Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Amen. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Amen. Pokaż wszystkie posty

piątek, 19 września 2014

Lubię wiedzieć, inaczej ..... muszę wiedzieć

Wiesz co? Przejdźmy na Ty. Tak będzie łatwiej, a że jestem starszy, więc wypada mi to zaproponować ;) Przecież wiesz, piszę zawsze do Ciebie ;)

              Udało się zawiesić notkę i jest !!!
Ty tu musisz się męczyć i czytać mój wpis, gdy ja w międzyczasie pławię się w słońcu i morzu. Nie zazdroszczę Ci. Ale o mały włos wyjazd nie doszedł by do skutku. Kilka dni przed nim, zgubiłem portfel ze wszystkimi dokumentami, kartami, pieniędzmi i innymi szpargałami niezbędnymi mi na co dzień. Na szczęście był w domu ważny jeszcze paszport. Ale uwaga, gdyby ktoś twierdził że jest mną i nawet pokazywał w celu uwiarygodnienia swych słów dowód osobisty lub prawo jazdy, to mogę nie być ja, lecz nieuczciwy znalazca. Strzeż się zatem !!!! 
Strzegąc się, czytaj tymczasem notkę ..... a ja idę się kąpać i robić inne rzeczy, które robi się zazwyczaj w Grecji ;) Popasę sobie trochę oczy widokami Lesbos, poćwiczę trochę ciało w basenie, pogimnastykuję głowę lekturą.
Do klika za dwa tygodnie .....

Aaaaa jeszcze to ..... Słuchając płyty "No Thanks The 70's Punk Rebellion" natknąłem się na taki utwór. Czy on coś Ci przypomina? Mnie bardzo .... nuta w nutę :




Naprawdę nie wiedziałem że utwór OZ to cover ....



Do klika za dwa tygodnie .....
*****
          Lubię wiedzieć, inaczej ..... muszę wiedzieć. Jeśli coś się ze mną dzieje, szukam wiedzy i odpowiedzi. Szukam przyczyn i mechanizmów. To co nazwane jest mniej groźne, jest zrozumiałe, jest do opanowania. Można z tym walczyć lub zrozumieć i pogodzić się. Szukam więc i .... czasem znajduję. Jednym z ciekawszych "znalezisk" jest książka Alice Miller "Dramat udanego dziecka". Polecam, choć nie wszyscy maja potrzebę tego rodzaju lektur, ale warto spróbować zrozumieć to co może się z nami dziać w następstwie zdarzeń z dzieciństwa. Choć sama wiedza czasem niewiele daje, czego przykładem jest autorka tej książki. Jest niewątpliwym autorytetem psychoterapii, autorką bestsellerów, a jej własne życie i wychowanie syna to książkowy przykład (z jej własnej praktyki) toksyczności rodziców. Prawdą jest chyba zatem zdanie które niedawno usłyszałem od pewnego psychoterapeuty :
""normalni" ludzie potrzebują godziny psychoterapii tygodniowo, psychoterapeuci .... dwudziestu ..."
I nie jest to tak że wykonywany zawód ich zmienia, czy w związku z jego wykonywaniem mają takie potrzeby. To raczej w związku z ich wewnętrznymi potrzebami, czy predyspozycjami psychologicznymi, są właściwie skazani na wybór takiego zawodu. 
Ale powróćmy do moich poszukiwań. Szukam, szukam i czasem znajduję coś co rzuca światło w mrok, co nie jest przyjemne, ale prawdziwe, co daje tematy do kolejnych przemyśleń.
Dziś mały fragment książki na temat depresji .... warto czasem pomyśleć.
"Depresja - rewers manii wielkości
     U pacjentów, z którymi miałam do czynienia, depresja w najróżniejszy sposób związana była ze skłonnościami wielkościowymi.
     1. Czasami depresja pojawiała się wówczas, gdy na skutek ciężkich chorób, kalectwa lub starzenia się załamywała się "wielkość". Na przykład pewna  niezamężna, starzejąca się kobieta powoli traciła źródło zewnętrznych sukcesów. Rozpacz, jaką wywoływał proces starzenia się, związana była przede wszystkim z koniecznością rezygnacji z kontaktów seksualnych, w głębi jednak odzywały się wczesne lęki przed opuszczeniem, którym nie mogła już przeciwdziałać za pomocą nowych zdobyczy. Potłukły się wszystkie jej zastępcze lustra i znowu stała się bezbronna i zdezorientowana, jak wtedy, kiedy była małą dziewczynką, która w twarzy matki nie mogła odnaleźć siebie, a jedynie jej pomieszanie. Również mężczyźni mogą podobnie przeżywać proces starzenia się, nawet jeśli nowe romanse na jakiś czas przywracają im iluzję młodości, co może wprowadzić fazę maniakalną do rozpoczynającej się starczej depresji.
     2. W fazowym następowaniu po sobie poczucia wielkości i depresji ujawnia się ich pokrewieństwo. Mamy do czynienia z dwiema stronami tego samego medalu, który możemy nazwać fałszywym ja i który kiedyś został przyznany za określone osiągnięcia. Aktor na przykład może przeglądać się w oczach zachwyconej publiczności po udanym spektaklu i przeżywać uczucia boskiej wielkości i wszechmocy. A mimo to następnego ranka pojawią się uczucia pustki, bezsensu, a nawet wstydu i złości, jeżeli źródłem doznanego poprzedniego wieczoru szczęścia była nie tyle twórcza działalność, ile przede wszystkim zastępcze zaspokojenie starych potrzeb oddźwięku, odzwierciedlenia, bycia widzianym i rozumianym. Jeżeli jego twórczość jest w znacznym stopniu wolna od tych potrzeb, wówczas aktor następnego dnia nie wpadnie w depresję, lecz pełen energii zajmie się nowymi zadaniami. Jeżeli jednak sukces poprzedniego wieczoru potrzebny był, aby odeprzeć wspomnienie wypartej w dzieciństwie frustracji, to - jak każda namiastka - przynosi jedynie chwilowe zaspokojenie. Czas, w którym mogło nastąpić prawdziwe nasycenie, minął już bezpowrotnie. Tamtego dziecka już nie ma i nie ma już tamtych rodziców. Jeżeli jeszcze żyją, zestarzeli się i uzależnili, nie mają już władzy nad synem i być może cieszą się z jego sukcesów i rzadkich odwiedzin. W teraźniejszości istnieją sukcesy i podziw, ale nie mogą być niczym więcej, nie mogą wypełnić starej dziury. Dawna rana zaś nie może się zagoić, dopóki świadomość jej istnienia wypierana jest przez słodkie odurzenie sukcesem. Depresja zbliża do rany, ale dopiero smutek i żal z powodu tego, czego zabrakło, czego zabrakło w decydującym momencie, prowadzi do jej zabliźnienia."

...... Wystarczy, przecież nie przepiszę tu całej książki, a warto.
Może jeszcze fragmencik :

"Jeżeli wyrzuciliśmy klucze do zrozumienia naszego życia, to przyczyny depresji, cierpienia, choroby i sposób uleczenia muszą pozostać dla nas tajemnicą."

Próbuj zatem, ja już to robię ....................
*****
Czarny, winylowy kąt 
Zakurzona ale bez rys "Kaseta" Kultu. Dość rzadka płyta na winylu, i nietania w antykwariatach, wydana w 1989 roku. Mocno rockowa, więc przeze mnie lubiana. Wybór utworów do prezentacji dość prosty:
*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
Zacząłem od polskiej płyty. Republika "Siódma pieczęć" z 1993 roku.Teksty jak zwykle bardzo dobre, a muzyka .... mało wspólnego z pierwszymi płytami. Mnie się nie podoba. Więcej popu i rocka, Obywatela G.C., mało Republiki. Ale są tu dwa numery które robią na mnie wrażenie:
Kolejna płyta z najnowszych reedycji Led Zeppelin. Tym razem w odtwarzaczu "II". Moim zdaniem jedna ze słabszych (co nie znaczy złych) płyt Zeppów, choć pochodzi z niej największy przebój "Whole Lotta Love". Remiks brzmi świetnie, mięsiście i bluesowo. Ale za te trzy numery kocham ten krążek:
I znowu Wishbone Ash. Cudowny dwugłos gitarowy i wpadająca w ucho melodyka. Lubię do dziś i będę dalej słuchał ;) Wishbone Ash "Pilgrimage" z 1971 roku ... oczywiście z utworem Pielgrzym !! Ale zanim to, płyta zaczyna się tak że zawsze zatyka mnie z radości i śpiewam scatem razem z wokalistą:
I główne danie:
A ten trochę "fałszywy" riff zawsze elektryzował !!!
Jeszcze jedna płyta Mułów (EP), Gov't Mule "Mule On Easy Street - Seattle WA - 19.10.2006". Nagrana na żywo, jedna z wielu .... zawsze na wysokim poziomie. Nie mogę znaleźć tych akurat nagrań, ale są przecież inne wersje, nagrywane gdzie indziej:
Polski przedstawiciel w dziale muzyki metalowo-progresywnej, progresywnie-rockowej, to nagrywający na prawdę dobre płyty Riverside. Znani są już nawet w Niemczech, Belgii, Szwajcarii, Holandii i Finlandii. Melodyjny, momentami trochę ostrzejszy rock. W odtwarzaczu dwie płyty:
"Out Of Myself" z 2003 roku:
Riverside - The same River
Riverside - Out Of Myself
"Second Life Syndrome" z 2005
Pozostałem przy polskich wykonawcach, tym razem jazzowych. Nieistniejący już Robotobibok. Ich muzyka łączyła różne gatunki, jazz, off jazz, trip-jazz, jungle, muzykę elektroniczną, drum'n'bass. Bardzo ciekawa formacja i szkoda że już nie grają razem.
Dwie płyty w odtwarzaczu, "Jogging" z 2000 roku i "Nawyki przyrody" z 2004.
Robotobibok - Lincoln Continental
Robotobibok - Podróż do Meksyku
Robotobibok - 54 kw
Robotobibok - Jurij
Niby stare, niby nie lubię, a jednak ciągnie. The Who "Who's Next" z 1971, dwupłytowa reedycja Deluxe Edition, chyba z 2003 roku. Na drugiej płycie koncert. Najsłynniejsza płyta The Who, ale czy najlepsza? nie wiem bo innych, przyznam się, nie znam. Ale są nagrania które lubię :
The Who  - Baba O'Riley ........ a dlaczego nie chłop?
The Who - Won't Get Fooled Again
I nagranie do którego mam "nieuzasadniony" sentyment z pewnych względów. Lubię ten okrzyk : "And I blame YOU !!!!" (1:23)
The Who - Behind Blue Eyes
Na koniec zajrzyjmy do łazienki ;) Tam najczęściej słuchałem (bo przecież nie raz) tej płyty. Bardzo dobra do wycia pod prysznicem i ćwiczeń fizycznych. Punkowo metalowa formacja ze Stanów, założona w 1994 roku przez pana nazywającego sie wdzięcznie Casey Chaos. Płyta z 1999 roku "Coma America". Tematyka nie rozrywkowa, ale rytm do ćwiczeń dobry:
Amen - Coma America
Amen - I Don't Sleep
A że w piątek były urodziny Dee Dee Ramone (18 września w 1952 roku urodził się Dee Dee Ramone, (Douglas Colvin), basista zespołu The Ramones; zmarł w 2002 roku w wyniku przedawkowania narkotyków i jest pochowany na Hollywood Forever Cemetery.) To i pierwsza płyta Ramonesów była też podkładem do ćwiczeń. Oj było głośno !!!!
Do klika za ... dwa tygodnie ;) !!!!


piątek, 21 marca 2014

Gdzie jesteś teraz?

  Hej Ty !!! ....... tak, tak, do Ciebie mówię ..... stań choć na chwilę ......
Zabiegany, zalatany, wiecznie zajęcy, biegnący od jednego zajęcia do drugiego, wciąż nie mający czasu. Kiedy w końcu zorientujesz się że w twoim życiu poszło coś nie tak ? Co stało się z twymi młodzieńczymi marzeniami. A może jeszcze jest czas by coś zrobić, by jednak trochę zamieszać. Ale czy Ci się chce, czy to wypada, czy warto niszczyć to co osiągnąłeś. Tylko czy to co osiągnąłeś to jest tym czego chciałeś ? Czy możesz usiąść i powiedzieć sobie szczerze, tak jestem szczęśliwy i spełniony. Raczej zabrzmi to, tak osiągnąłem może nie to co chciałem, ale jest mi z tym dobrze. A jeśli nie jest, a tęsknota za marzeniem jest wciąż tak silna że nie daje spokoju ? I choć wszystko wokół mówi Ci że powinieneś być zadowolony i "szczęśliwy" a ty nie jesteś. Taaak ..... i zrywasz się do ostatniego, straceńczego lotu, nie mając już raczej nadziei, a na swym szlaku, po pewnym czasie spotykasz równie samotnego jak ty wędrowca. Kiedy zaświta Ci TO podejrzenie ? 
  "...............
  A jak myślałeś, kim mógł bym być?, zapytał. Po prostu kimś innym. Kimś, kogo się właściwie spodziewałem. Wydawało mi się, że raz czy dwa widziałem go w ciągu ostatnich dni. Ale właściwie nigdy żem mu się porządnie nie przyjrzał.
  Jak on wygląda?
  Nie wiem. Chyba coraz bardziej przypomina jednego mojego przyjaciela.
  Myślałeś że jestem śmieć.
  Brałem pod uwagę taką ewentualność.Mężczyzna skinął głową. Jadł. Billy przyglądał mu się.
  Ale ty nie jesteś śmierć, prawda?
  Nie.
  Siedzieli jedząc suche krakersy.
  Dokąd idziesz?, spytał Billy.
  Na południe. A ty?
  Na północ.
  Mężczyzna skinął głową. Uśmiechnął się. Jaki człowiek podzielił by się krakersami ze śmiercią?
  Billy wzruszył ramionami. A jaka śmierć by je jadła?
  W rzeczy samej, odpowiedział mężczyzna.
  Nie próbowałem się niczego domyślać. Poza tym dzielenie się z innymi to prawo drogi, prawda?
  Jak najbardziej.
  W każdym razie tak mnie wychowano.
  Mężczyzna skinął głową. W meksykańskim kalendarzu są takie dni, kiedy stawia się na stole jedno nakrycie dla śmierci. A może wiesz o tym.
 Tak.
  Śmierć ma ogromny apetyt.
  Co prawda to prawda.
  Mogła by się obrazić za parę krakersów.
  Może musi się zadowolić tym, co uda się jej zdobyć. Jak my wszyscy.
  Mężczyzna skinął głową. Tak, odrzekł. To możliwe.
  Na autostradzie ruch narastał. Wzeszło słońce. Nieznajomy otworzył drugą paczkę krakersów. Powiedział, że może na swój egalitarny sposób waży ofiary z ludzi i w oczach śmierci biedacy są warci tyle samo co wszyscy inni ludzie. 
  Jak w oczach Boga.
  Tak. Jak w oczach Boga.
  Nie da się przekupić śmierci, powiedział Billy.
  To prawda. Niczym.
  Ani Boga.
  Ani Boga.
  Billy patrzył, jak światło wydobywa z półmroku wodę stojącą na przydrożnych polach. Dokąd idziemy po śmierci?, zapytał.
  Nie wiem, odpowiedział mężczyzna. A gdzie jesteśmy teraz?
................ "  
Cormac McCarthy "Sodoma i Gomora" Epilog

A Ty myślisz czasem o tym? Gdzie jesteś teraz?
*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
Kolejna wizyta u zamożniejszego kolegi :) i kolejne płyty do słuchania. On lubi stare progresywne klimaty, płyty więc takie właśnie. To kolejne z jego najnowszych nabytków. Na początek niemiecki rock z 1971 roku. Zaskakująco dobra muzyka będąca mieszanką jazzu, rocka i psychodelii. Na prawdę warto poznać. To tylko potwierdza moje "podejrzenia" i wielki żal że nie jestem w stanie wysłuchać a nawet poznać całej dobrej muzyki tworzonej na świecie. A ta przecież powstała tyle lat temu ... Zespół Out Of Focus z płyty "Out Of Focus" z 1971 roku:
Trochę razi ten niemiecki angielski i lewackie teksty, ale warto znać.
Z Niemiec przenoszę się muzycznie do Włoch. Zespół Picchio dal Pozzo powstał 1976 roku i nagrał wówczas dwie płyty. Reaktywował się w 2001 i z tego roku jest ta płyta. Ogólnie mówiąc grają jazz rock  i identyfikowani są ze sceną Cantenbury. Ale niech muzyka broni się sama (śpiewają po włosku !!!!). Picchio dal Pozzo "Camere Zimmer Rooms" z 2001 roku:
Ale to lubię :) :) :)
I z powrotem do Niemiec. Space Debris grają space rock a powstali w 2001 roku. Płyta nagrana na żywo w jakimś klubie i wydana w 2009 roku "Live Ghosts". Do Hawkwind im trochę brakuje, ale sprawni są :)
Po tych niemiecko-włoskich szaleństwach wracam do klasyki, choć to dziwnie brzmi w odniesieniu do tego wykonawcy, ale ich numer "Again" jest już klasyką !!! Dodam tylko że ten utwór i całą tę płytę bardzo lubię. A piszę o zespole Archive i płycie z 2002 roku "You All Look The Same To Me", a właściwie jej dwupłytowej reedycji. Przedobra muzyka progresywna, psychodeliczna i elektroniczna. Wszechobecny jest duch Pinka Floyda :)
Ten utwór to CUDO muzyczne :
Znowu wracam do Petera Greena i jego płyt po Fleetwood Mac. Wydana w 2000 roku Peter Green with Nigel Watson Splinter Group "Hot Foot Powder". Peter ciężko choruje (co już pisałem) i słychać to w jego głosie. A jest to choroba duszy, schizofrenia. Tym bardziej go lubię, choć słuchać smutno. Na płycie wielu świetnych wykonawców gra i śpiewa razem z nim.
Peter Green & Nigel Watson - I'm Steady Rollin' Man
Peter Green & Nigel Watson - From Four Until Late
I jeszcze inne wspomnienia z czasów gdy klawisze były nieodzownym elementem muzyki każdego rockowego zespołu. U nich grały głośno .... Uriah Heep i płyta z 1974 roku "Wonderworld". Kiedyś ich nie lubiłem, drażniło mnie to zdominowane przez organy brzmienie. Dziś wracam z sentymentem do lat młodości i czasem skuszę się na ich muzykę, tak było w zeszłym tygodniu. Ponoć byli prekursorami heavy metalu .... ???? ... za to wokalista przecudnie piszczał :)
Uriah Heep - Dreams
W opisie tytuł brzmi inaczej niż na płycie ?
Uriah Heep - The Shadow And The Wind
Sting to też klasyka. Na płycie "Blue Note Plays Sting" z 2005 roku zebrane zostały nagrania jego utworów w wykonaniu innych artystów z kręgu wytwórni Blue Note. Jest parę ciekawych wersji.
Cassandra Wilson - Fragile
The Bob Belden Ensemble  - Sister Moon
Ale tego pana to nie mogę darować ... ech .... śpiewać jak on :)
Kurt Elling - Oh My God
Na koniec by zatrzeć te miłe wrażenia, trochę punka zmieszanego z hardcorem. Lubię równie bardzo jak inne gatunki muzyki. Słucham wszystkiego !!!! Choć nie wszystko mnie potrafi zachwycić. Na nich miałem straszszszszszszszną ochotę :) Kapela nazywa się Amen i pochodzi ze Stanów. Płyta z 1999 roku "Amen":
Amen - Coma America
Amen - No Cure For The Pure
Amen - Everything Is Untrue
Amen - When A Man Dies A Woman

Do klika za tydzień ......