Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Queens Of The Stone Age. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Queens Of The Stone Age. Pokaż wszystkie posty

piątek, 24 sierpnia 2018

Demony

     Ufff, może w końcu się uda pisać w miarę regularnie. Tu nie chodzi o czytelników, jeśli tacy są, tu chodzi o przyzwyczajenie się do pewnej systematyczności i regularnego wysiłku intelektu bu sformułować myśli hulające w głowie i zrobić to w formie do przyjęcia. Niechęć do tego była ostatnio duża a postanowiłem przecież nie zmuszać się do niczego a raczej tłumaczyć sobie konieczność wykonywania pewnych czynności dla własnego zdrowia psychicznego. Ważny jest nacisk na tłumaczenie sobie, bo bez tego, znając mój charakter, nie robiłbym zupełnie nic, co zdarza mi się w pewnych okresach i zupełnie mi to nie przeszkadza, nie nudzi i nie stresuje. No może przesadziłem, po pewnym okresie zaczyna jednak brakować działania i wtedy zazwyczaj, gdy umysł jest jeszcze uśpiony a już zmuszam i zrywam się do czynu, robię różne głupoty. Tak samo jest pod presją. Ja muszę mieć więcej czasu do refleksji. Gdy go nie mam, jestem w stanie przeoczyć moment, gdy zaczyna się ze mną coś dziać. Sam zapędzam się w meandry rozmyślań, zaczyna się zapętlanie, mała niegroźna myśl urasta do rangi wielkiego problemu, bo mózg tworzy kolejne poziomy wyobrażeń o wyimaginowanej trudności, która często jest zupełnie niewinnym zdarzeniem. Gdy tracę czujność, budzą się demony, przełamują bariery zabezpieczeń i przejmują mnie we władanie.
     I tu zaczyna się właściwa część tego wpisu. Od początku starałem się przejść płynnie od ogółu do szczegółu i jak zwykle trudno mi czasem opanować słowotok, a przecież potrafię też milczeć godzinami  .............................................. ......................................................................................................................................................................... 
     Tematem miały być demony i będą, wbrew ich wysiłkom by nie poruszać tej kwestii. Z wiarą w demony jest tak jak z każdą wiarą. Gdy wierzysz w boga, nie ważne jest czy on na prawdę istnieje. Gdy wierzysz, w twym uniwersum jest on realną postacią, dla twego mózgu jest on realną postacią i ta wiara ma rzeczywisty wpływ na twoje życie. Zatem twój bóg ma wpływ na twoje życie, w jakiegokolwiek boga wierzysz, choćby obiektywnie nie istniał. Dla ciebie on istnieje i tylko to się liczy. Jego brak, brak wiary, nie oznacza życia bez sensu, bo jeśli nie wierzysz, to jego nieistnienie nie ma to dla ciebie większego znaczenia, co najwyżej przeszkadza wierzącym i to oni nie widzą sensu twego życia. Najważniejszą rzeczą jest to, byś ty sam go widział a przynajmniej szukał. Ale wróćmy do demonów. Moje są wciąż przy mnie, czuję, że krążą jak sępy, czekając na chwilę nieuwagi. Nie zaprzyjaźniam się z nimi, bo z nimi nie można się zaprzyjaźnić. Nie chcą mego dobra a chodzi tylko o przejecie kontroli, żywią się mą energią. W błyskach fleszu pamięci, wracają obrazy i odczucia chwil, gdy się im to udawało. Nie są to przyjemne wspomnienia i to stanowi skuteczny bezpiecznik by stawiać im bariery. Bo jedynym sposobem walki z nimi jest stanowcza niezgoda na ich dostęp do mej głowy, ciała, duszy. I to skutkuje. Nie będę ich żywił swoimi myślami, bo choć są  w nich obecne, przy mej niezgodzie nie maja żadnych szans. Nie będę udawał, że ich nie ma, ignorował i ale już się ich nie boję. Nauczyłem się żyć w ich towarzystwie tak, by to nie one kierowały mym losem. Tym zajmę się sam.

Bieżący komentarz
Kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, 
za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Spostrzeżenie wynikające z konsumenckiej analizy spotów reklamowych emitowanych w bezliku przez stacje telewizyjne. Gdy uporano się z problemem konaru który nie chciał zapłonąć i zapewne, po reklamowanych specyfikach, zapłonął w sposób satysfakcjonujący wszystkich zainteresowanych, zaczęły się problemy z suchością pochwy. Dobrze rozpalony konar wysuszy wszystko?



Cytat tygodnia

     "RONNIE CUTRONE Naprawdę uwielbiałem Jima Morrisona, ale nie było żadnej uciechy, gdy się z nim wychodziło. Przez prawie rok bujaliśmy się razem dosłownie co wieczór. Jim szedł do knajpy, zalegał przy barze, zamawiał osiem screwdriverów, kładł na kontuarze sześć tuinali, wypijał dwa albo trzy screwdrivery, łykał dwa tuinale, potem musiał się odlać, ale nie chciał  zostawić pozostałych pięciu screwdriverów, więc wyciągał fiuta i lał tam, gdzie stał, czasem pojawiała się jakaś dziewczyna i robiła mu laskę, potem wypijał pozostałe pięć screwdriverów, łykał cztery następne tuinale, lał w gacie, a w końcu Eric Emerson i ja zabieraliśmy go do domu.
     Tak wyglądał typowy wieczór z Jimem. Na kwasie był naprawdę fajnym, zabawnym facetem. Ale przez większość czasu był po prostu pijaczkiem na prochach.

RAY MANZAREK Jim był szamanem."

"Pleas Kill Me - Punkowa historia punka" LEGS McNEIL, GILLIAN McCain

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Jeszcze jedna płyta Brytyjczyków z Rolo Tomassi i niepowtarzalnego krzyku Evy Spence. Rolo Tomassi "Cosmology", druga płyta w dyskografii z 2010 roku. Matchcore forever!
Rolo Tomassi - Katzenklavier/Agamemnon
Rolo Tomassi - Party Wounds

     Kapela, a może raczej projekt, niegrzecznego i byłego basisty QOTSA, Nicka Oliveri. Mondo Generator, żywiołowy rock nie odbiegający stylistycznie od QOTSA i bardzo "nieuczesany". Nick Oliveri's Mondo Generator "Best Of".
Mondo Generator - 13th Floor
Mondo Generator - So High
Mondo Generator - The Last Train

     Ostatnia płyta Dezertera z 2014 roku "Większy zjada mniejszego" to nie łatwa i skoczna rozrywka.... jak zawsze. Cięzko i nieprzyjemnie o otaczającej rzeczywistości.
Dezerter - Rząd światowy
Dezerter - Większy Zjada Mniejszego

     Debiut The Damned "Damned Damned Damned" z 1977 roku. Debiutowali w 1976 otwierając koncert Sex Pistols, to zobowiązuje. Ze zobowiązania wywiązali się koncertowo. W swym gatunku, świetna płyta...
The Damned - New Rose
The Damned - Neat Neat Neat

     I na koniec winylowego tygodnia, przepiękna płyta tunezyjskiego muzyka grającego na oud (lutnia perska) Anouar'a Brahem'a "Blue Maqams" z 2017 roku. Na płycie grają z nim jazzowe tuzy: Dave Holland, Jack DeJohnette i Django Bates.
***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Latynowski rock ze Stanów. Kapela która zyskała popularność dzięki jednemu występowi w barze Titty Twister... w filmie Roberta Rodrigueza "Od zmierzchu do świtu". Luz i hiszpańskie naleciałości tworzą miłą dla ucha mieszankę, rockową mieszankę. Płyta Tito & Tarantula "Little Bitch", trzecia w dyskografii grupy, z 2000 roku.
Tito & Tarantula - Everybody Needs
Tito & Tarantula - Bitch
Tito & Tarantula - Crak in the world

     Debiut zespołu Eels nie jest jeszcze tak smutny jak następna płyta. Wszystko co najgorsze było jeszcze przed Markiem Olivera Everettem. Na płycie słychać inspiracje różnymi stylami od grunge po hip hop. Następna płyta (Electro-Shock Blues), choć bardzo trudna i smutna tematycznie jest moją ulubioną choć i tę lubię. Eels "Beautiful Freak".
Eels - Novocaine For The Soul
Eels - Susan's House
Eels - Your Lucky Day In Hell

     Druga płyta Queens of the Stone Age "Rated R", która namieszała trochę w stoner rockowym światku, w specjalnym wydaniu De Luxe Edition. Na płycie pojawili się po raz pierwszy Nick Oliveri i wokalista Mark Lanegan. Na dodatkowym CD sześć utworów ze stron B singli oraz zapis koncertu na festiwalu w Reading w 2000 roku.
Queens Of The Stone Age - Feel Good Hit Of The Summer
Queens Of The Stone Age - The Lost Art Of Keeping A Secret
Queens Of The Stone Age - Monsters In The Parasol

     Chasyd, żyd śpiewający reggae... niemożliwe? Ale tak właśnie jest. Matisyahu "Live at Stubb's"  z 2005 roku.
Matisyahu - King Without A Crown
Matisyahu - Warrior

     "The Sultan's Picnic", jeda z płyt którą nagrał Rabih Abou-Khalil, libański muzyk mieszkający na stałe w Europie, z muzykami jazzowymi. Jego głównym instrumentem jest oud, perska lutnia. Uwielbiam płyty tak łączące muzykę arabską z jazzem...
Rabih Abou-Khalil - Dog River
Rabih Abou-Khalil - Solitude

     Cykl Etiud Chopina, który podniósł ten rodzaj twórczości do rangi najwyższej sztuki. Przed Chopinem był to rodzaj kompozycji do ćwiczeń dla pianistów. Cykl 27 Etiud w następujących zbiorach:
12 Etiud op. 10 (wydane 1833, dedykowane Lisztowi) 
12 Etiud op. 25 (wydane 1837) 
3 nouvelles études (napisane do zbioru Méthode des méthodes Moschelesa i Fétisa, wydane 1840)
w interpretacji brazylijskiego wirtuoza Nelsona Freire.
Nelson Freire plays 12 Chopin Etudes - live 1980




Do następnego klika
czarT





piątek, 6 października 2017

Już zdążyłem zapomnieć

     Już zdążyłem zapomnieć o urlopie. Codzienność wciąż przyspiesza, choć wydaje się to niemożliwe. A jednak ... Pozostaną wspomnienia, płyty, zdjęcia i kamyki z plaży. Jednak luz który we mnie zagościł, co jest nowym (od wielu lat) przeżyciem, gdzieś tam nadal rozluźnia zesztywniałe myśli a przynajmniej ich nie płoszy i nie zagania w ciemne korytarze niepewności i zagubienia. Czas wracać do realizacji swych planów, ale nie krzyczę, JA wam pokażę ...
    ... a jednak coś wam pokażę. Dowód na to, że byłem w Grecji, choć Kreta dopiero od 1913 roku jest jej częścią.



     Za tydzień wrócę mam nadzieję do normalnego trybu wpisów (komp podpowiada anormalnego), choć sam nie bardzo wiem co to znaczy. Sezon ogórkowy minął, czas znowu zanurzyć się w oparach trzeźwego postrzegania świata.

     No to lecę ...



*****
Bieżący komentarz
Kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Kolejna masakra w Stanach. Sprawca strzela do ludzi jak do kaczek a lobby handlarzy bronią trzyma się mocno mówiąc o wolności obywateli. Czy taki scenariusz, że przy którymś z kolejnych takich "przypadków" tłum odpowie ogniem z własnej broni stanie się możliwy? Czy w tej wolności o to chodzi, by ulice zamieniły się w pole walki?

    Przez przypadek wysłuchałem kilkunastu minut transmisji z Komisji Weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji. Poziom przesłuchania, żenujący. Poziom zadawania pytań, żenujący. Poziom odpowiedzi niestety dopasowany do pytań. Prezentowana kultura prawna, żenująca. O kulturze osobistej, poprawności i logice wypowiedzi żal wspominać. Ego przewodniczącego i lans na najwyższym poziomie. Czy ta komisja ma wyjaśnić i dojść do prawdy, czy udowodnić tezy założone przez pana wiceministra, który co chwilę wygłasza propagandowe pogadanki. W tej sprawie nie jestem za przedstawicielami ratusza, ale można chyba było znaleźć kogoś na wyższym poziomie, przede wszystkim wiedzy prawniczej i proceduralnej.

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Jamajski muzyk reggae, który zmarł w 1995 roku w wieku 46 lat na marskość wątroby, chyba się nie oszczędzał ... Dość bogata dyskografia, ta płyta z 1982 roku. Delroy Wilson "Go Away Dream".
Delroy Wilson - No More Heartaches
Delroy Wilson - Go away dream

     Na tę płytę czekałem. Najnowszy krążek Queens Of The Stone Age "Villains" trochę mnie rozczarował, pomimo zachwytów recenzentów. Kierunek w którym idzie grupa nie bardzo mi odpowiada, tym bardziej w świetle "dawnych" dokonań kapeli. Bardziej alternatywna niż rockowa i bardziej popowa niż alternatywna ... trochę skomplikowane, ale sam mam wciąż mieszane uczucia co do tej płyty.
Queens of the Stone Age - Feet Don't Fail Me
Queens of the Stone Age - The Evil Has Landed
I taki teledysk ...
Queens of the Stone Age - The Way You Used To Do
... powiem tak, sam chyba nie dopuszczam do siebie tej myśli, że płyta mi się jednak podoba :)

     Rok 1976, Miles wydaje płytę "Nefretiti" ... to kolejny "wielki" zespół Milesa (skład!!!) i kolejna zmiana stylu wyznaczająca nowe trendy a zarazem ostatni skład akustyczny.

Miles Davis - Nefertiti


*****
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa
     Niedzielny poranek ... ale to chyba była jednak sobota, jeszcze jedna płyta nieklasycznej klasyki. Philip Glass "Symphony no.2 i no.3". Nowoczesna i nośna ale i łatwa w odbiorze muzyka.
Glass: Symphony #3 - Mvt. 1
Philip Glass: Symphony No. 2 (1993)

     Jedna z płyt przywiezionych z Grecji, Mode Plagal, pierwsza płyta tej kapeli z 1995 roku. Bardzo interesujące połączenie jazzu, funky i muzyki czerpiącej z tradycji greckiej.

    Druga płyta z Grecji, Michalis Nikoloudis "Aiolia" z 2014 roku, ale to chyba remaster starszej płyty z 1995 lub 2002 (internetowe źródła nie są jednoznaczne). Grecki multiinstrumentalista łączący w swej muzyce tradycyjne instrumenty z chilloutowym podejściem do muzyki. Dobre na popołudniowy relaks, i choć nie zachwyca, to przyjemnie się słucha.
Μιχάλης Νικολούδης - Αρμενιστής | Michalis Nikoloudis - Armenistis
Μιχάλης Νικολούδης - Μελίνα

     Javier Vargas, urodzony w Hiszpanii gitarzysta który jako dziecko wyemigrował wraz z rodzicami do Argentyny. W 1991 roku założył Vargas Blues Band a tę płytę nagrał w 2004 z gościnnym udziałem Jacka Bruce'a i innych ... ciekawe czy poznacie wokalistów :) . Płyta o dużym komercyjnym potencjale pokazująca kunszt i wrażliwość zespołu oraz gitarzysty a nie tylko sprawność techniczną. Vargas Blues Band "Love, union, peace".
Vargas Blues Band - Sunny Day
Ten głos brzmi znajomo:
Vargas Blues Band - Sad Eyes



Do klika za tydzień :)
czarT



sobota, 3 czerwca 2017

Czas jak rzeka ...

     Czas nieubłaganie wciąż płynie i to tylko w jedną stronę. Nie znam sposobu by go zatrzymać i godzę się z tym. Prób spowolnienia też nie podejmuję. Czasem próbuję jeszcze trochę oszukiwać, ale to tylko opóźnia pewne procesy a nie zatrzymuje. Litościwa natura osłabia zmysły, więc efekty, choćby wizualne, są coraz mniej widoczne. Zdaję sobie sprawę, że tylko dla mnie i mnie podobnych, czyli moich rówieśników i jeszcze starszych jednostek, ale i to dobre, że pewna część populacji nie jest w stanie zauważyć wyraźnych śladów mego przemijania, lub po prostu je pomija, bo jest zajęta swoim przeżywaniem tego zjawiska. Niestety złośliwość ludzka jest nie do powstrzymania, o czym świadczy wynalazek okularów. Wkładasz to na nos i już znowu możesz "delektować" się swym obnażonym dla oczu widokiem. Konieczna jest wówczas pewna ostrożność, gdy znajdujemy się w pobliżu lustra. Widok rówieśników może budzić pewne podejrzenia i domysły co do naszego wyglądu, ale widok swego odbicia nie pozostawia już żadnego pola do domysłów. Co to za starszy człowiek tak do mnie podobny? Przecież ja czuję się zupełnie inaczej ... niż wyglądam. Może to tylko źle dobrane szkła? Czy tak widzą mnie inni? Nie, lepiej unikać lustra, bo znowu rusza karuzela myśli i niewesołych refleksji, lub po prostu przygotować się mentalnie na ten widok, bo czasem, jak choćby do golenia, okulary nałożyć przed nim trzeba. 
     Gdy siedzę tu na górze i piszę te słowa, na dole, w kuchni, młodzi jedzą późną kolację. To przywilej wieku, bo my przecież o tej porze unikamy już posiłków, by zachować jako taki wygląd sylwetki. O tej porze to już tylko woda i ewentualnie ziółka. Co dziś? Nazwy które dotąd nic mi nie mówiły, a dzisiaj jestem z nimi bardzo zaprzyjaźniony. Menu dość szerokie, dzięki znajomym dobrym duszom, które zawsze można poprosić o radę, co na co. Mogę sypać jak z rękawa: czystek, orzech włoski, fiołek polny, Zioła Mnicha (odchudzanie), morwa, zielona herbata, Pu Erh, korzeń pokrzywy, wierzbownica, mieszanka ziół Jan III Sobieski (sam robię), to aktualne wieczorne i poranne zapachy. Czy działają? Na mózg na pewno. 
We wspomnieniach zaś wciąż grają takie pieśni (ale to już nie ma moje zdrowie):





Część z nich to też zioła ... 
Idę wypiję wywar z wierzbownicy i wezmę coś na ciśnienie ...


*****
Bieżący komentarz

Kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Każda, nawet piękna i szlachetna idea jak sprawiedliwość, patriotyzm, równość, staje się własną karykaturą, gdy za jej realizację wezmą się idioci. Na początku wydaje się to zabawne, ale gdy idioci przyciągając jak magnes innych idiotów rosną w siłę, próbując z nas zrobić też idiotów, karykatura przeradza się w koszmar i to nie senny, bo na jawie. Tak z pięknej idei wyrasta obowiązująca i przerażająco zdeformowana, oficjalnie obowiązująca doktryna w której trudno już się dopatrzeć początkowej szlachetności.
Przestałem być patriotą ... przynajmniej w rozumieniu idiotów.

*****
Raporty z przesłuchań
co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Dalsze podróże po płytach Soundgarden. Tym razem pierwsza płyta z 1988 roku "Ultramega OK", winylowa reedycja z 2017 z EP-ką "Ultramega EP". Już dobra muzyka zapowiadająca świetne płyty i Chris Cornell kształtujący swój mega głos. Brzmią jak zespół grunge'owy ...

     I znowu płyta z lat 80-tych, Sztywny Pal Azji "Szukam Nowego Siebie" z 1989 roku. Po sukcesie w debiucie, czekało ich ciężkie zadanie i płyta nie jest już tak nośna jak pierwsza, ale przeboje są. W nagraniach zespół wspierał m.in. Krzysztof Scierański.

     Amerykański gitarzysta jazzowy Al Di Meola (niezapomniana płyta z Paco i Johnem, "Friday Night In San Francisco") z piątej płyty solowej z 1982 roku "Electric Rendezvous". Dzisiaj takie granie już trąci myszką, ale wówczas wprowadzało jazz na "salony" muzyki popularnej, ja mam mieszane uczucia czy to jazz, ale słucham. W jednym z nagrań gościnnie Paco de Lucia.
I to nagranie z Paco:

     Stary, trochę trzeszczący winyl, "Hendrix - Band Of Gypsys" to zapis fragmentów koncertu noworocznego (1969-70) z Fillomre East w Nowym Jorku. Jedyny koncertowy album wydany za życia Jimiego. W linku krótki filmik, bo linków nagrań ... brak
Jimi Hendrix - Band of Gypsys


Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
  
     Debiut Otis'a Rush'a "Mourning In The Morning" z 1969 roku. Pierwsze kroki gitarzysty który był inspiracją wielkich gitar muzyki bluesowej i rockowej.
Otis Rush - You're Killing My Love
Otis Rush (Feat. Duane Allman) - Reap What You Sow

     Nils Peter Molvær, norweski trębacz z mojej ulubionej płyty "Khmer" z 1998 roku. Muzyka klasyfikowana jako jazz ale słychać w niej wpływy wielu gatunków, jazzu też. Jest przestrzeń tak charakterystyczna dla skandynawskich wykonawców. Jest nastrój który tak czasem lubię.
Nils Peter Molvær - Song of Sand
Nils Peter Molvær - Khmer

     Uzależnienie ma to do siebie, że trudno się od niego uwolnić. Ja nie mogę się uwolnić od Morfiny. Co pewien czas wracam do ich płyt. Tym razem ostatnia, wydana za życia Marka, "The Night".
Morphine - The Night
Morphine - Slow Numbers

     Wciąż z zapasów płyt Arvo Pärt'a, niemiecka seria Brilliant Classics "Spiegel im Spiegel" z 2006 roku. Kolejna porcja minimalizmu który estońskiego geniusza.



Do klika za tydzień
czarT


sobota, 7 stycznia 2017

Podsumowania robią się same

     Święta i Nowy Rok już za mną. Dawno już minął czas, gdy na nie z niecierpliwością czekałem. Teraz raczej z niecierpliwością czekam kiedy miną i zawsze mijają ... za szybko. Spotkania rodzinne wypełnione lepszą lub gorszą energią, te same twarze, nowe twarze ale i brak niektórych i ta świadomość upływającego czasu, który, choć wydaje się to niemożliwe, wciąż przyspiesza. Szczęściem i nieszczęściem jest to, że słabnące zmysły percepcji pozostają coraz mniej wrażliwe na to szaleństwo wokół.Choć nie chcę tego robić, to podsumowania robią się same. Zamknąłem w głowie, albo wciąż zamykam, bardzo burzliwy pięcioletni okres który mocno przemeblował mą psychikę. Choć może mówienie o zamknięciu jest raczej życzeniowe, bo proces wewnętrznych zmian wciąż trwa a przebiega ewolucyjnie a nie rewolucyjnie. Ja z pewnością czuję, że nie jestem już tym samym człowiekiem co pięć lat temu, a wówczas nie widziałem żadnej możliwości zmiany. Dzisiaj ją widzę i czuję w sobie bardzo wyraźnie i samym procesem starzenia się i czerpania ze swej "mądrości" życiowej nie da się tego wytłumaczyć. W odniesieniu do dzisiejszego stanu mogę już spokojnie napisać o mądrości a nie o "mądrości" i mam głęboką wewnętrzną samoświadomość, bo ona jest podstawą poznania. Najpierw dojdź do ładu z sobą, zanim zaczniesz wprowadzać ład wokół siebie, poznaj siebie, zanim zaczniesz poznawać prawdziwie swe otoczenie, zrozum siebie, a może zrozumiesz świat wokół siebie. Bez tego pełne poznanie i zrozumienie nie jest raczej możliwe. By w pełni odczuć, docenić i ocenić taki proces, trzeba mieć jasną wizję co chce się osiągnąć. Nie wyznaczać doraźnego celu z arsenału chęci, chcę zerwać, dorwać wyrwać, ale przewidzieć też skutki (znienawidzone niegdyś słowo: konsekwencje, z którym dziś już się zaprzyjaźniłem) tych działań w dłuższej perspektywie, by nie popaść w chwilowe samozadowolenie z krótkotrwałych i czasem ulotnych efektów. Wolniej, trudniej ale dokładniej i trwalej. Wiem, że tamtego czarT'a już nie ma. Czy wróci? Mam nadzieję, że ten którego tylko ja znam bardzo dobrze, odszedł i da mi już spokój, bo ten staje się powoli prawdziwą wartością. A "szaleństwo"? Niech czasem zagości w głowie, ale na chwilę, a nie permanentnie dezorganizuje życie. Niech w końcu znajdzie artystyczny wyraz, bez rujnowania otoczenia ... 

*****
Bieżący komentarz
Nowy kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...
     O ironio i sarkazmie chwili w której katolicki, chrześcijański rząd takiegoż narodu, świadom przykazań swej wiary, świadom historii życia swego, uważanego za Syna Bożego, proroka, chwali się z dumą tym, że nie udzielił pomocy żadnemu uchodźcy ...

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
      Czwarta płyta z siedmiopłytowego boxu "Free Vinyl Collection", "FREE LIVE!". Bardzo atrakcyjne wydanie w formie koperty w której listem jest koperta z płytą. Free z 1971 roku w świetnej formie, na żywo, ale ta kapela słynęła z sensacyjnych wręcz występów.
Free - All Right Now
Free - The Hunter
Free - Be My Friend

     King Dude, król mroku. Płyta "Fear" z 20014 roku. Czy to straszna muzyka? W żadnym wypadku. Można powiedzieć, że nawet mądra. Mieszanka gotyckiego rocka, folku z wpływami Toma Waitsa czy Nicka Cave'a. Niski, przejmujący wokal, mrok, rozpacz, przestrzeń, strach ... czyli przyjemna muzyczka. A tak poważnie, bardzo dobra i mądra płyta i niech was nie straszą (Fear?) słowa Thomasa Jeffersona Cowgilla, że jest "muzykiem folkowym, który stał się rockandrollowcem dla Lucyfera", bo dużo w tym, traktowanej użytkowo na rzecz mediów, autokreacji.
King Dude - Fear Is All You Know
King Dude -  Devil Eyes
King Dude - Empty House

     Debiut płytowy  Queens Of The Stone Age z 1998 roku zatytułowany "Queens Of The Stone Age". Stonerowa, dość ciężka jeszcze muzyka powstała po rozpadzie Kyuss. Chyba moja ulubiona pozycja grupy"
Queens Of The Stone Age - You Can't Quit Me Baby
Queens Of The Stone Age - If Only


     I ostatnia (na razie) z kolekcji Marleyów. Bob Marley & The Wailers "Kaya", rok 1978. Płyta pełna namiętności i miłości ... Marley nie był wówczas ani grzeczny ani wierny 
Bob Marley & The Wailers - Is This Love
Bob Marley & The Wailers - Misty Morning
Bob Marley & The Wailers - Satisfy My Soul


     Czwarta w dyskografii The Jam "Setting Sons" z 1979 roku. Trochę smutny i nostalgiczny album zespołu , który poprzednim albumem stworzył (zdaniem krytyków) nowy nurt w muzyce, "Mod revival". Nadal melodyjnie, trochę punkowo, nowofalowo, i szczerze powiem, że to ... dobra płyta.
The Jam - Saturday Kids
The Jam - Private Hell


     Johann Sebastian Bach, koncerty skrzypcowe a-moll (BWV1041), E-dur (BWV1042) i d-moll (BWV1043) na dwoje skrzypiec i orkiestrę z Czechosłowackiej płyty Suprafonu. Lekka muza mistrza baroku, rozleniwiająca w niedzielny, noworoczny poranek:
Bach, J.S. violin concerto in A minor BWV 1041
Bach, J.S. violin concerto in E major BWV 1042
Bach: Perlman / Zukerman - Concerto for Two Violins BWV 1043

Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Dalszy ciąg przygody z muzyką Us3 w samochodzie. Tym razem dużo lepsza płyta "Broadway & 52nd" z 1997 roku, druga pełna po doskonałej "Hand on the Torch". Jeszcze jest świeżość i kołyszący przebojowo acid jazz.
Us3 - Come On Everybody (Get Down)
Us3 - I´m Thinking About Your Body
Us3 - Grand Groove
Us3 - Sheep

      Idąc jazzową ścieżką, w samochodzie rozległy się dźwięki z płyty Johna Abercrombie "Animato" z 1989 roku. Trochę to nietypowa płyta w dyskografii tego amerykańskiego gitarzysty, pełna przestrzeni, powietrza, wypełniona plamami dźwięku klawiszy i piękną gitarą Johna. Klimatycznie przypomina płyty Pata Metheny'ego (dla tego piszę, że nietypowa w jego dyskografii), w sam raz na wieczór. Skład muzyków dość skromy:
John Abercrombie — guitar, guitar synthesizer
Vince Mendoza — synthesizer
Jon Christensen — drums
A że z tej płyty nie znalazłem w sieci nic, to muzyka z innych ...
John Abercrombie - Parable
John Abercrombie - Love song

 Muzyka łazienkowa
Co chwilę, wraca na chwilę, bo Cobra ożyła :)
      Rod Piazza & The Mighty Flyers "For The Chosen Who" z 2005 roku. Czasem budziła trochę uśmiechu nad popowym zacięciem, ale jednak bluesem płyta kołysze lub zaprasza do tupania. Rod Piazza, 69-cio letni amerykański harmonijkarz bluesowy i wokalista. Od 1980 roku tworzy muzykę z grupą The Mighty Flyers, którą założył razem ze swoją żoną, pianistką Honey Piazza. Jedno co mnie razi na jego płytach to niebluesowy głos ...
W linku fragment koncertu z 20014 roku:
ROD PIAZZA & the MIGHTY FLYERS - "Southern Lady" 7-18-14


Do klika za tydzień :)
czarT

piątek, 6 maja 2016

     Obywatel otrząsnął się z perypetii związanych z nowymi nagraniami i pomimo, że jest "gównianym zespołem", to gra kolejny koncert. Przygotowaliśmy dość mocny, jak na nas set i zobaczymy jak to zagra. Moc jest z nami, emocje też są, a to chyba dobrze, bo dopóki czujemy, że granie nie jest rutyną i ciężkim obowiązkiem a wciąż sprawia radość, to grać warto i nikt w nas tego nie zmieni, jeżeli to my nie zwątpimy w jego sens. Tak więc jutro w, nie bójmy się tego słowa, kultowym miejscu, Pub Blues w Bielsku Podlaskim, będzie się działo. Sok z żuka, sam Żuk i jego pierogi, oraz mam nadzieję kilku widzów, już na nas czekają! Razem z nami zagrają jeszcze trzy zespoły i wszystkie punkowe. My ... hmm ... raczej trudno nas zaliczyć do tego nurtu, ale usłyszałem ostatnio od Sułka, naszego lidera i gitarzysty, iż jeszcze rok temu nie spodziewał się, że zrobię z nas zespół punkowy i nie jestem pewien czy był to komplement. No cóż, ta muzyka gra mi w duszy najmocniej, muzyka wiecznego buntu, pełna emocji, i taki jest mój wokal, a zespół chyba się już z tym pogodził, a mnie w to graj (i śpiewaj). Adrenalina związana z występem, jak zwykle rośnie i nic nie jest w stanie zepsuć mi niezłego, jak na mnie, humoru. Nawet poranna kolejka samochodów ze zbożem, przed bramą zakładu, podniosła trochę ciśnienie, ale nie zirytowała. Uśmiech, wcale nie służbowy, na twarz i jazda po wagach,schodach, rampach, windach, piętrach, wywrotnicach, laboratoriach, młynkach ... i do godziny 10.00 ponad sześć tysięcy kroków w nogach. Wiem bo mam krokomierz. Ten uśmiech to ważna rzecz, budzi sympatię i rozładowuje wszelkie konfliktowe sytuacje, a tych w tej pracy zawsze pełno. Zawsze ktoś się spieszy, zawsze ktoś jest niezadowolony z uzyskanej za zboże ceny, zawsze zdarzy się jakaś awaria lub nieprzewidywalna i niestandardowa sytuacja. Uśmiechem, ale nie śmiechem, można rozładować wiele potencjalnych konfliktów. Zamiast więc z marsową miną celebrować klęski, rozpatrywać niepowodzenia, zamiast straszyć innych swym "autorytetem", uśmiechajmy się do siebie, to budzi sympatię i ułatwia życie. Uśmiechu zatem Wam i sobie życzę. 
Uśmiechu do następnego klika!
*****
Poranna, służbowa porcja uprzejmości:
- Cześć Krzysiu, co tak źle dzisiaj wyglądasz
(uśmiech)
- Dziękuję, tobie też miłego dnia życzę
(uśmiech)
*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Klasyka reggae, tylko taką znam. Chętnie poznałbym współczesność, ale nie mam nauczyciela który pomógłby w wejściu na ten nieznany teren. Ale taka klasyka, to klasa. Bob Marley & The Wailers "Survival" reedycja z 2015 roku. 


     Nagrana na przełomie 1987 i 1988 roku płyta "Specjalny rodzaj kontrastu" rzeszowskiej kapeli 1984. Debiutancka płyta zespołu, która nie została wydana bo zaginęła taśma matka. Wszystkie nagrania pochodzą z amatorskich kopii, ale jakość bardzo dobra. CD z mocno poszerzonym materiałem ukazał się w 2003 roku, winyl zawierający tylko nagrania z sesji w studio RSC w Rzeszowie w 2014. Perełka w stylu cold wave, new wave, post punk może w końcu zabłysnąć:
1984 - Wstajemy na raz, śpiewamy na dwa
1984 - Pierwszy dzień zmartwychwstania
     Z pamiętnika szalonego zespołu, winyl amerykańskiej kapeli DOWN, grającej southern metal. Mocno, wolno, gitarowo. Zapis koncertów w europie, wydany w 2010 roku na trzech Lp, Down "Diary Of A Mad Band":
Down - Stone The Crow
Down - Bury Me In Smoke
     "Era Vulgaris", wydany na trzech Ep-kach (10") album Queens Of The Stone Age z 2007 roku. Dość mocna stonerowa jazda przez Hollywood:
QOTSA - Sick, Sick, Sick
QOTSA - 3's & 7's
     Nagrania z 1940 i 1941 roku na płycie "The Golden Era Of Jazz live and rare - Duke Ellington" wydanej na Węgrzech. Bardzo archiwalne i ze względu na jakość dźwięku, raczej traktuję jako ciekawostkę.
     Lekkość i melodyjność to cechy stylu Mozarta. Dwa Koncerty Fortepianowe nr 12 A-dur  (K414) i nr 21 C-dur (K467), fortepian Ewa Osińska, dyrygent Jerzy Maksymiuk. Dwa koncerty z różnych okresów. Młodzieńcze arcydzieło (A-dur) i arcydzieło stylu koncertowego ostatnich lat życia (C-dur).
Mozart, Piano Concert Nr. 12 A-Dur KV 414
Mozart - Piano Concerto No. 21
W koncercie nr 21 szczególnie polecam piękne i melodyjne Andante:
Wolfgang Amadeus Mozart - Piano Concerto No. 21 - Andante

Muzyka łazienkowa
     Po poprzednio słuchanej płycie Graveyard, naturalne było sięgnięcie po tę, która zapewniła im światowy (no może europejski) sukces, czyli "Hisingen Blues" z 2011 roku. Doskonałą płyta wykraczająca zdecydowanie poza ramy hard rocka:


Muzyka codzienna
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Dłuższa podróż samochodem i muzyka dopasowana do wrażliwości mojej drugiej połówki. "The World Of Nat King Cole", składanka z 2005 roku i wszystkie największe przeboje. 
     Bardzo spokojna i stylowa choć trochę monotonna przy dłuższym słuchaniu, płyta Michaela Franksa "Barefoot On The Beach" z 1999 roku. To 16 (?) płyta w dorobku tego twórcy piosenek, chyba smooth jazzowych, lub też popowych z jazzowym nalotem. Samouk w grze na gitarze a jego muzyka tworzy przyjemne tło.
     A gdy znajdę się sam następuje zmiana atmosfery i poziomu dźwięku. I w odtwarzaczu natychmiast takie cóś: The Lamb Of God "As The Palaces Burn" z 2003 roku. Zaliczani do New Wave Of American Metal, a w ich muzyce brzmią odnośniki do: metalcore'u, metalu alternatywnego, speed metalu, thrash metalu, heavy metalu i death metalu, czyli czad, czad, czad !!!
     

Do klika za tydzień :)