Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Shining. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Shining. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 października 2017

Nieograniczona wolność myśli

     I cóż robić z tą wolnością, pytam siebie. Pytanie retoryczne, bo ja to wiem. Skąd to poczucie? Wolność to kwestia wewnętrznego nastawienia a nie zewnętrznych ograniczeń. Można czuć się wolnym będąc fizycznie zniewolonym. Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że nikt mnie nie obserwuje, nie jestem na "scenie życia", nie gram w taniej życionoweli, a jestem tu i teraz i to, że oddycham, chodzę, odczuwam emocje, jest rzeczywistością, jest MOIM życiem. Uwolnienie się od zewnętrznego obserwatora, pozwoliło skupić się na sobie i chwili obecnej bez żadnych przyszłych zagrożeń, ze świadomością, że każde działanie ma swe konsekwencje, ale też tu i teraz. Życie i jego kształt to konsekwencja naszych wyborów. Zawsze, bez wyjątku. Nawet w najgorszych chwilach dokonujemy wyborów (brak decyzji lub wyboru, to też decyzja lub wybór). Zdarzenia zewnętrzne, zaskakujące nas wydarzenia, również stawiają nas na rozstajach własnych decyzji. "Nie mogłem postąpić inaczej", "życie mnie zmusiło", "nie miałem wyboru", to eufemizmy mające usprawiedliwić nasze "błędne" decyzje, rozgrzeszyć nas z efektów, uwolnić od emocjonalnych konsekwencji, bo choć "życie mnie zmusiło" to jednak ja podjąłem tę decyzję a nie życie. Zrozumienie tego pozwoli na zmianę życiowej optyki. Pozwoli zrozumieć, ze głównym architektem Twej przyszłości, jesteś Ty, a nie żaden los, fatum, szczęście, czy zewnętrzny obserwator, mogący Cię nagrodzić lub ukarać według własnej oceny. Karą jest twój wewnętrzny, zniewolony, pełen barier wszechświat, nagrodą nieograniczona wolność myśli.


*****
Bieżący komentarz
Kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Widzę od podszewki dobrą zmianę, dokładnie poznaję jej mechanizm. Nie jest dobra i powiela wszelkie patologie poprzedniej władzy, w jeszcze większym natężeniu i bezczelności, dodatkowo wprowadzając element inkompetencji, nagradzając leni i nierobów z ego sięgającym gwiazd. Ręce opadają ... szkoda Polski.

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

Włączyłem opcję "przetłumacz na język polski" i efekty są dość zabawne (tytuły i spolszczone nazwy zespołów), więc zostawiłem tekst w takim dość idiotycznym stanie :)


     W winylach było glamrockowo. Najlepsza chyba płyta T.Rex, czyli Marca Bolana, brytyjskiego gitarzysty i wokalisty. Afektowany głos, burza włosów, sprawne palce i rytmiczna przebojowość, to cechy jego muzyki. Co do tekstów ... hmm, głębszego sensu w nich raczej nie ma, rymujące się zbitki słowne, ale mam do niego słabość i lubię. T.Rex "Electric Warrior" z 1971 roku.

     Joy Division 1977-1980 "Substance". Kultowy zespół z charyzmatycznym wokalistą. Ian Cutris popełnił samobójstwo a legenda rosła. ta kompilacja ukazała się osiem lat po jego śmierci. Znalazły się na niej niepublikowane wcześniej wersje utworów nagrywane w tych latach. Zimna fala z elementami punka, na tej płycie można prześledzić ewolucję zespołu.
DYWIZJA JOY - Atmosfera
Joy Division - martwe dusze
Joy Division - Miłość Cię zerwie

     I na rodzinny poranek boska Ella. Ella Fitzgerald "Clap hands, Here Comes Charlie". Głos jedyny w swym rodzaju, feeling nie do powtórzenia, bosssska ...
Ella Fitzgerald - noc w Tunezji
Ella Fitzgerald - okrągła noc
Ella Fitzgerald - Płacz mi rzekę


*****
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Dość długa trasa jaką miałem do przejechania, spowodowała taki, a nie inny dobór płyt. Na pierwszy promień, rozluźniająco w dość rytmiczny sposób, Morphine z płyty "Good" z 1992 roku. Marc Sandman w świetnej formie na swym dwustrunowym basie a i wokalnie mruczy ekscytująco. Pierwsza płyta w dyskografii tego kultowego zespołu.

     Rozluźniony, postanowiłem się trochę spiąć. Nirvana "Live At Reading", rewelacyjny zapis "żywej" Nirvany i jeszcze żywego Kurta. Zawsze powoduje żywszy rytm serca ... a ten numer szczególnie:
i zupełne szaleństwo ...

     Postępujące zmęczenie wymagało pobudzenia, przecież nie chciałem zasnąć za kierownicą. Nie mogło zabraknąć w podręcznej apteczce dźwiękowej The Dillinger Escape Plan, ulubionych mathcore'owców. Zawsze śpiewam razem (to co mogę :) ), wyję i jestem pobudzony ... The Dillinger Escape Plan "One Of Us Is The Killer". Może dziś nie "przeboje" z tego krążka a inne ulubione numery. Trzymajcie się mocno !!!!!
PLAN ESCAPE Dillingera - Bohater Związku Radzieckiego
PLAN ESCAPE Dillingera - Crossburner

     Po takiej dawce trudniej znaleźć coś jeszcze bardziej ... na mnie działa ten norweski band. Shining "Blackjazz".Zatem pobudzająca porcja, jak najbardziej blackjazzu, chwilami bardziej zakręcone niż TDEP, ze śladowymi ilościami jazzu :) Też jazda bez trzymanki ...
WYKORZYSTANIE (NOR): Szaleństwo i szkoda Ukończone
Lśnienie - SKALER ZDROWOTOWY
Tym nagraniem kupili mnie kiedyś bez reszty ... klasyk
Lśnienie - człowiek Schizoid XXI wieku

     Czy to jeszcze jazz, czy muzyka współczesna? Ale czy to ważne? To muzyka. Płyta współtwórcy Art Ensemble Of Chicago, nowoczesny i nowatorski projekt, portretujący jednego z najbardziej światłych współczesnych muzyków jazzowych, wykraczający poza ramy gatunku. Roscoe Mitchell "Bells for South Side".
Roscoe Mitchell - Taniec w Kanionie
Roscoe Mitchell - Dzwony na południową stronę





Do klika za tydzień
czarT





sobota, 4 marca 2017

Marzenia

     Marzenia są motorem napędowym naszego życia, a przynajmniej tej części ludzi, która ma odwagę marzyć. Gdy zauważamy, że w klepsydrze która odmierza długość naszego życia, jest coraz mniej piasku, a nasze marzenia nadal pozostają po stronie spraw "do zrealizowania" kiedyś potem, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że mogą się one nigdy nie ziścić. Tym bardziej, jeżeli nigdy nie zdobyliśmy się na odwagę, by uczynić choć krok w celu ich realizacji. Tak, lubimy, gdy przytłoczy nas codzienność, gdy jej szarość i nijakość wymaże wszelki entuzjazm i odbierze chęć do dalszego życia, odpłynąć w sferę rojeń i fantasmagorii, bo tym są marzenia na których realizację nie mamy odwagi. Zawsze coś nam przeszkadza, zawsze są inne ważniejsze, przyklejone do codzienności sprawy. Zawsze mamy wytłumaczenie w stylu, nie potrafię, nie mogę, tego się nie da, co ludzie na to powiedzą, nie mam kasy, tysiące powodów i przyczyn dla których marzenia pozostają tylko mrzonkami. Rezygnujemy z nich by nakarmić żarłoczną codzienność która pożąda nijakości i podporządkowania zrównującej wszystkich przeciętności. A czasu coraz mniej, cicho przesypuje się piasek w klepsydrze. Cicho, ale Ty to doskonale słyszysz i czujesz. Ile go pozostało, tego nie wiesz, zdajesz sobie jednak sprawę, że wciąż go ubywa. Jeśli nie zrobisz nic, odejdziesz jako zgorzkniały i zgryźliwy starzec, zamęczający innych swymi pouczeniami, w poczuciu życiowej porażki i świadomości, że tak na prawdę, nigdy nawet nie spróbowałeś zrealizować tego o czym marzyłeś, bo ... i tu masz tysiące wytłumaczeń i powodów. A wystarczy zdobyć się na odwagę i jeśli nawet nic z tego nie wyjdzie, mieć świadomość, że próbowałeś i włożyłeś w to serce i umiejętności, że błysnąłeś w szarości kolorem, że w panującej wokół ciszy słychać było choć przez chwilę Twój krzyk.
Czasu coraz mniej, więc czym ryzykujesz?
Gdy się nie uda ... to wiesz jak to jest, tak żyłeś dotychczas.
A jeśli się uda????
.....
Wystarczy zrobić pierwszy mały krok.

*****
Bieżący komentarz
Nowy kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Smutno, gdy przedstawiciele władzy nie potrafią przewidzieć skutków stanowionego przez siebie prawa. Na tym polega mądrość rządzących, bo gdy jej nie ma ...
To nie obywatele ponoszą odpowiedzialność za nowe prawo, to nie oni są winni interpretując je na swą korzyść, która nie zawsze jest korzyścią ogółu. To mądry ustawodawca powinien przewidzieć takie sytuacje, a nie obciążać za swe błędy ludzi wykorzystujących wadliwe przepisy. Coraz trudniej zauważyć mi mądrość w działaniach władzy, bo jeśli to nie głupota a świadome działanie, to ma to cechy zdrady. 
*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt

     Jak nadszedł blues, tak i pozostał. Taka faza. Z serii Blues Masters Works, Howlin' Wolf. Na dwóch winylach 25 utworów. Głęboki głos, harmonijka, gitara, to atrybuty tego słusznej postury bluesmana związanego ze sceną chicagowską.
Ten numer grali Doorsi:
A ten, o ile się nie mylę, Cream:
Howlin' Wolf - Spoonful 

     Płyta której okładka wywołała skandal (tak jak poprzednia ... nagie postaci, aureole), dzisiaj nie szokuje ... A muzyka? Jane's Addiction "Ritual de lo Habitual". Konflikty między muzykami doprowadziły do rozpadu grupy, w studio rzadko spotykali się ze sobą, ale muzyka broni się i to bardzo. Najlepsza płyta zespołu? Z tej płyty pochodzi największy przebój:
Jane's Addiction - Been Caught Stealing
Mój ulubiony kawałek (najdłuższy):
Jane's Addiction - Three Days
 
     Jeszcze echa koncertu w Stodole. Zakupiony podczas niego winyl norweskiego Shining "International Blackjazz Society" z 2015 roku. Widać pewną zmianę stylu grupy, odejście , choć nie całkowite, od około-jazzowych i free jazowych ciągot w kierunku industrialu, ale wciąż pełnego metalowych dźwięków. Pewne uproszczenie stylu ułatwia odbiór, ale mnie szkoda dawnych szaleństw.
Shining - The last Stand
Shining - Burn It All
Shining - House Of Control

Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa

     W samochodzie też blues, pisałem, taka faza. Otis Rush "I Can't Quit You Baby - The Cobra Sessions 1956-58". Dla bluesfanów jazda obowiązkowa, z takimi nazwiskami w tle ... Willie Dixon, Little Walter. Wiele nagrań znanych z innych wykonań takich gwiazd jak Led Zeppelin:
Otis Rush - I can't Quit You Baby
Otis Rush - Double Trouble

      Kolejny CD-k w odtwarzacz!! Biały gitarzysta bluesowy, pochodzący ze Stanów, Kenny Wayne Shepherd z płyty "10 Days Out: Blues from the Backroads". Trzy jego płyty zdobyły w Ameryce status platynowych, ta tylko złoto. Zapis podróży po historii bluesa i wspólnych występów z prawdziwymi tuzami. Z ciekawostek, jest mężem córki Mela Gibsona :)
Kenny Wayne Shepherd - Prison Blues
Buddy Flett w Kenny Wayne Shepherd - Honky Tonk
B. B. King with Kenny Wayne Shepherd - The Thrill Is Gone

      A w domu, klasyka w teatrze komediantów. Perfekcyjni wokalnie The King's Singers w lekkim repertuarze "A Tribute To The Comedian Harmonists".
The King's Singers - 1,2,3,4 (EINS, ZWEI, DREI, und VIER)
The King's Singers - Flight of the Bumble Bee


Muzyka łazienkowa
Co chwilę, wraca na chwilę, bo Cobra ożyła :)

     Pod prysznic wciskała się nie byle jaka kobieta. Obdarzona okazałym pudłem rezonansowym i potężnym głosem Sista Monica Parker. Ta zmarła w 2014 roku wokalistka poruszała się z wokalną swobodą w rejonach elektrycznego bluesa, blues rocka, gospel i soul. Płyta z 1997 roku "Sista Monica".

Sista Monica Parker - What Difference Does it Make?
Sista Monica Parker -I Don't Want To Hurt You Say Baby

Do klika za tydzień :) 
czarT



niedziela, 26 lutego 2017

Spadek formy

      Późno-zimowy spadek formy ... nawet "Król Julian" (Niech żyje!) nie bawi a "Pingwiny z Madagaskaru" irytują. Nie jest dobrze. Nie będę zatem męczył dzisiaj ani was ani siebie.
Obywatel NIP właśnie skończył 15 lat, ja śpiewam w nim od co najmniej 13 ... przypomnieliśmy sobie motto które przyświecało powstaniu zespołu. Nie gramy po to by zabawiać miliony, lecz by dać do myślenia jednostkom. I świetnie nam to wychodzi. Nikogo nie bawimy a myślące jednostki, chyba są ... Parę migawek z historii zespołu, czyli piosenek z ruchomym obrazkiem poniżej. Na dziś wystarczy słów. 


Nieśmiertelna "Międzynarodówka", którą kończymy większość koncertów

Przebojowa "Kołysanka", którą zaczynamy większość koncertów

Ulubione "Pierwsze Zniknięcie Weroniki", którego nie gramy na koncertach

 "Solaris" rzadko grany na koncertach

I parę zapisów LIVE :

"Międzynarodówka", sprzed 8 lat z klubu który już nie istnieje

Koncert w Bielsku, w klubie który jest wieczny (pozdrawiamy Żuka), na którym się nie słyszeliśmy ... ale poszło

Koncert w MOTOpubie, na którym się słyszeliśmy, ale gdy my i publika się rozkręciliśmy, kamerzysta zniknął z obawy o sprzęt .... czyli najlepsze się nie zapisało :)

15 lat minęło
Ile zostało?
Najbliższy koncert w lipcu? 
 
*****
Bieżący komentarz
Nowy kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Brak słów. Patrzę oniemiały. "Dobra" to jest zmiana, a raczej zamiana złego na głupsze i jeszcze gorsze, ale po linii partii i zgodnego z wolą ...

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     
     Jedni z największych skandalistów na scenie (przynajmniej w początkowym okresie), bezczelnych by jako debiut wydać surowy dość koncert, Jane's Addiction z drugiej płyty "Nothing's Shocking" z 1988 roku. Pomimo, że muzycy wciąż byli w stanie wojny ze sobą, pełna napięć, alternatywna muzyka broni się i zachwyca oryginalnością. Na płycie moja ballada wszech czasów "Jane Says"
       Co się stanie gdy śpiewający awangardę wokalista połączy siły z metalowymi eksperymentatorami? Nie wiedzieliśmy tego do momentu wydania płyty Scott Walker + Sunn "Soused" w 2014 roku. Myślę, że dla samych panów z Sunn było to zaskoczenie. Niebanalna płyta. Powolne, metalowe riffy, rozmyte elektroniką dźwięki, i bardzo zaskakujący wokal, niemal rockowa opera. Scott to wokalista którego nie sposób zapomnieć, ekstrawagancki interpretator którego kreacja wokalna nie pozostawia obojętnym, ocierający się o śmieszność emocjonalny geniusz? 
     Na wieczór, dla oddechu po tych eksperymentach, Stan Getz Joao Gilberto featuring Antonio Carlos Jobim "Getz/Gilberto". Płyta nagrana w 1963 roku a czaruje do dziś. Początek popularności bossa novy, niespiesznie kołyszące, taneczne rytmy z mruczącym saxem Getza, stylowo delikatną gitarą Joao Gilberto, głaszczącym klawisze Antonio Carlosem Jobimem i nucącą Astrud Gilberto. Na płycie niezapomniana "The Girl From Ipanema":

     Jeszcze jeden Marley na półce. Tym razem wydany w 1974 roku Bob Marley And The Wailers "Rasta Revolution". Płyta składankowa wytwórni Trojan na której większość materiału pochodzi z sesji "Soul Rebels" i zawiera też alternatywne wersje kilku nagrań.
Bob Marley And The Wailers - Mr.Brown
Bob Marley And The Wailers - Duppy Conqueror



Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Po koncercie wracam do muzyki Shining. Dillingerów znam na pamięć a Shining to dla mnie nowość zatem apetyt jeszcze nienasycony. Płyta "Blackjazz" z 2010 roku, zakupiona na koncercie, słuchana już bez koncertowych emocji odsłania nowe oblicza. Ile tu dziwnej około-jazzowej jazdy. Tym razem takie numery zostały w głowie:
Shining - HEALTER SKELTER
Shining - Exit Sun. Pt. 1

      Chris Rea, piąta płyta z boxu "Blue Guitars". Tym razem "Album Five - (Texas Blues)". I jak to blues z Texasu, są wpływy meksykańskie, są wpływy country jest Chris Rea i jego gitara.
Chris Rea - Truck Stop
Chris Rea - Texas Line Boogie
Chris Rea  - Lone Rider

     I znowu Chris. Album Seven: (Blues Ballads). Wyjątkowej urody krążek. Bluesy na pograniczu jazzu i mrucząco chrypiący głos Chrisa;
Chris Rea - Deep Winter Blues
Chris Rea - Last Call

      W weekendy słucham psalmów ... nie, nie zawsze, jak przyjdzie mi ochota. Kilkanaście lat śpiewałem w chórach, to i sentyment pozostał. Mikołaj Gomółka "Psalms - Melodie Na Psałterz Polski" w wykonaniu kameralnego Cantus Firmus. Sam śpiewałem te psalmy ... Niektóre przepiękne:
Mikołaj Gomółka - Siedząc po niskich brzegach
Mikołaj Gomółka - Nieście chwałę, mocarze

Muzyka łazienkowa
Co chwilę, wraca na chwilę, bo Cobra ożyła :)
     Po prysznicem towarzyszyła mi następna płyta Kima Wilsona, "Lookin' For Trouble" z 2003 roku. Ten frontman legendarnych  Fabulous Thunderbirds, otrzymał w 2016 roku nagrodę Blues Music Award w kategorii harmonijki. Choć nadal słychać swingujące ciągoty, to muzyka żywsza i słychać potwierdzenie słów Muddego Watersa: "The Blues Had A Baby And They Named It Rock And Roll" ...


piątek, 17 lutego 2017

The Dillnger Escape Plan & Shining - STODOŁA 11.02.2017

      Znudzony już trochę rockową sceną i jej schematyzmem wciąż szukam nowych inspiracji. Wiek i postępująca "degradacja" zmysłów czyni swoje, więc bodźce, by były odczuwalne, muszą być coraz silniejsze. Nie mówię, że nie interesują mnie inne gatunki muzyki, co widać w kąciku "Raporty z przesłuchań", ale w zależności od nastroju i oczekiwanych emocji, sięgam po płytę, która mi tych emocji dostarczy. The Dillinger Escape Plan jest taką hybrydą, która jest w stanie, w jednej pigułce zaspokoić większość moich, zarówno zmysłowych jak i intelektualnych oczekiwań. Jest i melodia, zdarza się delikatność, jest szaleństwo i muzyczna brutalność, jest intelektualny niepokój i nieoczywistość pulsu w postaci skomplikowanych, niemal matematycznych zmian rytmu (stąd też nazwa gatunku mathcore), jest doskonały wokal, porywający w krzyku, czarujący w spokojnych fragmentach, są jazzujące harmonie, jest hardcorowy pazur. Dziękuję Szymonowi z Winylowni, że kiedyś polecił mi ten zespół. Usłyszałem i wsiąkłem bez żadnych hamulców. Efektem tej nowej miłości jest cała dyskografia na winylach i trzy ostatnie płyty na CD (do samochodu). Jak więc mogłem przegapić ich koncert w Polsce? Tym bardziej, że była to ostatnia okazja do zobaczenia ich na żywo. Zespół postanowił zakończyć działalność i jeszcze przed tą trasą zapowiadał ją jako pożegnalną. Późniejsze wydarzenia pokazały, że koncert w Stodole, być może był w ogóle ostatnim występem grupy. Postanowiłem jechać własnym samochodem, pomimo obaw o warunki drogowe i była to bardzo dobra decyzja. Odkręcony na maksimum samochodowy odtwarzacz aż się rozgrzał od dwóch ("Option Paralysys" i "One Of Us Is The Killer") płyt Dillingera, a ja dobrze przygotowałem swe zmysły na to co je czeka. Nawet nie zauważyłem kiedy dojechałem do Warszawy śpiewając lub krzycząc wraz z Gregiem. W stolicy trochę się pogubiłem i zwróciłem się jednak po pomoc (czego nie lubię) do samochodowej nawigacji, co pozwoliło mi wrócić na właściwy szlak. Kolejka do wejścia, przeszukanie przez ochronę i ... byłem wewnątrz Stodoły. Jeszcze tylko zakup koszulki Dillingera, ostatniej płyty na CD (winyl "Dissociation" już jest w kolekcji) i byłem gotowy. Na miejscu spotkałem, wzmiankowanego już, Szymona z Winylowni z kolegami i koleżanką i ta silna ekipa razem rozgrzewała się przed koncertem (tylko słownie, tylko słownie ... takie czasy :) ) ... porównywaliśmy swoje koszulki ... słuchaliśmy Genesis i innych popularnych "tanecznych" zespołów (taką muzykę serwował klub przed występem). Potem zgasły światła i na scenę wyszedł ... Shining. Norweski zespół który powstał w 1999 roku jako akustyczny kwartet jazzowy. Prze te kilkanaście lat istnienia i grania, oddalił się mocno od jazzu, prezentując rockową awangardę będącą mieszanką rocka progresywnego, jazz-rocka, post-rocka, rocka alternatywnego, indie rocka, noise rocka czy muzyka elektronicznej (te wszystkie określenia znalazłem w Wikipedii, sam przecież tego nie wymyśliłem, bo nie jestem zbyt mocny w szufladkowaniu muzyki). W 2010 roku zasłynęli coverem utworu King Crimson "21st Century Schizoid Man". Występ na prawdę dobry (nie piszę świetny, bo to określenie zostawiam dla Dillingera), który doprowadził do zakupu po koncercie, trzech płyt (2 CD i winyl) i koszulki z napisem "International Blackjazz Society", promującej ostatnią płytę.

 Szalony saksofon Shining

Publiczność szaleje, a chłodne oko ochroniarza czujnie ją lustruje
Potem okazało się skąd ta czujność ... była bardzo pomocna

 Shining, po tym koncercie jeden z moich ulubionych zespołów



      Po czterdziestominutowym występie Shining publiczność zamarła w oczekiwaniu na główną atrakcję wieczoru, The Dillinger Escape Plan. Gdy wyszli na scenę , od pierwszych taktów wgnietli widownię w ziemię, ale jej nie obezwładnili. Był młyn pod sceną, było skandowanie, wspólne śpiewanie, niekontrolowane tańce, skoki, headbanging, każdy robił to do czego popychały go rozbudzone emocje. Wcale się nie dziwię, że redakcja tygodnika New Musical Express określiła The Dillinger Escape Plan "najbardziej niebezpieczną grupą", a magazyn Kerrang! uznał za "najlepszy zespół koncertowy na naszej planecie. Po tym koncercie podzielam tę opinię. Zespół jest bardzo żywiołowy, wokalista, Greg Puciato to urodzony frontman i showman mający doskonały kontakt z publicznością, potrafiący porwać ją w pełen emocji świat muzyki zespołu, pozostali członkowie dzielnie mu asystowali w tej trudnej misji, pot lał się strumieniami a oczom trudno było nadążyć za przemieszczającymi się w podskokach i "wygibasach" muzykami wywijającymi instrumentami jak bojowym orężem. Pomimo potężnej mocy dźwięku nie odczuwałem znużenia. Raz, ze względu na emocje, dwa, ze względu na duże zróżnicowanie muzyki, która nie jest tylko dzikim, matematycznie podzielonym na takty hałasem. Dobrze określił to w jednym z wywiadów gitarzysta Ben Weinman mówiąc o płycie "Ire Works" (2007): "Od zawsze najważniejsza była dla nas swoboda wyrazu, możliwość pójścia w dowolnymi kierunku. Myślę też, że na tym albumie udało nam się w końcu określić nasz styl od początku do końca. Z tak zróżnicowaną muzyką czujemy się najlepiej. Są tu utwory niewiarygodnie szybkie, ale i zupełnie inne. Jesteśmy z tego bardzo dumni. Ta różnorodność to klucz do zrozumienia tego, co robimy" ... i ja to rozumiem. Popisowy numer Grega, czyli skok z galerii na wyciągnięte ręce fanów (moje też tam były) też się odbył (Greg nie przerwał śpiewania), a pomocne ręce widowni zaniosły go z powrotem na scenę. W trakcie koncertu zrozumiałem też skąd ta czujność wpatrzonego w publikę krzepkiego ochroniarza. Odbierał on, przenosząc nad barierką, płynących na rękach widowni w stronę sceny fanów i fanki, wypuszczając ich potem ze swych objęć z powrotem w wypełnioną dźwiękiem przestrzeń Stodoły. Bezpieczne i miłe ... 
Ten koncert na długo pozostanie w mej pamięci jako najlepszy, pod względem emocjonalnym i (chyba) muzycznym, koncert na jakim dotychczas byłem. O stronie muzycznej piszę chyba, bo jednak emocje skutecznie zagłuszyły muzyczną analityczność, co nie zmienia mego zachwytu. Poniżej kilka zdjęć zrobionych komórką, zatem jakość wątpliwa i ze względu na sprzęt i ze względu na fotografa.

















































































Poniżej krótki montaż z występu Dillingera znaleziony w necie:


I skok Grega z galerii :


     Potem pozostał już tylko nocny powrót do domu, samochodem wypełnionym dźwiękami Dillingera i Shining z zakupionych płyt. Emocje buzują we mnie do dziś, a pisk w uszach ucichł po 24 godzinach :)
 
*****
Bieżący komentarz
Nowy kącik w którym czasem krótko skomentuję to, co dzieje się wokół, nie pozostając obojętnym politycznie, za co z góry przepraszam ... albo i nie ...

     Wypadek pani Premier ... Dobry przykład na metody działania władzy gdy zachodzi niewygodne dla niej zdarzenie. Już po wypadku padła opinia o winie kierowcy seicento. Po wypowiedziach obrońcy, a każdemu przecież przysługuje prawo do obrony, tym bardziej, że jest to sprawa karna zagrożona wyrokiem trzech lat więzienia, padają następne opinie o działaniach antyrządowych. Czy to tylko niezrozumienie istoty działań obrońcy? Czy po tak wygłaszanych opiniach, dziwnym jest, że nie zgłaszają się na świadków kierowcy którzy stali za ty nieszczęsnym seicento? Na tym przykładzie można jasno zrozumieć sens istnienia trzeciej niezależnej władzy, władzy sądowniczej, która może rozstrzygnąć o winie, niezależnie od opinii środowisk rządowych, wolnej od nacisków Ministra Sprawiedliwości czy szefa MON lub MSWiA. W sprawie wypadku szefa MON, nadal oficjalnie nie wiadomo kto kierował samochodem, ani kto zawinił.
*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
*
Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Debiutancki album Eelsa, czyli  Marka Olivera Everetta z 1996 roku. Płyta nagrana jeszcze przed wszystkimi nieszczęściami które spotkały jego rodzinę. Przyjemny w odbiorze, alternatywny rock.

     Piąta w dyskografii i ostatnia którą cenię w całości, płyta Budgie "Bandolier" z 1975 roku. Płyta trochę różniąca się stylistycznie od poprzednich, motoryczna sekcja i heavymetalowe brzmienie, ale jak zwykle z piękną balladą. Na następnych płytach było już tylko gorzej ... 
Budgie - Breaking All The House Rules

Budgie - Slipaway
Budgie -  Napoleon Bona-Part One&Two

      Jedna z najlepszych i płyt w historii polskiego rocka. Można tę płytę uznać za przełom, muzyka alternatywna znalazła uznanie nawet wśród szerszej publiczności, ale to niewątpliwie zasługa osobowości i wrażliwości lidera. Jedyna płyta Klausa Mitffocha "Klaus Mitffoch" z 1985 roku. Świetna !!!
Klaus Mitffoch - O głowie
Klaus Mitffoch - Wiązanka pieśni bojowych
Klaus Mitffoch - Strzeż się tych miejsc

      Na talerzu Abaddon "Wet za wet", polski punk nagrany w Jugosławii, wydany we Francji w 1986 roku. Reedycja winylowa z 2012 roku. W nazwie anioł zagłady lub miejsce pobytu zmarłych, pozbawionych wszelkiej radości istnienia i życia. W treści, bunt przeciwko ówczesnej rzeczywistości, do którego "miejsce pobytu zmarłych, pozbawionych wszelkiej radości istnienia i życia" pasowało jak ulał.
Abaddon - Kto?
Abaddon - Wet za wet
Abaddon - Rewolucja

Muzyka codzienna
*
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Czego słuchałem jadąc samotnie na koncert Dillingera, czym eksplodowały głośniki grożąc zerwaniem membran z powodu natężenia dźwięku? The Dillinger Escape Plan !!!
Dwie płyty grane w kółko "Option Paralysys":
The Dillinger Escape Plan - Farewell, Mona Lisa
The Dillinger Escape Plan - Gold Teeth On A Burn
i "One Of Us Is The Killer"
The Dillinger Escape Plan - Nothing's Funny
The Dillinger Escape Plan - Paranoia Shields
     Grane w kółko, bo tylko te płyty miałem na CD-kach, cała dyskografia na winylach. Ale na koncercie kupiłem ostatnią płytę na CD (bo na winylu mam już od "dawna"). Nocna jazda powrotna to Dillinger i również zakupione na koncercie, płyty norweskiego Shining.
The Dillinger Escape Plan "Dissociation":
The Dillinger Escape Plan - Limerent Death
The Dillinger Escape Plan - Symptom Of Terminal Illness
O norweskim Shining (nie mylić ze szwedzkim, blackmetalowym Shining) pisałem już w tekście opisu koncertu, więc teraz tylko muzyka. Dwie płyty: 
"Blackjazz" z 2010 roku 
Shining - The Madness and the Damage Done
doskonała wersja Crimzonowskiego "21st century ...."
Shining -21st Century Shizoid Man
i "One One One" z 2013.
Shining - I Won't Forget
Shining - The One Inside

Muzyka łazienkowa
Co chwilę, wraca na chwilę, bo Cobra ożyła :)
     Cobra przemówiła powiewem bliskiego wschodu. Rabih Abou-Khalil "Al_Jadida" z 1991 roku. Libańczyk, wirtuoz oud, instrumentu będącego przodkiem gitary, urodzony w Bejrucie, wychowany w duchu tolerancji i otwartości na inne kultury, dzisiaj daje nam doskonały przykład jak dobre efekty daje mieszanka jazzowej kultury zachodu z tradycją bliskiego wschodu.Zapytany o stosunek do padających z ust konserwatystów zarzutów co do jego nowatorskiego podejścia do bliskowschodnich tradycji muzycznych, odpowiedział ostro: „uważam, że nie ma czegoś takiego jak tradycja. Co jest tradycyjne dzisiaj, wczoraj było rewolucyjne. Kiedy cokolwiek studiujesz i twoja pamięć cofa się dalej niż o jedno pokolenie, widzisz że nic nie było zbudowane w taki sam sposób. Wszystko się zmienia. Zatem myślenie, że trzeba trzymać się czegoś kurczowo, dusi i zabija zamiast sprzyjać rozwojowi”
Rabih Abou Khalil ♠ Al Jadida



Do klika za tydzień :) 
czarT