Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sonic Youth. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sonic Youth. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 lipca 2016

Punk, blues i ekstremiści


     I już po urlopie. Czekałeś/łaś/liście ? Nawet jeśli nie, to i tak wracam by snuć, wysnuwać, dzielić się, kreślić, opisywać, odzwierciedlać, serwować, cytować, wyrażać w słowach, formułować, szkicować, ujmować, produkować się, oddawać, omawiać, ukazywać, obrazować, prezentować, po prostu znowu pisać o tym co dzieje się w mej głowie, czyli o niczym.
     Urlop udany jak zwykle. Zaliczone dwa festiwale, zupełnie różne stylistycznie lecz w równym stopniu satysfakcjonujące mnie muzycznie (czuję, że rymuję). Pierwszy to Rock na Bagnie, pełen punkowego szaleństwa i buntowniczych emocji. Pełen spotkań i rozmów z dawno (od roku) niewidzianymi przyjaciółmi, nieznajomymi i znajomymi, lubianymi i nielubianymi, lubiącymi i nielubiącymi, pełen sympatii ale czasem też ich braku. Nic jednak nie jest już w stanie targać mymi emocjami w stopniu uniemożliwiającym ich opanowanie, a to jest największe moje osiągnięcie ostatnich lat, które w końcu przynosi upragniony spokój. Pojechałem by szukać tam przede wszystkim muzycznych wrażeń, a tych wywiozłem mnóstwo. Chociaż punk traktuję raczej jako zjawisko socjologiczne, niż muzyczne, to jego poetyka i energia nadal sprawiają, że krew krąży szybciej w żyłach a umysł młodnieje pod wpływem tej buntowniczej adrenaliny dając paliwo do dalszej walki o codzienność. Najważniejsze, że w końcu czuję się w tej walce zwycięzcą. 
     Drugim festiwalem był Suwałki Blues Festiwal. Zupełnie inne emocje i co najmniej trzy odkrycia muzyczne które wcześniej czy później przewiną się w zakupach płytowych. Blues Pils, Delta Saints i Willie and the Bandits to nazwy warte zapamiętania i przesłuchania. 
     Powrót do domu i pracy był dużo łatwiejszy, gdy akumulatory pełne energii którą dała muzyka i czas spędzony z rodziną i przyjaciółmi. Rzeczywistość jednak jak zwykle, bardzo stara się zburzyć to co w sobie budujemy, naszą spokój, pewność i przywitała mnie zamachami w Nicei. Ten kuriozalny i bezsensowny akt idiotycznej przemocy skłonił mnie, jak zwykle, do pewnych ogólnych konkluzji. Ze wstydem przyznaję, że poczułem zawziętą i pełną zaślepienia, chęć odwetu. Gdy zagłębiłem się w to uczucie, poczułem się dziwnie, poczułem, że nie chcę być takim jak oni zaślepionym pewną ideą idiotą, niezdolnym do własnego myślenia, realizującym wizje chorych kaznodziei tłumaczących wolę wyimaginowanych bogów. Wiem, że świat z piosenki Lennona "Imagine" jest utopią:

                                                "Imagine there's no heaven
It's easy if you try
No hell below us
Above us only sky
Imagine all the people
Living for today... Aha-ah...

Imagine there's no countries
It isn't hard to do
Nothing to kill or die for
And no religion, too
Imagine all the people
Living life in peace... You..."



     Właśnie, czy potrafisz wyobrazić sobie świat bez religii, bez państw narodowych, w którym nie ma za co umierać? Ja potrafię, bo przestałem się bać świata bez boga, nie potrzebuję wiary opartej na strachu przed karą nie potrzebuję wiary opartej na obietnicy nagrody za wypełnianie woli kreatora. Znajduję sens życia w takim świecie, bo mogę je przeżywać bez żadnych umysłowych ograniczeń czując w dwójnasób jego unikalny i niepowtarzalny smak. Mogę bez strachu spuścić myśli ze smyczy respektując humanistyczne wartości bez religijnych podtekstów. Boję się wszelkich ekstremizmów, bo ślepe zawierzenie jakiejkolwiek idei wyłącza myślenie, zwalnia z odpowiedzialności, czyni zaślepionym sługą zdolnym do największych draństw by zaspokoić dążenia identyfikowane z wolą ideologa.
     Nikogo do niczego nie namawiam, nie przekonuję, niech każdy przeżywa swe życie jak chce nie krzywdząc jednak innych, szanując ich poglądy, będąc otwartym na całą różnorodność i piękno świata i ludzi. O to walczę ze sobą codziennie.

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Kto jest najbardziej znanym współczesnym polskim kompozytorem na świecie? Henryk Górecki, a jego 3 Symfonia to najlepiej sprzedająca się w świecie płyta z polską muzyką. Tam ceniony i poważany za tę kompozycję, u nas ... jak zwykle. Sama muzyka czerpie pełnymi garściami ze wszelkich źródeł, nawet popu, stąd może jej popularność i (chyba) pewna niechęć ambitnej części kompozytorów. Na mnie robi duże wrażenie, może dla tego, że ja nie zamykam się w klatce jednego stylu, czy tradycji a słuchanie klasyki obok punka to żaden problem. Płyta w najsłynniejszym chyba nagraniu Londyńskiej Synfonietty pod dyrekcją Davida Zinmana i sopranem Dawn Upshaw.
     Miło i klasycznie z radzieckiej płyty wytwórni "Mełodia" z 1982 roku. Lev Vlasenko gra Koncert Fortepianowy Nr 23 na fortepian i orkiestrę Mozarta. Lekko, poprawnie, przyjemnie ...
Lev Vlassenko plays Mozart Piano Concerto no. 23, K. 488
     W sekcji winylowej, z wiadomych powodów gościł też punk. Oryginalne wydanie z 1981 roku Exploited "Punks Not Dead". Hmmm ... punk w czystej i gniewnej postaci młodej jeszcze wtedy kapeli.

Muzyka łazienkowa
     Ta rubryka może zniknąć, jeżeli Cobra nie ożyje ....


Muzyka codzienna
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Nagrana w 1990 roku płyta Sonic Youth "Goo", to szósty studyjny album zespołu. Po muzycznych eksperymentach grupa zwraca się ku mainstreamowi i zaczyna zdobywać światową popularność. Na płycie już tylko echa (czasem nawet głośne) eksperymentalnych zgrzytów a muzyka bardziej strawna dla masowego odbiorcy.
     Najnowsza płyta Luxtorpedy "Mywaswynas" nie rozczarowuje muzyką, ale gdy wgłębiłem się w teksty, musiałem sięgnąć do książeczki, bo słuchane z płyty są nieczytelne, ... Zepsuło mi to przyjemność słuchania ... 
     W ramach przygotowań do Rocka na Bagnie było też trochę punka w odtwarzaczu. Na pierwszy promień poszła polska klasyka w odświeżonych wersjach Fraben Lehre z płyty "Projekt Punk". 
     I absolutny punkowy top z kultowej płyty Dead Kennedys "Fresh Fruit for Rotting Vegetables". Oczywiście, że te trzy numery znane chyba wszystkim:
Dead Kennedys -  California Über Alles
     Ta płyta wychodzi poza kanony punka, The Clash "London Calling", jeden z kamieni milowych alternatywnego rocka:
Prawdziwy punkowy hymn ...
     Dla uspokojenia, już na urlopie, niezapomniany Bob i jego największe "przeboje" z płyty "Legend The Best Of ..."
     Potem samochodowy odtwarzacz opanował już mathcore ... Uprzedzam lojalnie, że każdy słucha tej muzyki na własną odpowiedzialność !!! Połamane rytmy i ten bosssski wrzask :) The Dillinger Escape Plan "Option Paralysis"
W tym numerze są nawet melodyjne momenty :)

     Ostatnia płyta Dillingera z 2013 roku "One Of Us Is The Killer". Trochę przystępniejsza i są nawet potencjalne przeboje z melodią. Zacznę od ulubionego numeru, czyli Dillingerowa jazda bez trzymanki i wokalnie i instrumentalnie, a potem te melodyjne ...
Przy kolejnym numerze nie potrafię się powstrzymać od "śpiewania" z wokalistą :)

     Jeszcze jedna mathcore'owa jazda, tym razem z damskim głosem. Takiego "wrzasku" nie wydobędzie z siebie niejeden facet ... i to mnie ujęło :) Zakochałem się w wokalistce !!! Kapela to Rolo Tomassi. Pierwszy w odtwarzaczu samochodowym znalazł się dwupłytowy "Eternal Youth" z 2011 roku, będący zbiorem remiksów Ep-ek, i innych rarytasów. Przedziwna i pełna pasji, hałasu, "porąbanych" rytmów płyta ... i ten wokal ...

    Trzecia w dyskografii Rolo Tomassi "Astraea" ukazała się w 2012 roku. Zespół już trochę ugrzeczniony i bardziej strawny komercyjnie, ale nadal (z damskim) pazurem.

     Podczas podróży towarzyszyła mi również składanka "Punk's Not Dead / Chaos & Anarchy / The Best Of Punk". Muzyka ? ... jak w tytule :) Są oczywiste oczywistości, ale są też i mniej znane:
The Anti Nowhere League - We Are The League
Cockney Rejects - Bad Man
Agent Orange - BloodStains
Anti-Pasti - No Government

Do klika za tydzień :)


piątek, 1 kwietnia 2016

Pięćdziesiąt sześć

     Dzisiaj siadam przy klawiaturze i nie wiem o czym pisać, snuj się wiec myśli, snuj. Zmęczenie materiału? Brak tematów? Patrzę wokoło i od tematów aż się roi, tylko mnie się nie chce o tym pisać. Może to słabsza forma intelektualna? Ale powiedzmy sobie prawdę prosto w oczy (ja by to zrobić, muszę mówić do lustra) czy kiedykolwiek była ona wysoka? Wiek też robi swoje. W tym roku kończę 56 lat i tak stojąc przed wzmiankowanym lustrem i mówiąc sobie prawdę prosto w oczy, zauważam, że nie jestem już najpiękniejszy na świecie. Ale z drugiej strony do Quasimodo też mi sporo brakuje. Gdzie ten czas gdy kończyłem, jakże romantyczne czterdzieści i cztery. Ten numer został nawet uwieczniony w naszym narodowym poemacie, wymieniony jednym tchem z imionami dawnych bohaterów. Czyżby dożycie tego wieku było czynem romantyczo-heroicznym, a cóż mówić o 56. Nawet przychodzące do głowy rymy są dość przyziemne. Pięćdziesiąt sześć, daj coś zjeść. Pięćdziesiąt sześć, smutna wieść. Świat wokół oszalał i przyspiesza do tempa którego nie jestem już w stanie wytrzymać, a i nie mam na to ochoty. Ludzie mówią coraz ciszej, wciąż muszę powtarzać: słucham? Nie słyszę co do mnie mówią, czasem jak słyszę, to nie jestem w stanie zrozumieć. Sprzęty grające odtwarzają muzykę coraz ciszej, i ich gałki odkręcam coraz bardziej w prawo, na co zaczyna się skarżyć moja rodzina, ale czy to ja jestem temu winien. Nie idę z duchem postępu i wciąż czytam papierowe książki, choć trend jest taki by w ogóle nie czytać, lub robić to na e-bookach a ja jakoś nie mogę się do nich przekonać, a bez czytania nie mogę żyć, tak jak bez muzyki. Wciąż ze zdziwieniem konstatuję fakt, że pewne rzeczy przychodzą mi z dużo większym trudem, niż trzydzieści lat temu, a i tak trwam w wysiłkach by im podołać, zamiast uspokoić się i dać sobie spokój. Ostatnio zdałem sobie sprawę, że każdy kolejny koncert Obywatela NIP może być ostatnim. Nadal nam się chce, ale jakby trochę mniej i organizując koncerty musimy lawirować pomiędzy terminami pobytu członków zespołu w szpitalu. Wciąż jednak, i sam nie wiem skąd ten optymizm, tkwi we mnie przekonanie, że zadziwimy świat, że jeśli inni nie dadzą rady, to zrobię to sam, że zostawię po sobie wart wspomnienia ślad, że jeszcze tyle dobrego przede mną, tyle mam do zrobienia, że zależy to tylko ode mnie, i że ten stan będzie trwał i trwał ...

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt

     Świąteczny poranek z klasyką rocka. Klasycznie klasyczną klasyką, Black Sabbath "Paranoid", czy trzeba coś tłumaczyć"
     Budka Suflera "Cień wielkiej góry" z 1975 roku. Ta płyta to wiadro wspomnień. Wszystkie teksty znane na pamięć, bo czy ktoś nie pamięta tego początku?
Budka Suflera - Cień wielkiej góry
Budka Suflera - Jest taki samotny dom
     Ten zespół istnieje już ... 30 lat !!! Sonic Youth, zawsze kojarzeni z eksperymentem i dziwnym brzmieniem gitar. Jedna z moich ulubionych grup. Dodatkowym atutem jest Kim Gordon na basie i czasem wokalu. Trzecia studyjna płyta w dorobku, "EVOL" z 2986 roku:
Sonic Youth - Shadow of A Doubt
Sonic Youth - Star Power
     I zaraz siódma studyjna płyta Soniców na talerz. Moja ulubiona, bo muzycy romansują na niej z grunge'em. Pełna ognia i zgrzytów, czyli tego co czarTy lubią najbardziej :) Sonic Youth "Dirty" z 1992 roku:
Sonic Youth - 100%
Sonic Youth - Drunken Butterfly
Sonic Youth - Sugar Kane
Sonic Youth - Youth Against Fascism




     Z historii polskiego jazzu, grupa organowa Krzysztofa Sadowskiego, Krzysztof Sadowski and his group "Three Thousands Points" z 1975 roku. Nagrania z koncertów na Jazz Jamobre z 1974 roku i Warszawskiej Filharmonii z 1975.
Krzysztof Sadowski - Ten nasz zwyczajny świat
     Rozpocząłem cykl płyt z rosyjską muzyką. Mały to kącik, ale jakże dla mnie znaczący. Na talerzu płyta Włodzimierza Wysockiego z angielskim podtytułem "Vladimir Vysotsky Sing His Own Songs" ... znowu te aranżacje i zespół Melodia ... Wybrałem, ze względu na nastrój, te bardziej poetyckie piosenki:
Czytacie cyrylicę ??

Владимир Высоцкий - Он не вернулся из боя
Владимир Высоцкий - Лирическая

     A w kąciku klasycznym, Giovanni Pierluigi da PALESTRINA i chóralny "Motet-ASSUMPTA EST MARIA-Missa". Prostota formy i mistrzostwo środków, jedna z mistrzowskich mszy które stały się symbolem epoki renesansu.
Motet-ASSUMPTA EST MARIA-Missa
     I jeszcze jeden świąteczny poranek z Brahmsem. Koncert na skrzypce i orkiestrę D-dur, op. 77, w wykonaniu Moskiewskiej Orkiestry Symfonicznej, na skrzypcach Liana Isakadze. Jedno z największych dzieł literatury skrzypcowej (inne wykonanie...)
J.Bramhs - Concerto For Violin And Orchestra in D Major, op. 77

Muzyka łazienkowa

     Jedno z kolejnych wcieleń Josha Hommea, który nagrał płytę z Davem Grohlem i Johnem Paulem Jonesem pod szyldem Them Crooked Vultures. Hard rock, stoner rock, po prostu kawałek dobrej muzyki:

Muzyka codzienna
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Dwudziestowieczna klasyka, "Sinfonietta", czeskiego kompozytora Leoša Janáčeka. Na początek Allegretto z fanfarami, którego motyw wykorzystali EL&P do jednego ze swych nagrań. Wspaniały utwór który zachwycił też Murakamiego, który poświęcił mu ważne miejsce w jednym ze swych opowiadań lub powieści (kto pamięta tytuł?).
     Village Kollektiv - kolektyw muzyczny stworzony w 2002 z inicjatywy Rafała Kołacińskiego i Kapeli ze Wsi Warszawa. Efektem grania kolektywu jest płyta "Motion Rootz Experimental 2006". Wybuchowa kompilacja elektroniki i tradycji ludowej. Bardzo nowoczesna i zarazem bardzo tradycyjna. Sprzeczność? Posłuchaj:

Do klika za tydzień :)

piątek, 6 marca 2015

Myśli zawieruszone, rzeczy niedokończone

     Już czułem wiosnę, już słyszałem śpiewające ptaki. Zima zaatakowała rankiem. Nagle i niespodziewanie. Znowu śnieg i mróz. A po śniegu chlapa oraz wszechogarniająca i przejmująca wilgoć. No gdzie ta wiosna, pytam? Znowu walczę z porannym bólem głowy i znowu codziennie przełamuję naturalną, dla tak "pięknych" świtów, niechęć do robienia czegokolwiek. Ale jako dojrzała jednostka, wiem i rozumiem potrzebę działania, znam i rozumiem swą rolę w społeczeństwie i święcie wierząc w to że jestem w tym co robię niezastąpiony, ruszam do codziennego boju o jutro i pojutrze. Dalej staram się nie sięgać swym horyzontem myślowym. Po co przegrzewać zwoje. Czasem jednak w tym pędzie zawieruszy się jakaś myśl która sięga dalej. Jeśli nie da się szybko wyrzucić jej z głowy, obracam ją i oglądam i czasem pokuszę się nawet o jakąś konkluzję.
     "Nie ma rzeczy niemożliwych, nie ma celów nie do zdobycia. Gdy napotykam na taką przeszkodę nie do pokonania, zastanawiam się nad przyczyną tej niemożności. Jeśli udaje się jej dociec, jeśli uświadomię sobie całą złożoność tej przyczyny i pogodzę się z nią, okazuje się, że niemożliwe staje się niepotrzebne. Nieosiągalne staje się bezużyteczne a złożoność okazuje się prostotą."
     Chodzą też po głowie pomysły które dobrze się zapowiadają, lecz nagle gasną.
     "Ten wciąż igrający na jego ustach uśmieszek był w wysokim stopniu irytujący, bo nie był to ani uśmiech, ani śmiech, a uśmieszek właśnie. Niby niewidoczny a jednak od razu rzucający się w oczy. Nikt kto go nie znał nie wiedział, czy on uśmiecha się do niego, czy z niego. Nikt nie wiedział też czy za tym uśmieszkiem kryje się głębia, czy pustka."
     I nie wiem czy za tym początkiem kryje się głębia, czy już tylko pustka. Lecz tych początków jest coraz więcej i może jednak czymś to zaowocuje. Czego sobie bardzo dziś życzę.

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
     Mało znana w Polsce płyta Niemena, nagrana dla wydawnictwa wydawnictwo CBS - Columbia Records. Na płycie z Niemenem grają zachodni jazzmani poleceni przez Michała Urbaniaka. Są nimi (oprócz Urbaniaka) m.in.: Jan Hammer, John Abercrombie, Rick Laird, Don Grolnick. Bardzo ciekawa muzyka, choć brzmienie, niestety, bardzo się zestarzało. Płyta nie odniosła żadnego sukcesu i słuchając jej zastanawiałem się, jak wiele złej woli trzeba, by taki wokalista i twórca, nie odniósł nigdy sukcesu na jaki zasługiwał. Czesław Niemen  "Mourner's Rhapsody" z 1974 roku (Niemcy), 1975 Wielka Brytania, 1976 USA.
     Jan Akkerman to holenderski gitarzysta znany przede wszystkim ze współpracy z grupą Focus. Późniejsza kariera solowa pozwoliła mu występować z wieloma gwiazdami. Ja słuchałem czarnej płyty "It Could Hapen To You" wydanej przez Tonpress. Spokojna, i pełna przestrzeni muzyka.
Jan Akkerman - Old Tennis Shoes
Jan Akkerman - Funkology
     Gwiazda polskiego jazzu, która nie była jeszcze wówczas gwiazdą, choć już wyznaczała trendy (przynajmniej w Polsce). Dobrze że pan Tomasz przeżył te czasy (kłania się świetna biografia "Desperado"). Prawdziwie wolna jazzowa muza. No trzeba to znać, nie ma zmiłuj :) Tomasz Stańko Quintet "music for K" z 1970 roku:
Tomasz Stańko - Czatownik
Tomasz Stańko - Music For K
     Ostatnia czarna płyta w mijającym tygodniu wymaga tylko takiej zapowiedzi : BOSKA ELLA !!! Choć bardzo zniszczona i trzeszcząca, to zawsze magia jej głosu działa. "The World Of Ella Fitzgerald" z 1962 roku:
Ella Fitzgerald - Night In Tunisia
Ella Fitzgerald - Cry Me A River

Muzyka łazienkowa
     Tu brylowali nu metalowcy z P.O.D.. W odtwarzaczu, podczas ćwiczeń, pomagali muzyką ze swej najbardziej znanej płyty "Satelite". Mocno, rytmicznie, nu metalowo;
     Po dłuższym postoju przed półką sięgnąłem po szwedzki Graveyard, pierwszą płytę z 2007 roku. Bardzo dobry klasyczny i ciężkawy rock i dobrze przebija się przez prysznic :)
Graveyard - Evil Ways
Graveyard - Satan's Finest

     Muzyka codzienna
     Darowanej płycie się w rowki nie zagląda. Trudno by było, bo CD nie ma rowków. Dostałem dwie płyty Sonic Youth i bardzo się ucieszyłem, bo ich lubię. Niekomercyjna muzyka, pełna nerwowości, zgrzytów, fałszywego spokoju. Ikona alternatywnego grania a ich muzyka jest jednak dość elitarna. Dwie płyty, pierwsza to składanka utworów z lat 80-tych "Screaming Fields of Sonic Love" z 1995 roku.
     Druga to "Rather Ripped" z 2006. Kapela już spokojniejsza i przystępniejsza w odbiorze, ale w muzyce słyszę ciągle to coś co lubię:
Sonic Youth - Incinerate
Sonic Youth - Rats
Sonic Youth - Lights Out
     Cudownie i egzotycznie kołysząca i zaraźliwie pogodna (przynajmniej muzycznie) Angelique Kidjo z płyty "Djin Djin" (2007). Trochę zeuropeizowana Afryka, ale słucha się cudnie i przytupywaniem trudno się powstrzymać a i trudno opanować uśmiech wypełzający na twarz. I jest parę gwiazd światowego formatu które pomogły Angelique na tej płycie. W pierwszym nagraniu to Alicia Keys i Branford Marsalis
Angelique Kidjo - Djin Djin
A w tym Ziggy Marley
Angelique Kidjo - Sedjedo


Do klika za tydzień