Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sun Ra. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sun Ra. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Rytuały

     Rytuały świąteczne i codzienne wypełniają nasze życie. Jednym nadajemy wymiar duchowy inne są tylko codzienną rutyną. Niestety te, które powinny mieć wymiar duchowy, świecą tylko zewnętrznym blichtrem kryjąc brak ducha. Wypełnianie powinności zwyczajowo świątecznych traktujemy mechanicznie jak pewną niedogodność, którą trzeba pokonać, odfajkować i zająć się czym innym. Dziwimy się i zżymamy na postępującą merkantylizację świąt. Taki jest współczesny świat? Gdy do duchowości wzywa instytucja tak mocno zakorzeniona na ziemi? Trudno się dziwić, materialne dobra trzeba jakoś utrzymać, by chwaliły imię... czyje... Wielbimy wizerunki, czy istotę? Wieczny dylemat. Wiara umiera, gdy spisane zostają modlitwy... 


Cytat tygodnia

     "My, lisice, jesteśmy szczęśliwymi istotami, bo mamy krótką pamięć. Dokładnie
pamiętamy tylko ostatnie dziesięć, dwanaście lat, a wszystko, co było dawniej, śpi w czarnej pustce, o której już mówiłam. Ale nie znika całkowicie. Przeszłość to dla nas coś jak ciemna pakamera, z której możemy w każdej chwili wyciągnąć dowolne wspomnienie, co osiągamy szczególnego rodzaju wysiłkiem woli, dość męczącym. To czyni nas interesującymi rozmówczyniami. Mamy wiele do powiedzenia prawie na każdy temat; poza tym znamy wszystkie główne języki świata - miałyśmy dużo czasu, by się ich nauczyć. Ale nie rozdrapujemy wrzodu pamięci bez potrzeby, i na co dzień strumień naszych myśli jest praktycznie taki sam jak u ludzi. Dotyczy to również przyjmowanej przez nas na co dzień postaci - czyni ona lisicę nie do odróżnienia od bezogoniastej małpy.
     Wiele osób nie rozumie, jak to możliwe. Spróbuję wyjaśnić. W każdej kulturze
zazwyczaj wiąże się wygląd zewnętrzny z określonymi cechami charakteru. Piękna
księżniczka jest dobra i litościwa; zła czarownica - brzydka i ma na nosie ogromną brodawkę. Istnieją również subtelniejsze związki, które nie tak łatwo zdefiniować - właśnie na nich opiera się w malarstwie sztuka portretu. Związki te zmieniają się z biegiem czasu i dlatego piękności jednej epoki często wywołują w innej epoce zdumienie. A więc, mówiąc najprościej, osobowość lisicy to taki typ ludzki, z jakim jej wygląd kojarzy się przeciętnemu przedstawicielowi danej epoki.
     Mniej więcej co pięćdziesiąt lat dobieramy do swych niezmiennych rysów nowy
fantom duszy, który prezentujemy ludziom. Dzięki temu z ludzkiego punktu widzenia nasze wnętrze zawsze w stu procentach odpowiada wyglądowi zewnętrznemu. Inna sprawa, że nie jest identyczne z prawdziwym, ale któż to pojmie? U większości ludzi tego, co prawdziwe, w ogóle nie ma, istnieje tylko to, co zewnętrzne i wewnętrzne, dwie strony jednej monety, którą, jak człowiek szczerze wierzy, gdzieś rzeczywiście wpłacono na jego rachunek.
     Wiem, że to dziwnie brzmi, ale naprawdę tak jest: dla dogodzenia współczesnym
dobieramy sobie do wyglądu nowe „ja", zupełnie jak suknię uszytą według nowej mody.
Poprzednie wędrują do lamusa, i niebawem same musimy się dobrze wysilać, by sobie
przypomnieć, jakie byłyśmy dawniej. I żyjemy wesołymi głupstewkami, ulotnymi chwilami
zabawy. Myślę, że jest to swego rodzaju mechanizm ewolucyjny, który ma nam ułatwić
sprawy związane z mimikrą i maskowaniem. Wszak mimikra jest najdoskonalsza wtedy,
kiedy stajesz się podobny do innych nie tylko z twarzy, ale i z myśli. Z tym, że jest to
mimikra tylko dla lisic. Dla człowieka to przeznaczenie."

Wiktor Pielewin - Święta księga wilkołaka

*****
Raporty z przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy
***
Muzyka spod igły
Winylowy kąt

     Sun Ra, jedna z najoryginalniejszych postaci światowego jazzu, amerykański kompozytor jazzowy, pianista, band lider, poeta i filozof, znany z oryginalnych koncepcji i występów w swoim zespole. W jego dyskografii jest ponad sto albumów, większość dziś niedostępnych i ze względu na przystępność muzyki jak i fakt, że wydawał je w kilkudziesięciu egzemplarzach i sprzedawał tylko na koncertach. Jego styl życia i muzyka budziły zawsze duże kontrowersje. Jeden z przystępniejszych albumów, "Blue Delight" z 1989 roku.

     King Dude z debiutanckiej, solowej płyty "Tonight's Special Death" z 2010 roku. King Dude, czyli Thomas Jefferson Cowgil był członkiem deathmetalowej formacji Book of Black Earth oraz blackmetalowych zespołów ORVKKL i Cross. Na pierwszej solowej płycie, właściwie EP-ce, występuje tylko z gitarą akustyczną ale tematyka ballad nadal ciemna i ponura.

     Klasyka nie wymagająca tłumaczeń, Led Zeppelin "In Through The Out Door" z 1979 roku. Tak na prawdę to ostatnia płyta Zeppów, bo trudno nazwać regularną płytą składankową "Codę". To było odcinanie kuponów a może wypełnienie kontraktu? Mniej rockowa, ale zawiera jeden z moich ulubionych kawałków "I’m Gonna Crawl". Wersja zremasterowana przez Jimmiego Page'a

     Bootleg, ale chyba oficjalny (jak to brzmi??) Nirvany "Olympia Community Radio Session April 17th, 1987". Bardzo wczesne nagrania zespołu w pierwszym składzie. Dla fanów...
I coś z tego samego źródła, ale nagrane dwa miesiące później:


***
Muzyka codzienna -
samochodowa lub przed snem CD-kowa

     Parę przesłuchań płyty Black Sabbath "Sabbath Bloody Sabbath" z 1973 roku. Kompletna i dopracowana w każdym szczególe, melodyjnie przebojowa i wyrafinowana muzycznie, kojąca uszy miękkim, jak na ten zespół, brzmieniem. Bardzo dobra płyta do której wracam co jakiś czas.
Black Sabbath - A National Acrobat
Black Sabbath - Killing Yourself To Live
Black Sabbath - Spiral Architect




 Do następnego klika
   czarT





piątek, 10 czerwca 2016

Zadowolenie

     Chciałem napisać post o zniewoleniu. Taka myśl przewodnia towarzyszyła mi po pewnym spotkaniu. Ale jak tu mówić i myśleć poważnie o zniewoleniu, gdy tak rześkie są poranki a wieczorem ciepłe szranki. Gdy włączył się imperatyw aktywności fizycznej a rower i mięśnie go napędzające wciąż są w ruchu.  Co rano wkładam sporo wysiłku w to, by samego siebie przekonać o wyższości roweru nad samochodem, by kolejny dzień spędzić na siodełku a nie za kierownicą. I co rano ten wysiłek owocuje tym samym efektem, wsiadam na rower. Spodziewana przyjemność wynikająca ze zdrowego zmęczenia, jest wciąż silniejsza od wrodzonego lenistwa. Ból istnienia zastępuje fizyczny ból mięśni, prostują się myśli i dużo łatwiej cieszyć się codziennością. Powodów do zadowolenia jest wiele, a to, że nie pada deszcz i nie przemoczy mnie do skarpetek (raz się zdarzyło a więc jest powód do zadowolenia, gdy kolejny dzień udaje się przejechać suchą skarpetą), a to, że znowu udało się, w drodze do pracy, pokonać długi podjazd na Słonecznym Stoku już nie resztkami sił, a to, że gdy dziękuję kierowcom za przepuszczenie na przejściach (staram się by zawsze to robić), gestem podniesionej dłoni, niektórzy dziękują uśmiechem, a to, że udał się kolejny wspólny weekendowo-rowerowy wypad na miasto z obowiązkowym przystankiem "U lodziarzy" na czekoladowe i cytrynowe (sorbet lub ewentualnie granitę) packi, a to, że pomimo zmęczenia udało się znowu wykonać porcję wieczornych ćwiczeń siłowych w związku z czym mogę sobie pozwolić, bez wyrzutów sumienia, na pączki z makiem z Łukaszówki, lub krówki, trufle czy galaretki w czekoladzie z Wawela (tylko te!!!), a to, że kolejna dobra płyta została podana na talerzu gramofonu i tylko trochę brakuje czasu na czytanie, ale to tylko kwestia organizacji czasu i ta trudność jest do pokonania, bo kolejka lektur wciąż rośnie (co jest kolejnym powodem do zadowolenia). I tak, wydawałoby się prosta i banalna sprawa, jak świadomy wysiłek fizyczny, pozwala lepiej smakować codzienność i cieszyć się nią w pełni ... co jest kolejnym powodem do zadowolenia i skutecznym bodźcem do codziennego pokonywania słabości, niemocy i niechęci.

*****

Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Koncertowe nagrania Boba Marleya z czarnej płyty Bob Marley & The Wailers "Live". Reedycja z pięknym plakatem wewnątrz a druga strona płyty słuchana w ruchu, bo trudno usiedzieć 
     Wczesne (myślę, że jakiś początek lat 60'tych, czyli już nie takie wczesne) nagrania koncertowe (przynajmniej część) Johna Lee Hookera. Tylko gitara i głos a to robi wrażenie. Winyl John Lee Hooker "Boogie Chillun". Nagrania poniższe to inne wersje, pirwsze dobrze znane z innego wykonania (ktoś pamięta tę "zapomnianą" kapelę :) )
     Wydana w Bułgarii przez Bałkanton płyta Cliffa Richarda "I'm Nearly Famous" ... hmmm, przecież nie wyrzucę :) Są na niej co najmniej dwa nagrania które wywołały pewne ożywienie:
     Ta płyta sprawiła dużą radość, Sun Ra "Space is The Place". Free jazzowy odlot z początku lat 70-tych, pełen swobody i wolności muzycznej oczyszczającej umysł ...
Sami posłuchajcie tytułowej suity tego dość kontrowersyjnego muzyka:




     Pozostałem w klimatach free. Płyta Tomasza Stańko, wydana w serii Polish Jazz, "Twet" z 1974 roku. Gra zespół w składzie: Tomasz Stańko, Tomasz Szukalski, Edward Vesala, Peter Warren. Ten krążek uważany jest przez wiele osób za najlepszy w dyskografii Stańki. Prawdziwa wolność muzyczna (Free Jazz).
Tomasz Stańko - Mintuu Maria
     A w niedzielny poranek, jak na mszy, "Jan Jargoń plays J.S.Bach" na organach Katedry Oliwskiej. Płyta stara, organy sprawne i głośne i oliwskie, dyspozycja grającego dobra,a Bach jak to Bach, bach ...
J. S. Bach - Fantasia and Fugue for organ in G minor BWV 542

     Na koniec ostatnia (last but not least) płyta w tygodniu i najnowszy nabytek, winylowa reedycja płyty Pink Floyd "Ummagumma" z 1969 roku. Cóż pisać, dwupłytowy album, pierwsza z płyt to nagrania koncertowe, druga to eksperymenty nagrywane przez poszczególnych członków zespołu. Lubię, choć bez szaleństwa, ale parę numerów niezapomnianych i dla nich warto, a nawet trzeba mieć !!
Pink Floyd - Set the Controls for the Heart of the Sun
Pink Floyd - Careful with That Axe, Eugene
Pink Floyd - Grantchester Meadows



Muzyka łazienkowa
     Mocno tu było, aż się sąsiedzi zza ściany zdziwili. Armia "Antiarmia". Pierwsza płyta Armii z 1988 roku, jest czad, jest punk, jest siła i moc pierwotnej Armii. Wydanie (reedycja z 1999 roku) Ars Mundi z 23 nagraniami. Trudno coś wybrać, bo numer w numer ...
Armia - Na ulice/Jestem drzewo, jestem ptak
Armia - Aguiree   ... ależ to jest numer !!!
Armia - Saluto
Armia - Niewidzialna Armia

Muzyka codzienna
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     A w samochodzie, szyby usiłowała wypchnąć na zewnątrz grupa Machine Head, nie dali rady, mocne uszczelki. Płyta z 2003 roku "Through the Ashes of Empires". Potężna dźwiękowo porcja alternatywnego metalu. Ściana dźwięku i ryk wokalisty ... to lubię
Machine Head - Imperium
Machine Head - Bite the Bullet

Do klika za tydzień :)