyta z dłuższego (mam nadzieję) cyklu wydawniczego "Marek Grechuta KONCERTY". Tym razem "Opole '76", zremasterowany koncert w Szkole Muzycznej, z nowym Anawa, w którym grali bracia Ścierańscy i Jan Kanty Pawluśkiewicz. Warto pisać że dobre ? A ponieważ nie znalazłem w sieci niczego z tej płyty, to występ z Opola z 1977 roku. Tekst wykorzystany w tej piosence jest autorstwa Witkacego.
Marek Grechuta - Hop szklankę piwa
Po intelektualnych zawijasach wróciłem do korzeni bluesowych w nowoczesnym wydaniu rządowego muła. Mam do nich słabość i bardzo lubię tę płytę. Bierze mnie od pierwszych taktów (Gov't Mule "Dose" z 1998 roku):
Gov't Mule - Blind man In The Dark
Gov't Mule - Thorazine  Shuffle
Gov't Mule - John The Revelator
Do poskakania (i skakałem za kierownicą) nadaje się "Revolving DOOR - dance hits & remixes" Crazy Town z kilkoma wersjami największego ich hitu "Butterfly". "Naprawdę słuchałem bez wstrętu i machałem głową, co można uznać za taniec w moim wykonaniu:
Crazy Town - Butterfly
Crazy Town - Revolving Door
Po tanecznym poskakaniu przyszła refleksja i spokojniejsza muzyka z pogranicza jazzu. Muzycznie z pewnością jest to jazz na niezłym poziomie, wokalnie to pop ..... Patricia Barber jest dobrą pianistka i przeciętną wokalistką. Wolę gdy gra nie śpiewając, ale takich utworów jest mało na płycie. Patricia Barber "Split" z 1997 roku.
Patricia Barber - Easy To Love
Patricia Barber - Too Late Now
A potem już tylko "łomot" .... z dwóch płyt odtwarzanych kilka razy. Jeden z niewielu przypadków gdy nagrana własnymi środkami płyta nieznanego zespołu (reedytowana przez wielką wytwórnię) odniosła wielki sukces. Ostrzy jak brzytwa Godsmack z debiutanckiej płyty "Godsmack" (pierwotnie "All Wound Up") z 1998 roku. Jest to jedna z tych płyt które wypróbowują wytrzymałość głośników i szyb w samochodzie ;)
Godsmack - Moon Baby
Godsmack - Whatever
Godsmack - Keep Away
A przy tym nagraniu nie potrafię nie śpiewać .... i ryczę razem z Sully'm 
"I'm not the one who's so far away
When I feel the snake bit enter my veins.
Never did I wanna be here again,
And I don't remember why I came."
Godsmack - Voodoo
Odmóżdża wzorcowo !!!!!!
Na koniec maszerowałem przy dźwiękach pięknego, kipiącego romantyzmem, języka Goethego. Ktoś tego nie zna? Słoweńcy Z Laibach (niemiecka nazwa Lublany) w oryginalnych przeróbkach światowych przebojów, które przyniosły im sławę. Za swoje prowokacje otrzymali zakaz koncertów w (byłej) Jugosławii. Zasłuchałem się z fascynacją i naprzód maaaaaaaaaarsz !!!!! Gałki w prawo zwrot !!!!! Laibach "Opus Dei" z 1987 roku :
Laibach - Leben heisst leben
Laibach - Geburt einer Nation

Do klika za tydzień.

piątek, 28 lutego 2014

Muzyczne, i nie tylko, rozmówki oraz koncertowe fotowspomnienia

W pracy w tym tygodniu montowałem elektroniczne odstraszacze gryzoni i szkodników. I już niedługo okaże się kto jest dobrym pracownikiem a kto szkodnikiem.
*****
Spotyka gazda bacę.
- Baco ! Gdybym ja się przespał z waszą żoną, to my byli by szwagry, kumy, czy co ?
- My byli by kwita.
*****
- Czy jest coś co dało by ci szczęście ?
- Smutne, ale nie widzę wokół siebie niczego .....
- Bo szukasz go tam gdzie go po prostu nie ma, na zewnątrz. A powinieneś zacząć szukać go w sobie, bo inaczej go nie znajdziesz.
*****
Oczekiwania, przygotowania, wszystko już za nami. Kolejny koncert "zaliczony". Udany jak zwykle. Na pewno zrobiliśmy wrażenie. Dobre czy złe, ale wrażenie. Publika przyszła przede wszystkim na Tempelhof i my byliśmy trochę dziwną, dla nich, przystawką. Ale chyba podobało się. Jak na dobrym rockowym koncercie nie obeszło się bez ekscesów. Jeden złamany nos, jedne "zwłoki" leżące nieprzytomnie przed lokalem. Ale poza tymi "drobiazgami" bardzo udany wieczór. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z tego wydarzenia.


Kurtuazyjna wymiana płyt przed koncertem z członkami Tempelhof

Uśmiech leadera .... szczery

Ja w nowiuśkiej koszulce Obywatela

Ruszył Obywatelski rockowy walec


A świat się kręci, w kółko kręci .... hopaj siup ....hopaj siup :)



I żeby mnie wszyscy słuchali !!


Widownia była nawet na zewnątrz lokalu (Jajacek z newspaperflyhunting)

Gramy i gramy igramy .....



Tą muzyką zadziwiony .....

Jedziemy z Międzynarodówką !!!!!


Wyklęty powstań ludu ziemi !!!!


Drę się i wypruwam żyły


Przeżywam ....



I znowu .... świat się kręci, w kółko kręci .... hopaj siup ....hopaj siup :)


Publika, a konkretnie Jurek ;) drze na mnie koszulkę


A taka ładna koszulka była ....


Obywatele po robocie


Obywatele w błysku flesza


Obywatel NIP i Tempelhof (trzech z pięciu) ... the day after


Obywatel pokoncertowy sprzęt zwożący

*****
- Dobra orkiestra. Gracie bardzo dziwną muzykę, bardzo dziwną.
*****
- Zabiliście mnie swoją muzyką. zabiliście. Nie (z obłędem w oczach) !!!!!, nie podoba mi się !!!
*****
Komentarz usłyszany przy toalecie, po tym jak Jurek, który wyglądał jak wielki ukraiński punk (flaga Ukrainy wymalowana pod oczyma) z siwym irokezem na głowie, porwał na mnie koszulkę w Międzynarodówce:
- Co on może myśli że ktoś się na niego rzuci ?

I nie rzucił się ....... 


A działo się to przy tym utworze:



*****
- Po wysłuchaniu waszej najnowszej płyty nasuwa mi się taka refleksja. Miło patrzeć i SŁUCHAĆ jak ze zjawiska socjologicznego, stajecie się zjawiskiem muzycznym.
- Wiesz co, chwalisz nas czy krytykujesz, bo nie wiem czy dać w mordę czy się uśmiechnąć.
- Chwalę, chwalę ....
- A wy na jakim etapie jesteście ? Socjologicznym czy muzycznym ?
- My ? Wymykamy się wszelkim klasyfikacjom i kategoriom :)

                     Ta rozmowa dotyczyła najnowszej płyty naszych przyjaciół z kapeli newspaperflyhunting. Wysłuchanie tej płyty było dla mnie na prawdę miłym zaskoczeniem. Popracowali nad nią solidnie. Ich pietą achillesową były dotychczas wokale, a tu są atutem !!! Śpiewają trzej członkowie, ale największy postęp słychać u Guśki. 


Guśka ze .... swym ojcem ;)

Kurcze, ma wręcz zmysłowy głos. Bardzo jestem ciekawy ich kolejnych dokonań, bo gdy będą robili w takim tempie postępy .... to kto wie ... Już znajdą się na ZAGRANICZNEJ :)) składance progresywnej. Życzę im jak najlepiej !! 


*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
Trochę progresji z kręgów nie anglojęzycznych, to na początek tygodnia. Pierwszym był "Le ver dans le fruit" ambitny w założeniu album (2CD) francuskiej grupy Nemo z 2013 roku. Przyjemnie się słucha i nawet język francuski jakoś nie razi. Jednak nie porywa i chyba potraktuje to jako ciekawostkę i fanem nie zostanę.
Następnym był zespół .... turecki. Czerpiący garściami z historii rocka progresywnego i robiący to bardzo zgrabnie a chwilami wyrafinowanie. Nazywają się Nemrud a płyta to "Ritual" z 2013 roku. Zdolni są .... Pierwszy utwór (ostatni na płycie) .... 18 minut ... lubie takie długasy z sensem.
Nemrud - Ritual
Też długi i też dobry :
Nemrud - In My Mind
A potem już był tydzień wybitnie bluesowy. Tymi, nie zawsze smutnymi bluesami, podnosiłem i reanimowałem swe dobre nastroje. Pocieszać się smutkiem .... bardzo dobry pomysł.
Schorowany Peter Green na pierwszy promień. Niegdysiejszy lider Fleedwood Mac w nie najlepszej formie .... od lat. Mimo wszystko lubię go słuchać choć ten słaby głos smuci jak cholera. Peter Green with Nigel Watson - "The Robert Johnson Songbook" z 1998 roku.
Peter Green - When You Got A Good Friend
I coś co jest z innej płyty, ale też w tym temacie :)
Peter Green - I'm Stedy Rollin' Man
Jeszcze jedna płyta Petera Greena, tym razem kompilacja "Man Of The World The Antology 1968-1988 wydana w 2004 roku.Tu jest z czego wybierać i czym się podnosić ... na duchu. Piosenki dla duchów ?? Oh Well .... choć jest na płycie , nie będzie. Najbardziej, to chyba wiadome wszystkim, lubię te pieśni z czasów Fleetwood Mac. Ten numer nigdy mi sie nie znudzi:
Fleetwood Mac - The Green Manalishi
Fleetwood Mac - Black Magic Woman
Fleetwood Mac - Lazy Poker Blues
Też klasyka i też białego bluesa, Derek And The Dominos (czyli Eric Clapton z przyjaciółmi) z płyty "Layla And Other Assorted Love Songs" z 1970 roku. Ja od lat lubię i cenię ten album. I co jakiś czas do niego wracam. Bo jak tu nie wracać do takich nagrań :
Derek And The Dominos - Layla
Derek And The Dominos - Little Wing
Derek And The Dominos - Why Does Love Got to be So Sad?
Derek And The Dominos - Tell The Truth
Muddy Waters i "Hoochie Coochie Man", kompilacja chyba z1983 roku. Moja ulubiona bo bardzo elektryczna. Wersje utworów mocne i czasem wręcz rockowe i ten głos i ta gitara.
Muddy Waters - Mannish Boy
Muddy Waters - I Want To Be Loved
Muddy Waters - I'm Your Hoochie Coochie Man
Nadal do odtwarzacza trafiają kolejne płyty Unsane. Punk, hardcore, noise w jednym ... to lubię. Unsane "Occupational Hazard" z 1998 roku.
Unsane - Committed
Unsane - Over Me
Unsane - Sick
Unsane - Understand
I trochę polskiego łojenia. Kapela Orbita Wiru gra muzykę którą sami określają jako SentiMetalCore. Grają mocno, bardzo mocno. Potrafią zamęczyć :)
Orbita Wiru - Wiśniowe Łzy
Orbita Wiru - Złudzenia
Smutna wieść o śmierci Paco de Lucii skłoniła mnie do sięgnięcia po jego płytę. Mam jedną ! Paco de Lucia "Siroco" z 1987 roku. Posłuchajcie MISTRZA flamenco (Hendrix gitary akustycznej ? .... dobre !!)
Paco de Lucia - La Canada (tangos)
Paco de Lucia - El Panuelo (bulerias)
Dla spokoju i na samotny wieczór, stonowana i mrucząca pianistka Patricia Barber. Spokojny ale niepokojący jazz. Patricia Barber "Modern Cool" z 
Patricia Barber - Silent Partner
I dwa covery na jazzowo.
Patricia Barber - She's A Lady
Patricia Barber - Light my Fire


Do klika za tydzień ;)