Pokazywanie postów oznaczonych etykietą F.Liszt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą F.Liszt. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 grudnia 2016

Ach ten świąteczny wirus

      To chyba jakaś epidemia z tymi życzeniami. Mam tylko nadzieję, że choć część tych życzeń jest szczerych. Ten świąteczny wirus zaatakował i mnie...

     Spokoju, bo gdy ten zapanuje w Tobie, może udzieli się otoczeniu, a wówczas o wiele łatwiej odnajdzie Cię szczęście. Bliskości i empatii w Tobie i w ludziach z którymi się spotykasz, łatwiej wam będzie zrozumieć się nawzajem a wówczas ...

     Świąteczny klip muzyczny trochę przekorny. Raz, że w nietypowym wykonaniu kapeli, która raczej się ze świętami nie kojarzy, dwa, nie jest radosny i miły. Tacy ludzie też istnieją i w te święta szczególnie odczuwają swą samotność. Nie zapominajmy o nich, może nasza, jakakolwiek pomoc, pomoże im wyjść z zaklętego kręgu, może coś znowu poczują (poza nienawiścią do świata), może to będzie początek czegoś innego w ich życiu ... 


I może jeszcze "normalna" street punkowa wersja


      "Tak czy owak każdy bezstronny obserwator zauważy, że ludzka jednostka nie może być szczęśliwa, że w żaden sposób szczęścia nie osiągnie, a jedynym jej powołaniem jest pomnażanie nieszczęścia poprzez czynienie życia innych równie przykrym jak własne - jej pierwszymi ofiarami są na ogół rodzice."
Michel Houellebecq "Możliwość wyspy"
     Takich ludzi też przytulcie do serca w te święta. Im życzę, by dotarło do nich to, że może być inaczej. Może czas przestać mnożyć nieszczęścia, może czas pomyśleć o szczęściu innych a nie własnych lękach. Zamiast bez końca "rozliczać" przeszłość (zapewniam, że jeżeli ktoś tego nie przerwie, może to trwać bez końca, bo zawsze jest jakaś przeszłość), zająć się budowaniem, a nie wiecznym tropieniem. By wzrost i rozkwit, czyli "de facto" szczęście innych były ważniejsze, niż osiągnięcie swoich doraźnych celów.

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Cudownie spokojna muzyka na wieczorną porę. Niemcy (już to pisałem) grający dark ambient, łącząc go z jazzem. jest oddech, jest czas, brak pośpiechu, zupełne zaprzeczenie rzeczywistości. Można się w tej muzyce zanurzyć po same uszy. Bohren & Der Club Of Gore "Sunset Mission" z 2000 roku, pierwszy album na którym na saksofonie zagrał Christoph Clöser.
Bohren & der Club of Gore - Midnight Walker
Bohren & der Club of Gore - Street Tatoo



     Pożegnalna płyta The Dillinger Escape Plan "Dissociation" z tego roku, a nawet miesiąca. Po dziewiętnastu latach grania porywającego mathcore'u, panowie mają już chyba trochę dość, więc zapowiedzieli koniec istnienia grupy i ruszyli w pożegnalna trasę.W lutym zawitają do Stodoły, bilety już mam. Bardzo mocne to pożegnanie, bez litości dla słuchaczy. Nie ma "przebojowych" ciągot jak na poprzedniej płycie, ale zakończenie płyty jest trochę zaskakujące, choć jeśli ktoś trochę śledził poza zespołową karierę Grega Puciato, tego ten numer aż tak nie zaskoczy.
The Dillinger Escape Plan - Limerent Death
Jeden z lżejszych numerów:
The Dillinger Escape Plan - Symptom Of Terminal Illness
Końca nie zdradzam, niech każdy przeżyje to sam ...
P.S.
Potwierdzona plotka głosi, że grupa wyda jeszcze jedną płytę z niepublikowanym materiałem po ... ostatnim koncercie pożegnalnej tury ...

     Klasyczna, bluesowo akustyczna trójka Led Zeppelin. Piękna płyta, z pięknym, takim oto bluesem:
Led Zeppelin - Since I've Been Lovin' You
Led Zeppelin - Bron-Y-Aur Stomp

     Kolejna z płyta Boba Marleya & The Wailers "Natty Dread" z 1974 roku. Album został sklasyfikowany na 182 miejscu listy 500 albumów wszech czasów magazynu Rolling Stone, a pojawił się na niej jeden nieśmiertelny przebój:
Bob Marleya & The Wailers - No woman, No cry
Bob Marleya & The Wailers - Lively Up Yourself


     Debiut Nirvany wznowiony na winylu. Surowa, punkowa muzyka jeszcze żywego Kurta. Nirvana "Bleach", rok 1989.
Nirvana - Blew
Nirvana - About A Girl


     Czy ktoś jeszcze pamięta grupę Grand Funk Railroad? Za nagraniami studyjnymi jakoś nie przepadałem, ale ta płyta spodobała mi się od pierwszego przesłuchania w latach 70-tych. Pamiętam nawet dokładnie okoliczności tego wysłuchania. Zespół na żywo był rewelacyjny, prawdziwa rockowa lokomotywa i grał najgłośniej na świecie, przynajmniej tak był reklamowany. Płyta z 1970 roku "Grand Funk Live Album" i dwa numery przy których odlatuję, przynajmniej w momentach instrumentalnych ... ależ oni grali ... Oba numery trwają ponad 12 minut (każdy).
Grand Funk - Inside Looking Out
Grand Funk - Into The Sun


     F.Liszt "Piano Duets". Płyta radzieckiej Melodii, grają Nora Novika i Raffi Kharajanyan. Nie wiem czy chwalić się słuchaniem, bo choć Liszt był Węgrem (to dobrze), ale był też wolnomularzem (to bardzo niedobrze). A dlaczego niedobrze? Cytuję za Wikipedią:
" Wolnomularstwo, inaczej masoneria lub sztuka królewska – międzynarodowy ruch, mający na celu duchowe doskonalenie jednostki i braterstwo ludzi różnych religii, narodowości i poglądów. Ruch ten charakteryzuje się istnieniem trójkątów masońskich, lóż wolnomularskich, obediencji oraz rozbudowanej symboliki i rytuałów. Masoneria to także zespół bractw o charakterze elitarnym i dyskretnym. Inną cechą wolnomularstwa są legendy i teorie spiskowe na jego temat. Nauka badająca historię wolnomularską i idee wolnomularskie nazywa się masonologią."
Akurat te mniej znane utwory, na szczęście, nie bardzo trafiają w moją muzyczną wrażliwość. Ale ,że Liszt romantykiem był:
Franz Liszt: Réminiscences de Don Juan
 


Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Najbardziej chyba popularny obecnie na świecie (sic!), zespół grający ulicznego punka, czyli oj! punk. Ostro, melodyjnie, niepokornie, chuligańsko. Ciekawostką jest, że w początkowym składzie było trzech Polaków, a zespół jest z U.K.. Dzisiaj został tam tylko jeden, Marek, wokalista i gitarzysta. Płyta z 2013 roku Boze & Glory "As Bold As Brass".
Booze & Glory - Leave The Kids Alone
Booze & Glory -  Sick Of You

     Jak punk to punk! Samochodem poruszałem się w tych klimatach. Składanka "Punk Rock 40 - Czterdzieści lat Runk Rocka" wydana w tym roku. Przekrojowy obraz polskiego i światowego punka. Czterdzieści numerów, znanych i mniej znanych ... wielu zabrakło, ale ciekawa kompilacja. 
The Stooges - Raw Power
Siekiera - Idziemy przez las
Mucky Pup - The Skinheads Broke My Walkman
Defekt Muzgó - Defekt muzgó
a
      Bohren & Der Club Of Gore "Sunset Mission", słuchany był też w wersji CD-kowej. Mówię o tym, by zamieścić jeszcze dwa linki:
Bohren & der Club of Gore - Prowler
Bohren & der Club of Gore - On Demon Wings

Do klika za tydzień :)
czarT



sobota, 19 listopada 2016

Cytaty, ach te cytaty.

     Cytaty, ach te cytaty. Życie, choć wydawało się to niemożliwe, jeszcze przyspiesza, a czas nie jest z gumy, więc zamiast pisać w zabieganiu, korzystam z "usług" innych, czyli dzisiaj podpieram się cytatami, które na chwilę dłuższą lub krótszą, w tym tygodniu, zawładnęły mymi myślami.
Pierwszy z Lema. Mój internetowy kolega na twarzoksiążce, Piotr Stróżyński, zamieścił taki oto, jakże aktualny, cytat:
""Fragment Stanisława Lema chyba z "Dzienników Gwiazdowych", a może z "Bajek Robotów". W każdym razie homo sapiens grzebiący w mogiłach... Lem również to przewidział:"
"Zgodnie z przyjętą systematyką, występujące w naszej Galaktyce formy anormalne obejmuje typ Aberrantia (Zboczeńce ), dzielący się na podtypy Debilitales (Kretyńce ) oraz Antisapientinales (Przeciwrozumce ). Do tego ostatniego podtypu należą gromady Canalicaea (Paskudławce ) i Necroludentia (Zwłokobawy). Wśród Zwłokobawów rozróżniamy z kolei rząd (...) Lascmaceae (Obrzydłce, czyli Wszeteki ). Obrzydłce, formy już skrajnie zwyrodniałe, klasyfikujemy, dzieląc na Cretininae (Tępony, np. Cadaverium Mordans, Trupogryz Bęcwalec ), i Horrorissimae (Potworyjce, z klasycznym przedstawicielem w postaci Mętniaka Bacznościowca , Idiontus Erectus Gzeemsi). Niektóre z Potworyjców tworzą własne pseudokultury; należą tu gatunki takie, jak Anophilus Belligerens, Zadomiłek Zbójny (...), albo jak ów osobliwy, łysy na całym ciele egzemplarz, zaobserwowany przez Grammplussa w najciemniejszym zakątku naszej Galaktyki - Monstroteratum Furiosum (Ohydek Szalej ), który zwie siebie Homo Sapiens....zwolennik szkoły profesora Hagranapsa - uważał przedstawioną klasyfikację za niedokładną; rozróżniał bowiem, za swym mistrzem, osobny rząd Degeneratores, do którego należą Przećpaki, Niedoćpaki, Truposzczypki oraz Martwopieszcze;""

     Drugi cytat z Vernona Subutexa, Virginii Despendes, budzący refleksję po nocnych ekscesach dwóch bezdomnych, którym pozwoliłem zostać na klatce na noc, gdy na zewnątrz był mróz ... (mnie nie obudziły, choć śladów ich bytności nie dało się nie zauważyć i nie poczuć) ... ale może to uratowało im życie ... ale jaki "dobry samarytanin" dał im flaszkę i piwo?
"Podobnie jak Pamela, bardziej niż inni przejął się wyznaniami Alexa. Często mówią: "Można nas zlikwidować ot tak", pstrykając palcami w powietrzu, "i nikt nie zada sobie pytania, co się właściwie stało, bo dla ludzi jesteśmy jak zombie , należymy do ludzi objętych mniejszą ochroną". i ten dyskurs wzbudza entuzjazm Laurenta, który nigdy nie traci okazji, by zbliżyć się do Pameli. "Traktują nas jak bezdomnych. jesteśmy pariasami, nie nie figurujemy nawet w statystykach. Wiecie, ilu spośród nas umiera w ciągu roku? Wiecie jak trudno byłoby nam znaleźć dach nad głową w czasie wielkich mrozów? Wszyscy mają gdzieś ludzi, którzy tracą życie na chodniku". Siada na niskiej gałęzi, jego stopy kołyszą się tuż nad ziemią. "Żyjemy jak psy, zdychamy jak psy", odpowiada zwykle Daniel, a Olga kiwa głową: "Nie. Psy mają swych panów, którzy je opłakują".

     A zima to już chyba była i oby nie wróciła. Nie tęsknię za śniegiem, a jeżeli czasem, to krótko. Wolę jednak ciepło i ciepło i ciepło, choć takie widoki na niedzielnych spacerach w parku, w centrum miasta, cieszą oczy.

 
Może za tydzień coś mnie zmobilizuje do "obrobienia" zdjęć z wakacji.Tam było ciepło.
*****
A z pewnością za tydzień Obywatel NIP gra w Motopubie. Tego nie można przegapić, choć można zignorować ...
*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt

     The Jam, legenda brytyjskiej Nowe Fali, punkująca (mod revival/punk) muzyka w stylu The Beatles. Debiut płytowy z 1977 roku, "In The City", do dzisiaj robi świetne wrażenie:
The Jam - Art School
The Jam - In The City




     Polski punk A.D. 1997. Ostatnia studyjna płyta (w XX wieku), punkowego Post Regimentu. Damski głos "Niki" nie powoduje złagodnienia przekazu. Ostra, wręcz hardcore'owa jazda. Płyta "Tragiedia wg Post Regiment", poświęcona jest twórczości zespołu Tragiedia i zawiera właśnie jego kompozycje w wykonaniu Post Regiment:
Post Regiment - Nie znoszę was
Post Regiment - Szczury
Post Regiment - Gliniarze

     Kolejna legenda, dosłownie i w przenośni. "Legenda" Armii, numerowana reedycja na winylu (mój nr. 69 :) ). Zawsze i wszędzie jedna z ulubionych płyt, ważna, bo kształtowała mój "wyrafinowany " gust muzyczny :) :) :) Ta muzyka z pewnością wychodzi poza ramy punka i jest (moim zdaniem) oryginalna w wymiarze światowym.
Armia - Opowieść zimowa
Armia - Legenda

     Grover Washington Jr. "Inside Moves" z 1984 roku. Pop jazz, smooth jazz, lekko, łatwo i przyjemnie:

     Kolejna, 10 z płyt "Na koncertach Włodzimierza Wysockiego". Gitara, On i publika, no i są "Konie ...". Szukam kolejnych płyt ...
На концертах Владимира Высоцкого — №10: Кони привередливые

     Aram Chaczaturian, ormiański kompozytor tworzący w "warunkach" ludowego państwa radzieckiego. Muzyka pozostająca pod dużym wpływem muzyki etnicznej. "Stosował w swej muzyce oryginalne motywy ormiańskie; materiał folklorystyczny przenika wszystkie jej warstwy, wpływa na melodykę, harmonikę (o specyficznej, lecz zawsze tonalnej strukturze), żywą rytmikę (częstokroć motoryczną) i jaskrawą instrumentację." Najbardziej znanym utworem jest "Taniec z szablami". Słuchałem płyty wydanej przez radziecką Melodię w 1981 roku, Koncert na skrzypce i orkiestrę d-moll z 1940 roku. Słychać bardzo wyraźnie ormiańskie wpływy. W linku inne wykonanie niż na płycie, ale za to pod dyrekcją, zmarłego w 1978 roku, kompozytora:

     Niedzielny poranek to dobra pora na muzykę organową. Płyta nagrana na organach z Katedry Św. Jadwigi w Berlinie. Dzieła Bacha, Mendelsona i Liszta gra Edgar Krapp. Płyta ETERNY, wydana jeszcze w DDR. Dokładnie z tej właśnie płyty:
Liszt Prelude and Fugue on B-A-C-H for organ St. Hedwig Cathedral Berlin Edgar Krapp 1979


Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Spokojny, perfekcyjny, kołyszący, przewidywalny, że aż nudny, Smolik 2. Jak zwykle plejada dobrych wokali:
Smolik - Home Made
Smolik - Who told you?

     Jeszcze jeden bluesik dzisiaj, choć poranek świta ... Biały jak śnieg amerykański harmonijkarz, woklaista, Rod Piazza. Myzyka trochę zalatuje Chicagowskim stylem i choć harmonijka brzmi pięknie i stylowo, to wokal z pewnością nie chicagowki. Rod Piazza and The Mighty Flyers "Tough and Tender" z 1997 roku:
Rod Piazza And The Mighty Flyers - Tough And Tender

Do klika za tydzień :)


piątek, 30 stycznia 2015

Koncert: Inhalators, Sexbomba, The Vibrators - Białystok, Fama, 25.01.2015

Koncert
     Do miasta na jeden koncert przyjechała legenda. Zaczynali z Sex Pistols i The Clash, występując (zapewne) czasem na jednej scenie. Miej znani, ale dzisiaj już kultowi The Vibrators (Wibratory). Trzeba iść, nie ma że to tamto. Zebrałem się więc w sobie i przełamując naturalną niechęć do wychodzenia z domu w niedzielny wieczór, wyszedłem. Mogłem przecież spędzić czas w dużo bardziej interesujący sposób, śledząc z napiętym zainteresowaniem na pograniczu ekstatycznej ekscytacji, pełen intelektualnych gniotów serialowo-filmowych i kabaretowych katastrof powtarzanych aż do mdłości, program telewizyjny. Zwalczyłem z trudem tę pokusę i poszedłem, uprzednio wyszedłszy z domu, na to wydarzenie. Oprócz Wibratorów miały zagrać Inhalatory (Inhalators z Chotomowa) i Bardzo Atrakcyjna Kobieta w Erotycznie Wyzywający Sposób - B.A.K. w E.W.S. czyli po prostu warszawska (też już chyba kultowa) Sexbomba. "Do widzenia, wrócę .... nie wiem kiedy, ale z pewnością późno", drzwi, schody, garaż, samochód, pisk opon, "szaleńcza" jazda przez miasto, parking i już byłem pod klubem. Szybka lustracja stojących na parkingu samochodów .... uffff, nikogo znajomego. Rzut oka przez przeszklone drzwi do środka. Pierwsza znajoma, ale przyjaźnie kojarząca się twarz, w dwóch słowach .... jest dobrze. Okej, jeśli jest dobrze, wchodzę.
     Jest ciepło, jest sporo ludzi a w kącie holu stoisko z gadżetami. Idę, bo jestem przy kasie, może coś kupię. Są płyty i koszulki i nalepki i wszywki i znaczki i czapeczki Wibratorów i Sexbomby. Czarna koszulka Wibratorów z trupią czaszką, uśmiecha się jej wizerunkiem do mnie. Wiem, już wiem, za chwilę będę ją miał. Przy stoliku dwóch panów punków, wyglądających na nietutejszych, nie polskich. "Do You Speak polish?", zagajam uprzejmie, by nawiązać pierwszy kontakt .... robią zdziwione miny, chyba nie słyszą, albo nie rozumieją. Może Anglicy, bo oni nie rozumieją "normalnego" angielskiego. Siląc się na londyński akcent (czyli gorący kartofel w ustach) pytam raz jeszcze : "dujauespiczaupoeulich" ...... Zna się te języki .... zrozumieli (jeden z nich) i słyszę "No, no". Płynnie przechodzę więc na angielski. Mógłbym przytoczyć cały błyskotliwy dialog który doprowadził do zakupu pierwszej płyty Wibratorów i wspomnianej już koszulki, ale po co? Ważny jest efekt i kieszeń lżejsza o 100 złotych. Płyta do samochodu, koszulka na tors i dalej w "tłum". Tłum w cudzysłowie, bo go tam nie było. Było sporo osób, jak na punkową imprezę w Białymstoku, ale przecież to nie tłum. Wchodzę więc w tą niegęstą gęstwę ludzką i już widzę pierwszy rezultat bardzo udanego zakupu, uśmiechnięte twarze patrzące na moją koszulkę i uniesione w górę kciuki młodzieży (wszyscy tam obecni byli dla mnie młodzieżą, choć wiekowo dość zróżnicowani). Tylko czy to na skutek samej koszulki, czy zestawienia tej koszulki i siwego łba? Ale czy to ważne? Oni się uśmiechają, budzę więc sympatię a to przecież lepsze od antypatii. Ja też ich wszystkich lubię, choć jedynymi osobami wyglądającymi na punków są artyści, a i to nie wszyscy. Ryknęły głośniki, odskakuję więc od sceny, młodzież przemieszcza się w kierunku przeciwnym .... zaczyna się koncert.
     Pierwsze ryknęły mocą swych gitar Inhalatory, dość młoda grupa z Chotomowa. Zagrali głośno, równo i .... poprawnie. Iskra szaleństwa znalazła wyraz w ciemnych okularach wokalisty lub ich braku. Parę kowerów (m.in. Sex Pistols) z mniej lub bardziej udanymi polskimi tekstami. Mnie zabrakło punkowego luzo-szaleństwa. Poza tym, słuchając tekstów,  odniosłem wrażenie że panowie nie lubią lub boją się kobiet. Muzycznie dobry występ, emocjonalnie pozostawili we mnie niedosyt. Z występu zapamiętam wesołą i punkową wersję Portu Krzysztofa Klenczona I Trzech Koron:



     Emocjonalnego niedosytu nie pozostawiła za to Sexbomba. Był i dialog Roberta z publicznością i wspólne chóralne śpiewy i emocjonalne zaangażowanie muzyków i wokalisty i skórzana ramoneska (ja byłem bez) i luz i pozdrowienia dla starych załogantów i "Mariola" na koniec występu i wszystko czego oczekiwałem po tej Wystrzałowej Erotycznie Pani. Pełna satysfakcja. Po koncercie parę słów zamienionych z Robertem (wokalistą), który też wyłowił z tłumu mą siwiejącą czuprynę i tors w Vibratorach. Krótko o pierwszej ich płycie i wieku fanów i o nas jeszcze żyjących, potem znajomość potwierdzona na facebooku. Do następnego razu !


Sexbomba w Famie
(zdjęcie ze strony zespołu na facebooku, zrobione przez Krzysztofa Pietrzaka
     W końcu przyszedł czas na clou programu, Vbratory (The Vibrators). Kapela legenda. zaczynali swą drogę obok Sex Pistols czy The Clash, ale nie zdobyli takiej międzynarodowej sławy. Ich pierwsza płyta zaliczana jest do 50 najlepszych płyt punkrockowych w historii. Z niepokojem obserwowałem gitarzystę (członków zespołu jakoś nie było trudno odróżnić od pozostałych "szarych" uczestników koncertu), który nie oszczędzał się wcale we wlewaniu w siebie naszego polskiego piwa. Gdy rozpoczęli koncert, po pierwszym numerze padło wiosło. Widać było że gitarzysta nie bardzo sobie radzi z wtyczkami i precyzyjnym trafianiem nimi do gniazd. Ale od czego koledzy i obsługa koncertu. Po paru minutach wzmacniacz zarzęził jak wcześniej i można było grać dalej. Chwiejność nóg i częściowy brak koordynacji ruchowej, połączony z trudnością ze słownym wyrażaniem swych myśli, nie przeszkodził naszemu gitarzyście w graniu. Trudno mówić o precyzji ale spontaniczność była pełna, połączona z całkowitym oddaniem się graniu i przeżywaniu granego materiału. Ja, i mówię to całkiem szczerze, patrzyłem z przyjemnością bo tego przecież oczekiwałem. Perkusyjne galopady i śpiewający perkusista. Młodszy i cały wytatuowany basista i wokalista w jednym. I nasz całkiem luźny gitarzysta, też udzielający się wokalnie. Wszystko tu było na swoim miejscu, wszystko grało i czułem że to ich żywioł i życie a nie kolejny koncert do zagrania.



     Publiczność i jej reakcje to osobny rozdział. Było pogo, bo to przecież punkowy rytuał. Nie wszyscy w nie ruszyli, ja też stałem obok gibiąc się jedynie na boki i podskakując od czasu do czasu dla rozładowania emocji. Mam oczy, więc patrzyłem i wypatrywałem. Na początku pod sceną pogowała młodsza część publiki. Zaczęło się dziać, gdy do akcji ruszyli rozochoceni muzyką i podnoszącymi nastrój napitkami, weterani. Pogo nie jest grzecznym i spokojnym tańcem. Chwilami, dla niewtajemniczonych wygląda jak bójka, ale gdy ktoś padnie, wszyscy pomagają mu wstać. Przewidywalnie było do chwili gdy pod sceną pojawiła się "zielona koszulka". Zauważyłem go gdy nagle w środku pogującej grupy zakręcił się jakiś młyn i kilka osób równocześnie upadło na ziemię. Z boków wyciągnęły się pomocne ręce i po chwili taniec trwał dalej, ale ja zaciekawiony, zacząłem się przyglądać, co wywołało ten zbiorowy upadek. I wypatrzyłem ..... była to "zielona koszulka". Zamknięte oczy, wysunięta do przodu pierś, podniesiona wysoko broda, wijące się jak węże (lub cepy) ręce, odpychające każde pojawiające się w ich zasięgu "obce" ciało i słuszna masa, to była przyczyna. Co chwilę ktoś odbijał się od niego jak od ściany i wypadał z kręgu tańczących, lub zaliczał podłogę. "Zielona koszulka" natychmiast pomagał wstać i znowu odpychał (ale już lżej). Chwilami znikał dla zaczerpnięcia oddechu, a jego ponowne pojawienie się sygnalizowały padające "ofiary". A to wpadł pod scenę i pociągnął za sobą stojących tam i robiących head-banging ludzi, a to wpadł z rozłożonymi ramionami w grupę kładąc ją pokotem, ale zawsze pomagał podnieść się leżącym. Czekałem kiedy będzie dym. No i trafił na jednego który nie wytrzymał nerwowo takiej punkowej zabawy (nota bene bardzo dobrego tatuażystę, który robił mi wilka). Krótka szamotanina, parę nietrafionych uderzeń, trochę machania rękoma i już cały łańcuszek oddzielił przeciwników a potem sznur kilku osób wyprowadził "zielonego" na zewnątrz.
Bijatyka na zewnątrz, koniec koncertu dla "zielonego"? Nic bardziej mylnego. Po kilku minutach całe towarzystwo wróciło i zabawa trwała nadal a "zielony" nadal fruwał jak samolot, no może trochę lżej traktując innych jej uczestników.
     Wieczór był dla nie bardzo udany. Poczułem się znowu jakbym miał naście lat, choć wejście w pogo to już zbyt wielkie wyzwanie. Wiedziałem czego oczekuję po tym koncercie i właśnie to otrzymałem. Dziękuję I Inhalatorom i Sexbombie i przede wszystkim The Vibrators za wspaniały wieczór, pełen emocjonalnych dreszczy i wzruszeń. Do zobaczenia następnym razem, bo nawet z domu spokojnej starości ucieknę na taki koncert.

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzycznym motywem przewodnim tygodnia była pierwsza płyta Wibratorów. Towarzyszyła mi wszędzie, więc jest poza wszelkimi kategoriami, a raczej we wszystkich naraz:

Muzyka spod igły
     I znowu miała być czarna, a jest ..... o dziwnym kolorze szaro-buro-złoto-brązowym. Mam kłopot z odcieniami kolorów .... A płyta to Joy Division "Closer" na winylu. Nic nie napiszę bo dla mnie to jedna z płyt wszech czasów. Taki cold wave pięknie ziębi me serce i nie mam go dość po tylu latach .... 
     Na winylach obecnie  kupuję tylko płyty które mają dla mnie status kultowych. Ta taka jest (poprzednia też była) i kolejna na liście płyt wszech czasów. Wspaniały przykład ciężkiego i progresywnego grania, najbardziej rockowa płyta King Crimson .... a co utwór to dreszcze emocji. King Crimson i "Red" .....  zawiera numer który będzie ze mną zawsze i wszędzie i musi grać też tam po drugiej stronie ......
Upadły anioł .....
..... i wszystkie inne z tej płyty ..........
     Po tych dźwiękowych rozkoszach, wracam do przyjemnych polskich dźwięków. Ze starego winyla kolejna płyta polskiego prekursora jazz-rocka, czyli Laboratorium. Rok 1977 "Diver" :
I gdzieś po latach w Chicago .....
     Stare, polskie i chyba dobre. Piszę chyba, bo przecież nie ma we mnie obiektywnego podejścia do tej płyty. Kiedyś słuchana do zarżnięcia, potem znielubiona teraz wracam z sentymentem. Kawał historii polskiego rocka i kilka wielkich przebojów .... Perfect z pierwszej, "białej" płyty (stary oryginał z 1981 roku) ....
MOJE trzy ulubione nagrania (żadnych Ewek i takich tam bo przecież przebojów było więcej ;))
Perfect - Obracam w palcach złoty pieniądz
Perfect - Bla, bla, bla
Perfect - Chcemy być sobą
     Z kącika kącika czarnego winyla wyszedłem muzyką klasyczną. Jak pewnie pamiętasz ;) śpiewałem kiedyś w chórach i do dziś lubię słuchać chóralnego śpiewu (mam sporo płyt). Tym razem F.Liszt i Missa Choralis z płyty radzieckiej Melodii. Są ładne fragmenty ;) ....
F.Liszt - Missa Choralis

Muzyka łazienkowa
czyli słuchana w łazience przez wszystkich męskich członków rodziny
np. przy goleniu ;)
     Muzyka trochę za szybka do ćwiczeń, ale dająca duży zastrzyk adrenaliny. Korn "Korn" z 1994 roku. Ten bas tak miło mnie łechce ....
Korn - Blind
Korn - Clown
Korn - Lies
     I nie wiem czy sąsiedzi nie zatykali uszu gdy wchodziłem do łazienki, ja je otwierałem szeroko ! Jak ja lubię takie łojenie z takim wrzaskliwym wokalem ..... a jest to punk .... ale hardcore. Na tej płycie zawsze te dwa nagrania :
Gallows - Kill The Rhythm
A przy tym trudno mi wysiedzieć spokojnie .... więc skaczę i ....
Gallows - In The Belly Of A Shark


Muzyka codzienna
     W odtwarzaczu polska płyta, zespół Sofa to polska z Torunia grupa wykonująca muzykę z pogranicza hip-hopu, soulu, funku, jazzu i R&B. Trochę na początku kręciłem nosem, ale przekonała mnie do swych bitów i jazzowych nastrojów. Płyta "Many Stylez" z 2006 roku:
     Trochę progresywnego rocka z polski ... Debiutancka płyta zespołu Space Avenue "Voices From The Other Worlds" z 2006 roku. Nie znalazłem informacji o następnych płytach, choć zespół zapowiadał się nieźle. Trochę stylistycznego bałaganu, trochę słabej angielszczyzny trochę słabego dźwięku ale w sumie całkiem udany debiut. Najciekawszy, końcowy numer na płycie:
Space Avenue - The Odyssey
     Kłusem z bluesem biec przez życie .... czasem potrafię. Genialna klasyka czarnego (jak noc) bluesa "Howlin' Wolf London Sessions" (1970) brzmi świetnie po tylu latach, ale to trzeba mieć taki głos i gitarę .....
Howlin' Wolf - Wang Dang Doodle
Howlin' Wolf - The Red Rooster
Howlin' Wolf - Worried About My Baby
     Nadal z bluesem i w gwiezdnej konstelacji super nowych. John Lee Hooker "Mr. Lucky" z 1991 roku. raczej nie lubię płyt nagrywanych z gwiazdami, ale tu nie potrafiły zdominować płyty. John Lee Hooker, to zawsze on a ""świecidełka" świecą raczej (jeżeli w ogóle) światłem odbitym. Nie będę wymieniał kto grał z Johnem na płycie, bo pewnie każdy chciałby z nim zagrać. Ciekawostką jest to, że wymieniony jest Keith Richards, a nie znalazłem go w żadnym ze składów w nagranych utworach ....
John Lee Hooker - Highway 13
John Lee Hooker - This Is Hip

Do klika za tydzień !!