Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Budgie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Budgie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 24 czerwca 2018

Mundial

     Wszyscy wokół żyją mundialem. Emocjonują ich mecze naszych piłkarzy. Ja założyłem z góry, że przegrają wszystkie i na razie nie jestem rozczarowany. Nasze orły mogą mnie tylko mile zaskoczyć, a to lepsze niż zawiedzione nadzieje. Chcę też by było jasne, że nie ucieszą mnie te ewentualne porażki, ja je tylko przyjmę z całkowitym spokojem, bo się ich spodziewam. Gdyby jednak zaczęli wygrywać, emocje z pewnością się pojawią...


Bieżący komentarz
Kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, 
za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Senegal, by odnieść zwycięstwo, opłacił przed meczem szamanów. Wyjściem byłoby zapłacenie Ojcu Dyrektorowi za modlitwy o wygraną. Kilka milionów i mundial mielibyśmy załatwiony. Dwie, trzy bańki przy strumieniu kasy płynącym w tamta stronę, to przecież tyle co nic dla budżetu a naród (nie wiem czy nie pisać dużą literą???) by się cieszył i prezydent mógłby z dumą walnąć sobie z fotkę z herosami, a może nawet prezes byłby do takiej foty chętny. Mam wrażenie, że za darmo, trudno liczyć na modlitwę.

Cytat tygodnia

     Naprawdę wierzymy dopóty, dopóki nie wiemy, do kogo mamy zanosić błagania. Religia jest żywa, póki nie dopracuje się modlitw.
Emil Cioran "Zły demiurg"

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     W upływającym tygodniu tylko jedna płyta na dwóch winylach, Budgie "Live At A&M Recording Studios 1978". Francuski, limitowany winyl na którym jest koncert z dobrą jakością dźwięku, zarejestrowany (przez grający wówczas na koncertach na 2 gitary, kwartet) dla radia na amerykańskiej trasie promującej LP Impeckable. Dla fanów (czyli m.in. dla mnie) nie lada gratka, tym bardziej, że zespół gra na nim również swoje starsze kawałki. Taki fragment koncertu z innego wydawnictwa:

***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Przebojem w samochodzie była płyta nieznanego mi zupełnie zespołu Turbo Fruits z 2007 roku. To debiut tego garażowego zespołu z Nashville w Tennessee. Nawet nie wiem czy jeszcze istnieją (ostatnia płyta wydana została w 2015 roku). Brudny dźwiękowo przekaz daje wrażenie autentyczności. Słuchałem kilka razy i z żalem wyjmowałem płytę z odtwarzacza.
I utwór który ujął mnie poczatkowym riffem, wyjętym jak z T.Rex:

     Niemłody, co w bluesie jest raczej zaletą, Philip Wallker z płyty Giong back Home z 2007 roku. Zmarł w 2010 i jest to ostatnia płyta w jego dyskografii. Elektyczny blues w dobrym klasycznym stylu:
Phillip Walker - ''Blackjack'' & ''Lying Woman"

    Płyty polskiego heavymetalowego Witchking, "Hand Of Justice", wysłuchałem z niecierpliwością, kiedy się wreszcie skończy. Nic co by mnie zaskoczyło i "schematyczny" wokal. Niby wszystko w heavymetalowym stylu, ale duszy brak...
Witchking - Metal Grail






Do klika za tydzień
czarT





sobota, 17 marca 2018

Jaką siłę ma ludzki mózg, gdy nie chce się poddać

     Zmarł Stephen Hawking, człowiek mózg, idol tłumów, którego książki sprzedawały się w milionach egzemplaży. Sam mam kilka. Wprawdzie badania wykazały, że czytelnicy Hawkinga kończyli lekturę jego książek, w tym najpopularniejszego dzieła "Krótka historia czasu", na 29 stronie, ale ich lektura i przystępność z jaką wykładał swe teorie dotyczace wszechświata, wywarły duży wpływ na mój światopogląd. Walka jaką toczył o życie inspirowała do własnych wysiłków. Lekarze twierdzą, że z jego schorzeniem ludzie żyją około czterech lat. On przeżył 54 od momentu zdiagnozowania choroby. Jego przykład udowodnił mi, jaką siłę ma ludzki mózg, gdy nie chce się poddać. 


*****

     A tak rozwija się muzyczny, dość krzykliwy, talent mego starszego syna. Nie wszyscy akceptują ten todzaj wydobywania głosu, ale ja bardzo lubię. Kapela With All Your Strength z Białegostoku, na wokalu Łukasz.




     W tego rodzaju dżwiekach mam jednego, poza kapelą With All Your Strength, faworyta i idola, wzór jak w Sèvres pod Paryżem. Masz odwagę to posłuchaj :) ... wybrałem coś lżejszego:







*****
Bieżący komentarz
Kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, 
za co z góry przepraszam ... albo i nie ..

     Naczelną zasadą zatwardziałych i biegłych w swym fachu starych złodziei, jest nieprzyznawanie się do winy. Taki delikwent zawsze idzie w zaparte i zawsze jest niwinny, nawet wbrew faktom. Ich "kodeks" mówi: "jesli cię złapią za rękę, mów, że to nie twoja ręka".

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Nadal ukochana klasyka ciężkiego grania, Budgie "In For The Kill" z 1974 roku. Czwarta płyta w dyskografii, przedostatnia dobra. Cóż, zawsze i wszędzie....

     Nadal klasycznie, The Doors "Waiting For The Sun", płyta na której nie ma tytułowego utworu, ale są inne...

     Polska punkowa anarchia z płyty Dezerter "Kolaboracja". Wzięło mnie na wspomnienia w tym tygodniu...

     Wydana na winylu w 2016 roku EP-ka "satanos cillatem ym etallicso natas" zespołu Soundgarden, która pierwotnie ukazała się w limitowanej edycji razem z "Badmotorfinger" w 1992 roku. Tytuł to palindrom, tu akurat podzielony na słowa od tyłu. EP-ka zawiera trzy covery, jeden oryginalny utwór Soundgarden oraz utwór nagrany na jednym z koncertów. 
Soundgarden - Into The Void (Sealth)

     Ze wznowień serii Polish Jazz, czwarta płyta "The Andrzej Trzaskowski Quintet" nagrana w 1965 roku. Tuzy polskiego jazzu w na wskroś nowoczesnej (wówczas) muzyce, która jeszcze dziś przykuwa uwagę.

***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Nagrana w 1996 roku, "Esbjörn Svensson Trio Plays Monk", jest drugą płytą tego szwedzkiego zespołu. Zawiera świetne interpretacje standardów Theloniousa Monka i jest chyba jedyną pozycją w dyskografii, na które zespół gra cudze kompozycje. Będąc wówczas w wieku około 30 lat, pokusili się o bardzo autorskie wersje utworów.
Esbjörn Svensson Trio - Round Midnight
Esbjorn Svensson Trio - I Mean You

     Oj dali mi czadu w samochodzie death metalowi szwedzi z Unleashed. Piekło, śmierć, bestie, krew, o tym ryczeli z głośników. Płyta z 2004 roku "Sworn Allegiance". Nie powiem żebym jakoś szczególnie lubił czy cenił, ale ciśnienie mi podnieśli.
Unleashed - The Longships Are Coming
Unleashed - Metalheads

     Zespół który kiedyś bardzo lubiłem, teraz odszedł w zapomnienie... w mojej płytotece. Limpbizkit i ich "Greatest Hitz" z 2006 roku. Połączenie rapu i metalu, czyli nu metal a nawet rapcore. Oj skakało się kiedyś przy tych umerach.
Limp Bizkit - Rollin' (Air Raid Vehicle)
Limp Bizkit - Break Stuff
Limp Bizkit - Counterfeit





Do klika za tydzień
czarT





piątek, 9 marca 2018

I niech proszę ktoś przekona mnie, że myślenie nie jest najciekawszą z możliwych aktywnością....

     Było zimno, jest cieplej a będzie jeszcze cieplej. Czułem się źle, czuję się gorzej a będzie albo lepiej albo jeszcze gorzej. Czas płynie, bieżące zdarzenia stają się wspomnieniami a przyszłe wciąż tkwią w sferze domysłów. Przyszłość jest zatem niepewna i nieprzewidywalna, co nie do końca, być może, jest prawdą. Nasze zmysły postrzegają czas jako wymiar, którego strzałka skierowana jest tylko w jednym kierunku. Nasza nauka wcale tego nie potwierdza. Wszystkie równania, którymi udowadnia się fizyczne teorie dotyczące naszego wszechświata, w których występuje czas jako jeden z wymiarów, działają bez względu na strzałkę czasu. Także, teoretycznie, dla praw fizyki nie ma znaczenia w którą stronę skierowana jest strzałka czasu. Równania działają z jednakową skutecznością, gdyby założyć, że czas płynie wstecz. Czy czegoś to dowodzi? Tylko tego, jak nadal mało wiemy o rzeczywistości w której żyjemy, jak ograniczone są nasze "jednokierunkowe" zmysły ograniczone do czterech postrzegalnych przez nas wymiarów, z których w jednym obowiązuje nakaz ruchu w jedną stronę. Istnieje tylko jedna nieprzyjemna dla ludzi mających wysoko rozwiniętą potrzebę wolności, wynikająca z wniosków o możliwym dowolnym kierunku strzałki czasu, czyli możliwości poruszania się niejako pod prąd tego strumienia, konkluzja. Jeśli założymy, że jest to możliwe, to żegnaj wolności, wszystko jest zdeterminowane i nieuniknione. By spełnić taką założoną możliwość, musimy zrozumieć, że przyszłość już istnieje, bo trudno poruszać się w obszarach które nie istnieją. Trudno założyć, że jeden z wymiarów staje się w obecnej chwili, która przed tą chwilą nie istniała. Na razie jest to fizycznie niewytłumaczalne. A może to jest największą tajemnicą i największym cudem z którego nie zdajemy sobie sprawy. Na bieżąco uczestniczymy, ba jesteśmy kreatorami rzeczywistości której jeszcze przed chwilą nie było. Tak, to my tworzymy, w każdej sekundzie ten świat, czy też, jak chcą tego najnowsze, szalone teorie, odgrywamy tylko swą dawno napisaną już rolę... 

     Tak hulają po głowie rozwichrzone, rozochocone wolnością w tej przestrzeni, myśli. I niech proszę ktoś przekona mnie, że myślenie nie jest najciekawszą z możliwych aktywnością....

*****
     Najgorszym brakiem wolności, jest brak wolnosci myśli. Wtłoczenie w ramy jakiejkolwiek teorii, wiary, bez możliwości swobodnego kwestionowania założeń i wolnego wyciągania wniosków, jest najdotkliwszym zniewoleniem.

*****
Bieżący komentarz
Kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, 
za co z góry przepraszam ... albo i nie ..

     Niech, pośród sporów i połajanek, tłumaczeń i ich braku, wymuszania jednego i jedynego słusznego porządku współczesności i historii, zabrzmi prawdziwa historia z mych rodzinnych annałów. Jeden z mych wujów, nie wojów, ożenił się z żydówką. Ona z miłości do niego zmieniła wiarę i została ochrzczona. Mieli syna, który w momencie wybuchu wojny był kilkunastoletnim podrostkiem, czyli według żydowskiej tradycji, też był żydem. Cała miejscowość znała tę rodzinę i tę historię. Po wkroczeniu Niemców nie było w rodzinie żadnego niepokoju, bo przecież ona była chrześcijanką, tą która wyparła się swych żydowskich korzeni. Sąsiedzi, Polacy, byli jednak innego zdania. Ktoś doniósł hitlerowcom o sekrecie jej pochodzenia. Pewnego dnia na podwórko zajechał wojskowy patrol. Szukali i jej i syna, wuja zostawili w spokoju. Wyprowadzili ją przed dom i tam na oczach męża zastrzelili. Syna nie znaleźli, pasł na łące krowy i zdołał uciec do lasu. Do tego domu nie wrócił już nigdy.
Takie jest moje rodzinne wspomnienie o polakach i naszych sąsiadach "ratujących" żydów. Ja wiem i rozumiem, to była ta czarna owca, ta jednostka niegodna narodu polskiego, ten wyjątek... Reszta mieszkańców z pewnością ratowała i pomagała i wspierała i bohatersko ginęła za...
Po latach, ten ocalały syn, został katolickim kapłanem. Służył bogu, który też był żydem.

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Debiut solowy kanadyjskiego gitarzysty, metysa (jego ojcem był Kanadyjczyk żydowskiego pochodzenia, zaś matka Indianką z plemienia Mohawk), członka legendarnego The Band. Płyta z 1987 roku zatytułowana po prostu Robbie Robertson, w jej nagraniu pomagali mu m.in., Peter Gabriel, członkowie U2. Płytę lubię, jest na niej jeden wielki przebój:

     Nowojorczycy z Glassjaw reprezentują undergrandową scenę wschodnich Stanów. Trudno jednoznacznie określić styl. Rock, heavy metal, post hardcore, z tych gatunków czerpią natchnienie. Kapela istnieje od 1993 roku, płyta (jedna z dwóch) z 2002 roku "Worship and Tribute". Słychać na niej inspiracje nawet jazzowe, co nie ułatwia odbioru i nie przyczyniło się szerszej popularności, bo to jednak wciąż muzyka z korzeniami w hardcore.

     Druga w dyskografii płyta Budgie "Squawk" z 1972 roku. Pierwsze pięć płyt tej kapeli to kanon o którym nie umiem wypowiadać się "obiektywnie". Uwielbiam...
Budgie - Hot As A Docker's Armpit
Prywatkowy hicior... oprócz "Parents" oczywiście:

     Wydana w 1973 roku płyta "Favorite Blues Singers", amerykańskiego pianisty i śpiewaka bluesowego, Memphis Slim'a, to płyta na której artysta wykonuje utwory swych ulubionych bluesowych twórców. Memphis Slim nagrał niezliczoną ilość płyt, a drugie tyle ukazało się po jego śmierci w 1988 roku. Posłuchajmy tej śpiewającej historii bluesa... jak to bywa przy takiej ilości nagranych płyt, z tej nic nie ma w sieci. Na płycie Mephis Slim śpiewa akompaniując sobie na pianinie, bez zespołu.
Memphis Slim - Every Day I Have The Blues
Memphis Slim - Born With The Blues

     Debiut nagrany w formie jam session. "Les McCann Presents the Dynamid Jazz Organ of Richard "Groove" Holmes with Ben Webster, Les McCann, Tricky Lofton, Ron Jefferson & George Freeman - to pełny tytuł tego wydawnictwa z 1961 roku. Piękne organy, pianino i Ben Webster na saksie. Jazzowy kąsek historyczny...
Richard Groove Holmes - Deep Purple
Richard Groove Holmes - Good Groove

***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Hip hopowy skład który wydał tylko jedna płytę, Pijani Powietrzem (Ściulani Luftem) "Zawieszeni w czasie i przestrzeni" Postał w 2001 roku z inicjatywy członka składu Paktofonika - Wojciecha "Fokusa" Alszera oraz Rafała "Śliwki Tuitam" Śliwiaka. Nie odnieśli sukcesu pomimo dobrych recenzji. Ja po pierwszym przesłuchaniu byłem pod wrażeniem, po drugim... już nie. Chyba brakuje czegoś tekstom, bo od strony muzycznej jest O.K..
Pijani Powietrzem - Fotki
Pijani powietrzem- Myślę i nic

     Seria MTV Unplugged zaskoczyła kilkoma wystepami. Takim niewątpliwie był koncert Korn. Kontrast między ciężkim brzmieniem zespołu (z pierwszycvh płyt) a akustycznym brzmieniem, ciekawie uzupełnia dyskografię zespołu. Daleki jestem od zachwytów, ale płyty słucham zawsze z lekkim uśmiechem zadowolenia. Korn "MTV Unplugged" z 2006 roku. Dla kontrastu pod wersjami "bez prądu", oryginały jak najbardziej z prądem.

KoЯn - Falling Away From Me (Unplugged)
Korn - Falling Away from Me (Official Video)

KoRn - Freak On A Leash (Live) ft. Amy Lee

Korn MTV Unplugged feat. The Cure - Make Me Bad / Inbetween Days
Korn - Make Me Bad

A tak brzmi mój ulubiony Korn elektryczny. Koniecznie trzeba słuchać na dobrym sprzęcie i z płyty, by usłyszeć te DOŁY !!!
i wersja unplugged:
Korn - Blind [MTV Unplugged]

     Dla pewnego uspokojenia trochę "południowego" rocka w wykonaniu Waidespread Panic, zespołu z Aten w... Georgii. Amerykańscy południowcy z siódmej swej studyjnej płyty "Don't Tell The band" z 2001 roku.
Widespread Panic - Don't Tell the Band
Widespread Panic - Down







Do klika za tydzień
czarT






piątek, 17 lutego 2017

The Dillnger Escape Plan & Shining - STODOŁA 11.02.2017

      Znudzony już trochę rockową sceną i jej schematyzmem wciąż szukam nowych inspiracji. Wiek i postępująca "degradacja" zmysłów czyni swoje, więc bodźce, by były odczuwalne, muszą być coraz silniejsze. Nie mówię, że nie interesują mnie inne gatunki muzyki, co widać w kąciku "Raporty z przesłuchań", ale w zależności od nastroju i oczekiwanych emocji, sięgam po płytę, która mi tych emocji dostarczy. The Dillinger Escape Plan jest taką hybrydą, która jest w stanie, w jednej pigułce zaspokoić większość moich, zarówno zmysłowych jak i intelektualnych oczekiwań. Jest i melodia, zdarza się delikatność, jest szaleństwo i muzyczna brutalność, jest intelektualny niepokój i nieoczywistość pulsu w postaci skomplikowanych, niemal matematycznych zmian rytmu (stąd też nazwa gatunku mathcore), jest doskonały wokal, porywający w krzyku, czarujący w spokojnych fragmentach, są jazzujące harmonie, jest hardcorowy pazur. Dziękuję Szymonowi z Winylowni, że kiedyś polecił mi ten zespół. Usłyszałem i wsiąkłem bez żadnych hamulców. Efektem tej nowej miłości jest cała dyskografia na winylach i trzy ostatnie płyty na CD (do samochodu). Jak więc mogłem przegapić ich koncert w Polsce? Tym bardziej, że była to ostatnia okazja do zobaczenia ich na żywo. Zespół postanowił zakończyć działalność i jeszcze przed tą trasą zapowiadał ją jako pożegnalną. Późniejsze wydarzenia pokazały, że koncert w Stodole, być może był w ogóle ostatnim występem grupy. Postanowiłem jechać własnym samochodem, pomimo obaw o warunki drogowe i była to bardzo dobra decyzja. Odkręcony na maksimum samochodowy odtwarzacz aż się rozgrzał od dwóch ("Option Paralysys" i "One Of Us Is The Killer") płyt Dillingera, a ja dobrze przygotowałem swe zmysły na to co je czeka. Nawet nie zauważyłem kiedy dojechałem do Warszawy śpiewając lub krzycząc wraz z Gregiem. W stolicy trochę się pogubiłem i zwróciłem się jednak po pomoc (czego nie lubię) do samochodowej nawigacji, co pozwoliło mi wrócić na właściwy szlak. Kolejka do wejścia, przeszukanie przez ochronę i ... byłem wewnątrz Stodoły. Jeszcze tylko zakup koszulki Dillingera, ostatniej płyty na CD (winyl "Dissociation" już jest w kolekcji) i byłem gotowy. Na miejscu spotkałem, wzmiankowanego już, Szymona z Winylowni z kolegami i koleżanką i ta silna ekipa razem rozgrzewała się przed koncertem (tylko słownie, tylko słownie ... takie czasy :) ) ... porównywaliśmy swoje koszulki ... słuchaliśmy Genesis i innych popularnych "tanecznych" zespołów (taką muzykę serwował klub przed występem). Potem zgasły światła i na scenę wyszedł ... Shining. Norweski zespół który powstał w 1999 roku jako akustyczny kwartet jazzowy. Prze te kilkanaście lat istnienia i grania, oddalił się mocno od jazzu, prezentując rockową awangardę będącą mieszanką rocka progresywnego, jazz-rocka, post-rocka, rocka alternatywnego, indie rocka, noise rocka czy muzyka elektronicznej (te wszystkie określenia znalazłem w Wikipedii, sam przecież tego nie wymyśliłem, bo nie jestem zbyt mocny w szufladkowaniu muzyki). W 2010 roku zasłynęli coverem utworu King Crimson "21st Century Schizoid Man". Występ na prawdę dobry (nie piszę świetny, bo to określenie zostawiam dla Dillingera), który doprowadził do zakupu po koncercie, trzech płyt (2 CD i winyl) i koszulki z napisem "International Blackjazz Society", promującej ostatnią płytę.

 Szalony saksofon Shining

Publiczność szaleje, a chłodne oko ochroniarza czujnie ją lustruje
Potem okazało się skąd ta czujność ... była bardzo pomocna

 Shining, po tym koncercie jeden z moich ulubionych zespołów



      Po czterdziestominutowym występie Shining publiczność zamarła w oczekiwaniu na główną atrakcję wieczoru, The Dillinger Escape Plan. Gdy wyszli na scenę , od pierwszych taktów wgnietli widownię w ziemię, ale jej nie obezwładnili. Był młyn pod sceną, było skandowanie, wspólne śpiewanie, niekontrolowane tańce, skoki, headbanging, każdy robił to do czego popychały go rozbudzone emocje. Wcale się nie dziwię, że redakcja tygodnika New Musical Express określiła The Dillinger Escape Plan "najbardziej niebezpieczną grupą", a magazyn Kerrang! uznał za "najlepszy zespół koncertowy na naszej planecie. Po tym koncercie podzielam tę opinię. Zespół jest bardzo żywiołowy, wokalista, Greg Puciato to urodzony frontman i showman mający doskonały kontakt z publicznością, potrafiący porwać ją w pełen emocji świat muzyki zespołu, pozostali członkowie dzielnie mu asystowali w tej trudnej misji, pot lał się strumieniami a oczom trudno było nadążyć za przemieszczającymi się w podskokach i "wygibasach" muzykami wywijającymi instrumentami jak bojowym orężem. Pomimo potężnej mocy dźwięku nie odczuwałem znużenia. Raz, ze względu na emocje, dwa, ze względu na duże zróżnicowanie muzyki, która nie jest tylko dzikim, matematycznie podzielonym na takty hałasem. Dobrze określił to w jednym z wywiadów gitarzysta Ben Weinman mówiąc o płycie "Ire Works" (2007): "Od zawsze najważniejsza była dla nas swoboda wyrazu, możliwość pójścia w dowolnymi kierunku. Myślę też, że na tym albumie udało nam się w końcu określić nasz styl od początku do końca. Z tak zróżnicowaną muzyką czujemy się najlepiej. Są tu utwory niewiarygodnie szybkie, ale i zupełnie inne. Jesteśmy z tego bardzo dumni. Ta różnorodność to klucz do zrozumienia tego, co robimy" ... i ja to rozumiem. Popisowy numer Grega, czyli skok z galerii na wyciągnięte ręce fanów (moje też tam były) też się odbył (Greg nie przerwał śpiewania), a pomocne ręce widowni zaniosły go z powrotem na scenę. W trakcie koncertu zrozumiałem też skąd ta czujność wpatrzonego w publikę krzepkiego ochroniarza. Odbierał on, przenosząc nad barierką, płynących na rękach widowni w stronę sceny fanów i fanki, wypuszczając ich potem ze swych objęć z powrotem w wypełnioną dźwiękiem przestrzeń Stodoły. Bezpieczne i miłe ... 
Ten koncert na długo pozostanie w mej pamięci jako najlepszy, pod względem emocjonalnym i (chyba) muzycznym, koncert na jakim dotychczas byłem. O stronie muzycznej piszę chyba, bo jednak emocje skutecznie zagłuszyły muzyczną analityczność, co nie zmienia mego zachwytu. Poniżej kilka zdjęć zrobionych komórką, zatem jakość wątpliwa i ze względu na sprzęt i ze względu na fotografa.

















































































Poniżej krótki montaż z występu Dillingera znaleziony w necie:


I skok Grega z galerii :


     Potem pozostał już tylko nocny powrót do domu, samochodem wypełnionym dźwiękami Dillingera i Shining z zakupionych płyt. Emocje buzują we mnie do dziś, a pisk w uszach ucichł po 24 godzinach :)
 
*****
Bieżący komentarz
Nowy kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Wypadek pani Premier ... Dobry przykład na metody działania władzy gdy zachodzi niewygodne dla niej zdarzenie. Już po wypadku padła opinia o winie kierowcy seicento. Po wypowiedziach obrońcy, a każdemu przecież przysługuje prawo do obrony, tym bardziej, że jest to sprawa karna zagrożona wyrokiem trzech lat więzienia, padają następne opinie o działaniach antyrządowych. Czy to tylko niezrozumienie istoty działań obrońcy? Czy po tak wygłaszanych opiniach, dziwnym jest, że nie zgłaszają się na świadków kierowcy którzy stali za ty nieszczęsnym seicento? Na tym przykładzie można jasno zrozumieć sens istnienia trzeciej niezależnej władzy, władzy sądowniczej, która może rozstrzygnąć o winie, niezależnie od opinii środowisk rządowych, wolnej od nacisków Ministra Sprawiedliwości czy szefa MON lub MSWiA. W sprawie wypadku szefa MON, nadal oficjalnie nie wiadomo kto kierował samochodem, ani kto zawinił.
*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Debiutancki album Eelsa, czyli  Marka Olivera Everetta z 1996 roku. Płyta nagrana jeszcze przed wszystkimi nieszczęściami które spotkały jego rodzinę. Przyjemny w odbiorze, alternatywny rock.

     Piąta w dyskografii i ostatnia którą cenię w całości, płyta Budgie "Bandolier" z 1975 roku. Płyta trochę różniąca się stylistycznie od poprzednich, motoryczna sekcja i heavymetalowe brzmienie, ale jak zwykle z piękną balladą. Na następnych płytach było już tylko gorzej ... 
Budgie - Breaking All The House Rules

Budgie - Slipaway
Budgie -  Napoleon Bona-Part One&Two

      Jedna z najlepszych i płyt w historii polskiego rocka. Można tę płytę uznać za przełom, muzyka alternatywna znalazła uznanie nawet wśród szerszej publiczności, ale to niewątpliwie zasługa osobowości i wrażliwości lidera. Jedyna płyta Klausa Mitffocha "Klaus Mitffoch" z 1985 roku. Świetna !!!
Klaus Mitffoch - O głowie
Klaus Mitffoch - Wiązanka pieśni bojowych
Klaus Mitffoch - Strzeż się tych miejsc

      Na talerzu Abaddon "Wet za wet", polski punk nagrany w Jugosławii, wydany we Francji w 1986 roku. Reedycja winylowa z 2012 roku. W nazwie anioł zagłady lub miejsce pobytu zmarłych, pozbawionych wszelkiej radości istnienia i życia. W treści, bunt przeciwko ówczesnej rzeczywistości, do którego "miejsce pobytu zmarłych, pozbawionych wszelkiej radości istnienia i życia" pasowało jak ulał.
Abaddon - Kto?
Abaddon - Wet za wet
Abaddon - Rewolucja

Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Czego słuchałem jadąc samotnie na koncert Dillingera, czym eksplodowały głośniki grożąc zerwaniem membran z powodu natężenia dźwięku? The Dillinger Escape Plan !!!
Dwie płyty grane w kółko "Option Paralysys":
The Dillinger Escape Plan - Farewell, Mona Lisa
The Dillinger Escape Plan - Gold Teeth On A Burn
i "One Of Us Is The Killer"
The Dillinger Escape Plan - Nothing's Funny
The Dillinger Escape Plan - Paranoia Shields
     Grane w kółko, bo tylko te płyty miałem na CD-kach, cała dyskografia na winylach. Ale na koncercie kupiłem ostatnią płytę na CD (bo na winylu mam już od "dawna"). Nocna jazda powrotna to Dillinger i również zakupione na koncercie, płyty norweskiego Shining.
The Dillinger Escape Plan "Dissociation":
The Dillinger Escape Plan - Limerent Death
The Dillinger Escape Plan - Symptom Of Terminal Illness
O norweskim Shining (nie mylić ze szwedzkim, blackmetalowym Shining) pisałem już w tekście opisu koncertu, więc teraz tylko muzyka. Dwie płyty: 
"Blackjazz" z 2010 roku 
Shining - The Madness and the Damage Done
doskonała wersja Crimzonowskiego "21st century ...."
Shining -21st Century Shizoid Man
i "One One One" z 2013.
Shining - I Won't Forget
Shining - The One Inside

Muzyka łazienkowa
Co chwilę, wraca na chwilę, bo Cobra ożyła :)
     Cobra przemówiła powiewem bliskiego wschodu. Rabih Abou-Khalil "Al_Jadida" z 1991 roku. Libańczyk, wirtuoz oud, instrumentu będącego przodkiem gitary, urodzony w Bejrucie, wychowany w duchu tolerancji i otwartości na inne kultury, dzisiaj daje nam doskonały przykład jak dobre efekty daje mieszanka jazzowej kultury zachodu z tradycją bliskiego wschodu.Zapytany o stosunek do padających z ust konserwatystów zarzutów co do jego nowatorskiego podejścia do bliskowschodnich tradycji muzycznych, odpowiedział ostro: „uważam, że nie ma czegoś takiego jak tradycja. Co jest tradycyjne dzisiaj, wczoraj było rewolucyjne. Kiedy cokolwiek studiujesz i twoja pamięć cofa się dalej niż o jedno pokolenie, widzisz że nic nie było zbudowane w taki sam sposób. Wszystko się zmienia. Zatem myślenie, że trzeba trzymać się czegoś kurczowo, dusi i zabija zamiast sprzyjać rozwojowi”
Rabih Abou Khalil ♠ Al Jadida



Do klika za tydzień :) 
czarT