Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vivaldi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vivaldi. Pokaż wszystkie posty

piątek, 22 kwietnia 2016

Zajebisty ranking

     Komunikacja międzyludzka jest prawdziwą sztuką. Jak mówić, jak sformułować komunikat, by być dobrze i jednoznacznie zrozumianym. Każdemu z nas zdarzyły się sytuacje, gdy nasza wypowiedź została zupełnie inaczej zrozumiana w stosunku do naszych intencji, lub też w ogóle niezrozumiana. Pamiętam te lekcje polskiego na których dociekaliśmy, co też poeta miał na myśli. Znam też autentyczne zdarzenie z sali sądowej, gdy zapłakana strona sporu po odczytaniu sentencji wyroku zapytała sędziego: "Pani, to ja wygrała, czy przegrała? Wygrała Pani. O to dobrze!". Warto zatem poznać pewne zasady i reguły, by nasze wypowiedzi były jasne i klarowne i dobierać słowa i sformułowania dostępne jak najszerszej rzeszy odbiorców. Gramatyka ma tu, zdaje się, znaczenie drugorzędne, bo kto zwraca na nią uwagę, z pewnością nieliczni. Przeciętny Polak operuje zasobem około trzystu słów i oczywistym jest, że jest kilka, które najczęściej przewijają się w jego wypowiedziach. Wydawało mi się, że tym najpopularniejszym jest nasza swojska i staropolska kurwa. Jest to jedno z tych słów, które najszybciej załapują cudzoziemcy przebywający w naszym kraju, ale trendy się zmieniają i ze sporym zaskoczeniem usłyszałem, że wcale tak nie jest. Palmę pierwszeństwa i zdecydowaną przewagę dzierży słowo jebać, we wszystkich jego odmianach. Jebać, przejebany, zajebany, najebany i przede wszystkim sformułowanie, które wydaje mi się, zapewniło tę pierwszą pozycję, czyli zajebisty. Zajebiste, prawda? Drugie miejsce w tym rankingu, przyznacie, że trochę chujowe, zajmuje chuj. Zwracam uwagę na poprawną pisownię tego słowa. Wbrew obiegowym i muralowym opiniom, pisze się je przez "ch" a nie przez samo "h". Chujowe czy nie, ale jednak to miejsce na podium. Trzecią pozycję zajmuje słowo pierdolić, też ze wszystkimi jego odmianami. Pierdolony, przepierdolone, co ty pierdolisz, nie pierdol. To takie trochę popierdolone słowo. O kurwa! Myśleliście, że Polacy zapomnieli o kurwie? Ni chuja, jesteśmy przecież zajebiści a nie jacyś popierdoleni by zapomnieć o tym obarczonym długowieczną tradycją, będącym prawdziwą perełką języka słowie. Można kręcić nosem, że duch w narodzie ginie wraz ze spadkiem nasycenia języka kurwą, ale to wciąż mocny punkt naszych wypowiedzi i plasuje się tuż za pudłem, na czwartym miejscu. Nie dajmy umrzeć kurwie, to nasze dziejowe dziedzictwo, kurwijmy się językowo, bo to słowo które łączy pokolenia i jest kurewsko zajebiste. Mam kurwa rację? Potwierdzają to też autorytety:




Piąte miejsce zajmuje słowo ja. Nie jesteśmy zatem narodem indywidualistów, nie stawiamy siebie na pierwszym miejscu, najważniejsze jest przecież dobro ogółu i wola suwerena .... czyli kurwa czyja ? Nie jestem pewien a raczej jestem pewien, że nie moja. Zatem wzmiankowany suweren, kimkolwiek on jest, to chyba nie ja. No i chuj, jebie mnie to.
Przyznam szczerze, że w ramach tego słownictwa, sam poruszam się z dużą swobodą, ale czy z fantazją... Żegnam was do następnego klika, bo w mej popierdolonej głowie dzieje się w chuj i nie jebie mnie to ni chuja, bo chcę to kurwa, jak co tydzień, zajebiście opisać. Ogarniacie to ludzie?


*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     JJ Cale "Special Edition", wydana w 1984 roku płyta będąca podsumowaniem pierwszych dwunastu lat płytowego serialu JJ Cale'a ( w sumie trwał on do 2011 roku). Utwory które łatwo wpadają w ucho i .... tam zostają. Jeden z ulubionych "spokojniejszych" wykonawców bluesowych.
     Moja ulubiona płyta Nirvany pięknie brzmi z winyla. Jest drapieżnie, ale melodyjnie, jest szaleństwo ... Nirvana "In Utero":
     Pierwsza płyta Bad Company i nie wiem czy nie najlepsza. Kapela powstała w 1973 roku po odejściu Paula Rodgersa z grupy Free. Paula uważam do dzisiaj za jednego z najlepszych wokalistów w historii. Prosty, dożylny rock ...
Pozwólmy niech się przedstawią:
Bad Company - Bad Company
Bad Company - Rock Steady
Bad Company - Seagull
     Ocierająca się o jazz improwizowana muzyka z kręgu folk, czy world music, jak zwał tak zwał, warta uwagi i oryginalna propozycja grupy Osjan z 1983 roku, płyta "Roots". To piąty krążek w dorobku artystów (a przez kapelę przewinęło się sporo świetnych muzyków).
     Istniejąca tylko przez cztery lata formacja Air Condition, to zespół stworzony przez Zbigniewa namysłowskiego. Wydali jedną płytę "Follow Your Kitie" (1980). Jazz rock, który trochę się zestarzał brzmieniowo, co nie odbiera mu wartości:
     Z półki z klasyką, sięgnąłem po kolejną płytę z serii "Dzieła wszystkie" F. Chopina. Halina Czerny-Stefańska i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej grają koncert 
e-moll. Nagranie z 1959 roku:
    Antonio Vivaldi to "Cztery pory roku"?. Okazuje się czasem, że napisał też coś innego. Cztery koncerty na fagot i orkiestrę na jednej płycie ... uwierzycie? Lekko i miło się tego słucha ... Koncert E minor (moll), C major (dur), F major (dur) i D minor (moll).
Vivaldi, Bassoon Concerto in E minor, RV 484
A. Vivaldi - Concerto in C major for basson, strings and continuo, RV 472



Muzyka łazienkowa
     Trzecia w dyskografii, wydana w czerwcu 1970 roku, płyta Free "Fire and Water". Blues-rock w prawdziwe mistrzowskim wydaniu z wokalistą, którego uważam za jednego z najlepszych w historii rocka, o czym już wspominałem i genialnym gitarzystą (Paul Kossoff), który na tej płycie był jeszcze członkiem zespołu.  Jedna z moich płyt wszech czasów.




Muzyka codzienna
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Pierwsza i zdecydowanie najlepsza płyta Cool Kids Of Death. Najlepsza tekstowo i muzycznie, pełna prawdziwego buntu i ... znana na pamięć. Czasem wracam by znowu poczuć tę adrenalinę. Cool Kids Of Death "Cool Kids Of Death" z 2002 roku. Moje ulubione kawałki :
Cool Kids Of Death - Niewarto
Cool Kids Of Death - Niech wszystko spłonie
Cool Kids Of Death - Poezja jest nie dla mnie
     Zawsze lubiłem tę płytę i tę kapelę, ale jakoś dziwnie mi się jej słuchało po marszu łysych z ONR. Marszowe rytmy, elektronika, industrialne dźwięki, język niemiecki ... to Laibach ze Słowenii. Kiedyś budziła uśmiech, dziś spowodowała zadumanie. Laibach "Opus Dei" z 1987 roku.
Pierwszy numer to cover Queen
Laibach - Geburt einer Nation
Drugi w trochę innej wersji:

Do klika za tydzień :)


piątek, 18 marca 2016

Wiosna

     Widok klucza gęsi na niebie, uświadomił mi, że idzie kolejna wiosna. To już w poniedziałek kalendarz potwierdzi to spostrzeżenie. Może szybko ogłosić konkurs na Marzannę, którą ze spokojnym sumieniem można będzie, zgodnie z polską tradycją, utopić w ten radosny dzień. Utopić i spuścić z nurtem rzeki wszystko co wiążemy z zimą, chłodem i zamieraniem. Za chwilę całe otoczenie wybuchnie melodią, budzącego się ze snu zimowego życia. Czy kandydatką na Marzannę powinna być dziewica? Chociaż chyba mylę tradycje. Ale jeżeli już robię takie założenie, to w ramach ewolucji zwyczajów i "dobrej zmiany", poszukać kandydatów (bo mamy przecież równouprawnienie i nie ograniczajmy się do jednej płci) wśród dziewic umysłowych, bo o tę w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, będzie dość trudno. Dziewic umysłowych, w moim rozumieniu, są to umysły nie skażone żadną samodzielną myślą, ostatnio zaś zatrzęsienie. Trudno przecież nazwać myśleniem, powtarzanie oficjalnie obowiązujących, jedynie słusznych poglądów, gdzie nie ma miejsca na własną refleksję. Gdzie każda krytyczna, głośno wyrażona myśl, odbierana jest jako atak, i nie do przyjęcia jest fakt, że ktoś taki może mieć rację. Josif Brodski (rosyjski poeta, eseista, laureat Nobla), pisał : "Człowiek wolny różni się od człowieka zniewolonego właśnie tym, ze w wypadku katastrofy, niepowodzenia, klęski, nigdy nie obwinia okoliczności, kogoś innego, władzy - on obwinia siebie. Człowiek zniewolony zawsze uważa, że ktoś inny winien jest temu co się stało". Co zaś słyszę ze wszystkich stron i mediów, to nie my, to ONI, krzyczy głosów chór. I nie dziwię się, że każdy "fałszywy" ton w tym chórze budzi taki niepokój. Przez długie lata śpiewałem w chórze (najpierw chłopięcym a potem akademickim) i wiem, że jeden fałszywie brzmiący chórzysta, może zepsuć efekt całego zespołu i zawieść oczekiwania, przede wszystkim dyrygenta. Tylko zastanówmy się, czy dyrygent na pewno wie jaki utwór jest grany, czy wciąż ma dobry słuch i czy publiczność wie, jakiego utworu słucha. Czy dyrygent ma prawo do dowolnej zmiany partytury, dla swych potrzeb i czy po tych zmianach, to wciąż będzie ten utwór którego chcemy słuchać. Czy, to podstawowe pytanie, dyrygent rozumie partyturę? Muzyka współczesna niesie wiele tonów, które dla laika lub twardego tradycjonalisty, brzmią fałszywie, a mają swe głębokie uzasadnienie w logice muzycznej i jej teorii i niepotrzebne jest jej wygładzanie, by pasowała do naszych wyobrażeń, bo zmiana może prowadzić do kakofonii, a to już nie jest muzyka a chaos. Wystarczy pewna otwartość, wiedza i chęć zrozumienia każdej "inności". Zazwyczaj to ta "inność", a nie sztywne trzymanie się tradycji, jest źródłem postępu.

*****
Na ostatniej płycie Ostrego (O.S.T.R.) jest utwór "Jaki ojciec, taki syn". Pobudził do pewnych refleksji. Głos jego syna w tym numerze, dał pomysł do tego krótkiego wpisu. Jest wiele przykładów kontynuacji tradycji muzycznych w rodzinie. Przypomina mi się natychmiast zespół The Brew, w którym grają i ojciec i syn. Dweezil Zappa, syn Franka. Jason Bonham, syn Johna. Natalie Cole, córka Nat King Cole'a. Znacie innych?
Moi synowie też "niestety", zostali zarażeni tą pasją. Pozwólcie, że to zilustruję :)

Młodszy syn, Piotr, basista w zespole 4500RPM:



Starszy syn, Łukasz, wokalista w nieistniejącej już niestety, hardcore-owej kapeli Viadro:



A skromny sprawca, to chyba ja. Od zawsze wokalista kapeli Obywatel NIP, uprawiającej poezję krzyczaną :)



A że jestem najstarszy, to jeszcze jedno nagranie ze starszego koncertu:



******

Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

Muzyka spod igły
czyli winylowy kąt
     Przepięknie wydany winyl wspaniałego zespołu, Tool "Lateralus". Winyl wart zapłaconych za niego pieniędzy nie tylko ze względu na muzykę, ale i wygląd :) Najlepszy rockowy zespół świata:
     Dla zmiany nastroju stare i mniej znane (wersje) utwory Boba Marleya z płyty Bob Marley & The Wailers "A Legend Reggae Classic". Winyl wytłoczony w 2011 roku:
     W zeszłym tygodniu słuchałem płyty duetu Super Duo i znalazłem na półce kolejną ich płytę (chyba) z 1987 roku. Duet gitarowy Piotr Soszyński & Cezary Ray wciąż stylowo w kręgu "Friday Night in San Francisco".
Ponieważ z tej płyty nic nie mogę znaleźć, to nowsze nagrania po powrocie grupy (2006) już jako trio z wokalistą.
     Niedzielny ranek z klasyką, to taka czarT-cia tradycja. Tym razem płyta radzieckiej Melodii A.Vivaldi "Six Sonatas For Cello And Basso Continuo".

Vivaldi - Cello Sonata in E Minor RV40 - Mov. 1-2/4

Vivaldi - Cello Sonata in E Minor RV40 - Mov. 3-4/4
     A potem znany prekursor progrocka ..... J.S.Bach i niemal przebojowa Toccata i fuga d-moll z płyty Hungarotonu, a na organach znany i lubiany Gabor Lehotka :)
J.S.Bach - Toccata and Fugue in D Minor



Muzyka łazienkowa
     Zazwyczaj w tym pomieszczeniu szukam muzyki rytmicznej, tym razem postawiłem na emocje,które ta muzyka wywołuje. Nowojorska formacja ze sceny alternatywnej, bardzo ceniona w środowisku, mniej przez słuchaczy. Nigdy nie zdobyła popularności, na jaką moim zdaniem zasługuje. Mieszanka hardcore punka, metalu, noise rocka to "zabójczy" koktail. W odtwarzaczu jedna z trzech koncertówek UNSANE, "Atack in Japan" z 1995 roku.
Unsane - Exterminator
Unsane - Scrape
Unsane - Urge to Kill


Muzyka codzienna
zazwyczaj samochodowa
czasem przed snem CD-kowa
     Mieszczący się w głównym nurcie jazzu, pełen improwizacji i dobrej muzyki najnowszy album Sławek Jaskułke Trio "ON" wydany w listopadzie 2015 roku. Polecam, bo przy uważnym słuchaniu daje wiele radości:
     Bardzo duże wrażanie zrobiła na mnie najnowsza płyta O.S.T.R.-a, czyli Ostrego. Opowieść, bo dużo tu słowa mówionego, o jego chorobie i otarciu się o śmierć jest bardzo realistyczna i pełna emocji. Miałem pewne wątpliwości co do tak daleko posuniętego ekshibicjonizmu, ale przecież sam taki uprawiam, artysta ma przecież prawo do takiej wypowiedzi, a i Ostry przekonał mnie tą płytą. Płytę powtarzałem ze trzy razy pod rząd i ze spokojnym sumieniem polecam i za teksty i za ładunek emocjonalny i za walory edukacyjne i za muzykę. 
O.S.T.R. - We krwi (Since I Saw You) - feat. Playground Zer0 - prod. Killing Skills - cuts DJ Haem

Do klika za tydzień 


piątek, 23 stycznia 2015

SMS & Projekt fabularny Ziemia2012XXX

SMS
     Tydzień zaczął się szokująco. Ktoś przysłał mi sms-a, że wróżbita Maciej rozłożył karty i jest w szoku !!! Zwrotnego sms-a nie wysłałem, bo po pierwsze sam jestem w nieustającym szoku, tym co dzieje się wokół mnie, czyli życiem. Nieustanny szok i zadziwienie, to uczucie wciąż mi towarzyszy. Po drugie wolę nie wiedzieć co wywołało szok wróża. Jeśli jest to coś szokująco dobrego, to najlepsza będzie w tym wszystkim niespodzianka. Jeśli coś szokująco złego, to wolę nie wiedzieć, dlaczego mam się zamartwiać na zapas. Świat jest tak nieprzewidywalny i pełen obietnic i niespodzianek, że i tak i tak mnie zaskoczy. Oczywiście mam swe pragnienia i oczekiwania, ale czy ich spełnianie winno być głównym motorem życia? Jak mówi Schopenhauer - szybkie zaspokajanie pragnień nazywamy szczęściem; powolne - cierpieniem. Ludzka świadomość i działanie napędzane są bez przerwy pragnieniem. Gdy je człowiek zaspokoi, natychmiast pojawia się nowe. Tak więc taniec zaspokajania trwa nieustannie, i powoduje złudne i chwilowe poczucie szczęścia lub cierpienia. Warto tak gonić za swym ogonem? Działanie w drugą stronę też pozbawione jest głębszego sensu, bo "Nieustanne starania obliczone na usunięcie pragnienia nie dają nic poza zmianą jego postaci". Gwałtownie i szybko je zaspokajając lub twardo z nimi walcząc, zmieniamy tylko jego postać. Trwam więc w oczekiwaniu nieoczekiwanego nie spiesząc się zbytnio w zaspokajaniu swych pragnień, nie walcząz z nimi i nie interesuje mnie zupełnie co wywołało szok wróża.
*****
Projekt fabularny Ziemia2012XXX
I
Zenon był nieszczęśliwy. Czuł jak rzeczywistość go osacza nie dając szansy. Odepchnęła go kochanka, bo "nie był dla niej", bo szukała silnego mężczyzny, a on takim nie był. Porzuciła go żona, bo do powyższych powodów doszła niewierność. Porzuciły go dzieci, bo nigdy nie potrafił z nimi rozmawiać, bo nie potrafił grać roli silnego autorytetu na którym mogły by się oprzeć. Wszyscy mieli go za nic, nikt się z im nie liczył, nikt go nie potrzebował. Za to o przeszkadzał wszystkim. Ludzie unikali go. Gdy gdzieś wchodził, za chwilę robiło się tam pusto, nawet jeśli nikt go tam nie znał. Zaczął się nawet zastanawiać, czy nie wydziela jakiegoś przykrego zapachu, ale przecież brał prysznic dwa razy dziennie i używał dobrych kosmetyków. Zatem tę możliwość odrzucił. Boże, jeśli istniejesz, cóż takiego Ci uczyniłem, za co to wszystko? I nie zdziwił by się gdyby z góry dobiegła doń odpowiedź: - bo cię kurwa nie lubię. Wszelkie próby zmiany sytuacji spełzały na niczym, a przynosiły skutek wręcz odwrotny. Kwiaty wysłane kochance trafiały nie w jej ręce, albo w jej, lecz w najmniej dogodnym momencie, powodując niewyobrażalne komplikacje. Prezenty kupowane żonie nigdy nie były trafione i wywoływały jej irytację. Próby rozmowy z dziećmi odbierane były jako niepotrzebne i natrętne a przede wszystkim odrywały je od komputera który wciągnął już je w świat gier i sieci w stopniu niemal nieodwracalnym. Narastająca frustracja, poczucie odrzucenia, pogłębiająca się samotność, zaczęły skutkować myślami samobójczymi. Był jednak zbyt słaby by to zrobić. Nawet na to mnie nie stać, nawet tego się boję - myślał. Choć zaczął pisać list pożegnalny do świata, nigdy go nie ukończył:
"Ciało kołysze się w rytm muzyki, wpadam w pewien rodzaj transu. Umiem go wywołać przy odpowiedniej muzyce. Dziś myśli biegną w stronę w którą ostatnio rzadko się zapuszczały, ale przecież znam te okolice bardzo dobrze. Po ostatnich wizytach zostało jedno zdanie, które jak niechciane a natarczywe echo kołatało się po głowie. "Mam już miejsce, zam już sposób, muszę wybrać tylko czas .....". Wiem, już to przeżyłem, już doświadczyłem tego strachu, już przekroczyłem próg zatrważającej decyzji. Czy jest to odwaga, czy tchórzostwo, czy słabość, czy siła ... gówno mnie to obchodzi. Czy znowu się wycofam, czy tym razem jednak ból będzie silniejszy niż strach. Inna myśl zaczęła pukać do granic świadomości: "na kim chcesz się zemścić, kogo ukarać?". Kogo? Was wszystkich! Nie zasługujecie bym chodził pośród was. Nie zasługujecie na kogoś takiego jak ja. A może to ja nie zasługuję by nadal mieszać wam w głowach, by niszczyć .... A może własnie zasługuję na to co mnie spotyka i czas uwolnić świat od jednego wszawego gnoja. Co to za rzeczywistość w której jeden widok powoduje pokusę nie do powstrzymania. W którym jeden wetknięty gdzieś, wbrew rozsądkowi, nieumarły drobiazg, rujnuje ci psychikę ...."
Jestem nie zerem, lecz liczbą ujemną o nieskończonej wartości - oto jego mniemanie o sobie. Na to wszystko nakładało się jeszcze nieodparte i zupełnie irracjonalne uczucie, że gra w jakimś teatrze życia, że wciąż jest na scenie a widzowie bardzo są z niego niezadowoleni. Ta narastająca zewnętrzna niechęć, coraz bardziej mu ciążyła i z czasem stała się uczuciem nie do zniesienia ............
II
     W reżyserce panował półmrok. Zornak 197311010Y asystent reżysera projektu fabularnego Ziemia2012XXX, bił się z myślami. Musiał podjąć decyzję a nie był wcale pewien jaka ona powinna być. Odpowiadał za postaci w jednym z wątków projektu i miał duży problem z jedną z nich. Widzowie coraz częściej skarżyli się na ten epizod i choć w całym projekcie był on tylko nic prawie nie znaczącą cząstką, a już z pewnością beż żadnego wpływu na główną fabułę, to skarg było coraz więcej i obawiał się że w końcu cierpliwość Głównego Reżysera się wyczerpie i to on będzie tym na którym skupi się jego niezadowolenie. Żegnajcie wówczas premie i pochwały, żegnajcie awanse. Nie uśmiechało mu się to zupełnie, ale z drugiej strony żal mu było tego biednego "aktora". Do pewnego momentu wszystko w tej kreacji rozwijało się dobrze, czasem nudnawo, ale bez większych kontrowersji. Widzowie śledzący ten wątek z ciekawością oczekiwali jakiegoś przełamania, bo postać rokowała nieźle ze swymi zainteresowaniami i gwarantowała ewentualny ciekawy dramat. Aż nadszedł dramat i oglądalność gwałtownie wzrosła, niestety aktor nie wytrzymał napięcia i zamiast dramatycznych i odważnych decyzji ..... przestał działać. Zagłębił się w swym "wnętrzu", jakby miał jakieś wnętrze ........
     Postaci tworzone były przez imitujące inteligencję programy komputerowe, miały samoświadomość i uczyły się aż do "śmierci", czyli usunięcia z programu. Nie były jednak kasowane. Ponieważ szkoda marnować tak wyuczony "życia" program, specjalna komórka sprawdzała  jego "wiedzę" i "doświadczenie" i wykorzystywany był on w w różnych gałęziach przemysłu do lżejszych lub cięższych zadań, zamiast żywych pracowników (w zależności od przydatności). Niektóre miały lekką i łatwą jak w "raju" pracę inne musiały piekielnie ciężko pracować, jeszcze inne (których przydatność trudno było jednoznacznie określić) poprawiane były przez zespół analityków i programistów w specjalnym zespole zwanym czyśćcem. Taki samo uczący się program roboczo nazywano duszą. Sam projekt fabularny obliczony był na 2012 jednostek czasowych po których miał nastąpić koniec tego wykreowanego świata, ale akcja tak ciekawie się rozwinęła, że widzowie domagali się kontynuacji. Przedłużono więc go na czas nieokreślony co jest ewenementem przy tego rodzaju produkcjach. Przebojowość projektu polega na dużej jego brutalizacji. Filmowa społeczność prześciga się w wynajdowaniu coraz wymyślniejszych metod zabijania i znęcania się nad swymi członkami, a widzowie bardzo to lubią, gdyż w realnym świecie dawno już wyeliminowano przemoc, co czyni ją tak atrakcyjną na ekranie. A w wątku nieszczęsnego Zenona nic się nie działo, poza użalaniem się tego "bohatera" nad sobą.
     Zornak 197311010Y jeszcze raz przejrzał zapisy ostatnich wydarzeń w "życiu" Zenona i ostatecznie upewnił się w co do decyzji którą już przecież podjął. Kasuję go !! .......... raz, dwa, trzy ........... wyłączam ten program ......
III
- Pogotowie !? Proszę szybko przyjechać na ulicę Wschodnią. Przed sklepem leży mężczyzna !!
- Czy to wypadek czy zasłabnięcie ?
- Nie wiem, chyba zasłabnięcie. Szedł, szedł i raptem upadł, chyba nie oddycha, jakby ktoś ..... wyłączył mu program .............

*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
czyli co w mych odtwarzaczach piszczy

 Muzyka spod igły
     Przesłuchania rozpocząłem znowu od ery prehistorycznej. Ja ją jeszcze pamiętam, choć coraz słabiej. Takie płyty przypominają mi ją. Do dzisiaj czuję wielki sentyment i doceniam, wówczas nie docenioną muzykę. Pierwsza płyta Budgie z roku 1971. Dzisiaj ożywają te same emocje jak wówczas, gdy spod igły wychodzą te dźwięki. To jeden z utworów który wypaczył i gust do końca życia, do dziś nie mogę usiedzieć spokojnie, gdy leci "Naga "rozkawałkowana" spadochroniarka" ;)
Ta muzyka była i jest zabójcza i .... samobójcza ;) .... tekst już nie ;)
Ale Budgie to też piękne ballady .... tym razem piszę poważnie:
     Coś z polskiej winylowej półki. Dżem "absolutely Live", zapis koncertu z 1985 roku. Fenomen Ryśka błyszczy w pełni i słychać nawet jego harmonijkę. Utwór który jest dla mnie kwintesencją historii Ryśka, też tu jest. To jest nagranie które czasem samo gra mi w głowie .... cholerny pech .... wypieki i dreszcze
     A potem w sobotni ranek zrobiło się klasycznie i barokowo. Cudeńka "Rudego Księdza" zachwycają do dziś. I pomyśleć że po śmierci został zupełnie zapomniany, dopiero zainteresowanie transkrypcjami J.S.Bacha przywróciło go naszej pamięci. Muzyka byłaby o wiele uboższa bez tych dzieł. Płyta z najbardziej znanym dziełem Antonio Vivaldiego "Le Quatro Stagioni" w nagraniu Supraphonu z 1975 roku. Zamieszczam całość koncertu, bo jak tu coś z tego wybrać??? Zaczyna się jak życie .... od wiosny:
Dla nieobytych cały program ;)
  • Koncert nr 1 E-dur "Wiosna" ("La Primavera"), RV 269
    1. Allegro
    2. Largo
    3. Allegro
  • Koncert nr 2 g-moll "Lato" ("L`Estate"), RV 315
    1. Allegro non molto
    2. Adagio e piano - Presto e forte
    3. Presto
  • Koncert nr 3 F-dur "Jesień" ("L`Autunno"), RV 293
    1. Allegro
    2. Adagio molto
    3. Allegro
  • Koncert nr 4 f-moll "Zima" ("L`Inverno"), RV 297
    1. Allegro non molto
    2. Largo
    3. Allegro
     I jeszcze jedna klasyczna płyta z winylu. Wydana przez czechosłowacki OPUS w 1983 roku "Famous Opera Choruses". Tytuł mówi wszystko .... do nucenia pod prysznicem ;)

Muzyka łazienkowa
czyli słuchana w łazience przez wszystkich męskich członków rodziny
np. przy goleniu ;)
     Tu było punkowo. Druga płyta The Stranglers "No More Heroes" z 1977 roku .... dobry punkowy rok. Była to trochę nietypowa kapela ze względu na instrumentarium, raczej niespotykane  w innych punkowych grupach. Chodzi o klawisze, ale tu pasują, grają odpowiednio agresywnie. Tę płytę znam na pamięć i różni się mocno od późniejszych popowych dokonań. A do ćwiczeń, o dziwo, tempo idealne ;) Tematyka, bez komentarza ....



Muzyka codzienna
     Do miasta przyjeżdża z koncertem legenda punka, zespół The Vibrators. Trzeba więc przypomnieć sobie ich płyty. Na pierwszy promień poszły .... dwie pierwsze, "Pure Mania" z 1977 i "V2" z 1978. Melodyjny punk który doczekał się uznania, bo The Guinness Encyclopedia of Popular Music zaliczyła pierwszy album grupy (Pure Mania) do najlepszej 50-tki punkowych płyt wszech czasów. Trochę powiązani z The Stranglers, bo gitarzysta który grał na dwóch pierwszych płytach, przewinął się później przez skład Stranglersów.
Hej Baby baby baby .... !!!!
     ..... a potem jeszcze trzecia płyta "Guilty" z 1982 roku:
The Vibrators - Guilty
Gdy w nagraniu jest wilk, nie mogę się oprzeć ;)
The Vibrators - Wolfman Howl
     Potem w odtwarzaczu polska grupa, z dość dziwną muzyką. Grają bardzo dobrze, z humorem, ale teksty wciąż nie mogą mnie przekonać. Może to i dowcipne .... Starzy Singers z płyty "takie jest C'est La Vie" z 2005 roku:
Starzy Singers - Brylok
Starzy Singers - Wąs
     Duch Morphine jest w tej muzyce. Bourbon Princess, to przede wszystkim basistka i wokalistka Monique Ortiz i perkusista Morphine, Jerome Deupree, saksofonista/wokalista Russ Gershon oraz raz gitarzysta/pianista Jim Moran. Spokojna bardzo Morphine-owa muzyka. Dwie płyty w odtwarzaczu: "Black Feather Wings" z 2003 i "Dark of Days" z 2005 roku i to są chyba ich jedyne płyty.
     Polski projekt Skalpel. Piszę projekt, bo tworzą go dwaj didżeje a muzykę "robią" biorąc sample ze starych polskich nagrań jazzowych. Bardzo oryginalny zespół łączący tradycję z nowoczesnością. Płyta Skalpel "1958 Breaks" z 2005 roku:
Skalpel - 1958
Skalpel - Laboratorium
     Kanadyjski zespół Blood Ceremony brzmi trochę jak skrzyżowanie Black Sabbath z Jethro Tull z damskim wokalem. Budząca mą sympatię próba ożywienia starego hard rocka. Druga płyta z dyskografii (mają ich do dziś trzy) "Living with the Ancients" z 2011 roku:
Blood Ceremony - Oliver Haddo
Blood Ceremony - My Demon Brother

Do klika za tydzień ;)


piątek, 18 kwietnia 2014

Postępująca umysłowa dezintegracja, czyli festiwal pytań.

Ranek, łazienka, rzut oka w lustro. Kto to ? Kto jest po tamtej stronie ?
Skąd ja znam tego faceta, moje codzienne zdziwienie. 
"Tak, tak, tam w lustrze to niestety ja
 Tak, tak, ten saAaAaAaAm .... "
Może i ten sam, ale nie taki sam. 
Straciłem uśmiech, radość, czy spoważniałem ?
Straciłem wrażliwość, czy ją jeszcze lepiej ukryłem ? 
A może zdjąłem lub założyłem kolejną maskę ?
Jestem zimny, czy zdecydowany ?
Gdybym jeszcze nauczył się mówić.
Gdybym jeszcze wiedział co chcę powiedzieć.
Gdybym przestał maskować bełkot pozorami inteligencji. 
Gładkimi zdaniami zza których wyziera pustka.
Gdzie we mnie jestem ja ? 
Za którą z masek kryje się prawdziwa twarz ? 
Czy już tak do niej przyrosły, że sam je mylę ?
.....
Po co w ogóle zacząłem sobie zadawać te pytania ? 
Ale gdy je przestanę zadawać, nigdy nie poznam odpowiedzi. 
Ale czy na pewno chcę je znać ? 
Gdybym jednak nie chciał ich znać, czy zadawał bym je sobie ?
.....
Przedświąteczne spotkanie, bo już nie próba, ekipy Obywatela NIP upłynęła pod znakiem umartwiania się. Koledzy ze wstrętem wlewali w siebie napoje modyfikujące świadomość, ja zadowoliłem się ich towarzystwem i małym co nieco, przyjętym drogą wziewną .... i nie były to papierosy (bo przecież nie palę). Prawdziwą pokutą było wysłuchanie naszych nagrań (bo jakiś złośliwy sk......n nagrał to ze stołu mikserskiego) z naszego ostatniego występu w Motopubie. Zdjęcia były fajne, nagrania już nie.




Kiedyś ktoś (ja dobrze pamiętam kto, ale on już nie żyje, więc nie będę się pastwił) użył sformułowania "schizofreniczny ryk Janis Joplin". Mój głos z końcówki koncertu pasowałby do tego określenia jak ulał. Zagłuszał dokładnie wszystko i wszystkich, był na granicy fizycznego bólu. Mało tego, ponoć nasi stali widzowie (wszystko młodzież po 50-tce) stwierdzili że tym razem przesadziłem. A ja tylko straciłem trochę kontrolę i tak mi w gardle i płucach zagrało. Czy to się już nie powtórzy ? Zapraszam na kolejny koncert (nie wiem gdzie i kiedy,ale na pewno o tym napiszę PRZED koncertem) to może sami się przekonacie. Ja wiem, że jak tracę kontrolę na scenie, to mogą dziać się różne rzeczy i niczego nie jestem w stanie obiecać. A scena to na razie jedyne miejsce, gdzie mogę się choć na chwilę zapomnieć bez żadnych konsekwencji (oprócz nieprzychylnych opinii).  

No cóż, trochę się ryczało:


Bo że zawsze będę wyglądał tak jak niżej, nie daję żadnej gwarancji:


A przy tym właśnie nagraniu, zawsze granym "na bis", tak mnie ponosi. 
Potraktujcie je jako prezent świąteczny, przez co chcę powiedzieć nieśmiało, że życzę wszystkim spokojnych świąt oraz mokrych i kolorowych jaj.


*****
Raporty z muzycznych przesłuchań
Ten tydzień to mocny początek. Machine Head i "Through The Ashes Of Empires" z 2003 roku. Niestety im późniejsze płyty, brzmienie trochę łagodnieje. Szkoda. Ale wokal nadal bardzo lubię, tę mieszankę melodyjności i solidnego darcia strun głosowych.
A tak panowie prezentują się na żywo w jednym z utworów z tej płyty:
I znowu muzyka z pożyczonych płyt. Ponoć to jedyna dobra płyta na której zagrał (i zaśpiewał w jednym z utworów) John Wetton. Gruba przesada bo lubię jego płyty z King Crimson (RED !!!!) ;) Ale płyta warta uwagi, choć stara jak wszechświat. Grupa, a właściwie supergrupa Mogul Thrash z płyty "Mogul Thrash" z 1971 roku. Zachwycająca (???) sekcja dęta .....
Bardzo wrażliwy gość o twarzy bandziora. Świetny, zmęczony życiem głos i wiarygodnie wyśpiewane teksty. Marek Dyjak z płyty "Moje fado" (2011).
I wracam do pożyczonych płyt. Dobra i zupełnie nieznana płyta z 1975 roku kapeli Strange Days. Tytuł "9 Parts To The Wind". Stara i warta poznania progresywna nuta. Skojarzeń wiele ... pierwsze ... wczesne Genesis.
Trochę polskiej muzyki progresywnej. Tu przynajmniej nie ma kłopotów z angielskim, bo muzycy polscy ale wokalista ... anglik. Sympatyczna i na niezłym poziomie, choć mnie nie porywa. Brakuje wyrazistości ... cokolwiek to może oznaczać :) The White Kites "Missing" z 2013 roku:
Gitarzysta Robben Ford nagrał płytę "A Day In Nashville", która nie ma na szczęście nic wspólnego z country. Ale lepiej też, by w końcu wziął jakiegoś dobrego wokalistę, bo ja już nie mogę słuchać jego głosu. Szkoda, bo gitarzysta niezły.
Już z mojej półki, nie pożyczone !!! Kapela do której mam słabość ze względu na wokal, brytyjski Bush. Czwarta w dorobku płyta, która sprzedawała się bardzo źle i był to jeden z powodów rozwiązania grupy w 2001 roku. Reaktywowali się w 2010, ale jakoś nie słychać o oszałamiających sukcesach. Muzyka z szerokiego (bardzo szerokiego) kręgu grunge. Bush "Golden State" z 2001 roku:

I zupełna stylistyczna wolta. Czas refleksji ...... i wizyta na targach książki zaowocowały dwiema nowymi płytami w kolekcji. Płytami z muzyką klasyczną. Obie to muzyczny barok. Muzyka radosna, lekka, łatwa i rozluźniająca zaciśnięte szczęki. 
Albinoni, Marcello, Vivaldi OBOE CONCERTOS (Heinz Holliger i musici), czyli koncerty obojowe trzech kompozytorów. Cudnie lekkie:
Tomaso Albinoni - Oboe Concerto in D minor, Op.9 N.2

A druga to już sam mistrz Vivaldi "Wind & String Concertos". Znakomite interpretacje koncertów Antonio Vivaldiego w wykonaniu The English Concert pod dyrekcją Trevora Pinnocka, przynoszą takie oto "zaskoczenia". Często zapominamy że gitara to stary instrument:
Vivaldi Concerto for 2 mandolins in G RV 532
I jak wam się podobają te barokowe szarpidruty ?? Prawie punk ...
Vivaldi Concerto for Strings and Continuo "Alla Rustica"

Do poświątecznego klika za tydzień ...........