Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Verdi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Verdi. Pokaż wszystkie posty

piątek, 13 lutego 2015

Chciałem zmieniać świat

Zaczynam pisać i ..... sam nie wiem jak skończę ......
*****
Chciałem zmieniać świat, a to świat nieustannie zmienia mnie. Zmiany czasem są rewolucyjne, czasem ewolucyjne, ale wciąż postępują. Ciągle ten dylemat, czy zmieniać świat dopasowując go do swych wyobrażeń, czy zmieniać swe wyobrażenia by dopasować je do świata. Zmieniając zewnętrze można zadawać gwałt innym. Zmieniając wnętrze, można zgwałcić siebie. A Ty w tych zapasach jesteś sadystą, czy masochistą, dopasowujesz do siebie, czy dopasowujesz siebie? Dla swego dobra krzywdzisz siebie, czy innych. To jest jaskrawe przerysowanie sytuacji, ale w pełni świadome. Bardzo "lubię" sytuacje gdy ktoś robi coś dla "mego dobra", w działaniu ewidentnie kieruje się dobrem własnym, uciszając jedynie swoje sumienie stwierdzeniem "przecież to dla Twego dobra". Wolę ponieść najdalej idące konsekwencje, ale swoich wyborów, niż nosić na swej, coraz grubszej skórze, ślady wyborów innych. Bo czym jest moje dobro .... najlepiej wiem to ja sam, a za wiedzę tę zapłaciłem. Uginamy się pod sądami otoczenia, pod jego prawami i wyborami cierpiąc potem, chodząc na terapie które mają nas nauczyć jak żyć w zgodzie ze sobą, czy (znowu) jak dopasować siebie do otoczenia, by wydawało nam się że żyjemy w zgodzie ze sobą. Trudna to sztuka i dla tego sięgamy do pomocy fachowców którzy pomogą nam się "oszukać". Jak mówi mądre stare przysłowie angielskie (stare i angielskie to z pewnością mądre !! Polacy raczej bohatersko ginęli, niż korzystali z takich mądrości, by mieć jakąś przyszłość): "If you can't beat them, join them (Jeżeli nie możesz ich pokonać, przyłącz się do nich .... jeśli z czymś nie możesz walczyć, musisz to polubić). I już sam nie wiem, czy taka "wspomagana" przemiana, połączona z nieuniknioną zmianą cech osobowości i części poglądów, jest dojrzewaniem, sukcesem terapii, czy zdradą ideałów? Taka wewnętrzna szarpanina prowadzi do różnych poszukiwań. Zanim podjąłem próby psychologicznej terapii, szukałem wspomagania w butelce. Ale to tak niszczy psychikę i zubaża wnętrze, że w chwili obecnej w ogóle zrezygnowałem z picia. Alkohol o tyle zmienia perspektywę spojrzenia na świat i jego problemy, że po pewnym czasie picie nie jest już potrzebą, czy przyjemnością a staje się koniecznością. Rzeczywiście głuszy problemy, bo twoim jedynym problemem przyćmiewającym wszystkie inne, staje się skąd wziąć następną flaszkę, by nie zabił cię paraliżująco depresyjny kac. Przy uzależnieniu prawdziwe jest stwierdzenie, że ktoś wypił tylko raz a potem już tylko leczył kaca. Gdy zaczyna się nałóg, kończą się pytania egzystencjalne, zaczyna się walka o każdy następny łyk. Na terapii poznałem piękną modlitwę, którą zaczynają się spotkania AA: "Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego." Choć uważam że modlenie się do Boga ma taki sens, jak modlenie się do siły grawitacji, czy mrówki do "wszechmocnego" człowieka (czyli do sił natury), to modlenie się do siebie i dla siebie, pozwala znaleźć w sobie siłę, bez oczekiwania na wyimaginowaną pomoc zewnętrzną. To ja muszę znaleźć ją w sobie, nikt w cudowny sposób nie spowoduje jej przypływu, a powtarzanie modlitwy jak mantry i wsłuchiwanie się we własne wnętrze bardzo w tym pomaga. 
A w mym wnętrzu i uchu grała, poza wymienionymi poniżej płytami, składanka (też kiedyś skompilowana prze zemnie) 100 Best PUNK Songs. Cała za tydzień, dziś numery które się do mnie przyczepiły i nuciłem bezwiednie pod nosem, budząc zdziwienie w kolejce przy stoisku mięsnym (dobrze że pani przede mną nie rozumiała chyba angielskiego, bo chwytliwy refren Dead Kennedys jest dość ..... (sami posłuchajcie-2:25) ;)  
Death or Glory - The Clash
X - Johnny Hit and Run Pauline
Johnny Thunders &  The Heartbreakers - Born To Lose

Dead Kennedys - Pull My Strings

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
     Ostatnio weekendy zaczynam Klasyką punkową. Tym razem też tak było i też kolejna płyta Ramonesów "Road To Ruin". Po prostu wyprzedaż winyli w empiku ....
     Kolejny czarny krążek z kolekcji to nie punk, ale całkiem blisko. Jeden z ulubionych zespołów i jedna z płyt wszech czasów na mojej liście (jedynka Ramones też tam jest). Jane's Addiction "Nothing's Shocking". Gdyby było na niej TYLKO to nagranie, też bym kupił .... dla tego jednego :
To też jeden z niezapomnianych numerów:
     Po krótkich wewnętrznych rockowaniach na talerzu (gramofonu) inne muzyczne danie. O ilości płyt klasycznych pisałem, ale ta jest wyjątkowa. Wyjątkowe jest i dzieło i wykonanie. Requiem Verdiego w wykonaniu Chóru i Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Kazimierza Korda. Jako soliści, najlepsze chyba wówczas (1979 rok) polskie głosy:
Teresa Żylis-Gara - sopran
Krystyna Szostek-Radkowa - mezzosopran
Wiesław Ochman - tenor
Leonard Mróz - bas
Przepiękne duety i monumentalne brzmienie ..... ciarki przez godzinę, dwadzieścia trzy minuty i trzynaście sekund:

Muzyka łazienkowa
     Tym razem pół "łazienkowego tygodnia" z płytą którą tam znalazłem, bo słuchał jej któryś z moich synów, a zwyczaju odstawiania płyty na miejsce z którego się ją wzięło jakoś nie udało mi się im wszczepić. Sam też tę płytę lubię, bo przecież sam ją kupiłem i to moja z nimi półka stoi przed męską łazienką. Queens Of The Stone Age "Songs For The Deaf" (Piosenki dla głuchych). Świetny , dynamiczny, przebojowy rock (coraz dalej od stoner-rocka). Początek rozkłada mnie na łopatki i poprawia humor:
Queens of the Stone Age - You Think I Ain't Worth a Dollar, But I Feel Like a Millionaire
Mało !! mało !!! No to drugi numer z płyty:
Queens Of The Stone Age - No One Knows
Trzeci? psze bardz ....
Queens Of The Stone Age - First It Giveth
I jak tu ich nie lubić ???
     Kolejny synek zostawił płytę o której już zapomniałem. To przypomniałem sobie ... Tiamat "Skeleton Skeletron" z 1999 roku. Czegóż ci Szwedzi już nie grali. Black metal, death metal, ocierali się o trash, gothic/doom metal a na tej płycie grają rock w duchu ....Sisters Of Mercy, a może to tylko głos wokalisty ... warto sobie przypomnieć, choć dupy nie urywa (jak mawia mój znajomy).
TIAMAT - Brighter Than The Sun
TIAMAT - Church of Tiamat

Muzyka codzienna
     W życiu codziennym trzeba jakoś przetrwać. W samochodzie pomagał mi Frank ..... Prześmiewca , kpiarz, świetny muzyk i gitarzysta. Uwielbiam to poczucie humoru ... Płyta z 1975 roku Frank Zappa and The Mothers Of Invention "One Size Fits All":
     Było mało, więc następny Franek w odtwarzaczu. Tym razem "Sheik Yerbouti" z 1979 roku. Kiedyś miałem czarną płytę, ale może jeszcze się odnajdzie w .... ścianie. Też duży sentyment i szeroki uśmiech ....
Frank Zappa - I Have Been In You
Takie złote prawdy objawione:
Frank Zappa - Broken Hearts Are For Assholes
I prawie pościelówa z jakże wymownym tekstem (niepościelowym):
Frank Zappa - Bobby Brown Goes Down
     Mój kumpel jest wielkim fanem, ja lubię Gov't Mule, wciąż jestem więc na bieżąco z nowymi ich płytami. Nówka sztuka Gov't Mule "Dark Side Of The Mule" wersja 3 CD z DVD. Jak nietrudno się domyślić, grają numery Floydów, nie tylko z "Ciemnej strony ...." Robią to bardzo stylowo, bluesowo i Mule'owo. Oj słucham do dziś:
Gov't Mule - Time - Dark Side Of The Mule DVD
Gov't Mule - Shine On You Crazy Diamond


Do klika za tydzień ....


piątek, 23 stycznia 2015

SMS & Projekt fabularny Ziemia2012XXX

SMS
     Tydzień zaczął się szokująco. Ktoś przysłał mi sms-a, że wróżbita Maciej rozłożył karty i jest w szoku !!! Zwrotnego sms-a nie wysłałem, bo po pierwsze sam jestem w nieustającym szoku, tym co dzieje się wokół mnie, czyli życiem. Nieustanny szok i zadziwienie, to uczucie wciąż mi towarzyszy. Po drugie wolę nie wiedzieć co wywołało szok wróża. Jeśli jest to coś szokująco dobrego, to najlepsza będzie w tym wszystkim niespodzianka. Jeśli coś szokująco złego, to wolę nie wiedzieć, dlaczego mam się zamartwiać na zapas. Świat jest tak nieprzewidywalny i pełen obietnic i niespodzianek, że i tak i tak mnie zaskoczy. Oczywiście mam swe pragnienia i oczekiwania, ale czy ich spełnianie winno być głównym motorem życia? Jak mówi Schopenhauer - szybkie zaspokajanie pragnień nazywamy szczęściem; powolne - cierpieniem. Ludzka świadomość i działanie napędzane są bez przerwy pragnieniem. Gdy je człowiek zaspokoi, natychmiast pojawia się nowe. Tak więc taniec zaspokajania trwa nieustannie, i powoduje złudne i chwilowe poczucie szczęścia lub cierpienia. Warto tak gonić za swym ogonem? Działanie w drugą stronę też pozbawione jest głębszego sensu, bo "Nieustanne starania obliczone na usunięcie pragnienia nie dają nic poza zmianą jego postaci". Gwałtownie i szybko je zaspokajając lub twardo z nimi walcząc, zmieniamy tylko jego postać. Trwam więc w oczekiwaniu nieoczekiwanego nie spiesząc się zbytnio w zaspokajaniu swych pragnień, nie walcząz z nimi i nie interesuje mnie zupełnie co wywołało szok wróża.
*****
Projekt fabularny Ziemia2012XXX
I
Zenon był nieszczęśliwy. Czuł jak rzeczywistość go osacza nie dając szansy. Odepchnęła go kochanka, bo "nie był dla niej", bo szukała silnego mężczyzny, a on takim nie był. Porzuciła go żona, bo do powyższych powodów doszła niewierność. Porzuciły go dzieci, bo nigdy nie potrafił z nimi rozmawiać, bo nie potrafił grać roli silnego autorytetu na którym mogły by się oprzeć. Wszyscy mieli go za nic, nikt się z im nie liczył, nikt go nie potrzebował. Za to o przeszkadzał wszystkim. Ludzie unikali go. Gdy gdzieś wchodził, za chwilę robiło się tam pusto, nawet jeśli nikt go tam nie znał. Zaczął się nawet zastanawiać, czy nie wydziela jakiegoś przykrego zapachu, ale przecież brał prysznic dwa razy dziennie i używał dobrych kosmetyków. Zatem tę możliwość odrzucił. Boże, jeśli istniejesz, cóż takiego Ci uczyniłem, za co to wszystko? I nie zdziwił by się gdyby z góry dobiegła doń odpowiedź: - bo cię kurwa nie lubię. Wszelkie próby zmiany sytuacji spełzały na niczym, a przynosiły skutek wręcz odwrotny. Kwiaty wysłane kochance trafiały nie w jej ręce, albo w jej, lecz w najmniej dogodnym momencie, powodując niewyobrażalne komplikacje. Prezenty kupowane żonie nigdy nie były trafione i wywoływały jej irytację. Próby rozmowy z dziećmi odbierane były jako niepotrzebne i natrętne a przede wszystkim odrywały je od komputera który wciągnął już je w świat gier i sieci w stopniu niemal nieodwracalnym. Narastająca frustracja, poczucie odrzucenia, pogłębiająca się samotność, zaczęły skutkować myślami samobójczymi. Był jednak zbyt słaby by to zrobić. Nawet na to mnie nie stać, nawet tego się boję - myślał. Choć zaczął pisać list pożegnalny do świata, nigdy go nie ukończył:
"Ciało kołysze się w rytm muzyki, wpadam w pewien rodzaj transu. Umiem go wywołać przy odpowiedniej muzyce. Dziś myśli biegną w stronę w którą ostatnio rzadko się zapuszczały, ale przecież znam te okolice bardzo dobrze. Po ostatnich wizytach zostało jedno zdanie, które jak niechciane a natarczywe echo kołatało się po głowie. "Mam już miejsce, zam już sposób, muszę wybrać tylko czas .....". Wiem, już to przeżyłem, już doświadczyłem tego strachu, już przekroczyłem próg zatrważającej decyzji. Czy jest to odwaga, czy tchórzostwo, czy słabość, czy siła ... gówno mnie to obchodzi. Czy znowu się wycofam, czy tym razem jednak ból będzie silniejszy niż strach. Inna myśl zaczęła pukać do granic świadomości: "na kim chcesz się zemścić, kogo ukarać?". Kogo? Was wszystkich! Nie zasługujecie bym chodził pośród was. Nie zasługujecie na kogoś takiego jak ja. A może to ja nie zasługuję by nadal mieszać wam w głowach, by niszczyć .... A może własnie zasługuję na to co mnie spotyka i czas uwolnić świat od jednego wszawego gnoja. Co to za rzeczywistość w której jeden widok powoduje pokusę nie do powstrzymania. W którym jeden wetknięty gdzieś, wbrew rozsądkowi, nieumarły drobiazg, rujnuje ci psychikę ...."
Jestem nie zerem, lecz liczbą ujemną o nieskończonej wartości - oto jego mniemanie o sobie. Na to wszystko nakładało się jeszcze nieodparte i zupełnie irracjonalne uczucie, że gra w jakimś teatrze życia, że wciąż jest na scenie a widzowie bardzo są z niego niezadowoleni. Ta narastająca zewnętrzna niechęć, coraz bardziej mu ciążyła i z czasem stała się uczuciem nie do zniesienia ............
II
     W reżyserce panował półmrok. Zornak 197311010Y asystent reżysera projektu fabularnego Ziemia2012XXX, bił się z myślami. Musiał podjąć decyzję a nie był wcale pewien jaka ona powinna być. Odpowiadał za postaci w jednym z wątków projektu i miał duży problem z jedną z nich. Widzowie coraz częściej skarżyli się na ten epizod i choć w całym projekcie był on tylko nic prawie nie znaczącą cząstką, a już z pewnością beż żadnego wpływu na główną fabułę, to skarg było coraz więcej i obawiał się że w końcu cierpliwość Głównego Reżysera się wyczerpie i to on będzie tym na którym skupi się jego niezadowolenie. Żegnajcie wówczas premie i pochwały, żegnajcie awanse. Nie uśmiechało mu się to zupełnie, ale z drugiej strony żal mu było tego biednego "aktora". Do pewnego momentu wszystko w tej kreacji rozwijało się dobrze, czasem nudnawo, ale bez większych kontrowersji. Widzowie śledzący ten wątek z ciekawością oczekiwali jakiegoś przełamania, bo postać rokowała nieźle ze swymi zainteresowaniami i gwarantowała ewentualny ciekawy dramat. Aż nadszedł dramat i oglądalność gwałtownie wzrosła, niestety aktor nie wytrzymał napięcia i zamiast dramatycznych i odważnych decyzji ..... przestał działać. Zagłębił się w swym "wnętrzu", jakby miał jakieś wnętrze ........
     Postaci tworzone były przez imitujące inteligencję programy komputerowe, miały samoświadomość i uczyły się aż do "śmierci", czyli usunięcia z programu. Nie były jednak kasowane. Ponieważ szkoda marnować tak wyuczony "życia" program, specjalna komórka sprawdzała  jego "wiedzę" i "doświadczenie" i wykorzystywany był on w w różnych gałęziach przemysłu do lżejszych lub cięższych zadań, zamiast żywych pracowników (w zależności od przydatności). Niektóre miały lekką i łatwą jak w "raju" pracę inne musiały piekielnie ciężko pracować, jeszcze inne (których przydatność trudno było jednoznacznie określić) poprawiane były przez zespół analityków i programistów w specjalnym zespole zwanym czyśćcem. Taki samo uczący się program roboczo nazywano duszą. Sam projekt fabularny obliczony był na 2012 jednostek czasowych po których miał nastąpić koniec tego wykreowanego świata, ale akcja tak ciekawie się rozwinęła, że widzowie domagali się kontynuacji. Przedłużono więc go na czas nieokreślony co jest ewenementem przy tego rodzaju produkcjach. Przebojowość projektu polega na dużej jego brutalizacji. Filmowa społeczność prześciga się w wynajdowaniu coraz wymyślniejszych metod zabijania i znęcania się nad swymi członkami, a widzowie bardzo to lubią, gdyż w realnym świecie dawno już wyeliminowano przemoc, co czyni ją tak atrakcyjną na ekranie. A w wątku nieszczęsnego Zenona nic się nie działo, poza użalaniem się tego "bohatera" nad sobą.
     Zornak 197311010Y jeszcze raz przejrzał zapisy ostatnich wydarzeń w "życiu" Zenona i ostatecznie upewnił się w co do decyzji którą już przecież podjął. Kasuję go !! .......... raz, dwa, trzy ........... wyłączam ten program ......
III
- Pogotowie !? Proszę szybko przyjechać na ulicę Wschodnią. Przed sklepem leży mężczyzna !!
- Czy to wypadek czy zasłabnięcie ?
- Nie wiem, chyba zasłabnięcie. Szedł, szedł i raptem upadł, chyba nie oddycha, jakby ktoś ..... wyłączył mu program .............

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

 Muzyka spod igły
     Przesłuchania rozpocząłem znowu od ery prehistorycznej. Ja ją jeszcze pamiętam, choć coraz słabiej. Takie płyty przypominają mi ją. Do dzisiaj czuję wielki sentyment i doceniam, wówczas nie docenioną muzykę. Pierwsza płyta Budgie z roku 1971. Dzisiaj ożywają te same emocje jak wówczas, gdy spod igły wychodzą te dźwięki. To jeden z utworów który wypaczył i gust do końca życia, do dziś nie mogę usiedzieć spokojnie, gdy leci "Naga "rozkawałkowana" spadochroniarka" ;)
Ta muzyka była i jest zabójcza i .... samobójcza ;) .... tekst już nie ;)
Ale Budgie to też piękne ballady .... tym razem piszę poważnie:
     Coś z polskiej winylowej półki. Dżem "absolutely Live", zapis koncertu z 1985 roku. Fenomen Ryśka błyszczy w pełni i słychać nawet jego harmonijkę. Utwór który jest dla mnie kwintesencją historii Ryśka, też tu jest. To jest nagranie które czasem samo gra mi w głowie .... cholerny pech .... wypieki i dreszcze
     A potem w sobotni ranek zrobiło się klasycznie i barokowo. Cudeńka "Rudego Księdza" zachwycają do dziś. I pomyśleć że po śmierci został zupełnie zapomniany, dopiero zainteresowanie transkrypcjami J.S.Bacha przywróciło go naszej pamięci. Muzyka byłaby o wiele uboższa bez tych dzieł. Płyta z najbardziej znanym dziełem Antonio Vivaldiego "Le Quatro Stagioni" w nagraniu Supraphonu z 1975 roku. Zamieszczam całość koncertu, bo jak tu coś z tego wybrać??? Zaczyna się jak życie .... od wiosny:
Dla nieobytych cały program ;)
  • Koncert nr 1 E-dur "Wiosna" ("La Primavera"), RV 269
    1. Allegro
    2. Largo
    3. Allegro
  • Koncert nr 2 g-moll "Lato" ("L`Estate"), RV 315
    1. Allegro non molto
    2. Adagio e piano - Presto e forte
    3. Presto
  • Koncert nr 3 F-dur "Jesień" ("L`Autunno"), RV 293
    1. Allegro
    2. Adagio molto
    3. Allegro
  • Koncert nr 4 f-moll "Zima" ("L`Inverno"), RV 297
    1. Allegro non molto
    2. Largo
    3. Allegro
     I jeszcze jedna klasyczna płyta z winylu. Wydana przez czechosłowacki OPUS w 1983 roku "Famous Opera Choruses". Tytuł mówi wszystko .... do nucenia pod prysznicem ;)

Muzyka łazienkowa
czyli słuchana w łazience przez wszystkich męskich członków rodziny
np. przy goleniu ;)
     Tu było punkowo. Druga płyta The Stranglers "No More Heroes" z 1977 roku .... dobry punkowy rok. Była to trochę nietypowa kapela ze względu na instrumentarium, raczej niespotykane  w innych punkowych grupach. Chodzi o klawisze, ale tu pasują, grają odpowiednio agresywnie. Tę płytę znam na pamięć i różni się mocno od późniejszych popowych dokonań. A do ćwiczeń, o dziwo, tempo idealne ;) Tematyka, bez komentarza ....



Muzyka codzienna
     Do miasta przyjeżdża z koncertem legenda punka, zespół The Vibrators. Trzeba więc przypomnieć sobie ich płyty. Na pierwszy promień poszły .... dwie pierwsze, "Pure Mania" z 1977 i "V2" z 1978. Melodyjny punk który doczekał się uznania, bo The Guinness Encyclopedia of Popular Music zaliczyła pierwszy album grupy (Pure Mania) do najlepszej 50-tki punkowych płyt wszech czasów. Trochę powiązani z The Stranglers, bo gitarzysta który grał na dwóch pierwszych płytach, przewinął się później przez skład Stranglersów.
Hej Baby baby baby .... !!!!
     ..... a potem jeszcze trzecia płyta "Guilty" z 1982 roku:
The Vibrators - Guilty
Gdy w nagraniu jest wilk, nie mogę się oprzeć ;)
The Vibrators - Wolfman Howl
     Potem w odtwarzaczu polska grupa, z dość dziwną muzyką. Grają bardzo dobrze, z humorem, ale teksty wciąż nie mogą mnie przekonać. Może to i dowcipne .... Starzy Singers z płyty "takie jest C'est La Vie" z 2005 roku:
Starzy Singers - Brylok
Starzy Singers - Wąs
     Duch Morphine jest w tej muzyce. Bourbon Princess, to przede wszystkim basistka i wokalistka Monique Ortiz i perkusista Morphine, Jerome Deupree, saksofonista/wokalista Russ Gershon oraz raz gitarzysta/pianista Jim Moran. Spokojna bardzo Morphine-owa muzyka. Dwie płyty w odtwarzaczu: "Black Feather Wings" z 2003 i "Dark of Days" z 2005 roku i to są chyba ich jedyne płyty.
     Polski projekt Skalpel. Piszę projekt, bo tworzą go dwaj didżeje a muzykę "robią" biorąc sample ze starych polskich nagrań jazzowych. Bardzo oryginalny zespół łączący tradycję z nowoczesnością. Płyta Skalpel "1958 Breaks" z 2005 roku:
Skalpel - 1958
Skalpel - Laboratorium
     Kanadyjski zespół Blood Ceremony brzmi trochę jak skrzyżowanie Black Sabbath z Jethro Tull z damskim wokalem. Budząca mą sympatię próba ożywienia starego hard rocka. Druga płyta z dyskografii (mają ich do dziś trzy) "Living with the Ancients" z 2011 roku:
Blood Ceremony - Oliver Haddo
Blood Ceremony - My Demon Brother

Do klika za tydzień ;)


piątek, 24 października 2014

Tydzień pytań

     Na razie wystarczy zdjęć. Mam ich jeszcze setki, ale zostawiam na zimowe wspomnienia. No dobrze, jeszcze jedno .... czarT wędrowniczek ;)




     Tydzień pełen pytań. Tydzień przemyśleń i szukania odpowiedzi, czyli zwykły tydzień. Najlepszym miejscem do usłyszenia pytań jest dach. Pokonywanie własnych lęków jest dobrym preludium do słuchania tego ..... co nas otacza i wypełnia. I usłyszałem parę interesujących, bo bez odpowiedzi. Takie są najlepsze bo zmuszają do ich szukania, a dach jest najlepszym miejscem do ich usłyszenia. W zapadającym zmroku walcząc z lękiem wysokości nadstawiasz uszu i słyszysz ..... czy można nie lubić ludzi i chcieć ich dobra. Czy myślenie unieszczęśliwia. Czy lepiej być nieświadomym i szczęśliwym, czy zyskać świadomość i zawsze już męczyć się z pytaniami. Czy warto "walczyć" o wolność ludzi, którzy nawet nie wiedzą że jej nie mają, bo zyskując ją nie zaznają już spokoju. Co znaczy być wolnym ........ Dziękuję że mogłem je usłyszeć w zapadających ciemnościach. Pytania smakują najbardziej gdy wywołują ciszę, gdy zaczynasz myśleć, a nie automatycznie udzielać zgodnych ze schematem odpowiedzi. Dziękuję .......
     Dzisiaj chcę się z tobą podzielić wrażeniami z dwóch obejrzanych filmów i szczerze je polecić.
     Pierwszy z filmów obejrzeliśmy w kinie. Rzadko się tam wybieram, ale czasem jednak trzeba wyjść za swoje ogrodzenie, znaleźć bramę w ścianie i wyjść przez nią na zewnątrz. Filmem było "Miasto 44". Zrobiony przez młodych, o młodych i dla młodych. Najważniejsze że nie jest filmem martyrologicznym i historycznym. Opowiada historię z punktu widzenia jednostki, czyli w najciekawszy dla mnie sposób. Są sceny (kanał po wybuchu granatu) które zrobią wrażenie tylko w kinie. Nie ma bohaterów bez strachu, bo jeśli go nie odczuwasz, szybko giniesz. W śmierci nie ma żadnego patosu, nie ma czasu na patriotyzm, zdarza się czas na odwet, jest strach i otępienie. Film który robi duże wrażenie i na prawdę trzeba go obejrzeć. Rodzi wiele pytań. To o sens tego wszystkiego też.
     Drugim filmem który zrobił na mnie wrażenie, jest serial amerykański "Fargo". Tak, tak, zbieżność z tytułem świetnego filmu braci Coen nie jest przypadkowa. Oparty na tych samych motywach, prezentuje bardzo podobny klimat. Przedstawia amerykańską prowincję w bardzo krzywym zwierciadle. Trudno znaleźć w nim postać która nie była by idiotą. Jedyną myślącą i inteligentną osobą wydaje się być (po dwóch odcinkach), mieszający zdrowo w rzeczywistości i głowach mieszkańców miasteczka, morderca, grany rewelacyjnie przez ..... Boba Thorntona. Czarny humor leje się z ekranu wraz z krwią ofiar, a jeden z głównych bohaterów to traci to zyskuje (pozorną) kontrolę nad wydarzeniami, za podszeptem i przy "pomocy" Thorntona. Trudno też nie wspomnieć o policjantce prowadzącej śledztwo, którą nie sposób "oskarżyć" o przebojowość, ale jako jedna z niewielu postaci, również potrafi myśleć. Dawno tak dobrze się nie rozerwałem przez ponad dwie godziny, bo tyle trwały pierwsze dwa odcinki pokazane w Ale Kino+. Ale nie wierz proszę memu gustowi .... bo nie wiem czy ciebie to rozbawi.

*****
Igłą po rowkach
W muzycznym ciągu nadal z Mozartem. Na czarnych płytach mam na prawdę dużo klasyki. Tym razem Wielka Msza c-moll ..... też to kiedyś śpiewałem (jak Requiem). Mozart - Grosse Messe c-moll z z wiedeńskim chórem i berlińskimi filharmonikami pod batutą Herberta Von Karajana i z udziałem Barbary Hendricks (piękny sopran).
Mozart - Grosse Messe c-moll - Kyrie
Czarna płyta wciąż kusiła klasyką, więc tym razem Verdi. Wielkie i podniosłe i wspaniałe Requiem, też pod batutą Herberta Von Karajana ..... i ten boży gniew ....
Verdi - Dies Irae
Trochę nutek i libretta? ... Proszę :
Giuseppe Verdi - Requiem - Libera Me
I z zupełnie innej beczki. Stare wydanie (pierwsze, oryginalne, trzeszczące) czerwonych Gitar "To właśnie My"  z 1966 roku i nie trzeszcząca reedycja z .... nie wiem którego roku, żadnej informacji na płycie. Nigdy tego za bardzo nie słuchałem, ale na fali resentymentów ..... trochę popląsałem 
Czerwone Gitary - To właśnie my
Czerwone Gitary - Nie zadzieraj nosa
I inny rarytasik od Ewy (ewce). Roy Harper "The Sophisticated Beggar" , oryginalnie ukazała się w 1966 roku, winylowa, ustereofoniczniona reedycja z 1972 roku. Doceniany przez muzyków (udział wokalny w "Have a Cigar", Zeppy złożyły mu hołd nagrywając "Hats Off to (Roy) Harper"), nigdy nie zdobył większej popularności, a chyba szkoda. Uważany za wielkiego wirtuoza gitary klasycznej, ceniony za poetyckie teksty. Posłuchajcie tych nagrań z jego pierwszej płyty:
Roy Harper - Sophisticated Beggar
Roy Harper - ForeverI płyta która bardzo mnie ucieszyła, też w darze od Ewy. Jedna z MOICH płyt wszech czasów, Joni Mitchell "Mingus" z 1979 roku. Hołd złożony Charles'owi Mingus'owi .... Wielki ładunek emocji i jazzowy psychodeliczny odlot (przynajmniej mój). Uwielbiam !!!! A co tu dużo gadać, wystarczy podać skład muzyków z okładki:
Joni Mitchell - guitar, vocals 
Jaco Pastorius - bass, horn arrangement on "The Dry Cleaner from Des Moines" 
Wayne Shorter - soprano saxophone 
Herbie Hancock - electric piano 
Peter Erskine - drums 
Don Alias - congas 
Emil Richards - percussion
Niech będzie wersja koncertowa :
Joni Mitchell - God Must Be A Boogie Man
Wycie wilków ...... no jak może mi się nie podobać ....
Joni Mitchell - The Wolf That Live In Lindsey
Jeszcze jedna płyta od Ewy, Joni Mitchell "Hejira". Płyta wydana trzy lata przed "Mingusem". Gitara i głos, urzekająca liryka (hejira oznacza podróż) i bas Jaco Pastoriusa w kilku kawałkach.
Joni Mitchell - Coyote
Joni Mitchell - Hejira

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
      Może na początek muzyka łazienkowa. W łazience mamy odtwarzacz do płyt, no bo jak tu brać prysznic bez muzyki. Jeżeli w łazience łoi muza że trudno w domu wytrzymać, znaczy to tyle, że któryś z facetów (a jest nas trzech) jest w łazience i ..... przeważnie bierze prysznic, choć czasem też ćwiczy i.t.d. .... Wszyscy mamy tę przypadłość muzyczną. W tym tygodniu któryś z synów zostawił w odtwarzaczu Queens Of The Stone Age "Songs For The deaf", więc ryczało to właśnie. Niektóre numery mają rytm jakby stworzony do ćwiczeń ;) No to robimy pompki .... setka pęknie?
A jak się ćwiczy przy walczyku?

     Tydzień muzyczny rozpocząłem mistycznie. Alikwotowa jatka ;) Yat-Kha z płyty "Dalai Beldiri", rok 1999. Ta płyta to przede wszystkim TEN numer, od którego nie mogę się uwolnić.




Yat-Kha - Sodom i Gomora

Ale przecież są i inne na tym krążku:
Yat-Kha - Dyngyldai
     Kolejna płyta Yat-Kha'i to dalekowschodnie wersje światowych "przebojów" muzyki rockowej. Przy kilku mam mieszane uczucia, ale wybieram te których słuchałem z zainteresowaniem. Yat-Kha "Re-Covers" z 2005 roku.
Yat- Kha - In A Gadda Da Vida
Yat-Kha - Love Will Tear Us Apart (Joy Division)
      Po podróżach dalekowschodnich, wracam do naszych zachodnich smutków. Blues na niezły i silny głos damski. Sandra Hall "One Drop Will Do You" z 1997 roku. Kawał kobiety, kawał głosu i kawał niezłej bluesowej jazdy:
Sandra Hall - Use What You Got
Sandra Hall - Find You A Job
     Nadal nurzałem się w bluesie. Kolejna płyta Buddy Guy & Junior Wells "Drinkin' TNT' Smokin' Dynamite". Dość wybuchowe menu na gitarę dwa głosy i harmonijkę z towarzyszeniem zespołu i .... Bill'a Wyman'a. Koncert z Montreux z 1974 roku. Bluesowe do granic bluesa ;) Aaaaa tam cały album :
BUDDY GUY & JUNIOR WELLS -Drinkin' Tnt 'N' Smokin' Dynamite(FULL ALBUM)
     Wciąż bluesowym tropem. Kolejna płyta solowa Buddy Guya "Bring 'Em In" z 2005 roku. Tę lubię mniej, bo ..... nagrana z gwiazdami (Keith Richards, Carlos Santana, Tracy Chapman, John Mayer, Anthony Hamilton and Robert Randolph). Ładnie, czysto, brak tego czego szukam, ale przecież nie źle. Wolę jednak te surowe płyty, choć doceniam wysiłek w popularyzacji bluesa. 
Czy to Carlos Santana , czy Buddy?
Buddy Guy - I Put A Spell On You feat. Carlos Santana
Buddy Guy - The Price You Gotta Pay (featuring Keith Richards)
Buddy Guy - Now You're Gone
     Nasłuchałem się bluesa, czas na uderzenie w łeb. Głośno, dynamicznie, punkowo. Amerykański punkowy, Hüsker Dü z płyty "Zen Arcade" z 1984 roku. "Zen Arcade" jest albumem koncepcyjnym przedstawiającym historię młodego chłopaka, który opuszcza dom, by w obliczu otaczającej go trudnej rzeczywistości odnaleźć swoje miejsce w życiu. Pozwolił on grupie zaistnieć poza środowiskiem punkowym i uważany jest za największe ich osiągnięcie.
Hüsker Dü - Something I Learned Today
Hüsker Dü - Turn On The News
Hüsker Dü - Chartered Trips
     I zespół który dobrze się zapowiadał, nagrał dobrą płytę i .... sam nie wiem co ;) Ta płyta podoba mi się, a innych nie znam, co też o czymś świadczy. Yeah Yeah Yeahs, czyli wokalistka i pianistka, gitarzysta i keybordzista i inni dobierani muzycy. Muzyka alternatywna i dynamiczna. Yeah Yeah Yeahs z drugiej w dyskografii płyty "Show Your Bones" z 2006 roku.
Yeah Yeah Yeahs - Cheated Hearts
Yeah Yeah Yeahs - Phenomena
     Alternatywnie i alternatywnie ..... wystarczy !! Było też art-rockowo. Płyta mało znana, bo dość trudna, choć bardzo znanego zespołu. Yes "Tales From Topographic Oceans" z 1974 roku, reedycja z 2013. Na czarnym krążku były to dwie płyty, po jednym utworze na każdej stronie, czyli cztery suity. Na płycie CD dodano dwa bonusy (nagrania na żywo ze studia, czyli dość surowe wersje dwóch utworów) I też są to dwie płyty ... CD. Ja tę płytę bardzo lubię, za jej nieprzystępność i ..... melodyjność (chwilami) z wokalem Andersona. Ale z moich znajomych i bliskich, tylko ja. Słucham więc SAM ;) .... ty też możesz .... ooot taki 21-minutowy utworek ;)
Yes - Ritual (Nous Sommes Du Soleil)
     Jeszcze trochę polskiej progresji (?), reedycja dwóch płyt SBB na jednym krążku CD. Płyty SBB "Nowy horyzont" i "Pamięć" (styczeń i październik 1975 roku), czyli płyty 2 i 3 w dyskografii. "Nowego horyzontu" nie lubię, ale "Pamięć" to moja ulubiona płyta. Piękny przykład że niektórzy polscy muzycy byli na światowym poziomie (w przeciwieństwie do realizatorów). "Pamięć" to tylko trzy utwory, ale jak tu przejść obok nich obojętnie. Ja nie umiem i zawsze się wzruszam i śpiewam razem ze Skrzekiem : "wspominam słodkie dni ......."
SBB - W kołysce dłoni Twych (Ojcu)
SBB - Z których krwi krew moja     
     Na koniec była płyta, którą jak wkładałem do odtwarzacza to się cieszyłem, jak wyjmowałem .... to już mniej. Zirytowały mnie teksty .... po co ja ich słucham i staram się zrozumieć? .... zirytowały nie, może ja mało rozumiem, może dawniej rozumiałem mniej, kiedyś tego nie słyszałem i bardzo ich lubiłem, teraz mam mieszane uczucia. Może mnie przekonasz? Ta płyta to Róże Europy  "Stańcie przed lustrami" z 1989 roku. To chyba pamiętasz, ...... te są dobre i za te numery ich jednak lubię ;)
Róże Europy - List do Gertrudy Burgund
Róże Europy - Stańcie przed lustrami

Do klika za tydzień .....
czarT