Po szumnych zapowiedziach i późniejszym, kilkutygodniowym milczeniu na ten temat, mogę stwierdzić: nie palę. Gdy tygodniami przygotowywałem się do tego aktu desperacji i próby siły silnej woli (bo silna wola może być słaba lub silna, tak jak słaba wola, która może być słaba lub silna), to ciągle coś mi w tym przeszkadzało, a to nerwy, a to nawyki, a to towarzystwo w pracy, a to towarzystwo po pracy, a to brak towarzystwa po pracy, a to przerwy podczas prób zespołu, a to tysiące innych powodów, które świadczą o tylko tym, że nie chciałem przestać. Ktoś dociekliwy i znudzony tym bełkotliwym wstępem do mętnego wywodu może z niecierpliwością zapytać, to jak to się stało, że w końcu przestałeś. By nieco złośliwie odwlec odpowiedź i spotęgować, taka mam nadzieję, ciekawość, wstawiam w tym miejscu dygresję na temat walki ze złymi nawykami. Otóż, nie zawsze warto walczyć z nimi na siłę. Czasem mogą one, w zupełnie niezamierzony sposób, pomóc w realizacji trudnych zamierzeń. Od dawna wiadomo o tym, że lenistwo gatunku ludzkiego jest głównym motorem postępu technicznego. Zawsze kombinujemy, jak coś robić, by się nie narobić, stąd te wszystkie wyręczające nas w wysiłku fizycznym maszyny jak i zmuszające nas, lecz już w komfortowych warunkach przytulnych siłowni, do wysiłku urządzenia. W pewien listopadowy wieczór sytuacja postawiła mnie w obliczu braku papierosów i prawdziwego dylematu, albo wyjść w słotę i chłód do odległego o 200 metrów od domu sklepu, albo dać upust wrodzonemu lenistwu i dać sobie spokój... i brak ruchu. Czy warto zaserwować organizmowi ruch, chłód, niewygody, by poczuć w płucach duszącą przyjemność i poddać się złośliwości zewnętrznej i wewnętrznej. Zrobiłem to, co zazwyczaj robię, czyli nic. By stłumić wrzask nałogu łajającego mnie za brak działania w celu nakarmienia głodu nikotyny (a "przykazanie" mówi, głodnego nakarmić, czy zatem zgrzeszyłem wobec samego siebie? - jeśli tak, to już to sobie wybaczyłem), poszedłem wcześniej spać. Rankiem... 4:50, jak zwykle byłem spóźniony i z powodu wprowadzenia elektronicznej kontroli wejść do zakładu, co praktycznie wyklucza możliwość niezauważonego spóźnienia do pracy, nie zajechałem po papierosy. W pracy po poprzednich próbach rzucania palenia, byłem już spalony jeśli chodzi o żebractwo papierosowe i było mi po prostu wstyd prosić o fajki pod, ciągle tym samym, powodem ich braku. I tak suma złych i dobrych cech charakteru (lenistwo, obowiązkowość, empatia, poczucie wstydu), będących w zdrowym balansie wewnętrznej równowagi, spowodowała kilkunastogodzinną przerwę w paleniu. Potem pozostała już tylko wewnętrzna konstatacja, "O! , może to wykorzystać i nie palić..." I tak jakoś poszłoooooo...
Bieżący komentarz
Nie lubię kopania po kostkach, ale temu staremu pająkowi należy się .... Swymi obsesjami oplata kraj, oplata sumienia, nagina reczywistość do swych starczych wizji. Resza posłusznych i bezrefleksyjnych zombi realizuje jego pomysły....
Cytat tygodnia
"Ale mężczyznom czegoś brakuje, nawet tym najsympatyczniejszym. Jakby cały czas byli nieobecni, jakby nie mogli zapamiętać, jak się nazywają. Za bardzo bujają w obłokach. Przestają widzieć, co maja pod nogami. Nie umywają się do kobiet, poza tym, że lepiej radzą sobie z samochodami i lepiej graja w futbol, a więc mają to, czego brakuje nam do doskonałości, no, czyż nie?" Margaret Atwood "Opowieść podręcznej"
I właśnie dla tego wolę kobiety od mężczyzn :)
*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt
Punkowi hardcore'owcy z Pittsburgh'a, choć płyta dość ciężka i wolna jak na typowy punk, ale łoją zdrowo, że aż miło. Trzecia płyta w dyskografii Code Orange "Forever": z 2017 roku.
Po pięćdziesięciu latach znajomości w końcu nagrali wspólną płytę i do tego świetną. Chic Corea i Steve Gadd pokazują na niej co oznacza pojęcie jazz bez granic... Chic Corea + Steve Gadd Band "Chinese Butterfly" z 2017 roku. Chick Corea & Steve Gadd - Like I Was Sayin' ... i mój ulubiony kawałek: Chick Corea & Steve Gadd - Wake Up Call
9 marca 2018 roku ukazała się nowa płyta Jimiego Hendrixa. Znalazło się na niej 13 utworów z czego 10 nigdy nie publikowanych. Tak spuścizna tego geniusza gitary powoli wychodzi z najciemniejszych zakamarków wytwórni płytowych. warto posłuchać tych nagrań nigdy nie przeznaczonych do publikacji by zobaczyć Jimiego w pełnej krasie.
Tydzień za kółkiem zacząłem tradycyjnie i melodyjnie płytą The Beatles "Past Masters". To kompilacja z 1988 roku i chyba pierwsza płyta Beatlesów wydana na kompakcie. Uzupełnienie dyskografii, zawiera wszystkie nagrania, które nie trafiły na duże płyty zespołu, strony A i B singli, czwórki.
Muzyka dance i elektronic w synthpopowym zespole, którego współtwórcą jest wokalista The Dillinger Escape Plan, czyli bardzo mocnej kapeli w której częściej krzyczy niż śpiewa. Tu zupełnie inne i... całkiem ciekawe oblicze. Ciekawy i zaskakujacy projekt, The Black Queen, Grega Puciato (The Dillinger Escape Plan), Stevena Alexandra (Nine Inch Nails, Ke$ha) i Josha Eustisa (Telefon Tel Aviv). The Black Queen - Thrown into the Dark The Black Queen - Your Move
Kolejny Rammstein "Reise, Reise" z 2004 roku. Równo, mocno, po niemiecku, to zalety. Płyta nie najlepsza, ale też i nie najgorsza, równy poziom z jednym przebojem, a może nawet dwoma. Do samochodu... rewelacja !!
Ta płyta z pewnością nie jest najlepszą w dyskografii Offspring, a nawet jedną ze słabszych, w moim odbiorze. Prawie nic na czym można ucho zaczepić. The Offspring "Splinter" z 2003 roku. Z zespołu grającego punk (?) pozostał komercyjny gniot.
EP-ka "Hybrid Theory" z 1999 roku Linkin' Park. Pierwsze wydawnictwo pod tą nazwą, poprzednia to Xero. Jest niedostępna w sklepach, można ją dostać jedynie po dołączeniu do fanklubu Linkin Park Underground lub na aukcjach internetowych. Muzyka nie tak jeszcze przebojowa jak na następnych płytach. Linkin Park - Carousel Linkin Park - And One
Nie mam weny, mam za to głupawkę. Nie chcę pisać głupot ale same przychodzą do głowy ...
Lepiej żyć w dorzeczu Cisy
lepiej mierzyć męskie zwisy
albo liczyć w lesie cisy
które drapią dzikie lisy
pogryzione przez tygrysy
które cudem uszły z Nysy
No i co się gapisz łysy
na głupawe te napisy
czy potrzebna są Ci bisy
byś zrozumiał, że irysy
zaokrąglą Twoje rysy
Czerp z mądrości zatem misy
z mózgu zdejmij norm nawisy
naostrz ostrze długiej spisy
i zapoluj na te lisy
pogryzione przez tygrysy
które cudem uszły z Nysy
może wówczas pojmiesz łysy
że w obliczu mózgu cis(z)y
lepiej robić głosem glissy
lepiej ćwiczyć słodkie kissy
ścierać z murów złe napisy
zamiast głupie robić wpisy
NA BLOGU !!!
... różnie na ludzi wpływa muzyka Pendereckiego ...
***** Okładkami oznaczam te płyty, które zrobiły na mnie największe wrażenie i szczerze polecam
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
Główną płytą tygodnia była ostatnia brakująca z dyskografii TOOL w kolekcji winyli "Ænima" z 1996 roku. Nie rozpieszcza nas ten zespół wieloma płytami, ale w zamian każda jest świetna. To muzyka z pewnością progresywna, a czy to rock czy metal jest już mniej ważne. Ænima jest chyba najlepszą z ich płyt, a było ich tylko (od 1993 roku) cztery studyjne, jedno demo, jedna Ep-ka i jedna koncertówka. Dodam, że jest to jedna z moich ukochanych grup.
Inny rarytasik, to winylowa reedycja Ep-ki The Dillinger Escape Plan z 1998 roku. Wersja limitowana 250 sztuk, niestety bez numerów :) Mathcoreowe łojenie aż miło ...
Przesyłka doszła, więc kolejny rarytas, kolejna limitowana edycja 250 winyli, tym razem z numerem 176. Poboczny plan wokalisty The Dillinger Escape Plan, Grega Puciato, BLACK QUEEN. Muzyka z zupełnie innej bajki, elektronika w stylu niemal Depeche Mode, dobrze się słucha Grega, gdy śpiewa w ten sposób, bez krzykliwych emocji.
Dwie ścieżki filmowe na jednej płycie. Miles Davis "Ascenseur pour l'echfaud" z 1957 i Barney Wilen "Un temoin dans la ville" z 1959. Obie nagrane w Paryżu i obie chwilami przepiękne ...
Pierwszy album zespołu Ossian z 1975 roku. Sugestywna, akustyczna muzyka do dziś robi na mnie wrażenie. W tym zespole grał Marek Jackowski, twórca Maanam. Spontaniczność i improwizacje, dalekie echa muzyki orientalnej i bardzo różne reakcje i opinie o ich muzyce. Trudno wybrać z tej płyty jakiś fragment, zatem cała płyta: Ossian "Ossian" Ta muzyka robi wrażenie. Krzysztof Penderecki "Polskie Requiem", nagranie z 1985 roku, katowicka orkiestra symfoniczna i krakowscy chórzyści. Niełatwa muzyka, ale przeżycia związane ze słuchaniem niezapomniane. Mnie zawsze wciska w fotel i każe przerwać wszystkie inne czynności przeszkadzające w percepcji ...
Okładka z innego wydania, ale moje jest tak stare, że nie ma w sieci?
Po Requiem Szeherezada Rymskiego-Korsakowa to niemal pop. Przepiękna suita symfoniczna zainspirowana "Baśniami z tysiąca i jednej nocy" Rimsky-Korsakov - Scheherazade
Muzyka łazienkowa
Ordinary Brainwash - solowy projekt multiinstrumentalisty i wokalisty – Rafała Żaka. Od wykonania po mastering wszystko jest jego dziełem. Druga płyta Ordinary Brainwash "Labeled Out Loud" to ogólnie mówiąc progresywny rock choć chwilami ociera się nawet o pop. Uczucia mieszane, ale są momenty naprawdę dobre: Ordinary Brainwash - Burnout Ordinary Brainwash - Time To Tag
Muzyka codzienna
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
W samochodzie przez prawie cały tydzień grali mi Tenacious D z płyty "The Pick of Destiny" z 2006 roku. Nie to żebym ich tak kochał, po prostu zacięła mi się płyta w odtwarzaczu i nie mogłem jej wyjąć. Ci jajcarze dali mi dużo radości, choć chwilami humor dość wulgarny mnie bawił szczerze. Polecam też film o tym tytule, niezłe rockowe jaja. Tenacious D - Classico Tenacious D - Beelzeboss (The Final Showdown) Tenacious D - The Metal Do klika za tydzień :)